poniedziałek, marca 28, 2016

Paleta (XX) - Henryk Siemiradzki

Witaj mistrzu! Tyś dotąd gościł między nami
Tylko ducha potęgą, tylko natchnieniami,
I Warszawa Cię starej zazdrościła Romie
Twoje obrazy to karty olbrzymie,
Które kształtów językiem mówią nam o Rzymie
Lepiej niż dziejopisów grube woluminy.



Strofy w "Palecie"? Mieszają się formy artystycznej ekspresji? Ależ to jedno i drugie zaklęte jest w magicznym, potężnym słowie: KULTURA! Że nikt dziś nie czyta Wiktora Gomulickiego (1848-1919)? Po prostu smutne! A spójrzmy, jak... "energetycznie" pisał  w wierszu (erotyku?): "Przyjdź":
Byśmy się w szału chwili

Stopili i roztopili,

Jak łza i uśmiech w dziecka licu,

Jak para chmurek przy księżycu!...

                   W jesienny zmrok,

Gdy wicher, wyjąc, płacze,

Uśpione wstają rozpacze,

                    Łza mąci wzrok —

Przyjdź, jak Anioł Pociechy,

Słodkie siejąc uśmiechy!

Żałobna moja cela,

Skąd uszedł duch wesela,

Niech tobą się rozświeci,

Przyjdź! — a gdy zakryje toń

                    Twą dłoń

Na bogów! Miało być o mistrzu Henryku Siemiradzkim! A ja tu bajam "z Gomulickiego". Wiosna jednak odradza w nas chęć do... Ech! Milknę!  Wrócę do poezji Wiktora Gomulickiego w kolejnych "Spotkaniach z Pegazem"? Teraz -  SIEMIRADZKI !
Uwaga! Biogram, który zaraz tu się zjawi jest... przypisem : "Henryk Siemiradzki (1843-1902)
polski malarz osiadły w Rzymie, wybitny reprezentant akademizmu w malarstwie europejskim, przyjaciel m. in. Stanisława Witkiewicza, Józefa Ignacego Kraszewskiego i Henryka Sienkiewicza". Chyba zapominamy, że to właśnie paleta Siemiradzkiego była najbardziej rozpoznawalną w Europie w ówczesnym okresie! Tak, ten syn carskiego generała stał się "na zewnątrz" ikoną polskiego malarstwa. Nie Matejko? Nie! Dlaczego? Myślę, że z racji tematyki swych płócien. Matejko stał się poprzez historię Polski bardzo... hermetyczny i chwilami nie zrozumiały przez obcych (zerknijcie do słynnej biografii pióra Marii Szypowskiej - wkrótce w "Przeczytaniach...). Siemiradzki poszedł... dalej? Sięgnął do epoki bardziej... uniwersalnej? Jego malarskie wizje znalazły ujście w zatrzymaniu dla nas atmosfery antyku, czasów Cezarów i... Jezusa z Nazaretu. Wielkanoc jest chyba doskonałą okazją, aby pokazać te właśnie płótna? Bolesław Prus stawiał nazwisko Siemiradzkiego w tych, "...których zna cała Europa" i wymienia: Szopena (tak pisał autor "Lalki"),  Matejkę, Paderewskiego, Sienkiewicza. Przyznam się, że nic mi już nie mówi nazwisko: Ochorowicz. Tak, zerknąłem tu i ówdzie do Internetu, ale nie będę udawał, że "znam gościa". Bo - nie znam! 



Bolesław Prus 14 maja 1893 r. tak pisał w "Kurierze Codziennym" o malarstwie mistrza Henryka, zestawiając je z innym wielkim, mistrzem Janem: "Cechą Matejki jest upodobanie do barw bogatych i wyrazistych, do tonu przyćmionego, do przedstawiania gwałtownych uczuć, a więc - w rozmiary sposób pofałdowanych twarzy, pogiętych członków i postaci. Siemiradzki zaś pociąga do barw jasnych, postaci spokojnych, do krajobrazów południowych". Dalej coś z dziedziny gdybologii lubo historii... alternatywnej: "Gdyby Siemiradzki wymalował Bitwę pod Grunwaldem, byłoby tam więcej powietrza, mniej chaosu, wielu pięknych i łagodnych rycerzy, parę drzew oliwnych i choćby jedna murowana fontanna. Gdyby Matejko wymalował Świeczniki chrześcijaństwa [ chodzi o prezentowane tu "Pochodnie Nerona" - przyp. KN] , słyszelibyśmy ryk ofiar i woń spalenizny; na wystawie musiałaby czuwać straż ogniowa, a na obrazie zabrakłoby jednej połowy Nerona. Tylko połowę, bo całość tego zbrodniarza nie można by się doszukać". Oj! zezłośliwił się nam krytyk! Dostało się Matejce, pod niebiosa wychwalono Siemiradzkiego? Dziś powiedziano by: akademicki spór? Kogo by dziś TO ruszyło? Siemiradzki został gdzieś zepchnięty w kąt? Bo Matejko - wiecznie żywy...


Nie mogę się powstrzymać, aby z tego samego artykułu nie dać jeszcze jednego cytatu: "Styl Matejki jest ponury i gwałtowny, Siemiradzkiego spokojny i wykwintny. Swoją drogą, znawstwo sztuki jest u nas takie, że gdyby Siemiradzki malował obrazy  «historyczne», a Matejko jakieś inne, pierwszego nazwano by w Krakowie «prawdziwym malarzem», Matejkę zaś bandytą". Czego by nie powiedzieć: pióro Prusa genialne! Sarkazm! Poezja! I bez chamstwa?...


Bolesław Prus opublikował w "Ateneum", w listopadzie 1877 r bardzo obszerny artykuł poświęcony "Pochodniom Nerona". I jestem w tej chwili... bezradny. Objętość tekstu, jego bogactwo sprawiają, że nie mogę nim wypełnić tej "Palety...", a pokusa bierze, aby - TAK. Ale wewnętrzny głos mówi: NIE. Dlatego "wydrę" tylko kilka zdań. Niech mi będzie darowane, że na resztę odeślę do książki, która ja ściągam z półki, a Czytelnik będzie musiał poszukać: "Oto - dzieło Siemiradzkiego nie chwyta od razu za serce, w pierwszej chwili nie daje nawet punktu oparcia wyobraźni, lecz w dziwny sposób obudza działalność myśli. Dopiero gdy opanujemy szczegóły, zbadamy fizjognomię osób, zestawimy je z treścią obrazu, pomyślimy nieco o historii, dopiero wówczas ukazuje się oczom dusza jedna z najstraszliwszych tragedyj, jakie kiedykolwiek rozegrały się na scenie świata. Wtedy także Siemiradzki - artysta ustępuje miejsca Siemiradzkiemu - psychologowi i historiozofowi, a jego piękne kreacje stają się hieroglifami, spoza których wyzieraj posępne prawdy przeszłości i groźne ostrzeżenia dla przyszłości". Proszę mi wierzyć dla Prusa płótno Siemiradzkiego staje się polem do stawiania tez na temat... społeczeństwa rzymskiego w I w. n. e.: "Nie wykazał on wcale walki chrześcijaństwa z pogaństwem, ale raczej zepsucie arystokracji rzymskiej, a zrazem przyczyny, dla których państwo musiało być zjedzone przez sąsiadów, jego zaś idea naczelna musiała ustąpić miejsca innej. [...] Tragiczność więc Pochodni Nerona nie stanowi to, że kto z plebsu przyszedł się gapić na męczarnie, lecz to, że jedynymi prawie widzami byli reprezentanci najwyższej arystokracji". Mamy też ciekawy rys poświęcony sprawcy tej masakry, Luciusowi Domitiusowi Ahenobarbusowi,  czyli Neronowi! Ostatnie zdanie: "Naszym zdaniem fizjognomia Nerona stanowi niezbity dowód olbrzymiego geniuszu artysty, w którym natchnienie i głęboka znajomość natury ludzkiej stopiły się w jeden śpiż nieocenionej wartości". Zachwyt Bolesław Prusa chyba nad talentem Malarza i Jego dziełem dostrzegalny!

"Ach ci doktorzy. Całym życiem uczciwie sobie na chleb pracowałem, a oni teraz jeść mi go nie pozwalają" - to wypowiedź samego Artysty na lekarską diagnozę. Zmarł 23 VIII 1902 r. w swoim majątku w Strzałkowie. Ponoć jedne z ostatnich zdań, jakie powiedział brzmiało: "Niczego już od ziemi nie żądam, czuję fizyczne pragnienie śmierci, pragnąłbym tylko żyć dla mej rodziny, proszę o przebaczenie grzechów". 


Okazuje się, że pierwotni spoczął w Warszawie, na Powązkach. Można tylko powtórzyć za wielkim C. K. Norwidem:

Każdego z takich jak Ty świat nie może
Od razu przyjąć na spokojne łoże,
I nie przyjmował nigdy, jak wiek wiekiem...

Trzeci wiersz w jednej "Palecie"? I kolejna artystyczna genialność? Bogata ta nasza kultura - nie powiem. Ciało Malarza ekshumowano i sprowadzono do Krakowa! Ówczesna prasa donosiła o przygotowaniach do pogrzebu: "Sarkofag ten stylowy, fundowany przez miasto, a wykonywany z kamienia pinczowskiego przez pracownię kamieniarską p. Markiewicza, ozdobiony jest pięknym marmurowym medalionem z portretem zmarłego mistrza dłuta artysty rzeźbiarza p. Stanisław Wójcika. [...] W szeregu sarkofagów, zdobiących kryptę Grobu zasłużonych na Skałce, sarkofag kryjący trumnę ze zwłokami Siemiradzkiego, odznacza się pięknym pomysłem budowy". Znajdziemy też tam apel do krakowian: "Niechże ludność miasta Krakowa nie czeka inicyatywy od komitetu, niedającego znaku życia, lecz sama spieszy z inicyatywą i udziałem, bo łatwo stać się może, że Kraków skompromituje się tym «pogrzebem» wobec całej Polski". I choć było wokół owego trochę zamieszania organizacyjnego, to stawiano sobie ciekawe pytanie: "Pogrzeb to, czy tryumf Siemiradzkiego?". Bardzo żałuję, że nie mogę teraz znaleźć się na Skałce. Strach się przyznać, ale ostatnio odwiedziłem ukochany Kraków w... 1999 r. Tak, jeszcze w XX w.
Miałem przyjemność przeżywać ogrom i tragizm "Pochodni Nerona" Henryka Siemiradzkiego, kiedy gościnnie wystawione je w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Mimo 140. lat od ich powstania - dzieło robi dalej kolosalne wrażenie. Podejrzewam, że przy okazji narodowego  czytania "Quo vadis" wielu wydawców przypomni sobie o mistrzu Henryku Siemiradzkim. Alboż to nie Jego dzieło "Dirce chrześcijańska" jest często reprodukowane na okładkach noblowskiej książki Henryka Sienkiewicza? Ale w tym momencie warto chyba oddać głos samemu Artyście: "Wtedy kiedy myślałem o tej pracy i tworzyłem do niej szkic, powieści Sienkiewicza jeszcze nie było. Większy podkończony szkic zrobiłem w roku 1886. Natchnął mnie tą myślą Renan swoim Antychrystem, w którym na podstawie autorów rzymskich opowiada, że chrześcijanki będące Rzymiankami skazywano na śmierć przez przywiązanie do byka, który goniony przez gladiatorów stawał się w końcu ich pastwą, wraz z ludzką ofiarą męczeństwa". Zaskoczenie? To nie Henryk S. natchnął przyjaciela Henryka S. swą powieścią, ale raczej Henryk S. swoim obrazem obudził wyobraźnię Henryka S.!...


Jak tu się rozstać z Bolesławem Prusem? 14 grudnia 1884 r. na łamach "Kuriera Warszawskiego" taki dawał upust dziennikarskiemu zatrwożeniu: "Wiadomo, że u nas w rozmaitych gospodarstwach hodują się domorosłe geniusze, które nie mogąc dojść do ładu z fortepianem, biorą się następnie do pędzla i - znowu tracą lata na wyścigach z Matejką i Siemiradzkim. Otóż tym płonkom malarstwa i ich ciotkom radzę zrobić jedno doświadczenie: niechaj wezmą z domu swój najgenialniejszy obraz, niech pójdą z nim na ową wystawę i - niech porównają swoje arcydzieło z najgorszym szkicem malarza istotnego talentu. Może zarzucą pędzel i wezmą się na przykład do fryzjerstwa, co będzie korzystnym jeżeli nie dla włosów, to dla malarstwa". I to by było na tyle...

PS: Siadając do pisania tej "Palety" nie miałem pojęcia, że przyjmie taki charakter. Ot! kolejne zaskoczenie! Nieprzewidywalność! Ale ile satysfakcji!...

Brak komentarzy: