czwartek, lipca 04, 2019

Przeczytania... (311) Bogdan Musiał "Kto dopomoże Żydowi..." (Zysk i S-ka Wydawnictwo)

"Zwracam jeszcze raz uwagę na zarządzenie, że kara śmierci grozi każdemu, kto udzieli żydom opuszczającym miejsce odosobnienia bez zezwolenia Władz, lub też w inny sposób okaże żydom swa pomoc" - czytam z okładki, co ogłosił w Łowiczu 17 XII 1941 r. tamtejszy starosta powiatowy dr Schwender. Heinz Werner Schwender, jak dowiadujemy się na tylnym skrzydle okładki, zmarł w 1999 r., po tym jak w 1947 r. sąd uniewinnił tego zbrodniarza z wszelkich zarzutów. Smutne. Tak przewrotna i okrutna okazała się historia po 1945 r. Wielu zbrodniarzy uniknęło losu Ribbentropa czy Streichera. Ale nie o tym jest książka, której przeszło czterysta stron czeka na sensowne omówienie, podzielenie się własnymi przemyśleniami. Bo raczej nie "wrażeniami". Sama tematyka (czytaj: holocaust) sprawia, że jeszcze nim zaczniemy czytać wiemy już, że to nie będzie łatwe, lekkie i przyjemne spędzanie czasu.
Pewnie kilka lat temu omijałbym książkę Bogdana Musiała. Napisałbym "Kto dopomoże Żydowi...", wydawnictwa Zysk i S-ka, to nie moja bajka. Są obszary historii, które nie zajmują wiele miejsca w mym kręgu zainteresowań. Tak było z Holocaustem. Do czasu, kiedy poznałem mego serdecznego przyjaciela, Michała Wawrzyńskiego. Wiem, że czeka na tę pozycję. Jego przebogaty księgozbiór nie posiadł tego volumenu? Aż mi się nie chce w to wierzyć.
Rzadko się trafia, aby popularne wydawnictwo (bo przecież nie rozprawa historyczna) opatrzono "Aneksem", w którym m. in. znalazły się dokumenty źródłowe (s. 247-318). W sumie 34. akty prawne, często w obu wersjach językowych (niemieckiej i polskiej). Doskonały dodatek. Pozwala zrozumieć na czym polegało niemieckie prawodawstwo w latach okupacji.  
To duża odwaga, aby zaczynać swoje opowiadania o losie Żydów na terenie okupowanej Polski od wspomnień... rodzinnych. Historia Jana Treli, to historia dziadka. Własnego. Po mamie. Bogdan Musiał niemal z marszu zabrał się za... ustosunkowanie do dorobku pisarskiego, publicystycznego innych autorów. Nie wiem czy to dobry pomysł. Może w jakimś zakończeniu. Odbieram to jako pewne egocentryczne: o! tylko ja mam rację, a moja książka jest wyjątkowa. Oczywiście, że interesuje mnie głównie zawartość merytoryczna, aliści nie mogę nie zauważyć że nie podoba mu się choćby "Gazeta Wyborcza". Czy to akurat jest takie ważne przy książce o Holocauście? Byłbym polemizował.  
Zachęca do lektury stwierdzenie: "Moim celem jest więc wprowadzenie do dyskursu i obiegu naukowego źródeł dotyczących prawodawstwa niemieckiego penalizującego pomoc Żydom w okupowanej Polsce". I przypomina (bo raczej nie odkrywa ameryki): "Nigdzie indziej Niemcy nie rozstrzeliwali osób obwinionych o pomoc wraz z ich rodzinami, a przynajmniej nie udało mi się takich przypadków (do stycznia 2019) znaleźć". Określił zakres swoich badań: Generalne Gubernatorstwo oraz Kresy południowo-wschodnie. 
Autor włączył się tez w nurt pewnej dyskusji, co do... określeń dotyczących Niemców ew latach 1939-1945 (powinno się chyba jednak liczyć właściwie od 1933 r.): "...używanie pojęć «nazistowski» oraz  «naziści» powoduje,  że zbrodnie niemiecki  w okupowanej Polsce - niekiedy nieświadomie, nierzadko świadomie - są  «odniemczane», a często  «polonizowane», gdy na przykład stosuje się określenie  «polskie obozy zagłady»". Tu akurat z Autorem zgadzam się. Choć po chwili (patrz: na następnej stronie) robi błąd, która z kolei drażni moje 50% kresowego (wileńskiego) pochodzenia: "Siedemnaście dni później polską granicę przekroczyły także wojska sowieckie, zajmując wschodnia Polskę". O Niemcach stoi, jak byk "napadły na Polskę". A o Sowietach tylko "granicę przekroczyły"?! Veto! Nie zgody Mopanku na takie sformułowanie. U mnie - nigdy! Stawiam je na równi z "krwawą niedzielą" w rodzimej Bydgoszczy.

Verdnung zur   Bekämpfung von Gewattaten im Generalgouvernement.
Vom 31. Oktober 1939.
§1
Wer gegen das Deutsche Reich oder die im Generalgouvernement ausgeübe deutsche Hoheitsgewalt eine Gewaltta begeht, wird mit dem Tode bestraft. 

Bez względu na poziom uhistorycznienia naszej wiedzy wrażenie robi, to przypomina nam Autor: "Cale niemieckiej polityki narodowościowej wobec Polaków można streścić w następujący sposób: zagłada polskich elit przywódczych i zdegradowanie narodu polskiego do poziomu nacji pozbawionej kultury. Polacy mieli się stać helotami narodu niemieckiego, którym wolno było tymczasowo mieszkać w GG".  Skrupulatnie wylicza ilu Polaków znalazło się pod niemiecką okupacją i jak przeprowadzano politykę eksterminacji.  Czy obudzi to refleksję w czytelniku, aby sprawdzić, jakie razy spadły np. na własną rodzinę? Zaraz przypominają sie kadry z serialu "Polskie drogi", warto chyba podeprzeć taką podróż w przeszłość i tym filmem.
Już na stronie 31-31 pojawiają się pierwsze ilustracje. Cztery kadry z tego okresu. W sumie jest blisko pięćdziesiąt zdjęć. Nie jestem autorytetem w tej dziedzinie, ale wydaje mi się, że wiele z nich jest mniej znana. Ikonografia daje nam wyobrażenie o aparacie zbrodni, jaki rozpętali Niemcy od pierwszych dni września 1939 r. 
Hans Frank, Heinrich Himmler, Odilo Globocnik - są tu wymieni jako główni twórcy aparatu represji i  terroru. Liczby będą zawsze porażające: okupację mało przeżyć zaledwie 10% polskich Żydów. Nazwy takie, jak Bełżec, Sobibór, Treblinka, Auschwitz-Birkenau, Chełmno n. Nerem na zawsze wpisały się w jedno z najstraszliwszych określeń, jakie zostawiła II wojna światowa: HOLOCAUST. W styczniu 1941 r. tak sprecyzowano plan przesiedlania Żydów: "Separacja Żydów od pozostałej ludności, tak Polaków jak i Volksdeutschów, jest polityczno-moralnym wymogiem". Znane od stuleci słowo "getto" miało nabrać zupełnie innego wymiaru. Według szacunków, które podaje Autor wysiedlono 138 000 mieszkańców, aby utworzyć getto w Warszawie! Szacunki dotyczące zapędzonych tam Żydów nie są precyzyjne. Podaje się trzy różne liczby: 410 000, 470 000 do 590 000. Jedną z form  ratunku przed głodem stało się szmuglowanie żywności z "aryjskiej strony". B. Musiał cytuje B. Horowitza: "Zasługą szmuglerów było [...] to, że Żydzi w Warszawie nie zmarli z głodu w ciągu pierwszych sześciu miesięcy". Cytuje wiersz Henryki Łazowertówny "Mały szmugler". Obniżone racje żywności musiały prowadzić i prowadziły do smierci głodowej. Dwa przykłady nie pozostawiają złudzeń: w 1939 r. z powodu głodu zmarły 4 osoby, do VI 1942 r. w samym getcie z tych samych powodów zmarło już 7 254 ludzi.

Verdnung zur   Bekämpfung von Gewattaten im Generalgouvernement.
Vom 31. Oktober 1939.
§3
Kto nawołuje lub zachęca do nieposłuszeństwa rozporządzeniom lub zarządzeniom władz Niemieckich, podlega karze śmierci. 

10 XI 1941 r. podaje Autor "...gubernator dystryktu warszawskiego dr Ludwig Fischer zabronił Polakom, pod groźbą kary śmierci, przekazywania Żydom jałmużny i żywności, w tym także dla głodujących dzieci żydowskich". Wyciąga wniosek, że pomoc musiała być skuteczna i liczna "...ponieważ w innym wypadku niemieccy urzędnicy nie żądaliby kary śmierci za owe «przestępstwa»". Szacunków jednak żadnych nie ma. Czy w ogóle ktoś oszacował skalę tej niezwykłej pomocy? Rok wcześniej w Krakowie rozporządzono: "Żydom, którzy mają miejsce zamieszkania w mieści Krakowie, zakazuje się wydalania za granicę miasta aż do dalszego zarządzenia". Cytowanych jest bardzo dużo dokumentów. Na uwagę zasługuje też ten z 13 II 1941 r., jaki wydał Ludwig Leist: "Zakazane jest sprzedawanie, darowanie i innego rodzaju zbywanie Żydom towarów wszelkiego rodzaju z poza mieszkaniowej dzielnicy żydowskiej m. Warszawy". Restrykcyjne zarządzenia z Krakowa czy Lublina porażają wagą zawartych paragrafów. Zaskakujące jest jednak to, że w ścisłym otoczeniu Hansa Franka znaleźli się niemieccy urzędnicy, którzy nie chcieli brać udziału w eksterminacji Żydów, złożyli dymisje i opuścili Generalne Gubernatorstwo. Doskonałym przykładem jest przypadek Eberharda Westerkampa. "Dla zdecydowanej większości niemieckich urzędników w GG realizacja zagłady Żydów nie stanowiła jednak żadnego problemu i uczestniczyli w tej zbrodni dobrowolnie" - kończy myśl Autor.


Verdnung zur   Bekämpfung von Gewattaten im Generalgouvernement.
Vom 31. Oktober 1939.
§6
Anstifter und Gehilfe werden wie der Täter, die verhinderte Tat wie die vollendete Tate bestraft.

Poruszający i oburzający w swej treści jest wykorzystany list Zofii Kossak. Opisywała w nim sytuację na moście Kierbedzia w Warszawie. Co porusza? Los dwojga, uwikłanych w historię ludzi: żydowskiego dziecka i jakiegoś Polaka. Do tego jest demon: Niemiec. Ten widząc, że Polak  daję jałmużnę chłopcu wymusza na Polaku zabicie go. Wrzucił go do Wisły. Utopił. Kilka dni później popełnił samobójstwo. Oburzam się na okrucieństwo Niemca? Nie. Na język wybitnej pisarki. Pisząc o żydowskim dziecku użyła określeń: "żydowski głodomór" oraz "Żydziak".
Książka Bogdana Musiała układa się nieomal w kronikę zagłady.Trudno ustosunkować sie do każdego rozporządzenia zbrodniczego okupanta nieniemieckiego. Trzeba to oddać, że Autor wykonał iście mrówczą pracę i przygotował nam materiał, który ułatwi jego wykorzystywanie. Myślę przede wszystkim o stanie nauczycielskim. Proszę podsunąć tak brzmiące jedno z policyjnych rozporządzeń: "Wobec tego, kto uzyska wiadomości o tym, że jakiś żyd bezprawnie przebywa poza obrębem żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej, a nie zgłosi tego Policji, zastosowane będą policyjne środki bezpieczeństwa".  Na jedno bym się nigdy nie doważył: na ocenianie postaw w latach 1939-1945. Nie żyliśmy w tamtych czasach. Nie nam roztrząsać i stwierdzać, jak należało postąpić. Jak choćby to, co wydarzyło się na Wielopolu (Bobrku). Szokujące są za to losy oprawców. Sędziowie, prawnicy, SS-mani - bardzo wielu z nich dożywało swych dni bezkarnie. To też cenne uwagi, skutek sumiennej pracy Autora. Sam łapię się na tym, że kiedy padało tu jakieś nazwisko zaczynałem szperać w Internecie.
Nagle wypływa interesujący wątek: zaangażowanie Niemców w ratowanie Żydów. Autor jest daleki od gloryfikowania okupantów, niemniej uczciwy przytacza kilak interesujących wątków, kiedy omawia działalność tzw. Sądów Specjalnych (osławionych również w Bydgoszczy: Sondergericht): "...choć Niemcy w GG stosunkowo rzadko pomagali Żydom, mimo że mieli ku temu dużo większe możliwości, to jednak takie przepadki się zdarzały". I wymienia z imienia i nazwiska tych, którzy się odważyli, jak również liczby uratowanych ludzi (np. "...Joseph Mayer, Kreislandwirt w Złoczowie, ukrył trzydziestu Żydów w kanalizacji miejskiej i zaopatrywał ich w żywność"). Wyroki zapadały różne: często śmierci. "Takie wyroki na obywatelach Rzeszy należały jednak do rzadkości. [...] Natomiast w samej Rzeszy nie jest znany żaden taki przypadek" - zamyka tym stwierdzeniem ten epizod B. Musiał. Po raz kolejny przekonujemy się, że byli różni Niemcy i wrzucanie wszystkich do jednego worka (współwiny, okrucieństwa i zbrodni) jest po prostu nieuczciwe.

Verdnung zur   Bekämpfung von Gewattaten im Generalgouvernement.
Vom 31. Oktober 1939.
§10
(2) Kto otrzymawszy wiadomość o nielegalnym posiadaniu broni przez innego zaniecha bezzwłocznie uwiadomić o tym władzę, ulega karze śmierci. 

Cały jeden podrozdział Autor poświęcił "Mordowi w Markowej" (tak go zresztą zatytułował). Chodzi oczywiście o zagładę rodziny Wiktorii i Józefa Ulmów. "Zbrodnia ta wydawał się po 1945 roku prawie zapomniana. W ostatnich latach została jednak opisana i stała się symbolem niemieckich zbrodni na Polakach zamordowanych za pomoc Żydom" - przypomina B. Musiał. To dobrze, że wydobyto ją z niebytu. Wiele podobnych dramatów nigdy nie została spisana, a nazwiska ofiarnych Polek i Polaków (oraz ich dzieci) nigdy nie doczekają się upamiętnienia. Przy okazji  Autor wraca do zdarzenia z domostwa Jana Treli, swego macierzystego dziadka.
"W każdej społeczności znajdują sie osoby gotowe donosić z różnych przyczyn na sąsiadów, znajomych czy nawet bliskich, a polskie społeczeństwo w okresie drugiej wojny światowej nie było tutaj wyjątkiem" - uczciwie stawia sprawa Autor. Wiele złego wyrządziło zbiorowej pamięci narodowej wbijanie do głów obrazu Polaka konspiratora, co to ulotki... ViS za pazuchą... najlepiej AK-owiec. Gdyby więcej było faktografii, a nie mitologii takim wstrząsem nie były publikacje choćby Jana Tomasza Grossa. Zresztą w "Aneksie" odnosi się do tych prac sam B. Musiał. Nie wiem czy użycie kolejnego przez niego argumentu ma osłodzić gorycz świadomości istnienia szmalcowników i okupacyjnych gnid (marginesu): "Także wśród Żydów nie brakowało osób donoszących Niemcom na innych mieszkańców getta czy też na Polaków". Sprawa donosicielstwa powróci jeszcze, kiedy Autor będzie kreślił podłoże dramatu w Jedwabnem. Jednego bez wątpienia uczą te dramaty: nigdy nie wolno generalizować, oskarżać całych nacji za zbrodnie, obarczać je odpowiedzialnością. Nie wolno tego robić. A szczególnie nam, którzy nie znają tych sytuacji z autopsji.
Nie znam na tyle tej literatury, aby prawidłowo sklasyfikować plon pracy Bogdana Musiała. Uważam, że dla mnie "Kto dopomoże Żydowi..." będzie ważnym dodatkiem do każdej lekcji na temat Holocaustu.  Zagłada Żydów, to straszliwy dramat, który nie miał prawa nigdy się wydarzyć. Nigdy nie zapominajmy: demokratycznie obrana władza tak zatruła umysły Niemców, że uczyniła z wielu nich morderców. Na pewno poruszy nami powojenny los oprawców. Trudno nam będzie zrozumieć, jak mogli uniknąć kary. Dużo miejsca poświecono "odniemczaniu" zbrodniarzy. Trudno godzić się, że jest tak, jak Autor nadmienia: "Dzięki przemyślanej, nader zręcznej i obliczonej na dłuższą metę polityce historycznej udało się Niemcom praktycznie zdjąć z siebie odium narodu sprawców". To zadanie dla kolejnych pokoleń, aby stały na straży historycznej prawdy. Na ile w tym pomocne będzie "Kto pomoże Żydowi..." - nie wiem. Warto jednak stać przy prawdzie, bo ta, jak oliwa zawsze wypłynie na powierzchnię, a o ile będziemy łgać, to zrobi się nam gorzko w gębie, że nie byliśmy pośród prawdę mówiących.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy wpis.
    Przywołuje Pan obraz "Polskie drogi", polecam też film pt."Joanna"z 2010r. Feliksa Falka.
    Z doskonałą rolą Urszuli Grabowskiej.

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  2. "Polskie drogi", to powinna być lektura obowiązkowa do oglądania. Serial ostatnimi czasy bardzo zaniedbywany. Filmu "Joanna" nie kojarzę. Poszukam.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Polskie drogi" bardzo lubię, zwłaszcza Kurasia. Jest najbardziej ludzki, ze swoimi słabościami i odwadze mimo lęku.
    "Joannę" bardzo polecam. Wspaniały dramat z wielowymiarowością natury ludzkiej...

    Mona

    OdpowiedzUsuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.