"Na to nam rozum natura dała,
Byśmy nim prawdy szperali"
- przez lata byłem przekonany, że słowa te wyszły spod pióra Jakuba Jasińskiego (1761-1794). Bo tak było napisane w pewnej antologii biografii pisarzy polskich. No i wyprowadził mnie z błędu mój szacowny kolega Michał Wawrzyński, wybitny polonista i znawca literatury, bo kiedy zamieściłem cytat na Facebooku z prośbą o podanie z jakiego to wiersza, napisał: "Tomasz Kajetan Węgierski «Rozum bez przesądów» Pisma wierszem i prozą Kajetana Węgierskiego, Lwów1888". Tyle dekad, a ja powtarzałem: Jasiński, Jasiński, Jasiński.
Kiedy profesor Ignacy Chrzanowski opisywał adorację JKM SAR przez artystów, pisarzy, publicystów, dał nam też krótki rys o dwóch poetach, z których jeden cały czas (jak mniemam) żyw jest między nami, w świadomości pokoleń, drugiego raczej przysypał pył zapomnienia. Oddaję akapit dla zacytowania wybitnego historyka literatury, cytuję z zachowaniem oryginalnej składni i ortografii z 1930 r.: "Oprócz Krasickiego, który nawet w pochwałach nie tracił ani godności własnej, ani umiaru artystycznego, był jeden poeta, który wpadł w inną, niż pochlebcy, ostateczność: ciął językiem na prawo i lewo [...]. Poetą tym był zmarły przedwcześnie starościc, Tomasz Kajetan Węgierski (1755-1787) z kaliskiego"*.
Niestety. Nie jestem w posiadaniu antologii, z której mógłbym wygrzebać stosowne strofy. Ratunek zapewnia jednak Internet. I z niego pozyskuję tutaj "Rozum bez przesądów":
Ów pogardziciel wszelkiego prawa,
Człowiek bez Boga, bez duszy,
Patrz co za mina u niego żwawa,
Jak go nic wcale nie wzruszy.
Chmurzy się niebo, błyszczą gromnice
Wianki się kurzą na kolo,
On ma płaszcz dobry od nawałnice,
I śpiewa sobie wesoło.
Pytasz go czemu o grzmot nie stoi,
Wszakże to Boska obraza;
On odpowiada że się nic boi,
Niema przy sobie żelaza.
Bezbożnik mówisz w swem zaślepieniu
Czy to Bóg patrzy metalu?
Wszak on go może zgubić w tem mgnieniu
Ni mu dać czasu do żalu.
Idź kiedy łaska za nim z tą mową,
Mów mu to w oczy, szczęść Boże!
Znajdziesz odpowiedź zaraz gotową,
„Głupiś, żal mi cię nieboże“.
O! taki to jest przyjaciel wierny
Człowiek poczciwy bez miary,
Lecz go nie złudzi profit mizerny,
Ni najobfisze ofiary.
Pan swego serca i swojej woli
Umie utrzymać na wędzie,
Jeźli mu kiedy więcej pozwoli,
Wie gdzie się wstrzymać w zapędzie.
Rozum jest jego wszystkim i prawa
Za tego idzie ukazem,
Gdzie przekonanie przy tem obstawa
Nie gdzie tysiące praw razem.
Przybierz go sobie w sprawie za Sędzię,
Choć nie przysięże na stole,
Rozumnie, wiernie, sądzić cię będzie
Ni się przekupić dozwoli.
Nie wierz człowiecze, że ci są święci
Co się żegnają krzyżami.
Nie są i oni jak my wyjęci
Mazać się czasem zbrodniami.
Święcona woda, wianki, gromnice,
Świętym nikogo nie zrobią;
Mniejsza do jakiej kto wszedł świętnice,
Gdy tylko cnoty go zdobią.
Pierwszy polityk co swe przeważne
Sidełka na nas zastawił,
Wynalazł takie cacka poważne
Żeby nas niemi zabawił.
A ci co cnoty nauczać mieli,
Skoro im zyski ukazał:
Wnet mu w pomocy z krzyżem stanęli
On na ciemnotę nas skazał.
Rozum tymczasem gdy się nałożył
Innym polegać na woli,
My kark schylili, polityk włożył
Haniebnej jarzmo niewoli,
Póki za tchnieniem natury chodził,
Kim się z nią człowiek pominął,
Instynkt wskazywał, rozum nawodził,
W szczęściu się rodził i ginął.
My tym wzgardziwszy co z przyrodzenia
Największej mamy hojności,
Najszacowniejszy sposób myślenia
W bezczynnej grzebieni podłości.
Boim się myśleć, a nie myślemy
Iż się z naturą mijamy,
I bardziej jeszcze przez to grzeszemy
Że jej natchnienia wzgardzamy.
Na to nam rozum natura dała,
Byśmy nim prawdy szperali,
Gdyby zaś tego bronić nam miała,
Próżnobyśmy go dostali.
Chcesz poznać Boga, nie idź do księgi
Szukać tam jego istoty;
Patrz na te wielkie światów okręgi.
Osądź o Mistrzu z roboty.
Ten co bieg równy słońcu naznaczył,
Co gwiazd tysiące szykował,
Nie jest tak mały byś go obaczył
Lub jego dzieła taksował.
Rownie monarcha, jak niewolnicy
Jednemu prawu poddany,
Natura nie wie o tej różnicy
Co nas rozdziela na stany.
Dobroć jest Boga darem istotnym,
Bo nasze plemię utworzył.
A gdy nas natchnął duchem żywotnym
Drogę nam szczęścia otworzył.
Inszej dla niego nie ma wdzięczności
Jak pełnić jego zamiary,
On cię utworzył do szczęśliwości,
Profitujże z tej ofiary.
Żaden bez pracy nie był szczęśliwy,
Trzeba ażebyś pracował,
Świat z twojej pracy będzie chełpliwy,
Ty będziesz z świata zyskował**.
Smutne, że to wszystko takie aktualne, takie świeże, jakby te strofy Tomasz Kajetan Węgierski kładł AD 2018. Że długie? Wiem, że teraz, aby tekst się dobrze sprzedał, to powinien być krótki. Trudno. Nie odważyłem się wprowadzać żadnych skrótów. Starczy sięgnąć, do tego, co cytował prof. I. Chrzanowski, aby użyczając wersetów z XVIII w. narazić się nowodworskim pochlebcom i satrapie: "Nie zrobię karła wielkim, ani Marsem tchórza". Bez komentarza...
"Przeżyłem trzydzieści lat bez systemu, bez planu, oddany namiętnościom, które jednakże nie były gwałtowne. Biada człowiekowi, który szczęścia swego nie umiał ująć w system, wedle którego mógłby postępować; ... kto zdaje się na łaskę bałwanów, ten musi wkońcu utonąć" - zapożyczam fragment z dziennika, jaki cytował prof. I. Chrzanowski. Cudownie kreślił biogram swego bohatera. Muszę choć zdań kilka tu zostawić, bo nie wiadoma to rzecz, czy jeszcze kiedy sięgnę po tego oświeceniowego poetę: "...rujnował zdrowie, a talent marnował na pisanie rozwiązłych i plugawych wierszydeł (nie gorszy w tem jednak wcale od innych, np. od biskupa Naruszewicza, o Trembeckim już nie mówiąc). Mocno zarozumiały, ambitny i zazdrosny, chorobliwie drażliwy i wrażliwy, gryzł się i gniewał, że, kiedy inni, gorsi od niego, wypływają na wierzch pochlebstwem, on, że nie pochlebia, musi skrobać piórem na stanowisku marnego kancelisty". Stąd i ta cenna myśl z wiersza "Moja ekskuza. Do X. Gracyjana Piotrowskiego, pijara":
Nie mam w ustach czułości, nie bzdurzę o cnocie,
Nikt mnie jednak przy podłej nie zastał robocie.
Dla zysku nic nie czynię, prawdę mówić lubię,
Nieprzyjaciół skrytemi podstępy nie gubię. ***
I tak za sprawą jednego cytatu narodził się ten tekst, kolejny odcinek "Spotkań z Pegazem". Zupełnie nie zamierzony. Na koniec cytat pod rozwagę współczesnym, jakże też aktualny, choć od jego napisania minęło przeszło 230. lat. Atoli weźmy go sobie do serca: "TRZEBA ZOSTAĆ W OJCZYŹNIE W LICZBIE NIESZCZĘŚLIWYCH, - CO DZIEŃ SIĘ LĘKAĆ ZEMSTY UKRYTEJ ZŁOŚLIWYCH".
*Chrzanowski I., Historja literatury niepodległej Polski (965-1795), Warszawa 1930, s. 578 (całość 578-578)
** https://pl.wikisource.org/wiki/Rozum_bez_przes%C4%85d%C3%B3w (data dostępu 5 VI 2018)
*** cytat za Chrzanowski I., op. cit., s. 582