wtorek, stycznia 17, 2023

Spotkanie z Pegazem - 191 - Włodzimierz Wolski "Marsz powstańców"

Ależ to już było! - odezwie się głos niezadowoleństwa.Wiem. Sprawdziłem. Odcinek 64 tego cyklu. Z 22 stycznia 2016 r. Trochę lat minęło. Nie żebym nie szanował swoich Czytelników i Miłośników. Zapomniałem, że pisałem? Postanowiłem dać jego zmodyfikowaną wersję, jak wydanie drugie jakiejś książki? No właśnie.
160-ta rocznica wybuchu powstania styczniowego pcha mnie do pewnych działań. Jedną z nich jest: pieśń. Bodaj czy nie jedna z najbardziej utożsamianych z rokiem 1863. Próbowałem: moi uczniowie nie znają. Namówienie do wspólnego odśpiewania też mi raczej nie wypadło. Zatem jest dla kogo przypomnieć pisanie sprzed siedmiu już lat. Oto poniższe jest powrotem, choć tylko częściowym do tego, co zostawiłem już na tym blogu. Oczywiście zapraszam do przeczytania pierwodruku.
Jakie to smutne, że dzisiejsze młode (ale i średnie też) pokolenie nie potrafi zanucić frazy "Marsza powstańców"! Nie wie kim był autor! Tak, Włodzimierz Wolski (1824-1882). A przecież średnio inteligentny człowiek chyba choć słyszał, że był ci niejaki Stanisław Moniuszko (1819-1872)! Mylę się? Oby nie. I, co dalej? A "Szumią jodły na gór szczycie" słyszeli? Tylko już z kojarzeniem opory mają bruzdy i zakola mózgów? A to właśnie Włodzimierz Wolski! A to właśnie "Halka", a dokładnie fragment libretta, które do dziś porusza i wzrusza. Sam widziałem kiedyś łzy w Teatrze Narodowym w Poznaniu u jednej ze słuchaczek.
Włodzimierz Wolski napisał też jedną z najbardziej poruszających i zapomnianych pieśni styczniowej insurekcji. Tak, wybuchła 22 stycznia 1863 r. Że zryw nie przygotowany? Że było kolejnym porywaniem się z motyką na słońce? Nasze narodowe, historyczne dziedzictwo bez 1863 r.? Nie wyobrażam sobie. Tak, jak nie wyobrażam sobie  wspomnienia tamtego zrywu bez strof właśnie W. Wolskiego. Godzić się na nie-pamięć dzisiaj, to tak jak przyznać rację zaborcom i podziękować im za okrucieństwo, mściwość, kajdany!
 
Za ojców, braci kości bielejące
W Sybiru śniegach, wśród Kaukazu skał,
Sióstr, żon i matek naszych łzy gorące,
Со wróg im hańbę w żywe oczy plwał.
Za plemion całych zmarnowane lata,
Со im w zepsuciu truto myśl i cześć,
Za niecne jarzmo, cośmy wobec świata
Jęcząc i drzemiąc, mogli dotąd zniść.

Na bój, Polacy, na święty bój!
Wolności duch — to Boga miecz.
Na bój, na bój! Nikczemny zbój,
Jak zwierz spłoszony, pierzchnie precz.

Za męczenników naszych krwawe płacze,
Odbite głucho о więzienny sklep,
Wygnańców naszych cierpienia tułacze,
Ich gorzki, bo z rąk obcych brany chleb.
Za chytre prawa dla rodowej dumy,
Gdy lud i pracę hańbił prawem car.
Jak bydło kazał smagać, bo te tłumy
Nie ludzie jeszcze, według carskich kar.
Na bój, Polacy, na święty bój...

Za niecne pysznych panów z wrogiem zmowy,
Od Targowicy aż do naszych lat,
Za podstęp piekła, którym lud wioskowy
W oprawców próżno chciał zamienić kat,
Za bezczeszczone przez pogan kościoły,
Za poniżenie wiary naszej sług,
Miast i wsi tylu dymiące popioły,
Gdy na ich zgliszczu dziko śmiał się wróg.

Na bój, Polacy, na święty bój...

Za rzeź bezbronnych, klęczących w ulicach,
Z modlitwą jeszcze za ciemięzców swych;
Za tych szlachetnych, со na szubienicach,
Jakby złoczyńców, drgały ciała ich.
Za bohaterów, których rozstrzelano,
Gdy im szyderstwem wróg-oprawca truł
Ofiarę, jak łza matek, nieskalaną,
Półżywych potem zakopywał w dół.

Na bój, Polacy, na święty bój...

Za te krwi zdroje, со ich już nie zetrze,
Во z nich w narodzie wiecznie krwawa łza,
Za ziemię, wodę, ogień i powietrze,
Do życia prawo, jakie każdy ma.
Za cześć dla chwili, w której naród dzielny
Zbudził się, poczuł, że za długo śni —
I że powinien swój bój nieśmiertelny
W odwiecznych wrogów swoich obmyć krwi.

Na bój, Polacy, na święty bój...

Za wolność, hasło jedynego celu,
Wy z miast, od rzemiosł, coście wszędzie wprzód,
Młodzieży Polska, polski Izraelu,
Do chat, dо ludu, budźcie wiejski lud!
On wam uwierzy, bo wy w nim braterską
Uczcicie pracę, proste serce, krew —
A z ludem młoda Polska bohaterska,
Wymiecie wrogów, jakby kupę plew.

Na bój, Polacy, na święty bój...

Za wszystkie męki Polski, męki Litwy,
W imieniu wszystkich naszej Rusi mąk,
Do bitwy, bracia, do wytrwałej bitwy!
Zwyciężym — jeśli nie opuścim rąk.
Во Biały Orzeł i Pogoń z Aniołem,
Opromieniony, musi lot swój wznieść;
Cześć tym, со umią z ludem walczyć!
Im Naród cały powie kiedyś: cześć społem.

Na bój, Polacy, na święty bój...
 
Jeśli kiedyś dane mi będzie  spotkać pana Jerzego Antczaka, to mu uścisnę prawicę, podziękuję za sceny z odc. 1 serialu "Noce i dnie". Kiedy widzę pobojowisko, wydzierany z rąk prawie martwego Bogumiła Niechcica sztandar, damy w narodowej żałobie i akordy "Warszawianki 1831 r." - serce ściska, gardło tchu szuka... Ale jest też drobna, ale jakże przejmująca rola wuja Klemensa (w cudownej kreacji nieodżałowanej pamięci Henryka Borowskiego) i jego śpiewanie pieśni W. Wolskiego. To mnie po prostu rozkłada. 

Brak komentarzy: