piątek, maja 01, 2020

Staropolskie strofy... - część 2 - Samuel Twardowski

"Po rozpuszczeniu się naszych, kiedy w tabor Tatarzy wpadli, nie zostało się jeno pan kanclerz Żółkiewski z panem hetmanem w przodzie taboru. kiedy widział, że źle, począł mówić:
- Co czynić dla Boga?

Było jeszcze przed nami koni ze trzysta. Krzyknęliśmy wszyscy:

- Z koni! Konie osiodłać i tak od koni będziemy się ostrzeliwać! Cośmy i uczynili. Pan kanclerz, zsiadłszy z konia swego, przebił go szablą, przykładem drugim dając, że nie myśli uciekać" - nie, ten dramatyczny opis nie wyszedł spod pióra poety. "Ależ on już się na tym blogu się znalazł" - czujne czytelnik oponuje. Tak, to scena z bitwy pod Cecorą z 1620 r., jaką zawdzięczamy Abrahamowi Złotopolskiemu*. A używam go, bo tym razem zapraszam do wysłuchania wiersza Samuela Twardowskiego (ok. 1600-1661): "Śmierć hetmana Żółkiewskiego"**.

"Jako poeta, był wielce ceniony przez współczesnych, którzy nazywali go Wirgiljuszem polskim. W istocie nie umywał się do Wirgiljusza; posiadał niezaprzeczony talent, i to zarówno epicki, jak liryczny; czasem (zwłaszcza w młodych latach) umiał to, co na własne oczy widział, opisać żywo, to zaś, co własnym sercem odczuł, wypowiedzieć wcale wdzięcznie, niekiedy z siłą" - tak poetę ocenił sam profesor Ignacy Chrzanowski w swojej "Historji literatury niepodległej Polski (965-1795)"***. Jak za każdym moim tego dzieła cytowaniu pozostałem przy oryginalnym zapisie sprzed 90-ćiu laty.
Spieszę szybko z wyjaśnieniem, że portret tu przypomniany, to oczywiście hetman wielki koronny Stanisław Żółkiewski. Z tego, co wiem, to żaden konterfekt poety nie zachował się do naszych czasów, a to co znajdujemy w internecie, to fantazja jakiegoś malarza.  

Sam Żółkiewski, zginioną widząc rzecz na oko,
Jako zwierz osaczony w puszczy gdzie głęboko,
Gdy u ostępów, zrozumie, że już nie uciecze,
Na wszystkie się naraża żelaza i miecze,
Żeby nie żyć co prędzej: tak i ów przyśpiesza
Sobie fatum, gdy między pułki się zamiesza
I, gdzie gniew, gdzie potrzebę samą widzi walną,
Oną czyni aż dotąd ręką tryjumfalną,
Póki z bronią pospołu i ta nie ucięta.
A na wiek swój nie pomnąc, tylko to pamięta,
Czym dobrego hetmana kiedyś zalecano,
Żestojąc ma umierać. Aż i postrzelono
Konia pod nim, na stronę kinąwszy którego,
Czeka śmierci. Dodawa żołnierz mu drugiego:
"Hej! Dzień już ostateczny! I w ręku poganie
Maja obóz! Ubiegaj, ubiegaj, hetmanie!
I nie dopuść, żeby ten odnieść miała w tobie
Żal ojczyzna!". Na co ów: "Już ty radź o sobie
I uchodź, gdzie rozumiesz,: mnie, że tak zrządzieło 
Szczęście moje, umrzeć mi na tym placu mieło
Z żołnierzami moimi! Ciebie jeśli cało
Bóg stąd kiedy wyniesie, co ze mną się stało,
Opowiedz senatowi, żem nad jego rady 
Nic nie czynił, chroniąc się z tym pogaństwem zwady
Do ducha Ostatniego. A niech Lwów co prędzej
I Kamienie opatrzą, nim serca tym więcej 
Dostanie nieprzyjaciel i, zwycięstwem srogi,
Przez mię dziś zwalone te przyestąpi progi!
Ja niech już tu zostawam, a wolę, niż w domu
Swej się potem sprawowwać niewinności komu!"
W ten - nieznany - z drugimi, końmi porażony
I gradem strzał pogańskich, poległ zarzucony...
I ten ci to zabój nasz, ta Cecorska beła,
Jaka nigdy, rozprawa. Której dotąd fali
Dałem żagle, bo którzyż by ją opisali
Tak krótko Orfeowie? Który styl ścieńczony
I jednym wymówieły słowem ja Lakony?

Wiersz zapożyczyłem ze zbioru/antologii, który jest mi pomocnym bardzo w postrzeganiu historii Polski przez pryzmat poezji. Często, jak strofy Samuela Twardowskiego, najzwyczajniej w świecie zapomniane. Proszę mnie nie przekonywać, że tak nie jest. Trzeba tu przypomnieć, że ten poetycki obraz bitwy z 1620 r., to fragment z poematu "Władysław IV, król polski i szwedzki". Za kilka miesięcy przypadnie 400 rocznica cecorskiej klęski. Czy ktoś pochyli głowę nad czynem i bohaterską śmiercią sędziwego hetmana? Wątpię. "Klęskę będziemy czcić?" - obrusza się kolejny niezadowolony głos. A, co innego robimy każdego 1 VIII? Po co syreny wyją w całym kraju o 17,00? Co tak naprawdę czczą? Najstraszliwszą z klęsk powstańczych.


A oto, zaiste, bardzo ciekawy zapis dotyczący przepowiedni, jaka spotkała hetmana wielkiego: "...gdy wychodził na tę ostatnią expedycję, na której zdrowie swoje za ojczyznę mężnie położył, widziano na niebie w Żółkwi ogniste wojska, niby ze sobą potykające. Gdy obudzono hetmana pokazując mu to, wejrzał i rzekł - że to moją głowę. Bo i przedtem siła ludzi od niego słyszała, że jeszcze w młodym wieku przejeżdżając wieś pewną, Świńczą zwaną, pod Rzeszowem, teraz p. Kawalera Maltańskiego, tam mu jakaś stara białogłowa, odwiódłszy go na stronę, a przypatrując mu sie pilnie, wszystkiego jego szczęścia i śmierć opowiedzieć miała. Słyszeliśmy to nieraz z ust tych, którzy pod ten czas żyli, a byli domowemi i familiares jego".  Głos, to tym cenniejszy i godny tu przypomnienia, bo pochodzący od prawnuka hetmana. Tak, chodzi o samego JKM Jana III Sobieskiego****.
________________________
* cytat za Podhorodecki L, Stanisław Koniecpolski, Wydawniczy Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1978, s. 
** Chrzanowski I., Historja literatury niepodległej Polski (965-1795), Warszawa 1930, s. 302; utwór ten w takiej jak tu objętości również tu cytowany na s. 307-308 
*** Twardowski S., Śmierć hetmana Żółkiewskiego, /w:/ Historia w poezji. Antologia polskiej poezji historycznej i patriotycznej, wybory dokonał Jan Marcinkiewicz, Instytut Wydawniczy Nasz Księgarnia, Warszawa 1965, s. 110-111 
**** cytat za Sikora R., Nie tylko husaria, Horyzont Znak, Kraków 2020, s. 236

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.