niedziela, maja 03, 2020

Przeczytania... (346) Ewa K. Czaczkowska "Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość" (Znak)

Nie znam przepasanego tomu-biografii (700 stron), jaki napisała pani doktor Ewa K. Czaczkowska i jaki ukazał się dzięki Wydawnictwu Znak*. Tym razem dostajemy do ręki trochę więcej jak dwieście stron. Na kilka tygodni przed XXXIX rocznicą śmierci Prymasa Tysiąclecia. Ewa K. Czaczkowska napisała kolejną książkę: "Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość". Wydawnictwo Znak nie zawiodło. Kiedy odpisałem, że biografia dotarła do mnie dano mi delikatnie do zrozumienia, że to nie ten gatunek literatury. A przecież, będę bronił swego, kroczymy poprzez życie Prymasa. Wielu może inaczej spojrzy na to kim był, co reprezentował, jak czynił dobro i na czym opierał wiarę, nadzieją i miłość.

Zatem zerkam na stronę Znaku. Stoi tam m. in. napisane: "Ewa K. Czaczkowska pokazuje nieznane oblicze Prymasa. Tworzy portret człowieka prawdziwego - pełnego pasji, męstwa i miłości, konsekwentnie realizującego swoją życiową misję. Opowiada o przyjaźni i przebaczeniu, relacjach Prymasa z Karolem Wojtyłą, o najważniejszych kobietach w jego życiu. Opisuje cuda, które dokonały się za jego wstawiennictwem. Książka zawiera również rozmowę z o. Zdzisławem Kijasem, relatorem w procesie beatyfikacyjnym kardynała Wyszyńskiego". To samo znajdziemy na okładce książki. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że: "Kardynał Stefan Wyszyński to postać wielowymiarowa. Był wybitnym przywódcą duchowym, mężem stanu i autorytetem moralnym. Warto jednak spojrzeć na życie i dzieło Prymasa, jak pisze autorka, od innej strony – z punktu widzenia człowieka wewnętrznego, któremu przyszło pełnić te ważne zewnętrzne funkcje i role".
Mam osobliwy stosunek do księdza Prymasa. Byłem świadkiem mszy, kiedy 18 września 1980 r. przybył do Bydgoszczy, do parafii Świętych Polskich Braci Męczenników (święcił m. in. dzwony). To było niezwykłe. Pojawił się rosły, szczupły, majestatyczny Prymas. robiłem zdjęcie, kiedy błogosławił tłum. Staliśmy na odległość kilku centymetrów? Ręka zadrżała. Zdjęcie nie ma ostrości. Nie dość na tym na błonie pojawiły się jakieś smugi. okazji na nowe pstryk już nie było. 28 V 1981 r. prymas Wyszyński zmarł. Władze komunistyczne nie zawahały się, aby ogłosić żałobę narodową. Następnego dnia. Mały drobiazg: to był dzień moich XVIII urodzin. Wchodziłem w dorosłość raczej pod ponurą gwiazdą. Siedem miesięcy później generał W. Jaruzelski wprowadził stan wojenny.
Z listu do ojca, Stanisława Wyszyńskiego o przyjęciu godności Prymasa: "Przyjąłem je [obowiązki] z uległością i pokorą, gdyż jestem przekonany, iż przerastają one moje zdolności i moje przygotowanie". Tego zawsze szukam w Wielkich Naszej Historii: człowieka. Zrozumieć mechanizmy. Poznać od drugiej strony. Wiem, że nigdy nie jest to obnażenie totalne. Ale moje wyobrażenie Księdza Prymasa jest jedno: majestat. Kiedy ten niski głos (baryton?) przemawiał można było uwierzyć w Sąd Ostateczny. Tkwi we mnie tamten wrzesień.
  • Zwycięstwo, gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję.
  • Wódz Narodu nie może wątpić, nie może załamywać się; musi mieć bardziej bezpośrednią relację z Bogiem aniżeli z ludźmi.
  • Całe nasze życie tyle jest warte, ile w nim miłości.
  • ...cała ludzkość trwa w powszechnym pragnieniu miłości.
  • Na wszystko, czego Bóg ode mnie zażąda, jestem zawsze gotów.
  • Każda miłość musi być próbowana i doświadczana.
  • Rozum ufa, wola jest poddana.
  • ...nienawiść można uleczyć tylko miłością.
  • Sprawdzianem miłości ku Bogu jest stosunek do ludzi.
  • Czas to miłość.
Podoba mi się to, co napisała Autorka: "Od 1948 roku życie Wyszyńskiego jako prymasa Polski już nie tylko splatało się z dziejami Kościoła i Polski, ale te dzieje współkształtowało". Nie zapominajmy, w jak bardzo trudnym okresie owa posługa kapłańska następowała. 1948, to ważna rok w historii Polski po II wojnie światowej. Przyjmuje się, że wtedy na dobre rozpełznął po kraju stalinizm we wszystkich swych (bandyckich) odcieniach. Powstała PZPR! Te czasy, jak o nich dalej pisze "...kazały mu być kimś więcej, co zaowocowało tym, że stał się pater patrie - ojcem ojczyzny, interreksem, sprawującym przywództwo duchowe i mówiącym w imieniu narodu".
Od zawsze słyszałem, że Wyszyński, to kult maryjny, peregrynacja obrazu, ludowy (chłopski) odbiór wiary. Widzimy dom, stratę matki, zawierzenie się Matce Boskiej. Obawiam się, że w moich ustach pewne określenia brzmią nieszczerze. Może w ogóle nie powinienem się tykać takich książek, jak biografia duchownego takiego formatu? Tak, tkwi we mnie podziw dla Prymasa Tysiąclecia. "Całą moją miłość przeniosłem z Matki na Matkę" - pisał o stracie biologicznej rodzicielki i przelania tęsknoty za nią na matkę Jezusa. Zawsze podziwiam ludzi głębokiej wiary. Nie, nie mam na myśli dewocji czy religijnego fanatyzmu. Rozumiem, że Ksiądz Prymas dewotem nie był. Autorka sama nas przestrzega: "Zatrzymanie się na maryjnym rysie pobożności Stefana Wyszyńskiego byłoby błędem, bo uniemożliwiałoby nam pełny opis wewnętrznego źródła życia prymasa. [...] Prymas widział w Maryi przede wszystkim Bogurodzicę, czyli Matkę Boga-Człowieka".
Wygrzebuję to cenne przemyślenia Prymasa. Nie twierdzę, że żyję w cieniu tych nauk. Fascynują mnie osobowości Kościoła. Nie obce mi są książki (co zresztą widać i w tym cyklu) światłych kapłanów. Na pewno nie będzie we mnie przyzwolenia na politykę, jaką śmie uprawiać znany w kraju redemptorysta. Jestem obok Kościoła. Takie książki, jak skutek pracy pani doktor E. K. Czaczkowskiej sprawiają, że choć na chwilę zastanawiam się nad jego rolą, dokonań, porażek. Proszę zwrócić uwagę, że poglądy społeczne głoszone przez Stefana Wyszyńskiego nie wszystkim podobały się. I bynajmniej nie chodzi tu o okres PRL-u. Dlaczego biskup włocławski Karol Radoński (1883-1951) zakazał młodemu księdzu (czytaj: w czasach II Rzeczypospolitej) głoszenia nauk dla robotników rolnych swojej diecezji? Może wtedy zrozumiemy, że poglądy, które głosił po 1948 r. wcale nie były wytworem konfrontacji z ówczesną władzą, ale konsekwencją raz obranej drogi. Niestety wojna zniweczyła plany nad przewodem habilitacyjnym, którego tematem było "Środowisko moralne pracy fabrycznej".
  • Jeśli człowiek pamięta o tym, że obraca się w porządku nadprzyrodzonym, opuszczają go lęki.
  • Wierność Bogu oznacza przede wszystkim wierność Ojcu.
  • Jak bardzo trzeba nam dzisiaj pamiętać o tym, że Bóg jest Ojcem!
  • Nie bójmy się, że Maryja przysłoni nam Chrystusa - Ona jest po to, aby do Niego prowadzić.
  • Określiłem zadania "na dziś", a o jutrze niech myśli Matka Służebnica niewolników.
  • Wszystko postawiłem na Maryję.
  • Jednak gdy patrzę na siebie, nie widzę roztropności takiej, jaka jest konieczna, wykształcenia, doświadczenia, przygotowania intelektualnego.
  • Władzy nie szukałem i do niej nie dążyłem. 
  • Coś człowiek zawsze traci - albo traci władzę, albo traci przyjaciół.
  • Gdy nadchodzą cierpienia i udręki, również modlitwa pomaga pokonać ich ciężar [...].
Imponuje mi sumienność badawcza Autorki. Proszę zerknąć na przypisy. Od razu znać fachowca. To nie taka sobie opowiastka pani doktor na temat. To rzetelna, podparta źródłami praca. Cenię takie. Każdy autentycznie zainteresowany czytelnik może odwołać się do zgromadzonego tu materiału: opracowań, źródeł, artykułów.
"Kardynał Wyszyński miał wiarę niezłomną i z perspektywy tej właśnie niezłomnej wiary rozważał problemy swojego kraju, świata, dokonywał wyborów. Ona też była powodem, że nigdy nie tracił nadziei ani ufności" - powiedział na pogrzebie kardynał Johannes Willebrands (1909-2006). Cudownie jest móc poznać opinie innych o Prymasie. Dopiero z takich, niezależnych od siebie puzzli, można ułożyć biografię człowieka. Każdego. Prymasa! Papieża! Króla! Pachołka! I nas samych.
  • ...człowiek rzeczywiście pokorny, a więc obiektywny, w prawdzie, patrzący na siebie i rzeczywistość. W tym była jego siła i wielkość, bo przecież dopiero pokorne spojrzenie na siebie wobec Nieskończonego Majestatu Boga i dobroci Jego Matki ukazuje wielkość człowieka - kardynał J. Glemp. 
  • Najgorsze określenie, jakie słyszałem z jego ust na temat "trudnego" księdza, brzmiało: "A to gałgan jeden". - ks. B. Piasecki. 
  • Wszelako męstwo łączyło się w nim z chrześcijańską roztropnością i umiarem nacechowanym odpowiedzialnością, a więc zaletami, które są oznaką miłości - kardynał A. Casaroli. 
  • W zetknięciu z programowym ateizmem jest on wyznawcą i obrońcą wiary, w zetknięciu z marksistowskim ustrojem społeczno-ekonomicznym - rzecznikiem katolickiej nauki społecznej, ale z całym jej otwarciem, z całą gotowością dostrzeżenia prawdy i dobra, gdziekolwiek sie ono znajduje - kardynał K. Wojtyła.
  • Niezłomność zasad wiąże się z wielkością, głęboką wiarą - A. Micewski.   
  • ...przestrzegał nie tylko formalnego podziału czasu, ale też jak najpełniejszego wykorzystania czasu przeznaczonego na poszczególne czynności. Czas modlitwy był zawsze czasem intensywnej modlitwy, czas spaceru czasem spaceru, czas pracy czasem pracy -  ks. S. Skorodecki. 
  • On sam wprowadził Kościół w Polsce w drugie tysiąclecie chrześcijaństwa (...) zrozumiałem, że muszę wprowadzić Kościół Chrystusa w trzecie tysiąclecie poprzez modlitwę, poprzez rozmaite inicjatywy - papież Jan Paweł II.
  • Chociaż dzieliło nas prawie dwadzieścia lat wieku, to jednak czuliśmy się bardzo blisko, rozumieliśmy się - papież Jan Paweł II.
Przeprowadzić Kościół i Naród przez koszmar stalinizmu? Oczywiście widzimy to zmaganie się z systemem i samym sobą. Uwięzienie, inwigilacja: "Męczeństwem były także szykany psychiczne i moralne, jakich doświadczał przez cały okres uwięzienia. Był to bardzo trudny czas, ale Wyszyński wyszedł zeń zwycięsko". Nikt chyba nigdy nie kwestionował określenia "Prymas Tysiąclecia". Zasłużył, jak nikt, na to wyróżnienie. Nie zapominajmy, jak różnie w dziejach byli hierarchowie Kościoła. Jacy też dziś stoją na jego czele... Ciekawe, jak współcześni odnieśliby sie do takich słów Prymasa: "Jestem sługą Kościoła i w mojej sprawie jest więcej dróg i planów Bożych niż woli ludzkiej". To z listu do siostry. Należałoby chyba wydrukować i edukować, co niektórych, w myśl tego, co zawarł w "ABC Społecznej Krucjaty Miłości". To swoisty dekalog bycia społecznego. Akurat prowadziłem zajęcia o aktywności społecznej i obywatelskiej, czytałem m. in. prof. B. Geremka. Już wiem czym zacznę kolejne spotkanie: cytatem z tegoż ABeCadła: "Szanuj każdego człowieka...". Czy różnego autoramentu figury potrafiłyby wziąć do serca, takie sformułowania, jak: zachowajcie miłość, nie jątrzyć, nie dzielić ludzi, nie przeciwstawiać ich sobie, godzić, uspokajać, jednoczyć, łączyć, podnosić na duchu, dźwigać? Takie nauki głosił ten, na którego często się powołują. To chyba bardzo trudne.
  • Lepiej jest istnieć czasami w nieco gorszej sytuacji, niż nie istnieć wcale.
  • Nie obrażamy się. Rozmawiamy.
  • Muszę zachować rezerwę na wypadek wytworzenia się "sytuacji bez wyjścia".
  • Z Jasnej Góry przemawiam do Narodu, a nie do rządu ani do Stoczni.
  • Kościół nie może dać się zastraszyć.
  • Kochani, ja jestem tylko księdzem, biskupem; a w dodatku od dawna wrogiem monarchii jestem. 
  • Brak męstwa jest dla biskupa początkiem klęski.
  • Państwo, które upomina się o to, co cesarskie, dziś sięga po to, co Boskie.
  • Nie mogłem prowadzić porachunków, gdyż to dogadzałoby wrogom Kościoła.
  • Jak wspaniałą rzeczą jest zapomnienie i przebaczanie!
Jeśli piszę, że książka pani doktor E. K. Czaczkowski uczy pokory, to przesadzę? Surowy, wyniosły, odległy Prymas jawi się, jako człowiek dialogu, a nie barykad! On, który modlił się za swoich oprawców, który wybaczał tym, którzy w jego otoczeniu byli TW? Smutne, że współpracownik SB "Jasiński", to... siostrzeniec Prymasa. Co niezachwiany w swym fanatyzmie nienawiści duchowny powie po tej lekturze? Bronił kata jakim był Bolesław Bierut?! To o nim mówił: "Żal mi tego człowieka, który musi reprezentować gorszego, niż jest w rzeczywistości". Jakiej trzeba byłą mądrości i roztropności, kiedy oświadczał: "Wolę swych kapłanów przy ołtarzu, na ambonie i w konfesjonale - niż w więzieniu". Jestem zdania, że nie jeden dziś wojujący klerykał mógłby czerpać z tych mądrości. Czy jednak sięgnie, zajrzy, przeczyta i przemyśli słowa Prymasa Tysiąclecia? Podsuwałbym tę książkę klerykom w seminariach, katechetom w szkołach. Niech uczą miłości do człowieka, a nie tropienia szatana w każdym zakamarku (tylko nie swoim). Wsłuchajmy się w współczesny język wielu ludzi Kościoła. Do jakich wniosków dojdziemy?...
Komuniści nie odrobili lekcji historii (patrz np. kulturkampf i Bismarck), skoro towarzysz Gomułka śmiał powiedzieć do Jerzego Zawieyskiego: "Kościół prowadzi z nami wojnę, ale tej wojny nie wygra. To my ją wygramy, a was z miecie historia". Jak sie potoczyły losy wszyscy wiemy. To socjalizm, o którym dalej napomykał towarzysz Wiesław, został zmieciony. Polscy sowietyści nie wygrali walki o dusze Polaków (tak, takie zwroty padły w tej samej wypowiedzi). W tym triumfie tkwią korzenie dzisiejszej buty?...  Cały czas przez biografię Prymasa przebija jedno: nie jestem człowiekiem konfrontacji, jestem człowiekiem dialogu. Z tej mądrości czerpać, na niej budować, a nie niszczyć kogoś tylko dlatego, że maszeruje pod tęczową flagą. Z czego wynikała taka, a nie inna postawa kardynała S. Wyszyńskiego? A to Autorka świetnie ujęła: "Wyszyński czuł bowiem odpowiedzialność za cały naród, nie tylko za wierzących, ale też za niewierzących, bo to nakazywała mu wiara i przekonanie, że Bóg troszczy się jednakowo o wszystkie swoje stworzenia". Ja tego przekonania coraz mniej widzę w obecnych wypowiedziach niektórych hierarchów Kościoła (np. Gdańsk, Kraków, Warszawa). Nie jest przesadą określenie Prymasa Tysiąclecia interrexem. Zasłużył na tę godność jako mało kto.
  • Praca bowiem ma prowadzić do pełni rozwoju naszych władz duchowych i do udoskonalania człowieka.  
  • Gdy wyzbywamy się myśli, ubożymy siebie i społeczeństwo całe, w którym jest coraz więcej ludzi odzwyczajanych od czynienia użytku na co dzień z rozumu. Świat zamienia się na społeczność automatów. Ludzie tracą poczucie wspólnoty.
  • Praca jest jednym ze środków naszego postępu duchowego.
  • Bez doskonałych ludzi nie ma doskonałej ekonomii, socjologii ani polityki.
  • Każdy jest obowiązany obracać to, co zbywa, na cele społeczne, w duchu cnoty miłości bliźniego, dobroczynności i wspaniałomyślności.
  • Drobne i nieznaczne dokonania mogą nas uczynić wielkimi, podczas gdy wielkie mogą nas upodlić, jeśli są źle wykonane. 
  • Jeżeli człowiek pracuje rzetelnie, to w granicach swego etatu powinien zapracować tyle, aby wystarczyło na godne utrzymanie rodziny. 
  • Poprosiłem o błogosławieństwo. Ale papież ukląkł pierwszy - i poprosił o błogosławieństwo. 
  • Otwórzcie drzwi woli człowieka, abyście zrozumieli, że chcieć wolności, to znaczy miłować. 
  • Pomóżcie mi być bardzo pokornym.
Że był człowiekiem czynu - wynika już tego, co tu zostawiam. Że był człowiekiem mądrości - wynika z tych -dziesięciu cytatów. Że był człowiekiem odwagi? Wszystko to skumulowało się w jednym człowieku. Jedną z homilii odważył się kończyć słowami: "Uczymy, że należy oddać, co jest Cezara, Cezarowi, a co Bożego, Bogu. Ale gdy Cezar siada na ołtarzu, to mówimy krótko: nie wolno!". Takiej nieustępliwości zdzierżyć komuniści nie mogli, musieli się z nią zmagać, ale trafili na godnego siebie przeciwnika. "Wielkiej odwagi wymagało też ze strony Wyszyńskiego bronienie zapisów porozumienia, które od początku były łamane przez władze" - odnajdujemy takie przejawy cywilnej odwagi. Ale i coś takiego: "Bronił go zarówno wobec rządzących, domagając się jego przestrzegania, jak i wobec biskupów, krytykujących ustępstwa prymasa w rozmowach z władzami". Ciekawe, co Prymas napisał o W. Gomułce: "Gomułka na pewno jest apostołem swej idei. Jest jednakże człowiekiem zaciętym, wrogiem religii zdecydowanym, chociaż liczy się ze znaczeniem wpływu Kościoła w Polsce". Cenne są spostrzeżenia na temat B. Bieruta czy E. Gierka. O tym ostatnim powiedział: "...sprawiał wrażenie, że stale boi się powiedzieć o jedno słowo za dużo. I dlatego człowiek nie wiedział, czy skończył on już swoją przemowę, czy dopiero zrobił przerwę, aby zastanowić się nad tym, co ma dalej mówić". Najkorzystniej wypadał B. Bierut: "...był konkretny, zwięzły i konsekwentny w stosunku do swoich słów. Gdy coś mówił, to z góry wiedziałem, co będzie, iże trzeba będzie przygotować się do nowej awantury. Nie to co Gomułka i Gierek, którzy mówili jedno, a robili drugie i nigdy nie wiedziałem, czy dogadałem się z nimi, czy nie". Cudowne jest wspomnienie pierwszego spotkania z tow. E. Gierkiem. Jak sowietyści dźwigali ciężar słów księdza prymasa? Cudowne jest to zdanie: "...żebyście się utrzymali, musicie się wziąć za siebie. Musicie zerwać z protegowaniem partyjniactwa, życia kosztem Polski, narodu, alienacji kulturalnej i moralnej i psychicznej przez kłamstwo, przez posługiwanie się z pomocą cenzury obrazami i mirażami zwodnymi". To dopiero majstersztyk!...
"Różniły ich, oczywiście, osobowość oraz doświadczenie wynikające z różnicy wieku - dziewiętnaście lat to całe pokolenie - ale też, co ważniejsze, z urodzenia w innym miejscu i okresie dziejów" -  tak wprowadza nas Autorka w świat relacji Wyszyński-Wojtyła, Prymas-Papież. Wielu z nas przecież pamięta rok trzech papieży, 1978.  I skutki październikowego konklawe. Ciekawe jest to zestawianie dróg rozwoju dwóch osobowości Kościoła XX w.  Przypomina się nam, że to nie Wojtyła, ale Jerzy Stroba (1919-1999) był kandydatem Prymasa na metropolie krakowską. Poznajemy różnice i podobieństwa. Jedną z zasadniczych różnic było podejście do systemu komunistycznego w ówczesnej Polsce. Sprowadza się to do stwierdzenia, że Prymas nie widział szans na upadek komuny, gdy Metropolita Krakowski był zdania, że system trzeba obalić. Rozbieżności dotyczyły też... wydziałów teologicznych, które usunięto z uczelni. Dobrze, że znajdujemy stosowny cytat z biskupa T. Pieronka (1934-2018). Widzimy, jak władza próbowała zantagonizować Wojtyłę wobec Wyszyńskiego. I mądrość tego pierwszego, który nie dał się wmanewrować w te koleiny. Ładnie to ujęła Autorka: "To, że nie doszło do rozdźwięków między kardynałami, jest wynikiem klasy, mądrości, siły charakteru ich obu oraz - co trzeba podkreślić - wielkiej pokory kardynała Wojtyły, który wybrał miejsce w cieniu kardynała Wyszyńskiego". Niech podsumowaniem tych relacji (czytaj: po 16 X 1978 r.) będzie to stwierdzenie: "Prymas tracił w Polsce bliskiego współpracownika, ale w Rzymie zyskiwał przyjaciela".
  • Mam możność dziś stwierdzić, że kontakt z grupą młodzieży, stale wzrastającą przez te lata (...), rozszerzył mi widzenia Kościoła.
  • Matka moja umierała prawie miesiąc. My - dzieci - siedząc w szkole, z lekiem nadsłuchiwaliśmy, czy nie biją dzwony kościelne.
  • Nieraz mi się wydaje, gdy stoję na ambonie, że za mną stoi moja przedwcześnie zmarła Matka.
  • Mojej Matce zawdzięczam rozwiązanie problemu mojego związku z Matką Chrystusową.
  • Zapamiętam sobie: ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty.
  • ...praca wychowawcza w rodzinie też ma znaczenie społeczne, narodowe i publiczne.
  • Gdy zaczną chodzić po ulicach typy ubrane, jak gdyby wyszły z balu maskowego, to wtedy zamiast zainteresowania doznajemy po prostu niesmaku.
  • ...nie chcemy Kościoła feminizować, ale musimy pamiętać, że nie mamy też prawa go całkowicie maskulinizować. 
  • Losy komunizmu rozstrzygną się nie w Rosji, lecz w Polsce.
  • Człowiek wolny może poczuć się uwięziony w swojej własnej ojczyźnie.
Proszę zwrócić baczną uwagę, co Prymas mówił, pisał czynił dookoła pracy, szacunku dla niej, udziału w niej. Słowa, które odnajdziemy na kartach tej książki pozostają wciąż aktualne! To, co kierował do przedstawicieli tworzącej się NSZZ Solidarność. To nie jest czcze poklepywanie Lecha Wałęsy i jego kompanionów ze Stoczni im. W. Lenina. Weźmy sobie do serce choćby takie przesłanie: "Cokolwiek weźmiemy do rąk w przebiegu pracy, widzimy tam zamkniętą w określone kształty, ucieleśnioną pracę przeszłości. Ta praca, którą dołączamy do już dokonanej, będzie w przyszłości podjęta przez naszych następców, którzy ją rozwiną, może ulepszą i poprowadzą dalej". Gdybym się z tym nie identyfikował, to bym nad tym cytatem nie deliberował. Bo to nie jest takie sobie mówienie sprzed lat. Jestem bardzo wdzięczny pani Autorce, że przypomniała te właśnie słowa. Widziałbym je w... zakładowej gablotce, przy wejściu do hal fabrycznych, przy salach konferencyjnych, w Sejmie. Oto jest prawdziwa mądrość Kościoła, a nie tania i nienawistna propaganda, słowa, za którymi nie widać czynów. Ale na to trzeba być KIMŚ, trzeba się urodzić STEFANEM WYSZYŃSKIM. To cenne, że przypomniano o istnieniu kogoś tak ważnego (i doniosłego), jak papież Leon XIII (1878-1903). Encyklice "Rerum novarum" poświęciłem oddzielne pisanie na tym blogu. I raz jeszcze Prymas: "Pracy naszej powinna przyświecać myśl: podnosić wydajność (...), by zdobyć więcej środków do niesienia pomocy bliźnim".
To dobrze, że pani Ewa K. Czaczkowska wraca do nas z nową książka o prymasie Wyszyńskim.  Oto mamy ścieżkę życia pewnego pokolenia. Wyjątkowego. O tym też Autorka przypomina (choćby wtedy, kiedy zestawiała życiorysy Wyszyńskiego i Wojtyły), że należał do tego, które rodziło się jeszcze pod zaborami, w jago przypadku jako poddany cara. to dla mnie pokolenie moich Dziadków (lata 1906-1915). W przyszłym roku przypadną dwie rocznice: 120 urodzin i 40 śmierci tego wybitnego Kapłana.  Czy 2021 r. będzie Rokiem Prymasa Tysiąclecia? Nie wiem. Trudno mi się zgodzić, jak dziś dryfuje Kościół i jakie poglądy m. in. reprezentuje i głosi arcybiskup Stanisław Gądecki, ale tu przyznaję rację: "Dziś już nie ma takiego autorytetu w Kościele jak kard. Wyszyński. On był jedynym człowiekiem przeciwko jednej partii.Dzisiaj, w czasach pluralizmu, nie dałoby się właściwie niczego podobnego tworzyć"**. To chyba smutna konkluzja. Po śmierci Prymasa Tysiąclecia nie wykształcono nikogo godnego miary autorytetu? Tym bardziej potrzebne są książki, takie jak: "Prymas Wyszyński. Wiara, nadzieja, miłość".  Pora może porzucić nadmuchaną arogancję i uderzywszy się we własne piersi wrócić do ideałów, jakie reprezentował, jakie głosił, jakie czynił ksiądz kardynał Stefan Wyszyński (1901-1981).

___________________________
* zanim tekst ukazał się na blogu Wydawnictwo Znak  przesłało mi wspomnianą biografię: Czaczkowska E. K., Kardynał Wyszyński. Biografia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013
** https://deon.pl/kosciol/abp-gadecki-dzis-juz-nie-ma-takiego-autorytetu-w-kosciele-jak-kard-wyszynski,599975 (data dostępu 27 IV 2020)

1 komentarz:

  1. Kiedy myślę Wyszyński,widzę uroczystości pogrzebowe.Z namaszczeniem,honorami,z udziałem przedstawicieli Partii.Myślałam,czują respekt.
    Niewatpliwie zasługiwał na miano architekta polskiego katolicyzmu.To były trudne czasy. W powojennej Polsce,tak jak pod zaborami związek Kościoła z narodem dokonywał się ponad głowami rządzących, skupiając miliony.Niestety taka władza deprawuje.
    "Kościół katolicki to organizacja, która z całą pewnością najwięcej wypowiada się na temat prawdy. Słowo "prawda" nie schodzi z jego ust. Kościół nieustannie nim szermuje. A jednocześnie jest instytucją, która najwięcej kłamie."F.Martel.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.