środa, września 07, 2022
Wędrówki z Jerzykiem - cz. 2 pt. "Westerplatte"
Kolejna nieregularność? Czy od czasu ostatniego pisania nigdzie moje i mego starszego wnuka Jerzyka (rocznik 2013) drogi nie splotły się z historią? Czy nie byliśmy w interesujących miejscach? Ależ oczywiście, że TAK! Kolejne moje zaniedbanie. Mogłem ten tu tekst napisać jeszcze w sierpniu, ale czekałem do września. Nie, nie pisałem z wyprzedzeniem, a tekst ten nie przeleżał w zakamarkach "poczekalni", gdzie wiele innych pisań leży i czeka, kurzy się, ba! zapominam o nich. Nasza wspólna tam wizyta zdarzyła się blisko miesiąc temu, w upalny poniedziałek 8 sierpnia.
Pewnie, że mam problem: jak 9-latka wprowadzać w tematykę II wojny światowej? Pisałem o tym, kiedy wspólnie zwiedzaliśmy w Bydgoszczy Muzeum Wojsk Lądowych w Bydgoszczy (zapis z 25 VII 2021 r.). Tamto oglądanie zamieściłem w cyklu "Smakowanie Bydgoszczy" (odc. 92). Wracając do pytania: TO nie jest takie proste, to jest trudne, może nawet bardzo trudne. Budzi się we mnie belfer, eks-doradca metodyczny i konsultant ds. nauczania historii KP CEN Bydgoszcz. Trudno. Taka jest moja perspektywa. Jeśli z tego mego tu teraz pisania/wspominania wypłynie dydaktyzm, to trudno.
Nie miałem wątpliwości: płyniemy na Westerplatte! Żałowałem tylko, że nie mieliśmy już okazji płynąć statkiem-muzeum. Już bowiem w czasie rejsu (a to mniej więcej godzina lekcyjna bycia na pokładzie), to i owo mógłby młody człowiek obejrzeć i usłyszeć. Na szczęście na "Czarnej Perle" też mogliśmy dowiedzieć się o trasie, mijanych obiektach, historycznościach.
Zabawnie brzmiało, kiedy Jerzyk wymieniał w ogóle nazwę, gdzie 1 IX 1939 r. znajdowała się polska Wojskowa Składnica Tranzytowa, którą majorowi Henrykowi Sucharskiemu (1898-1946) i jego żołnierzom przyszło bronić do 7 IX 1939 r. 9-latek, utrwalony edukacją języka angielskiego, po prostu wymawiał "Westerplatte", jako... Łesterplatte. Drobiazg? Wiem. Ale proszę zwrócić uwagę (w odniesieniu do starszych osób, niż mój osobisty Wnuk), z jaką nonszalancją robi się błędy językowe w cytowaniu właśnie nazw niemieckich. Byle było, szkoda słów. A po to jest choćby dziadek (który coś niecoś liznął z języka zachodniego sąsiada), aby delikatnie poprawić, zwrócić uwagę, nauczyć.
Na taką podróż jednak nie brałbym przewodnika. Starczy podstawowa wiedza, jaka zaległa z czasów szkoły podstawowej. Pewnie, że dociekliwy 9-latek może nas zaskoczyć. Mój Jerzyk jest zdania, że go historia... nie interesuje? W przeciwnym razie mielibyśmy kłopot. A takiego nie było. Bo to przecież On bardzo chciał odwiedzić Muzeum II Wojny Światowej, nie ja. Ale to inny temat, na inne pisanie.
Proszę nie mieć pretensji do dzieciątka, jeśli kolejny mijany fundament wartowni czy składu amunicji nie zrobi na nim wrażenia. Możemy dopiero narobić krzywd, jeśli wmówimy sobie, że oto przed nami misja, i tylko my (bo niby kto inny?) wprowadzi nasze dzieciątko w świat historii. Róbmy to! Ale bez przymusu i nachalności. Niech to będzie spacer, a nie bombardowanie młodego umysłu szczegółami toczonych tu (i w innych miejscach) walk. Szkoda, że przy zachowanej Wartowni nr 1 nie było dział polowych czy modeli pocisków, jakie wykorzystywali dzielni obrońcy i tego czym ciskał pancernik "Schleswig-Holstein". To jest coś wymiernego, co dociera do wyobraźni choćby 9-latka i w niej pozostanie do końca życia. Tak, takie paralele zapadają w głowie.
Jerzy był pod wrażeniem ruin tzw. nowych koszar na Westerplatte! Ogrom zniszczeń musiał nawet przytłoczyć. Obok stojąca wycieczka słuchała (lub nie) wywodów przewodnika. Dotarła do mnie cytowana wypowiedź jednego z obrońców, który ocenił majora H. Sucharskiego: "Gdyby nie major, to mielibyśmy tu Termopile". Zapamiętam to zdanie. Raz po raz odżywają dyskusje na temat obrony i relacji pomiędzy majorem H. Sucharskim, a kapitanem F. Dąbrowskim. Nie myślę odpłynąć w ten wątek. Nie tym razem. Jerzyk bardziej był zainteresowany, jak niemieckie pociski zmasakrowały to miejsce.
Niestety nie mogliśmy pójść na Cmentarz Poległych Obrońców Westerplatte. Trwa tam modernizacja. W 2019 r. doszło do odnalezienia miejsca pochówki kilku z polskich żołnierzy, którzy bronili Westerplatte.[1] Pomnik Obrońców Wybrzeża mimo różnych ocen robi wrażenie. Pewnie, że można odnaleźć i odczytać jego ideologiczne trendy. Bo niby, co wspólnego z jego ideą ma bitwa pod Lenino (1943 r.), ale równie dobrze można by się czepiać bitwy pod Narvikiem (1940 r.). Zostawmy zatem interpretację. Z miejsca tego pomnikowego wzgórza/kopca można wskazać skąd niemiecki pancernik pluł zdradzieckim ogniem, ale też przypomnieć, że zbyt bliskie ustawienie okrętu wobec Westerplatte uniemożliwiało skuteczny atak. Skala zniszczeń, to głównie zasługa Luftwaffe.
Co po takim historycznym spacerze pozostanie w głowie 9-latka i na jak długo? Nie wiem. Jeśli za kilka lat zobaczy polskie filmy wojenne (ceniona przeze mnie kreacja Z. Hübnera w filmie S. Różewicza z 1967 r.), a może sięgnie po książki, to będzie dobrze. Warto wrócić tu za lat kilka. Może pięć lub sześć? Jako mały gzub, bodaj w 1968 r., widziałem ORP "Burzę". I może zabrzmi to idiotycznie, ale... jestem z tego dumny. W 1988 r. byłem w jednej z bydgoskich szkół na konkursie historycznym i gościem honorowym był jeden z obrońców Westerplatte. Wstyd dopisać, ale zapomniałem nazwiska tego bohatera.
[1] https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-na-westerplatte-znaleziono-kolejne-ludzkie-szczatki,nId,3306170#crp_state=1 (data dostępu 1 IX 2022 r.)
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.