sobota, kwietnia 21, 2018

Przeczytania... (261) Eryk Łon "Patriotyzm gospodarczy" (Zysk i S-ka Wydawnictwo)

Nie jestem ekonomistą. Za tzw. komuny na UMK ekonomię polityczną zdawałem... Przemilczmy szczegóły - kilka razy podchodziłem, żeby spokojnie móc zdać egzamin z historii starożytnej. Po co ten autobiograficzny wtręt? Żeby umieścić siebie wobec tematu, jaki jest książka Eryka Łona "Patriotyzm gospodarczy", jaką uraczył nas Zysk i S-ka Wydawnictwo. Nie ukrywam, że do sięgnięcia po przeszło trzysta stron pchnęła mnie ciekawość. Tak. Ze względu na... tytuł. Postawiłem sobie kilka pytań: o co w tym chodzi? co ma patriotyzm z gospodarką? dlaczego w ogóle Autor stąpa w takim kierunku? Dochodzę do wniosku, że to chyba najdziwniejsza i najtrudniejsza książka, z jaką musiałem się (na własne jednak życzenie) się zmierzyć. Nie wiem czy potrafię być obiektywny. Nie wiem czy mógłbym wystawić ocenę, jak sugerował to kiedyś mój osobisty Syn: stawiaj oceny, jak robisz to w szkole. Nie umiałbym tego zrobić. Nie tym razem.

Jak wybrnąć z książki, która jest  swoistym ewenementem tematycznym. Dla mnie to dziwna... hybryda. Sposób, jak pogodzić patriotyzm z gospodarką. Nie znam drogi naukowej Autora, ani programów, w których się udziela. Z niewielkiej notki biograficznej, jaką zamieszczono na tylnej stornie okładki dowiemy się np. że jest profesorem nadzwyczajnym w Katedrze Finansów Publicznych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, autorem raportu "Dlaczego Polska nie powinna wchodzić do strefy euro", należy do Rady Rozwoju przy prezydencie A. Dudzie. To nam zarazem określa stanowisko polityczne Autora. 
Książka Eryka Łona, to ta z gatunku do przegadania. Najchętniej usiadłoby się z jakimś ekonomistą i usłyszało opinię na jej temat. Bo wątpliwości pozostają w głowie, jakiś informacyjny szum.  Skoro ekonomistę zajmuje problem patriotyzmu w gospodarce, to nie powinno nikogo zdziwić, że najpierw ustosunkował się do takich pojęć, jak: naród, państwo i właśnie patriotyzm.  Trudno nie zgodzić się z takim oto sformułowaniem: "...z etnicznego punktu widzenia naród jest pewną wspólnotą, którą łączy silna świadomość członków tej wspólnoty, poczucie tego, że tworzą grupę. Wyrasta ono bardzo często z posługiwania się się przez wspólnotę tym samym językiem ojczystym i odwoływaniem się do pewnej wspólnotowej kultury, do przeszłości, czyli do pewnej tożsamości historycznej". Zupełnie nie rozumiem po co do tego wszystkiego dorzucać... świętych? Po co w takim miejscu mini-teologia czy katecheza? To swoiste oko puszczane do elektoratu? Razie mnie, jako odbiorcę, pogrubianie pewnych zwrotów, terminów.
Kilka z tez i poglądów, które pan profesor Eryk Łon przelał na papier:
  • ...język jest tym zjawiskiem, które często podlega różnym wpływom związanym z globalizacją.
  • Można powiedzieć, że poczucie narodowe wtedy rośnie jako wyraz pewnego sprzeciwu wobec zbyt dużego ujednolicania i dominującej roli języka angielskiego.
  • Jednak w ramach narodu rozumianego etnicznie, duże znaczenie ma też odwoływanie się do kultury narodowej, w szczegolności np. do literatury, czy też do różnego typu publikacji w postaci lektur szkolnych, a także historii
  • ...dotykamy tego, do jakiego stopnia w gospodarce opartej na patriotyzmie gospodarczym powinna być realizowana zasada społecznej odpowiedzialności przedsiębiorstwa. 
  • Potrzeba przynależności jest szczególnie ważna w kontekście zjawiska patriotyzmu gospodarczego. 
  • Być może warto by pomyśleć o tym, aby jednym z praw klientów instytucji finansowych była wiedza o tym, jakiego typu struktura własnościowa daną instytucję charakteryzuje. 
  • Giełda odgrywa istotną rolę w polskiej gospodarce z punktu widzenia także hołdowania idei patriotyzmu gospodarczego.
  • ...postawy patriotyzmu gospodarczego coraz bardziej się nasilają w naszym kraju. 
Zgadzamy się z każdym tu słowem? Oto podstawa do polemiki. Sensownej i twórczej, jak mniemam. Czy sugestia o możliwości opuszczenia przez Polskę Unii Europejskiej jest początkiem cichej dyskusji wobec... Sam się boję głośno to wyartykułować. Można pewne wypowiedzi jednak zakwalifikować, jako takie miękkie wchodzenie w ten temat. Kropla drąży skałę. "Patriotyzm gospodarczy" może być krokiem w tę stronę? Przykład Norwegii czy Szwajcarii przecież nie służy zapychaniu kolejnej strony treścią. 
Wykład o roli pieśni patriotycznych w książce o gospodarce? Ciekawe czy Autor zna jakieś badania na temat ich znajomości. Moim zdaniem jest po prostu mierna, żadna! Zestawianie "Bogurodzicy" z "Boże coś Polskę" uważam za niefortunny lapsus. Windowanie tej drugiej pieśni tylko dlatego, że m. in. ona "...podkreśla chrześcijańskie źródła naszej rodzimej kultury"  jest przykładem nieznajomości historii. Odpowiedzmy sobie bowiem na jedno pytanie: "kto był de facto odbiorca pieśni Felińskiego?". Robi się ekscytująco-historycznie. Powoływanie się na twórczość A. Rosiewicza czy zespołu disco-polo "Bayer Full" wprawia mnie w szok połączony z niedowierzaniem. Do tego bigosu wrzucać autorytety tej miary, co św. Jan Paweł II i kardynał S. Wyszyński? Nie zbraknie nawet świętych, choćby np. św. Jan Bosko!
W książce o ekonomii i gospodarce muszą być tabele, wykresy, zestawienia. I tych tu mamy sporo. Chwilami od ilości słupków kolejnego wykresu wzrok chce krzyknąć: dość! Ale to one właśnie ułatwiają zrozumieć zjawiska gospodarcze, pojąć o co tu naprawdę chodzi. Zaskakuje mnie, że papieskie encykliki cytowane są na stronach polskich firm konsultingowych. Nie spodziewałem się znaleźć odniesień do znamiennej (w tym blogu chyba dość szeroko omówionej) encykliki Leona XIII "Rerum novarum". Tak, "Patriotyzm gospodarczy"  nie przestaje mnie zaskakiwać. sumienność Autora sprowadza nas choćby do przypisu 70, który zaprowadzi nas na stronę internetową, która podaje treść tego doniosłego dokumentu z 1891 r. Odwołuje się także do Katechizmu Kościoła Katolickiego.Wszystko wielką literą i pogrubione...
Nie miałem świadomości o istnieniu tzw. finansów islamskich. "Otóż w ramach myślenia gospodarczego dotyczącego gospodarki krajów muzułmańskich tworzy się fundusze inwestycyjne czy banki, których sposób funkcjonowania przeniknięty jest myśleniem związanym z islamem, gdzie też się w procesach gospodarczych pewne działania wyklucza a inne podejmuje" - czytamy. Zaskakują mnie takie kategorie rozważań ekonomicznych.
Bez wątpienia wartością są publikowane wyniki badań różnych naukowców, choćby na temat poziomu zaufania wśród Polaków (np. prof. J. Czapliński). To tu znajdziemy sformułowanie: "Ważne, aby wzajemne zaufanie Polaków jeszcze bardziej się zwiększało. Jest to nieodzowne z punktu widzenia budowania społecznej gospodarki rynkowej opartej na patriotyzmie gospodarczym, czyli zdolności do pracy". Czy naprawdę pielgrzymi na Jasną Górę są w stanie uzdrowić działalności instytucji bankowych? To ma być ciekawa inicjatywa? Dla kogo? Czemu służąca?
Na swoista ironię zakrawa to, że analizę polskiego patriotyzmu konsumenckiego (do jakiej rangi podniesiono zjawisko) przeprowadza ośrodek, który nazywa się... Open Research. Polbank, który nie miał nic wspólnego z kapitałem polskim, a greckim pokazany jest jako swoista dezinformacja na rynku finansowym, Klient nie orientował się w zagranicznych korzeniach instytucji. Kiedy na każdej niemal stornie czytam o "polskim kapitale" czy "motywacji patriotycznej", to mam nieodparte wrażenie, że sięgam po jakieś endeckie broszury z lat 30-tych XX wieku głoszące wyższość produktu polskiego nad choćby żydowskim. Brakuje tylko hasła: "Polak kupuje polskie produkty tylko w polskim sklepie!". Dostaje się pośrednio Danielowi Olbrychskiemu, że reklamę nie-polskiej firmy, jakby takową była. Nie spotkałem się z aplikacją "Pola" "...która ułatwia rozpoznanie pochodzenia produktów podczas wizyty w sklepie". Okazuje się, że autorów tego pomysłu sam prezydent A. Duda wyróżnił jakimś (Autor nie określa) odznaczeniem państwowym. Widzi w tym "...że władze publiczne dostrzegają rolę właśnie uświadomienia klientów w zakresie rozróżniania między produktami zagranicznymi a produktami polskimi".  Wzorcem mają być doświadczenia z okresu zaborów i pracy organicznej? Czy wsiadając jutro do czeskiej Škody z niemieckim kapitałem nie kalam rodzimego gniazda? Ja nie ironizuję. To kolejna próba dyskutowania z Autorem (rocznik 1970).

Okazuje się, człowiek cały czas się uczy, że swój udział w "umacnianie patriotyzmu gospodarczego wśród Polaków" miał prof. Witold Kieżun. Gro z nas (czytaj: zainteresowanych losami powstania warszawskiego) zna tego uczonego, wybitnego ekonomistę i teoretyka zarządzania. Znamy to słynne zdjęcie z IX 1944 r., roześmiany młodzieniec (dziś lat 96., skończone 6 lutego) z ckm. Już prof. Kieżun pisał o "bojkocie" gospodarczym nie polskich placówek?
Mam chwilami poważne wątpliwości czy jeszcze czytam książkę o charakterze gospodarczo-ekonomicznym. co mam zrobić z taka tezą: "Trzeba powiedzieć, że jednak preferowanie towarów polskich wiąże się z pewnego typu ofiarą, bo patriotyzm to miłość, a miłość to ofiara". To jutro kupując ziemniaki (już z rzadka nazywane nawet na dawnym terenie zaboru pruskiego "kartoflami") ja będę ponosił ofiarę, stanę się lepszym patriotą od prapradziada, którego katował Murawiow? I doskok ku nauczaniu papieża Benedykta XVI?
Nie jest moi zamiarem kogo bądź zniechęcać do lektury, Autora czy treści. Sam zachodzę w głowę o co w tym wszystkim chodzi i mój humanistyczny mózg tego nie potrafi udźwignąć. I znowu wyniki badań na temat prawdziwego patriotyzmu. Co krok musi nam być to właśnie przypominane, uświadamiane, utrwalane? Dla mnie powiało szczególnym chłodem, gdy Autor używa określenia "postawy ofensywnej" wobec zdominowanej przez kapitał niemiecki prasy, mediów. Czeka nas wydzieranie z rąk niemieckich np. gazet? Czeka nas odzyskaniowa krucjata medialna? Aż dziw, że nie wskazano na jedynie słuszne dzienniki i media tylko polskiej, i tylko katolickie.
Nie wiedziałem, że można być kosmopolitą konsumenckim. Podpieranie się autorytetem Karola Libelta, to kolejne historyczne szukanie wzorców w XIX w. Czy mesjanizm tego wybitnego filozofa, społecznika przystaje do warunków panujących w XXI w.? Może już odetnijmy się tej organicznej pracy sprzed wieków. Nie zdziwię się, jeśli zaraz pojawi się na kartach pracy E. Łona Hipolit Cegielski, Karol Marcinkowski czy sam Michał Drzymała. Można obrzydzić sobie wszystko, co polskie, tak często używa się owego wspominanego przeze mnie wytłuszczenia tekstu. Dlatego ja tym razem w tym "Przeczytaniu..." cytatów w ten sposób nie wyróżniam. Mamy być etnocentryczni?  Mamy być bardziej polscy?
Z na ile aktualną mamy do czynienia publikacją świadczy fakt, że pojawia się termin Plan Morawieckiego. A jakże - wytłuszczoną czcionką i z wielkiej litery, choć pewnie polonista zgrzyta zębami. Cały rozdział poświęcono "Planowi na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju", bo pewnie przed 2015 r. nikt o ekonomii pojęcia nie miał. Porównywania premiera Morawieckiego z Eugeniuszem Kwiatkowskim, to chyba już jednak lekka przesada. Tak, jestem uczulony na pewne historyczności. Niech dokonuje rewolty nowy premier, a ocenę zostawmy historykom (choćby w przyszłości z pokolenia mego Wnuka rocznik 2013). Za to oberwało się Planowi Boniego. Dlaczego? Proszę sprawdzić.
Mamy przed sobą zdecydowanie niechętną Unii Europejskiej książkę. Jak oskarżenie odebrać można takie zdania: "Zgodnie z prawem unijnym Unia europejska publikuje rozmaite zalecenia dla polskiego rządu, jakieś opinie dla polskiej polityki gospodarczej. Nie spotkałem nigdy w tego typu opracowaniach, żeby Unia Europejska nam zalecała, żeby odzyskać polską własność w naszej gospodarce, żeby zwiększyć czy uruchomić politykę proeksportową albo politykę prorodzinną". Aż dziw, że tym razem nie ma żadnych wytłuszczeń w druku. Zupełnie nie rozumiem takiego podejścia do UE: "Nie będzie Unii Europejskie na tym zależało, aby w Polsce odzyskiwana była własność polska i aby była powiększana". Mam wrażenie, że Autor i ja żyjemy w różnych światach. A może to jakiś Matrix? Boję się odbioru podobnej argumentacji przez każdego, kto bezkrytycznie odbiera takie poglądy ekonomiczne. Boję się, żeby takie rozumowanie nie pchnęło Polski w objęcia ludzi, którzy zniszczą dorobek 1 maja 2004 r.
Nie wiedziałem! Przyznaję, że nie wiedziałem! Informuje mnie Autor: "Dzięki temu, że Facebook istnieje, to patriotyzmekonomiczny.pl ma też swoją wesrję facebookową. Istnieje tez inna strona na profilu facebookowym dotycząca patriotyzmu gospodarczego, np. «Patriotyzm gospodarczy - lubię to». To jest też ciekawa możliwość promowania tematyki patriotyzmu gospodarczego". "Swój do swego po swoje" - to kolejna propozycja podsuwana przez pana Eryka Łona. Mam nieodparte wrażenie, że wkrótce brygady patriotyczne zaczną blokować dostęp do sklepu/marketu/stacji benzynowej tylko dlatego, że nazwisko właściciela będzie brzmiało niezbyt polsko... Boję się. Żartów nie ma.Czemu ma służyć odwoływanie się do tradycji zaborowych (XIX w.)? Czy i Autor "Patriotyzmu gospodarczego" jest zdania, że w Polsce jest źle jak wtedy, gdy Michał Drzymała walczył z germanizacją? To jakieś absurdalne argumenty. Zaskakujące, że w tekście znalazło się odwołanie do okresu międzywojennego. Wtedy taki patriotyzm prowadził do bojkotu sklepów żydowskich. Mamy-że wrócić do takiego stanu?... Spotykamy się z prostym (a może prostackim?) naciskiem, jak traktować facebookowe strony o jednolicie narodowym, ba! patriotycznym wykroju. W końcu, jak chce Autor (podpierając się jakimiś innymi autorytetami), żyjemy w stanie wojny ekonomicznej. Podkreśliłem owo stwierdzenie, bo tak samo zrobiono to w czytanej książce. Zdziwieniem będzie, jeśli trafiamy na zapis o telewizji Trwam? Laurka! Bez dwóch zdań.
Książka, której autorem jest Eryk Łon - nie jest prosta w odbiorze. Monotonny język, argumentacja ukierunkowana w jednym słusznym kolorze. Jak na moją humanistyczną głowę zbyt wiele. Za dużo. I kota można zagłaskać na śmierć. Ja po prostu widzę w tym wszystkim nieprzerwany ciąg demagogii i populizmu w najjaskrawszym wydaniu. To nie jest książka z "mojej bajki", moich oczekiwań. Zaryzykowałem. Wczytywałem się. Starałem się. Musiałem ją brać na raty, bo inaczej się tego zrobić nie dało. Płukanie mego mózgu groziło kompletnym jego wyjałowieniem. Ale to dobrze, że trud pracy w końcu profesora ekonomii, trafia i w takie ręce, jak moje. Pewna odmiana, a może i ucieczka od historii pełnej zbrojnych mężów, wrednych zaborców i podstępnych obcych, którzy z cel stawiali sobie zadeptanie patriotyzmu w duchu Polaków. Obawiam się, że czytelnik, który przejmie się tymi wywodami (czytaj: zidentyfikuje je jako swoje!) od jutra wpadnie w depresję!
Aby nikt nie traktował mego pisania, jako jałowego przepisywania, to dorzucam fragment z recenzji prof. dra heb. inż Wiktora Adamus: "Książka wnosi nowe wartości do wiedzy w obszarze patriotyzmu gospodarczego. Łączy wysokie walory pracy naukowej, badawczą rzetelność, emocjonalny dystans do przedstawianych problemów, jest w najwyższym stopniu świadectwem przemyślanej, przepracowanej i sprawdzonej w procesie naukowym refleksji na temat czynników warunkujących patriotyzm gospodarczy".  Innymi słowy Recenzent jest na "tak"

* Blog historia i ja: Rerum novarum - wielka myśl społeczna papieża Leona XIII cz. 1 i część 2 (7 III 2016, 15 V 2016)

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...to bardzo dziwny czas. Liczę tylko, że Wydawnictwo udźwignie to moje pisanie. Ale bez dwóch zdań: z mieszanymi uczciwościami odkładałem owa pozycję. Warto po nią sięgnąć, aby poznać tok myślenia Autora i jego środowiska.

      Usuń