sobota, czerwca 30, 2018

30 VI 1943 r. - wokół aresztowania generała "Grota"

30 czerwca 1943 r. w Warszawie na ulicy Spiskiej 14 pod numerem 10 Niemcy aresztowali komendanta Głównego Armii Krajowej, generała brygady Stefana Roweckiego - "Grota" (1895-1944). To nie był przypadek. To nie pomylono pięter. Aresztowanie było skutkiem inwigilacji, jaką prowadziło warszawskie Gestapo. Dosie aresztowanego było prawdziwą teczką personalną. Okupant wiedział kto stoi na czele tajnych, podziemnych struktur Wojska Polskiego, Armii Krajowej. Sukces nie wynikał z tego, że przeniknięto do struktur. Doszło do zdrady!
Pławimy się w opowiadaniu, jak to każdy Polak w czasie okupacji nosił za pazuchą visa, w kieszeni granaty, ratował Żydów i nikt nie kolaborował z hitlerowskim okupantem. Trzeba zmącić ten idylliczny obrazek: "Hanka", "Gens"i "Sroka" w panteonie sław polskiego czynu zbrojnego nigdy się nie znajdą. Wiem, że to żadne odkrywanie Ameryki. Każdy zainteresowany osoba Generała zna tych zdrajców: Ludwika Kalksteina, Eugeniusz Świerczewskiego i Blankę Kaczorowską. To ONI przyczynili się do tego, że 30 VI 1943 r. zamknęły się drzwi gestapowskiej celi za Komendantem Głównym AK. To sprawka Polaków. To  sprawka tych trojga, wyrodnych dzieci Matki Ojczyzny.
Z tej trójki jedynie E. Świerczewski dostąpił "wyróżnienia", że za swój czyn odpowiedział tak jak należało: powieszeniem przez żołnierzy Kedywu w Warszawie w piwnicy kamienicy przy ul. Krochmalnej 74. Komunistyczne sądy, które tak ochoczo wydawały wyroki smierci na herosów z szeregów AK (i innych formacji niepodległościowych), tym razem dość łagodnie potraktowały Blankę K. i Ludwika K. Wprawdzie oboje otrzymali wyroki dożywotniego więzienia, to rychło opuścili więzienne cele. Oboje zadeklarowali chęć współpracę z organami bezpieczeństwa PRL-u. 

 Od lewej: L. Kalkstein, B. Kaczorowska, E. Świerczewski

Nie rozpisuję się nad samym aresztowaniem z 30 VI 1943 r.? Poświęciłem mu tekst na tym blogu równe 5 lat temu. Przytoczę tylko zapis, jak w alejach Szucha nr 25 zareagowano na ujęcie "Grota": "Po korytarzach biegali urzędnicy, maszynistki i niżsi funkcjonariusze Gestapo w stanie silnego podniecenia. Większość z nich zdążała w kierunku schodów, gestykulując i rozprawiając głośno, co było w tym urzędzie niezwykłe. Słyszał powtarzane gratulacje i coś, co brzmiało jak: Wreszcie koniec z tą całą konspiracją. Było parę minut po jedenastej. Kiedy już wychodził z budynku, zobaczył, jak pod silną strażą prowadzono jakiegoś człowieka. Był skuty, ale szedł z podniesioną głową i pewnym korkiem". Jeszcze tego samego dnia aresztanta wywieziono do Berlina.
Przykład aresztowania generała "Grota" przeczy pięknej mitologizacji.  W każdym okresie historycznym byli ludzie wielcy i miernoty, herosi i tchórze. Wmawia się nam, że nad Wisłą nie było polskich Quislingów. Zapominamy jednak dodać, że wynikało to z jednej przesłanki: Niemcy nie zniżali się do współpracy z... podludźmi, za jakich uważano Polaków! Chętnych znaleziono by, ale okupant nie był taką współpracą zainteresowany! A to rzuca zupełnie inne światło na pewne kwestie.
Zbrodnia, której dopuścili się Kalkstein, Kaczorowska i Świerczewski dobitnie nam uświadamiają, że nie ma historii tylko białej i tylko czarnej! To bardziej skomplikowane. Warto sobie odświeżyć pamięć i uświadomić te fakty.
Z generała Stefana Roweckiego nie dało się zrobić zdrajcy. Nie poszedł na współpracę ze znienawidzonym okupantem hitlerowskim. Prawdopodobnie został zamordowany 2 VIII 1944 r. w Konzentrationslager Sachsenhausen. Blanka K. opuściła Polskę w 1971, Ludwik K. na początku lat 80-tych XX w. Ślad po obojgu zaginął? Rozpłynęli się w pomrokach dziejów? Niektórzy autorzy podają daty śmierci obojga: Blanka miała umrzeć w 2004, a Ludwik w 1994. Smutne i niepojęte, że za swój niecny czyn nie zapłacili własną śmiercią. Nie mam teraz tego tekstu przed sobą, ale pamiętam artykuł o B. Kaczorowskiej, w którym przytaczano sentencję wyroku i tam padły mniej więcej takie słowa, opinia: "Co się dziwić, jaka osoba była oskarżono, skoro przed wojną wychowywała ją faszystowska organizacja Związek Harcerstwa Polskiego".
Niewiele napisałem o 30 czerwca 1943 r. Wiem, że od lat 80-tych napisano wiele artykułów i książek, których bohater był "Grot". Dla mego pokolenia te publikacje z tego okresu, to prawdziwe kamienie milowe. Przecież do sierpnia 1980 r. nikt publicznie nie pisał o komendancie Głównym AK. Warto wrócić do tych publikacji. W moim księgozbiorze na szczęście zachowały się (stąd chociażby owe skany okładek):


Brak komentarzy: