niedziela, stycznia 15, 2023

Paleta - LXVI - Artur Grottger

Sprawdziłem, bo nie wierzyłem. Tyle odcinków tego cyklu, a ja żadnego nie poświęciłem twórczości i życiu Artura Grottgera (1837-1867). Nie znaczy to, że nigdy nic, ani jednego zdania. Trudno pisać o roku 1863 i nie wspomnieć o malarzu. Bo tak, jak jest z Matejką, którego wizje zawładnęły pamięcią historyczną pokoleń, tak samo jest z kartonami Grottgera, gdy myślimy o powstaniu styczniowym. Dawno minął czas, kiedy zdobiły miejsca wzrastania pokoleń Polaków. Dziś niewielu ma w swoich zbiorach albumy z tą twórczością. Coraz gorzej jest z rozpoznawalnością tej charakterystycznej kreski. Od czasu do czasu dochodzą do mnie głosy, że piszę o sprawach oczywistych, znanych, wręcz oklepanych. Nieprawda! Tego nauczyło mnie wykonywanie belferskiego zawodu, że nie ma niczego oczywistego! I kiedy podsunąłbym te reprodukcje przed oczy młodzieży XXI w., to odpowiedzią byłoby milczenie. Jak w grobowcu rodzinnym...
Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z kartonami z cyklu "Warszawa I, "Warszawa II", "Polonia", "Lithuania". Z nich wybrałem kilka grafik. Nie wiem za czyją sprawą przykuły mą uwagę. Sugestywność, oszczędność w barwie zrobiły na mnie wrażenie. I tak zostało. Bolesław Prus na łamach "Kraju" pisał 10 lutego 1884 r. na temat twórczości A. Grottgera: "U Grottgera wojna jest tak wielkim nieszczęściem, że aż ludziom współczuje natura; w Wojnie ostrzega ich o klęsce za pomocą komety, a Lituanii robi nawet więcej: układa leśna mgłę w kształt widma, wobec których zdaje się, że drżą dęby" [1]. Żeby było ciekawie, to w owym artykule porównano tę twórczość do tego, co i jak malował Wasilij Wierieszczagin / Васи́лий Васи́льевич Вереща́гин (1842-1904). Jest inspiracja do kolejnego pisania?

1. Pierwsza ofiara.

Trudno wybrać, jak zwykle, tych kilka dzieł. Chciałbym wierzyć, że to tylko przypominanie symboliki lat, które poprzedziły wybuch powstania styczniowego. Hucznie czci się 1 sierpnia 1944 r., a o 22 stycznia 1863 r. nikt praktycznie nie pamięta. Ktoś się znowu obruszy, że to nieprawda! Bo na pewno będzie coś się działo w Warszawie! Bo pan Prezydent lub inny oficjel skłoni głowę u Grobu Nieznanego Żołnierza! I to będzie wszystko. Chóralne śpiewy? Wspominanie Pięciu Poległych? Nie wierzę! Może rzeczywistość przejrzy na oczy? Kto sam od siebie zanuci choć (lub wymruczy) "Marsz powstańców"? Czyje to dzieło? A amatorzy serialu "Noce i dnie" powinni pamiętać, co śpiewał wuj Klemens. Nie? A to przecież Włodzimierz Wolski, którego libretto do "Hali" S. Moniuszki tylu wzrusza i porusza.
 

2 . Zamykanie kościołów.
 
To wszystko kartony odnoszące się do tego, co działo się w Warszawie w latach 1860-1862. To wtedy pokolenie naszych praprababek wdziewało narodową żałobę. To wtedy Moskal tracił cierpliwość i kazał strzelać na ulicach Warszawy! "Krew wzywa krwi, krew utrwala tylko nienawiść" - odważnie napisał Andrzej Zamoyski  do księcia A. Gorczakowa, po jednej z ulicznych masakr [2]. Rosjanie obawiając się wzrostu napięcia (czytaj: rocznica śmierci T. Kościuszki) 14 X 1861 r. wprowadzili stan wojenny! Kościoły, które sami profanowali, zostały zamknięte! 
 

3. Branka. 
 
Miała być odpowiedzią na realną groźbę wybuchu powstania. O jej przeprowadzeniu decydował m. in. margrabia Aleksander Wielopolski, skądinąd uczestnik powstania listopadowego, ba! siostrzeniec samego generała H. Dembińskiego. Ten specyficzny i perfidny pobór do wojska rosyjskiego miał sparaliżować plany insurgentów. Częściowo udało się. Imienne wyłapanie części rozpalonej politycznie młodzieży bez wątpienia udaremniło wybuch walk w Warszawie. Rok 1830 - nie powtórzył się! Tylko, że wykaz, owa proskrypcyjna lista została wykradziona i wielu na niej figurującym udało się zbiec. Kilka dni po pierwszej brance ogłoszono odezwę Centralnego Komitetu Narodowego, który: "...ogłasza kraj cały w stanie wyjątkowym, nakazuje wszystkim prawym synom Ojczyzny bronić się do upadłego od poboru, choćby osobiście, już pochwyconych od Moskali odbijać, ukrywającym sie dać przytułek i schronienie" [3].
 

4. Kucie kos.
 
Nie chciałem robić z tej "Palety" wykładu historycznego. To samo tak wyszło. Niemal spontanicznie. Dlatego wyhamowuję wykład. Dodaję zdań kilka i odchodzę do kolejnego obrazu. Nie pomylę się, że to karton z tych najbardziej rozpoznawalnych. W każdym bądź razie do kiedyś. Znów odwołam się do seriali TVP: "Nad Niemnem" i... "Klan". W obu znajdziemy na ścianach domostw charakterystyczne w kształcie reprodukcje. I nie przeszkadza to, że dzielą je nieomal lata świetlne. W przypadku "Nad Niemnem" chodzi o dwór w Korczynie, w dawnych odcinkach "Klanu" (od lat nie śledzę losów bohaterów tej telenoweli) w domu seniora rodu Lubiczów wisiały bodaj w korytarzu. Jestem zdania, że to symboliczny i smutny obraz. Smutny? - zdziwi się ktoś. A jak ocenić stan uzbrojenia, skoro jak w 1794 r. trzeba było dozbroić się kosami? Że to broń straszna - wiadomo. Ale czy skuteczna? Proszę zerknąć do filmu J. Machulskiego pt. "Szwadron", na motywach powieści S. Rembeka, pt. "Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe". Wnioski nasuną się same. Ja w każdym bądź razie pokazuję te kadry swoim uczniom na lekcjach historii.
 

5. Bitwa.
 
Kolejny pretekst do... smutku. Proponuję swoim uczniom, aby uważnie przejrzeli się tej grafice. Mają wyciągnąć wnioski na podstawie... No, nie mówię do końca, palcem nie wskazuję. Sami mają się domyśleć. Z reguły są po emisji fragmentu wspomnianego filmu, kiedy widzą m. in. broń myśliwską. Boleśnie doświadczają miażdżącej przewadze Moskali, na czele których stoi... Polak, Jan Dobrowolski (w tej roli doskonały J. Gajos).  I też bez wątpienia bardziej znane wyobrażenie powstania styczniowego w wielu naszych mózgach. Nie ukrywam, że mnie poruszają te grafiki! Z prostego powodu: mam emocjonalny stosunek do bohaterów 1863 r. W końcu, to mój krewny był uczestnikiem walk, a jeden z prapradziadów ofiarą terroru M. Murawiowa-"Wieszatiela" (pisałem w cyklu "Saga"). 
 

6. Po odejściu wroga.

Jest kilka tragicznym kadrów, jakie zostawił nam Artur Grottger. Widzimy reakcje najbliższych na żałobny list, rozpacz na pobojowisku. Żaden jednak nie oddaje grozy upadku powstania, jak "Po odejściu wroga". Pokazuję ten rysunek od lat, odkąd tylko miałem dużego formatu, czarno-białe reprodukcje tego dzieła. Nie chodzi o bezmyślne epatowanie śmiercią i okrucieństwem. Ono i bez tego zostało wpisane w ciąg wydarzeń z lat 1860-1862 i 1863-1864. Dla mnie to ponure memento i przestroga do czego prowadzi nienawiść! 

Rok 1863 nie znaczy tego samego, co dla pokoleń minionych. Nikt nawet nie stara się mitologizować tego, co wstrząsnęło zaborem rosyjskim 160. lat temu. Kogo dziś to obchodzi? Grupę pasjonatów, grupy rekonstrukcyjne? Jakoś nie widzę wznowień książek czy nowych ujęć monograficznych. Żadne z zaprzyjaźnionych wydawnictw nawet nie podsyła takich propozycji. Rok 1863 - umarł! Zszedł do grobu. Proszę mnie wyprowadzić z błędu i na własny użytek wymienić kilku znaczących dowódców powstania lub choćby jego dyktatorów! Pamiętam ekscytację mojej śp. wileńskiej Babci, która pamiętała weteranów 1863 r., gdy pokazałem książkę o Karolu Kalicie -"Rębajle". Uczyłam się o nim - usłyszałem z ust seniorki rodu. Sam miałem przyjemność uczyć i być wychowawcą dziewcząt, których mama była de domo Mierosławska i nie był to nazwiskowy zbieg okoliczności. 
Zamykam ten rocznicowy jednak odcinek cyklu (więcej jednak o powstaniu, niż o samym A. Grottgerze) cytatem, który jeszcze powróci na ten blog nie raz, z marszałka Józefa Piłsudskiego (1867-1935). Urodzony kilka dni przed śmiercią Artysty, wychowany w duchu i kulcie insurekcji styczniowej 1863 r. napisał m. in. znamienne słowa: "Rok 1863 stoi na przełomie naszych dziejów; stara Polska umiera - nowa się rodzi" [4].

[1] Bolesław Prus "«Obrazy wszystkiego» o literaturze i sztuce wybór z Kronik", wybór i wprowadzenie Samuel Sandler, Warszawa 2008, s. 454
[2] cytat za Kieniewicz S., Powstanie styczniowe, PWN, Warszawa 1983, s. 150 
[3] op. cit., s. 355
[4] Piłsudski J., Rok 1863, Książka i Wiedza, Warszawa 1989, s. 138

Brak komentarzy: