poniedziałek, stycznia 18, 2016

Paleta (XVII) Anton von Werner

Wiele można by napisać o służebnej roli sztuki wobec Władzy! Wiele narodów ma swoich "sztandarowych" malarzy, którzy swoim pędzlem nie tylko utrwaliło wielkie wydarzania historii, ale też ich wizje zdominowały sposób myślenia o nich. Jeden malarski kadr - i zostaje na lata wizja, bez której nie wyobrażamy sobie czasu minionego dokonanego! Czy inaczej było z malarzem, który jest dziś bohaterem "Palety"? Wątpię. Anton von Werner (1843-1915), bo on ci to jest, zmarł 101 lat temu, 4 stycznia 1915 r. Nie dożył upadku Cesarstwa przy którego narodzinach był. A na pewno, jak nikt, sugestywnie utrwalił to, co wydarzyło się 18 stycznia 1871 r. w Wersalu. I właśnie to wydarzenie stało się przyczynkiem, dla którego oddaję część XVII "Palety" we władanie tego niemieckiego Mistrza. Proszę się nie zdziwić, że wybrałem JEDNO płótno. Chyba jest to zrozumiałe. Jak żadna inna wizja malarska wpisuje się w tamten czas sprzed 145. laty - tym bardziej, że Anton von Werner  był naocznym świadkiem dziania się 18 stycznia 1871 r. w Wersalu. A wyjątkowo sam obraz staje się... pretekstem do pisania o głównych bohaterach tego naprawdę niezwykłego płótna...
Czy i na ile 18 stycznia 1871 r. był uwieńczeniem panowania króla Prus Wilhelma I Hohenzollerna (1861-1888)? Doskonale nastrój poprzedzający to ważne dla Niemiec i Niemców wydarzenie takimi słowy okrasił przyszły kaiser: "Ta ogromna zmiana w Niemczech staje się moim udziałem, można rzec , wbrew mojej woli i wbrew moim dążeniom"*. Nie zapominajmy, że już raz ofiarowywano królowi Prus - a był nim rodzony brat Wilhelma, Fryderyk Wilhelm IV (1840-1861) - koronę cesarską. Ale jej nie przyjął. Zrobił to pamiętny Parlament Frankfurcki wiosną 1849 r. Hohenzollern był zbyt dumny, aby "podnosić koronę z błota". Sytuacja w 1871 r. była zgoła inna?


"Ja, z moim sercem Prusaka, mam dożyć chwili, kiedy pruskie imię, które osiągnęło i stworzyło potęgę, ustępuje innemu, przez stulecia tak bardzo mu wrogie. Po raz kolejny mój los spiskuje przeciwko mnie i zmusza do czegoś, na co mogę się zgodzić jedynie z bardzo ciężkim sercem"* - czy to jest wypowiedź uwiedzionego blaskiem cesarskiej korony króla Prus? Że niby, co? Cesarz to ma klawe życie? - jak śpiewałby niezapomniany klasyk.


No to oddajmy głos "żelaznemu kanclerzowi", Otto von Bismarckowi (1815-1898). Jeden z architektów zjednoczenia "krwią i żelazem" II Rzeszy Niemieckiej tak pisał o trudach dogadywania się z JKM Wilhelmem I: "Na końcowych obradach 17 stycznia 1871 r. odrzucił on określenie «niemiecki cesarz» i oświadczył, że chce być albo  «cesarzem Niemiec», albo wcale nie zostanie cesarzem"**. Czyli dzień przed jeszcze takie proceduralne fochy?... Na tym nie koniec.


Nastał 18 stycznia. Oto, co Bismarck napisał: "Sytuacja ta skłoniła mnie [...], aby przed uroczystości w Sali Lustrzanej odszukać Wielkiego Księcia Badenii [prywatnie zięć cesarza - przyp. KN], pierwszego spośród obecnych książąt, który prawdopodobnie zabrałby głos po proklamacji, i zapytać, jak zamierza określić nowego cesarza. Wielki Książę odpowiedział: «cesarzem Niemiec, wedle rozkazu Jego Wysokości». Wśród argumentów, które wyłożyłem Wielkiemu Księciu, wspomniałem, że końcowy okrzyk na cześć cesarza nie może mieć takiej formy; najmocniejsze było odwołanie do tekstu przyszłej konstytucji Rzeszy, już przesądzonego przez Reichstag w Berlinie. Apelując do jego konstytucyjnych zapatrywań wskazanie na decyzję Reichstagu skłoniło go do ponownych odwiedzin króla"**.  Pewnie dla niektórych z nas zaskakująca może być "konstytucyjność" postawy kanclerza Prus? Czy się nam to podoba czy nie - mamy przed sobą prawdziwego męża stanu! Dla ludzi pokroju Ottona von Bismarcka prawo i konstytucja nie była papierkiem, który można było gwałcić w zależności od swoich małych, ambicjonalnych i partykularnych interesików. Najważniejsze byłe po prostu zjednoczone NIEMCY!


Nie był świadkiem rozmowy Fryderyka I Badeńskiego / Friedrich I. Wilhelm Ludwig Großherzog von Baden (1856–1907) z Wilhelmem pruskim. "Przebiegu rozmowy nie znałem, tak więc podczas odczytywania proklamacji byłem pełen napięcia. Wielki Książę zrobił unik w ten sposób, iż okrzyk «niech żyje» wzniósł nie za cesarza niemieckiego ani za cesarza Niemiec, lecz za cesarza Wilhelma"**. Oto potęga dyplomacji? Czy to napięcie oczekiwania maluje się na obliczu Kanclerza na obrazie A. von Wernera? Dosłownie okrzyk ów brzmiał: "Niech żyje jego cesarska wysokość, kajzer Wilhelm!"*.


Napięcie i atmosfera (to się chyba określa jako... ciśnienie wydarzenia historycznego?) oddaje list jaki książę Otto von Wittelsbach wysłał do swego królewskiego brata Ludwika II (1864-1886): "Nie potrafię Ci tego opisać, jak nieskończenie żałośnie i boleśnie czułem się podczas tej sceny... Wszystko takie zimne, tak wyniosłe, tak błyszczące, tak chełpliwe oraz bez serca i puste"**. Adresatem był doskonale rozpoznawalny, barwny i... szalony władca Bawarii, budowniczy m. in. uroczych zamków (z najsłynniejszym: Neuschwanstein) i protektor Richarda Wagnera. Oto, jak Wielka Sztuka łączyła się "z tronem".
"Ten poród cesarski był bardzo trudny, a królowie w tych chwilach mają dziwne pragnienia, jak kobiety [...].  Jako «akuszer» pragnąłem czasami stać się bombą i eksplodować, by cały budynek rozpadł się na  kawałki"* - czytała w liście od męża die Frau, Johanna Friederike Charlotte Dorothea Eleonore von Bismarck, geboren von Puttkamer (1824 - 1894). Choćby z tego fragmentu listu wynika jak bardzo zaangażowany był "w dzieło tworzenia" kanclerz. I, jak widać, nie było to bezbolesne "przyjmowanie porodu". Chyba można po ironizować nad 18 stycznia 1871 r. i  napisać: to był poród z komplikacjami. Cud, że "dziecko" w ogóle przyszło na świat?...


"Właśnie wracam z pałacu, dopełniwszy cesarskiego dzieła! Brak mi słów, by wyrazić, jak bardzo byłem przygnębiony przez tych ostatnich kilka dni, częściowo ze względu na dużą odpowiedzialność, jaką muszę teraz przyjąć, częściowo, i chyba przede wszystkim, ze względu na żal, z jakim rozstaję się z pruskim tytułem" - ten list z kolej mogła czytać inna żona uczestnika 18 stycznia 1871 r. Tak, królowa Prus, Augusta Marie Luise Katharina (de domo von Sachsen-Weimar-Eisenach). Małżonkowie od 1829 r. List może zaskakiwać szczerością swego zapisu. Potwierdza raz jeszcze w jakim nastroju był Hohenzollern: "Byłem tak zły na koniec konferencji... wczoraj, że o mało nie abdykowałem i nie przekazałem wszystkich obowiązków Fritzowi [tj. synowi, przyszłemu cesarzowi Fryderykowi III - przyp. KN] ! Dopiero po gorącej modlitwie odzyskałem opanowanie i siły! Niech Bo sprawi, by spełniły się wszystkie pokładane we mnie nadzieje i oczekiwania. Z mojej strony na pewno nie zabraknie uczciwych intencji"*. Nikt nie mógł przewidzieć, że rozpoczynało się 17-letnie cesarskie panowanie Wilhelma I. Kaiser zmarł w Berlinie 9 marca 1888 r. , na kilka dni przed swymi 91. urodzinami.


Gdzie w tym wszystkim gubi się nam Anton von Werner?  Zaglądamy do biografii Otto von Bismarcka. Odnajdziemy tam ciekawy fragment, który odpowie nam na pytanie: jak się ma wizja malarska do prawdziwości zdarzenia z 18 stycznia 1871 r.: "Ceremonia koronacjo została uwieczniona przez nadwornego malarza Antona von Wernera, który na zaproszenie następcy tronu Fryderyka Wilhelma był świadkiem tej uroczystości. Pierwotnie obraz oddawał wiernie chwilę powołania cesarstwa. Postacią centralną jest Wilhelm I stojący na podwyższeniu, niżej Bismarck. Wszyscy obecni, zgodnie z prawdą, ubrani byli w ciemnoniebieskie uniformy, Podniosły się jednak głosy krytyki, że niedostatecznie uwypuklona została postać Bismarcka. Werner popełnił więc kolejną wersję, na której Bismarck, niezgodnie z rzeczywistością, występuje w białym kirasjerskim mundurze. W morzu ciemnoniebieskich uniformów na nim przede wszystkim koncertuje się wzrok oglądającego. Podkreślić należy, że takie ujęcie było wielkodusznym życzeniem cesarza"***. Wychodzi na to, że nie był to artystyczny wybieg Mistrza, ale wola i życzenie JCM Wilhelma I, którą ów po prostu uwzględnił w kolejnej wersji płótna. 
Skoro w tej bardzo uhistorycznionej "Palecie" pojawiła się wzmianka również o muzyku, to niech będzie też miejsce dla poety. Oto jedna z "natchnionych" strof Franza Emanuela Augusta Geibela (1815-1884). W styczniu 1871 napisał wiersz (odę?) "Do Niemiec":

Odrzuć od siebie znaki wdowy,
do nowych zaślubin czas się gotować,
O Niemcy, Niemcy zwycięskie!
Już minął czas żałoby
Co kładł się na nasze groby
pamięci kęski... **


PS: Cytaty zostały zaczerpnięte z następujących pozycji:
*Aronson Theo, Cesarze niemieccy 1971-1918, tłum. M. Czarnecka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1998
**Krockow von Christian Graf, Bismarck. Biografia, tłum. M. Misiorny i J. Nowakowski, Wydawnictwo Magnum, Warszawa 1998
*** Trzeciakowski Lech, Otto von Bismarck, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 2009

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.