poniedziałek, kwietnia 03, 2023

...na 55-tą rocznicę zamordowania pastora Martina Luthera Kinga jr - 4 IV 1968 r.

Miałem niespełna pięć lat, kiedy James Earl Rey (1928-1998) dokonał tej potwornej zbrodni. Wydał raptem 248 $ 55 ¢, aby dokonać zamachu. Tyle kosztowała broń, z której padły strzały. Z zimną krwią zastrzelił laureata Pokojowej Nagrody Nobla (1964 r.), pastora Martina Luthera Kinga jr. (1929-1968). Gdyby był katolickim kapłanem, a nie pastorem w kościele baptystów pewnie wyniesiono by go na ołtarze. I dziś modlono by się do... św. Martina. Kto, jak nie on wdrażał w życie przesłania Jezusa o nadstawianiu drugiego policzka. Podjął oręż walki o równouprawnienie czarnych Amerykanów (nikt ich wtedy nie nazywał: Afroamerykanami).  Kraj, który mienił się być ostoją wolności i demokracji upokarzał tych, którym rzekome prawa nadała najkrwawsza wojna w historii USA: wojna secesyjna/civil war. Kraj, który mienił się ostoją wolności i demokracji po raz kolejny nie uchronił swego syna przed kulami skrytobójcy, rasisty, mordercy! "Panie, pozwól mu żyć, pozwól mu żyć!" - ale błagalny głos ojca, pastora Martina Luthera Kinga sr. (1899-1984), nie został usłyszany.
 
4 kwietnia 1968 r. w  motelu "Lorraine" w Memphis skończyło się niezwykłe życie. Nie tylko dla Afroamerykanów był to cios. Prawdy, które odważył się głosić, marzenia, o których mówił głośno i publicznie, dopiero docierały do zatrutych rasizmem, ksenofobią i szowinizmem mózgi. Do wielu nie dotarły po dziś dzień i marne są widoki, aby kiedy bądź dotarły. Niestety demony o podobnym zabarwieniu budzą się w każdym kącie świata. Nie trzeba zresztą opuszczać własnych 322 575 km², aby sie o tym przekonać. Pielęgnowane w wielu sercach, wspierane przez zdawało się ludzi wychowanych w Wierze mają przyzwolenie, aby lżyć, opluwać, lekceważyć, atakować każdego kto swoją odmiennością nie pasuje do odmalowywanego przez te hordy obrazka.
Zbyt daleko odchodzę od daty 4 IV 1968 r.? Wcale nie!  Jestem zdania, że rasizm i ksenofobia mają się dobrze na wspomnianych 322 575 km²! Z coraz większym lękiem budzę się i myślę: czym dziś zaskoczą nas decydenci polityczni? kto dziś stanie się ofiara niewybrednych ataków cynizmu, pogardy i nietolerancji? Jedna z nauk, jakie nam zostawił M. Luther King brzmi: "Każdy z nas ma w sobie dwóch ludzi. Naszym wielkim zadaniem życiowym jest dążenie do tego, aby zawsze rządziło nami to lepsze ja". Dawajmy zatem mu upust, a nie szukajmy tego, co dzieli, co może posłużyć za rzucenie kolejną racą w okno tylko dlatego, że powiewa tam tęczowa flaga. 
Zaraz, za chwilę, bo 28 sierpnia, przypadnie inna rocznica związana z osobą Pastora: przemówienie waszyngtońskie, w cieniu pomnika A. Lincolna. To wtedy padły znamienne słowa: "I Have a Dream". Pisząc pięć lat temu o wydarzeniu z 4 IV 1968 r. porównałem Martina Luthera Kinga do Mojżesza. I jak Mojżesz nie wszedł do Ziemi Obiecanej. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że: "Musimy nauczyć się żyć razem jak bracia albo razem zginiemy jak głupcy". Kto tego przesłania nie zrozumiał, ten jest naprawdę ułomny intelektualnie! Biada narodom, kiedy tacy głupcy dochodzą do władzy droga legalną, potem powołują się na mandat od narodu i krok po kroku niszczą wolności i fundamentalne filary demokracji, jak sądownictwo, praworządność, tolerancja. 
Dlaczego wciąż aktualny jest taki stan rzeczy: "Nauczyliśmy się fruwać niczym ptaki na niebie, pływać jak ryby w morzach, ale nie nauczyliśmy się tej prostej sztuki, by żyć ze sobą jak bracia"? Nie wiem. Nie rozumiem. Więcej w tym pisaniu odniesień do 2023 r., niż 1968 r.? Bo to jest siła nauk, jakie wynikają z poznawania historii, a nie jakieś mitologii tworzonej na potrzeby jednej partii i jednego bohatera! Znalazłoby się wielu polityków, których należałoby odesłać do poznania, zbadania i wdrażania w życie tego, co pół wieku temu mówił jeden, dzielny, amerykański pastor. 
"Nawet jeśli codziennie jesteśmy zatrzymywani, wykorzystywani, deptani, to nigdy nie pozwólmy nikomu sprawić, że upadniemy tak nisko, by zacząć go nienawidzić. Musimy użyć oręża miłości. Musimy współczuć tym, którzy nas nienawidzą, i być dla nich wyrozumiali. Musimy uświadomić sobie, że wielu z nich nauczono, by nas nienawidzili, i że ludzie ci nie są w pełni odpowiedzialni za swoją nienawiść" - tak, sięgam po cytaty, jakie wykorzystałem pięć lat temu. Ale nie kopiuję tamtego pisania. Piszę w innej konwencji. Uważałem, że to byłoby pewne uproszczenie. Uważam, że rocznica morderstwa sprzed LV laty jest doskonałym przyczynkiem, aby mówić i pisać o prawach człowieka, wolnościach, ale i obowiązkach. Jednym, jaki tu przebija jest: nie nienawidź!  
"Wiem, co bym teraz myślał, gdybym był chłopakiem z Harlemu. Myślałbym, że biali ogłosili sezon polowań na moich ludzi, że wystrzelają nas jednego po drugim, chyba że załatwię sobie pistolet i pierwszy ich powystrzelam" -  to wypowiedź samego Lyndona Johnsona (1908-1973), 36. prezydenta Stanów Zjednoczonych (1963–1969). Poruszony! Wstrząśnięty! Ulica wrzała! Radykalny polityk afroamerykański Stokely Carmichael, członek Black Power dolewał oliwy do ognia, wzywając: "Białas, od białasa Lyndona Johnsona po białasa Bobby'ego Kennedy'ego, nie zaakceptuje Kinga. Bobby Kennedy pociągnął za spust tak samo jak wszyscy inni". Innymi słowy wszyscy biali byli winni śmierci pastora! Wzrastała fala nienawiści i chęci odwetu! Prezydent nie miał złudzeń, kiedy mówił: "Nie wiem, dlaczego jesteście tacy zaskoczeni. Kiedy postawisz człowiekowi nogę na karku i trzymasz go w tej pozycji przez trzysta lat, a potem pozwolisz mu wstać, to co on zrobi? Wysadzi w powietrze twój kwartał". Dziwić się, że Biały Dom otoczono wojskiem? Karabiny maszynowe broniły Kapitol! Waszyngton płonął! Czegoś takiego nie pamiętano. Ostatni raz wróg zagroził amerykańskiej stolicy w 1814 r. Zbyt dawno, aby pokolenie AD 1968 mogło ten dramat pamiętać. Niewiele trzeba było, aby zapłonął cały kraj!...

Pastor Jim Lawson & Martin Luther King

Pastor Jim Lawson, który zaprosił Martina Luthera Kinga do Memphis żegnał go słowami: "Ten człowiek, który był w kwiecie wieku, nie żyje, został zastrzelony, zamordowany z zimną krwią. W mieście Memphis byliśmy świadkami ukrzyżowania. Czy to znak od Boga? Jeżeli tak, jest to znak potężny, który mówi, że naszą ziemię dotknął sąd boży. Że przyszedł czas, kiedy nie zostanie kamień na kamieniu, że to miasto i ten kraj, który tak bardzo kochamy, staną się żerowiskiem dla sępów i stertą zgliszczy". W "czarny wtorek", 9 kwietnia 1968 r., kondukt szedł ulicami Atlanty. Przypomniano sobie, że to przecież dość przygnębiający dzień w historii Dixi: klęska Konfederatów pod Appomattox! Smutne, że prezydent nie zdobył się na odwagę i nie przybył osobiście. Wysłano wiceprezydenta Huberta Humphreya. Z  Corettą Scott King (1927-2006) spotkała się Jackie Kennedy (1929-1994). Ze świata muzyki żegnali swego duchowego przywódcę m. in. Mahalia Jackson, Aretha Franklin, Diana Ross, Ray Charles, Steve Wonder. Wśród aktorów byli Sidney Poitier, Marlon Brando, Paul Newman i Charlton Heston.  
Martin Luther King zostawił niezwykłe przesłanie swoim następcom: "NASZYM OPOREM JEST BIERNOŚĆ, A BRONIĄ JEST MIŁOŚĆ"
 
PS: Wykorzystałem głównie wypowiedzi z jednej publikacji: Hampton Sides "Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę", tłumaczenie T. Bieroń, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017. 

 

Brak komentarzy: