sobota, lutego 17, 2024

Przeczytania - 489 - Michał Jagiełło "Zszywanie - w ucieczce" (Wydawnictwo Iskry)

W szkatułce na skarby garść
Ziemi
Kamyków popiołu 

To cytat z wiersza "Garstka opatrzności", jaki wypisano na płycie grobowej Michała Jagiełły (1941-2016). Jest tam jeszcze taki zapis: "Literat, taternik, ratownik TOPR, człowiek kultury i pozytywista". Milczeniem osłonięto działalność polityczną czy partyjną. Trudno. Nie chodzi by się tu nad biografią zatrzymywać, bo chodzi o tomik poezji pt. "Zszywanie - w ucieczce", jaki wydały Iskry. 
Śmiem twierdzić, że większość z nas pamięta Michała Jagiełłę raczej jako taternika i ratownika TOPR-u, autora choćby "Wołań w górach...", które znalazły się w tym cyklu, w odcinku 296. To niemal przeszłość dla wielu wielka, bo publikacja była 21 marca 2019 r. Na dniach dostałem wcześniejsze wydanie z 1991 r. (Oficyna Przeglądu). Dziękuję koleżance Marzenie Stawickiej. Byłoby to już trzecie w moich rękach?


 
Ale tu ma być tym razem o poezji, a nie zasobach mego księgozbioru. Też mnie zafascynowało, kiedy zaprzyjaźnione Wydawnictwo Iskry zaproponowało dwa tomiki (czeka jeszcze "Pusta drabina") poezje  t e g o  Autora. Widać, jak słabo znałem pisarskie talenta Michała Jagiełły, że się wcześniej nawet nie otarłem o żadną z jego strof. Ten odcinek "Przeczytań..." proszę traktować, jako próbę i wzbogacenia swej wiedzy w tym kierunku i ukazanie drugiego oblicza taternika i człowieka kultury. Na pewno dla mnie dużym zaskoczeniem było poznanie takiego faktu: kawaler Orderu Wielkiego Księcia Giedymina / Didžiojo Lietuvos kunigaikščio Gedimino ordinas. Brzmi to tym bardziej ciekawie, jak pomyśli się o nazwisku udekorowanego.
Zatem kilka fragmentów wierszy Michała Jagiełły.
 
Mieszkać (ze studni)
 
Stojąc już na progu, z ostatnim spakowanym
drżącym z niepewności tobołkiem
u nogi
widzimy swoje życie
bez iluzji
bez światłocienia
chcemy jak najszybciej zamknąć za sobą drzwi
i znaleźć się w nowym mieszkaniu, gdzie już. 

Po grudzie

Nie trzeba wojny pożarów powodzi unoszących
nawet psią budę mułu dławiącego studnię zaborców
ograbiających z dziedzictwa...
Wystarczyła moja nihilistyczna.
Dziś niepojęta w milczącej zaciętości.
Obawa. Że zaleje mnie czułość. I utonę
w Zagrodzie obmywanej przypływami urodzin chrztów
ślubów umierania i lamentów źrebiąt na chwiejnych
nogach

Lekcja ratownictwa

Wypina go z uprzęży.
wyciera łzy w mokrą sierść.
siada na klocki i skręca linę ze słów:
śnieg śnieżyca zadyma zawieja kurniawa.
Ratujcie!
Zagroda podpływa we mgle.

Pszenica - co do kropelki

Obrzmiały kłos niemal wybucha w podołku dłoni.
Dmuchnąć na tyle mocno, żeby odwiać plewy,
i z takim wyczuciem, aby nie uronić ni ziarna.
Wsypać do ust. rozcierać żuć rozrabiać śliną.
Pochwała rędzin ze zwietrzałej skały. Z domieszką
próchnicy - w różnych odcieniach brunatności.

W kielichu

Sierpień żniwa niedziela południe klucz.
Przekręcony w drzwiach - na podwórze
i do sieni. zaciąga firanki i zasłonki, biały
sztywny obrus haftowany w lilie. Na ścianę,
tam, gdzie Serce gorejące. Nie patrz.
Powinieneś mnie zrozumieć. tyle razy ci grał.
Tu i w kościele. Modlił się.
a ja - do was. Obu.
Nic nie mów. To nie grzech. 

W garści

Po lewej, w Kotle Gąsienicowym - kipi mgła,
po prawej - otwarte: od Trzech Koron po Babią.
W siodle na Uhrociu kozice - dziewczę i chłopiec.
Czy to my oboje? W wykrocie przyszłego?
Zjazd i w górę, i znowu - narciarski kołowrót.
koło wrót - chłopskiemu synowi,
jeślitylkoniezapadłnaherbowąchcicę,
wszystko się ko-jarzy. 

Rozliczenie

Ojciec liczy nory. W samym chlewie - siedem.
Co to może znaczyć?
Ma pobladłą twarz. Jak wtedy, gdy mundurowi
zabrali go autem, niczym zbrodniarza, tylko
za to,
że Zagroda nie nadążała
z oddawaniem zboża - z tą podłą pańszczyzną
chwytającą
kmiecie za gardło.

Garstka opatrzności

Zapalają świece. Czeka ja ostatnie
namaszczenie.
Chciałaby zaprotestować. Nie może.
Odjęło jej głos ograniczyło ruch zamgliło
wzrok. Na amen odebrało wiarę.
Byle tylko wytrwać.

Omłot

Utrzymać się w nabożeństwie obrządku.
Uszanować powściągliwość, Grać zgodnie 
swoją osobistą i niepowtarzalną melodię.
Na kolanach zbieram z klepiska skatowaną słomę.
Ziemia lekko drży w rytmicznych nawoływaniach.
Wciskam się w szczelinę - zeskorupiała glina,
wapienna skała,śpiew wodospadu w jaskini.

Zszywanie

Dźwięki lutni zszywają mnie tamtego z dzisiejszym.
Namulisko nieznanych mi przodków z pajęczyną
wiedzy. Chłopięcą żarliwość ministranta z hardą
wiarą bezbożnika. Pogańskie ofiarne dymy z prze-
konaniem, że tylko życie - oby przyzwoite - i  nic.
 
Naciągnięta skóra czasu - boli.


"Wiersze Michała Jagiełły są przepojone niezwykle silnymi emocjami. To szczere i wyraziste wspomnienia o ludziach i miejscach, o dokonywanych w życiu wyborach, nawet tych nie zawsze słusznych, o czasie minionym bezpowrotnie, ale stale i boleśnie obecnym w pamięci autora" - czytamy na ostatniej stronie okładki. Ja mogę sie tylko pod tym podpisać i podpowiedzieć: warto.
 
 
Tyle na dziś. Wkrótce zajrzymy do wspomnianego tomiku "Pusta drabina". Trochę poezji na ten czas zimowy, czas przemian, czas chaotyczności nie zaważy. Jak muzyka, tak i poezja, moim zdaniem, łagodzi obyczaje.

Brak komentarzy: