niedziela, września 01, 2024

...na 85-tą rocznicę wybuchu II wojny światowej - 1 IX 1939 r.

"Większość wojen nie kończy się wyraźnym zwycięstwem. Większość wojen nie kończy się tak, jak chcieli tego ludzie, którzy je rozpoczęli. Większość wojen kończy się beznadziejnie..." - Max Hastings (rocznik 1945). Podpatrzone w internecie, ba! na Facebooku, za stroną: Historia jakiej nie znacie. Czy źle wpisuje się w datę: 1 września 1939 r.? Trafniej chyba się nie da. Można to zdanie rozbierać na czynniki pierwsze, analizować, polemizować. Tylko po co? 1 września 1939 r. tkwi w wielu z nas zadrą, której nie osłabia mijające 85. lat. Żadne inne wydarzenie historyczne nie zdemolowało żyć naszych rodzin, jak to piekło z lat 1939-1945. Ile ofiar? Porwanych na strzępy biografii, zagubionych śladów naszych krewnych i powinowatych? Chciałbym wiedzieć, co się stało z Piotrem Gasińskim czy Piotrem Grzybowskim. Raczej nikt mi nie dopisze już ciągu dalszego. Jakby weszli w mgłę, z której wyjść nie podobna.
 
Poznań - Cytadela - 23 V 2009 r. - foto Autora blogu
 
"Kampania w Polsce zakończyła się wielkim sukcesem. Gdańsk zajęto śmiałym wypadem. Niemieckie czołgi szybko poradziły sobie z umocnieniami na granicy i błyskawicznie wdarły się w głąb kraju. [...] Polacy okazali się twardym orzechem do zgryzienia, powodując straty w wysokości 50 tysięcy ludzi, z czego około jednej czwartej zabitych; zdołali nawet wyprowadzić poważną kontrofensywę nad Bzurą przeciwko oddziałom podążającym z południowego zachodu w kierunku Warszaw" - napisał jeden z biografów A. Hitlera [1] Mimo wszystko gorzko czyta się te pierwsze przywołane cytaty. Nawet po tylu latach. I to jest skutek tego tkwienia w nas Września '39 i dalszych lat: okupacji niemieckiej i sowieckiej, włączenia bliskich mi rodzinnych stron w granice III Rzeszy (Drittes Reich). Dalej z tego samego Autora: "Większość Niemców chciała dać Polakom nauczkę i odzyskać ziemie stracone na rzecz Polski na mocy traktatu wersalskiego, nie miała jednak ochoty toczyć kolejnej wojny z Wielką Brytanią i Francją. Napaść na Polskę powitała z rezerwą, a wypowiedzenie wojny przez sprzymierzone mocarstwa - z trwogą" [2] Czy nie trafiamy na potwierdzenie tezy, jaką postawił Max Hastings? Wcześniej jest jeszcze to: "Do końca września 1939 roku Hitler osiągnął sukces militarny, ale pod względem politycznym znalazł się w o wiele mniej jednoznacznym położeniu"
Czego uczy nas doświadczenie 1 września 1939 r.? Przede wszystkim tego, że z takim pietyzmem budowany propagandowo mit o zwartości, sile i gotowości runął z hukiem! Rozjechany został przez czołgi Guderiana, zburzony przez samoloty Göring, rozdeptany buciorami żołnierzy Blaskowitza! Austriacki przybłęda - triumfował! Austriacki przybłęda - dał niezdecydowanym jednak powodu do dumy z pokonania Polski! Die Herrenrasse und das Herrenvolk święcili triumf, jakiego nie mieli od czasu Sedanu i Metz! nikt wtedy nie mógł przypuścić, że za kilka miesięcy ci sami Niemcy zajmą Paryż i zagrożą Londynowi. Klęska Polski, ogrom zbrodni, jaki spadł choćby na Bydgoszcz (i to w czasie, kiedy Warszawa i wiele innych miast dzielnie broniło się) nie wróżył niczego dobrego.
"Poza przerażeniem i potworną groźba, jakie niosło słowo wojna, jestem pewna, że dla naprawdę bardzo młodych jeszcze, takich jak ja, podświadomie łączyło się to również z czymś wielkim, nowym i nieznanym! Po prostu chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy z niebezpieczeństwa, chociaż o wojnach wiedzieliśmy  dużo z książek i opowiadań starszych" - wspominała pani Anna Anders-Nowakowska, córka chyba domyślamy się kogo [3] Tym bardziej, że już czerpaliśmy z tych zapisków przy okazji innej znaczącej rocznicy. Według tamtego pokolenia (tak chlubnie określonego: Kolumbami rocznik '20) nic nie mogło się stać, skoro u boku polskiej armii stali tacy sojusznicy jak Francja i Wielka Brytania. Ciocia Frania i ciocia Anielka były gwarantem tego, że Poli włos z głowy nie spadnie. Anna Anders-Nowakowska tak napisała: "...wierzyliśmy z jednej strony autorytetom rządzącym Polską, a z drugiej, przy kompletnym braku rozeznania, wierzyliśmy w zwycięstwo". Niemiecki walec wojenny parł prze polskie pola, wsie i miasta. Wśród walczących byli m. in. bracia Maksymilian i  Stanisław (II) Grzybowscy i Piotr Gasiński! Wśród mordowanych wtedy był m. in. Hieronim Grzymski! Nie chcę sobie nawet wyobrażać jak pierwszy z nich szedł do niemieckiej niewoli, jak ostatni stawał przed plutonem egzekucyjnym. Nie wspomnieć ich tu i teraz byłoby niegodziwością  krewniaka. 
Śmiem twierdzić, że w wielu domach zostaje jeszcze pamięć Września '39. Przechowywane są z pietyzmem pamiątki po tych, co poszli w bój, co nigdy nie wrócili do swoich rodzin. Tyle matek opłakiwało śmierć swoich synów. Tyle matek nie doczekało się powrotu swoich synów. Hitler na ich nieszczęściu budował swoje marzenie o tzw. przestrzeni życiowej! Den Lebensraum zbierało krwawe żniwo. Ile postawiono pomników, zawieszono płyt pamięci, aby o tym zbrodniczym czasu nie zapomnieć? Mnóstwo. Na bezimiennym grobie tylko napis "Żołnierz 1939" porusza i wstrząsa. Mną zawsze! Może w takiej mogile leży Piotr Gasiński, chłopak z Kresów? Gdzie? Jedna z tych okrutnych niewiadomych, jakie zostawiła wojna. Polski, jaką wtedy napadnięto już nie ma! II Rzeczpospolita została haniebnie rozebrana przez dwóch najeźdźców, co potwierdzono 28 IX 1939 r. traktatem o przyjaźni i granicach między III Rzeszą, a ZSRR/ZSRS/CCCP!
Rok przed Wrześniem Wojciech Kossak pisał: "Z polityką ciort wie, co będzie. (...) Nie wierzę w wojnę, za silni jesteśmy w takiej grupie jak Niemcy, Italia, Węgry i my, ale zawsze niech nas Pan Bóg broni od Tego" [4] Ja też nie wierzyłem, że będzie 24 lutego 2022 r. i kremlowski bandyta nie odważy się zaatakować Ukrainy. A jednak myliłem się. Mea culpa! Mylili się wielcy tamtego czasu, roku 1939: "Wojna nerwów! Wojna nerwów i nic więcej! Wygra ten, kto nie da się zbluffować! Najważniejsze jest, by Hitler był świadom na sto procent,  że Francja i Anglia nas nie odstąpią i na żadne Monachium się nie zgodzą" [5] To opinia ówczesnego ambasadora Rzeczypospolitej we Włoszech, generała Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego. Skoro tacy ludzie mylili się, to czego wymagać od przeciętnego śmiertelnika.
Oczekiwaliście rozpisywania się o kampanii polskiej? Kolejnego huku dział, rżenia koni i błysku szabel polskiej kawalerii (niemiecka też była użyta w boju)? Nie. Chciałem dać spojrzenia i oceny z innej perspektywy. Często zapominamy, że wojny (bez względu na czas i okoliczności) to dramaty ludności wsi, miasteczek i miast. Ktoś napisze: małe dramaty? Nie, to były wielkie dramaty, kiedy Wehrmacht gnał ulicami Bydgoszczy mężczyzn z podniesionymi rękoma do góry. Strach, niepewność, bezsilność - to widać na zachowanych zdjęciach! Pośród takich mężczyzn był też mój pradziadek Franciszek (II) Maliszewski. 
Nie powstrzymałem się, aby nie wspomnieć tu swoich krewnych czy przodkach. Lekcja historii szybko przepada, gdy ja o rodzinie gadam - jak napisali przed laty moi uczniowie. Fakt. Prawda. Jeśli nie utożsamiamy się w ten sposób z Wrześniem '39, to trudno nam wniknąć w tamten czas. Historia jaką pisali nasi krewni i powinowaci jest też naszą, buduje naszą świadomość. "Wy tylko ta fojna i ta fojna!" - grzmiała lektorka języka niemieckiego na UMK, gdy pobierałam tam akademickie nauki. I w wielu z nas ta zadra tkwi! Jednego czego nam nie wolno robić, to dziś szczuć i pluć na Niemców tylko dlatego, że pokolenie ojców, dziadów czy pradziadów przyniosło śmierć i pożogę wojny nad Brdę, Wartę czy San. Mądrzejsi od nas wybaczali oprawcom i ciemiężycielom. My - nie ważmy się ciskać kamieniem. 
Nie wiem kiedy wygasną emocje na dźwięk: 1 września 1939 r. Prędzej czy później TO się stanie. Dla moich Wnuków (rocznik 2013 i 2018) tamten czas, to dzieciństwo ich pradziadków.  Ostatni świadkowie odchodzą. Na naszych oczach odeszli już żołnierze Września '39. Nie ma już wśród nas obrońców Westerplatte, bohaterów znad Bzury, Wizny czy Helu! Naszą powinnością jest pamiętać i dawać świadectwo tamtego okresu. Tak rozumiem rolę historii, ja, który tego dnia liczę sobie równe 40-ści lat od rozpoczęcia pracy w szkole.

[1] Simms B., Hitler, tłumaczenie M. Szymański, J. Środa, A. Bukowski, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2023, s. 459-460
[2] op. cit., s. 461 
[3] Anders-Nowakowska A., Mój ojciec generał Anders, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa 2016, s. 47
[4] cytat za Zurli A., Wojciech Kossak. Malarz polskiej chwały, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015, s. 387 
[5] cytat za Urbanek M., Wieniawa szwoleżer na Pegazie, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2015, s. 274

1 komentarz:

  1. Ciekawe, jak teraz przybędą sojusznicy, gdy Putinowi odwali, że Warszawa w 1915 r. była rosyjska? Będą nas bronić, czy zostawią na żer jak w 1939 r.? Wiem, to tylko gadanie, ale prawdziwa wojna jest tak blisko naszych granic. Zaraz 17 września! A kto wtedy na kogo napadał dobrze wiemy. Wtedy też propaganda Kremla nazywała: wyzwoleniem. Czy na Białorusi nie ma z tego powodu święta?
    Oby nigdy więcej wojny. To nie banał.
    P. Świerczyński (Kielce)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.