czwartek, czerwca 16, 2022

Przeczytania odcinek 445: Antoni Kroh "To jest zjawisko, i na to nie ma rady" (Iskry)

"Otwarcie zaszczycił swą obecnością ostatni Prezydent Rzeczypospolitej na Uchodźstwie, Ryszard Kaczorowski. Następnego dnia odbyła się sesja naukowa: dwanaście referatów, dyskusja" - tak mi się otworzyła książka Antoniego Kroha "To jest zjawisko, i na to nie ma rady", które zawdzięczamy Iskrom. Dlaczego zacząłem od tego cytatu? Bo rzecz dotyczy roku 1994 i wzmianki o spotkaniu z panem Prezydentem. Otóż 1 VIII 1994 r., kilka minut po godzinie "W" spotkałem pana Prezydenta na warszawskich Powązkach (wojskowych) i uwieczniłem na fotografii, kiedy oddawał hołd Barbarze i Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskim [1]. Ten sam rok, ten sam bohater.
W moim księgozbiorze jest kilka książek autorstwa Antoniego Kroha, acz tylko jedna znalazła się w tym cyklu, tj. "Wesołego Alleluja Polsko Ludowa", o której pisałem w odcinku 176 tego cyklu, pod datą 29 XI 2016 r. I znowu zaskakujący zbieg? To byłby dzień 80-tych urodzin mego Ojca, gdyby dożył tego dnia. 
"Wspomnienia Antoniego Kroha dotyczące przede wszystkim przyjaźni z artystką Barbarą Magierową. Autor z sentymentem, ale i właściwym sobie humorem opowiada o wspólnej pracy nad tworzeniem wystaw i książek w niełatwych realiach Polski Ludowej, m. in. o zbieraniu materiałów do Prywatnego leksykonu współczesnej polszczyzny" - czytamy na okładce. I ja tę pozycję również posiadam. Czas chyba, aby do niej wrócić. Bo to cenna lektura, od której oderwać się nie mogłem. A że nie ukazała się w tym cyklu? No, tak wyszło. Mea culpa
Zaskoczenie dla czytającego może być od pierwszego rozdziału. Bo kogóż tam spotkamy? Samego Wieniawę i Dziadka! Starym wygom historycznym tłumaczyć nie ma co, ale młodsi mają już z tym problem. Choć (i znów dopadają mnie wspomnienia), gdy latem 1999 r. szukałem wraz z Synem (wtedy lat 11-ście) na Cmentarzu Rakowickim grobu Generała zaczepiony przeze mnie pan odpowiedział: "A kto to był Wieniawa?". Myślałem, że jegomość robi mnie w balona. Ale on - naprawdę nie wiedział. Zatem informuję: Wieniawa, to generał brygady Bolesław Wieniawa Długoszowski (1881-1942). A Dziadek? Marszałek Józef Piłsudski (1867-1935). "Na cmentarzu jest grobowiec Długoszowskich, nieźli zachowany. A za górą, w Lipnicy Wielkiej, po obu stronach wsi stoją dwa dwory, też Długoszowskich. W jednym stacja naukowa, w drugim ośrodek zdrowia" - to już Barbara Magierowa, którą Autor wraz matką poznał w Jankowej, gdzie kupowali kilim. 
Bardzo trudno oceniać, określać siebie wobec wspomnień Autora. Bo co ja tam wiem w takiej sytuacji? Nie dość, że Autor zabiera nas do bardzo osobistego swego świata, dzieli się swoim życiem i swoim doświadczeniem, a jakiś magisterek tu wydziwia i wywija literami. Tyle tu dialogów, dykteryjek, wspomnień świata, jaki już bezpowrotnie umarł, jak choćby opowieści o Żydach w Bobowej. Dla mnie też bezcennych i cennych! Jak owo spotkanie w szpitalu  z rolnikiem, co to nieopatrznie napił się środka chwastobójczego i poznanie radykalnej oceny opieki nad folklorem. Uśmiałem się! "W największym skrócie: twórcy ludowi to najgorsze męty, lenie, darmozjady, dziady" - to opinia owego rolnika z Jankowej. Dlaczego? Nie, nie odbiorę przyjemności czytania.
"Basiu, jakże inaczej: każdy człowiek, rzucony w obce środowisko, widzi przede wszystkim rzeczy nowe. Dla niego egzotyczne, zabawne, dla innych najzwyklejsze. A co dopiero Ty - człowiek o wyostrzonej wrażliwości artystycznej, z nerwem teatralnym i filmowym" -  cudownie się  t o  czyta. Niewiele czytałem o etnografii (choć jeden z pierwszych tekstów/postów na tym blogu dotyka tej tematyki, ba! przypomniałem go ostatniego lata [2]), ale język Antoniego Kroha po prostu mnie zachwyca. Nie posiadałbym tylu książek Jego autorstwa gdyby tak nie było. I miło spotkać odwołanie do ulubionych bohaterów filmowych, jak Kargul i Pawlak. Musi być próbka tej doskonałej polszczyzny:
  • Granice etnograficzne owszem istniały, ale nie było etnografów, którzy by stawiali posterunki, sprawdzali paszporty i ścigali przemytników.
  • Doktrynerstwo jest bardzo potrzebne, ale jedynie doktrynerom.
  • Jestem staruszkiem, staruszkom wolno mówić w kółko jedno i to samo.
  • Ale pozwólcie starszemu panu tkwić we wspomnieniach, może to coś da.
  • Ogród fraszek, lamus, spis z natury, silva rerum, pieśń o ziemi naszej. 
  • Wpadłem w nałóg szukania książek, które warto uważnie przeczytać i pozaznaczać.
  • Uświadomienie ludziom, że wszystko jest w najlepszym porządku, tak ma być i będzie do końca świata, należy więc pogodzić się z losem, nie należy do zadań najwdzięczniejszych.
  • "Zostawmy historię historykom" - ten wykrętny, oszukańczy wytrych słowny, używany co jakiś czas, sugeruje, choć nie wprost, żeby troskę o dzieci pozostawić wyłącznie pedagogom, a mycie zębów stomatologom.
Cudowne są wspomnienia, kiedy przygotowywano  w Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu wystawę poświęcona Łemkom! "Zaraz na początku roboty Basia powiedziała, że trzeba zadbać, by Łemkowie poczuli się tu gospodarzami, bo to ich wystawa. [...] Na przykład byłoby dobrze, gdyby podpisy pod eksponatami były po polsku i po łemkowsku" - odważne podejście do tematu, zważywszy, że był 1984 r. i o jakimkolwiek brataniu się mowy nie było, a dla wielu ludzi akcja "Wisła" nie była jednym jeszcze rozdziałem z podręcznika historii. Mamy naprawdę dokument z czasów PRL-u, który ujawnia, jak rodziła się prawda. Urokliwie jest przyznanie się do błędu, czyli odwrotnego powieszenia cerkiewnego krzyża (kresta) z Jasielskiego. "Żył długo, ale z odzieżą tak już jest, że im bardziej ją lubimy, im lepiej w niej się czujemy, tym krócej żyje" - to o swetrze, jaki Basia zrobiła dla Autora. 
Ma rację Antoni Kroh, kiedy pisze: "Minie jedno, drugie pokolenie, realia peerelu staną się niezrozumiałe. Historycy i literaci zaczną łgać wedle swojego uznania". Już są niezrozumiałe! Sam skrót PRL, to kosmos, a PZPR, PSL, SD czy LWP wywołują nieomal wysypkę na twarzy zapytanej młodzieży, której dalej w latach do stanu wojennego, niż dla mnie do II wojny światowej. Tak zaczął rodzić się "Z polskiego na nasze". Cudowne są te oceny zdarzeń typu: "Lata mijają, nie mogę przywyknąć, przejeżdżając tamtędy, mamrocę pod nosem: pijcie wino, pijcie wino, nie wierzcie, że to cud". To o pomniku Słowackiego, w miejsce tego z Dzierżyńskim. Albo takie: "Krążyło porzekadło, że będziemy robić jajka z jajecznicy, akwarium z zupy rybnej". Puenta jest boska: "To akurat się nie sprawdziło: minęło lat trzydzieści i mamy ni to zupę, ni akwarium"
A jednak mi zgrzytnęło? Jakby kto piachu sypnął w tryby. Chodzi mi o to zdanie: "W 1939-1941 na Sanie była niemiecko-sowiecka linia demarkacyjna". I jakbym obuchem dostał w łeb! Na bogów! nie było żadnej linii demarkacyjnej!  Niemcy z Sowietami podpisali 28 IX 1939 r. pakt o przyjaźni i granicach/der Deutsch-Sowjetische Grenz- und Freundschaftsvertrag/Герма́но-сове́тский догово́р о дру́жбе и грани́це. W każdym języku pada słowo: granica! Nawet w pewnym znanym serialu TVP Stanisław Kolicki przekraczając pewną rzekę, mija tablicę, na której stoi m. in. napisane: "ACHTUNG! GRENZGEBIET  DURCHGANG VERBOTEN!". Czepiam się? Czepiam! To na mapach niby-historycznych PRL-u wypisywano brednie o... linii demarkacyjnej. To była granica! I kropka. 
Za każdym razem piszę o wartości dodanej danej książki, kiedy na tyle mnie natycha, że zaczyna się moje... szukanie. A to wspomnianego autora, a to dzieła, którym podpiera się w tekście w tym wypadku Antoni Kroh. I tak też się stało, gdy zacząłem poznawać dzieje Konstantego Leliwy Słotwińskiego i jego dzieła "Katechizm poddanych galicyjskich...". Szukałem i znalazłem w internecie portal, który daje szansę czytania oryginału z 1832 r. [3].  "...Słotwiński znany jest głównie historykom i polonistom, mało komu więcej. A szkoda, gdyż w jego bogatym i tragicznym życiorysie odbija się los pokolenia ówczesnych galicyjskich patriotów" - czytamy. Antoni Kroh podaje kilka cytatów z tej pracy. Nie wiedzieć, co bardziej zajmujące: czy rozprawa sprzed 190-ciu laty czy życiorys tego, który ją napisał. Padł ofiarą rabacji, a wcześniej... 
  • Mieszkała [tj. Basia - przyp. KN] kilka lat we Wrocławiu, najbardziej fredrowskim mieście w Polsce.
  • Jest mi dobrze w atmosferze komedii Fredry.
  • Czytając Zemstę, oddycham ciepłem, dowcipem, dobrotliwą ironią. Zarazem pełno tu przenikliwej satyry.
  • Stanisław August Poniatowski nie jest naszym ostatnim królem, choć tak się powszechnie sądzi.
  • Im cenniejsze obiekty, im więcej ich w terenie, tym gorzej.
  • W czasie wojny każdy myśli, jak przeżyć, a w czasie pokoju, jak zarobić.
  • W stanie wojennym krążył wierszyk: "Wracaj Edek do koryta, lepszy złodziej niż bandyta". 
  • Wróg jako zwierzę: niedźwiedź, osioł, wąż, pies, wilk, małpa, świnia, wesz - to znacznie starszy greps niż karykatura z lat pięćdziesiątych.
     
Uśmiecham się na sam tytuł kolejnego rozdziału: "Fredro". Bo wiem, że jestem w domu. "Zemsta"! Mój świat. Ależ ja, był taki czas, znałem całe fragmenty tej cudownej komedii na pamięć. W zachwycie nad sztuką utrwalały mnie takie kreacje, jak J. Woszczerowicza i J. Kurnakowicza czy J. Świderskiego i Cz. Wołłejki, że tylko wspomnę Cześnika i Rejenta. Cudowne jest to jakby śledztwo w dochodzenia realiów i prawdy zawarte w klasycznej już komedii. Rewelacyjne jest sformułowanie: "Ja tam nie składam hołdu arcydziełom, tylko od czasu do czasu sięgam na półkę, otwieram, czytam sobie. Od tego są". I już wiem, że  t o  zdanie będzie mi bliskie i bieda kolejnym rocznikom moich uczniów (teoretycznie do 2028 r.), bo będę je im raz po raz cytował. A to swoista odpowiedź na wywody naukowe na temat Fredry i jego twórczości. Ku komu skierowane? A to dlatego zachęcam do książki, aby z nią trochę pobyć. "Przed laty, czytając niektóre przypisy BN, pełne dętej powagi, a niekiedy kardynalnych byków, powziąłem zamiar zebrania ich w antologii i opublikowania - mądrym dla memoriału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki - ale ostatecznie porzuciłem ten zamysł. Przecież każdy może sam" - przyznaje A. Kroh. i ja autora rozumiem. Swego czasu chciałem archiwizować (tj. zapisywać) błędy sprawdzianowe moich uczniów. Bawiło mnie to do chwili, kiedy przekroczyłem pierwszą setkę, a potem... Tak, skończyłem. Zapewne to i owo kiedyś opublikuję na moim blogu. Może w te wakacje? Jakież nieomal słodkie jest to: "Szczególnie lubię Papkina. Ilu spotkałem w życiu takich niewydarzonych, bezdennie głupich, a przecież pełnych wdzięku pajaców!". Jak nie lubić Papkina? Kiedy mimochodem rzucam pośród szkolnej dziatwy cytaty z mistrza-hrabiego słyszę:  n i c ! Pokolenie XXI w. nie zna. Nie tylko "Zemsty", ale nawet bajek tego samego autora. Jak cudownie wpisuje się w tym miejscu cytowany Boy: "Umieć wiersz Fredry na pamięć i iść się nim cieszyć w żywym słowie, chwytać z ust dobrego aktora każdy wyraz, smakując i przełykając jego wypowiedzenie, oto jedyny właściwy stosunek do Fredry. dopóki tej rozkoszy nie znacie, moi czytelnicy, nie mówcie mi o swojej kulturze literackiej, jesteście dzikusy, fa!". Kaszkiety z głów! Bo je sie dziś częściej nosi (jak piszący tu to wszystko), niż kapelusze, że o meloniku czy cylindrze nie wspomnę. 
  • Człowiek żyje w psychicznej klatce.
  • Każdego dręczą majaki przeszłości, zagubienie w teraźniejszości i strach o przyszłość. 
  • Wielu reformatorów jest przekonanych, że aby poczuć radość współtworzenia nowej epoki, wystarczy tylko czarne nazwać białym. 
  • Nieraz się zdarzało, że obie walczące strony używały tych samych haseł i powoływały się na te same racje moralne, mordując się wzajemnie.
  • Pierwsza Brygada, z całym szacunkiem, nie mogła wpłynąć na losy wojny. Szkoda przelanej krwi, jakże potrzebnej w roku dwudziestym.
  • Pokolenie pana doktora mówiło Słowackim, świadomie lub nie.
  • ...wystarczyło, żeby powiedziała jedno zdanie, i było absolutnie jasne, że lwowianka.
  • ...po dziś dzień nekrologi w gazetach świadczą dobitnie, że ten świat opuszczają wyłącznie ludzie wielkich przymiotów, a plugawcy żyją sobie w najlepsze.
     
Zbyt się Aleksandrem hr. Fredrą zająłem, na inne rozdziały czasu i miejsca zbraknie? Nic to! Spieszę z pisaniem, literówek na czerwono, aż się w oczach mroczy. Chciałbym zamknąć te moje nad książką rozważania tak: "Kto ciekaw całego wiersza oraz innych, niechaj sobie poszpera i znajdzie" , ale tak nie zrobię. Podoba mi się ten styl pisania! Kto zainteresowany zwróci uwagę na wymowę kolejnego rozdziału o... cmentarzach wielkiej wojny. Zarazem jest to okazja do spojrzenia na nasze podchodzenie do własnej historii. Obcy muszą nam uświadamiać, że korona polska nie zgasła wraz z abdykacją JKM SAR. Zaskoczeniem dla mnie jest wiersz prof. Juliana Krzyżanowskiego. Kilka pokoleń Polaków wychowało się na jego historii literatury polskiej. Ja też dodatkowo na I. Chrzanowskim. Cudowne przypomnienie rzekomej rozmowy ambasadora Węgier z F. D. Rooseveltem. Wychodzi na to, że nie tylko polska historia jest trudna do ogarnięcia przez nie-Polaka, ta węgierska (szczególnie po traktacie w Trianon) w szczególności. 
Jakie to przerażające wnioskowanie: "Europa jest to stara wariatka i pijaczka, która co kilka lat robi rzezie i mordy bez żadnego rezultatu cywilizacyjnego ni moralnego. Nic nie umie, głupia jak but, zarozumiała, pyszna i lekkomyślna". No, będę musiał jeszcze w tym roku szkolnym (lub następnych?) rzucić tym cytatem. Jaki będzie odbiór? Do jakich pchnę rozważań? Pióro Antoniego Kroha jest po prostu cudowne! Podoba mi się zestawianie J. Piłsudskiego i F. Dzierżyńskiego (a propos ich pochodzenia, wychowania, stanu społecznego, dziejów Wielkiego Księstwa Litewskiego), bo sam to ochoczo robię! I mamy kolejne z książką polemizowanie. Dlatego tak przypada mi do gustu narracja Autora. Nie znając jej wcześniej widzę, że chadzam tymi samymi ścieżkami, choć dzielą nas dwie dekady życia i doświadczeń (tj. 1942 i 1963)! Tu dodam od siebie: mam ci tu, w tym pokoju socrealistyczne dzieło. I to nie byle jakie! Popiersie samego... Karola Marksa! Uwielbiam takie dostrzeżenia, w kontekście roli sztuki u boku władzy: "Różnica między infantką Velázqueza a portretami wodzów rewolucji polega na poziomie wymagań mecenasa i na odmiennym przeznaczeniu wizerunku". Mam też w swoich zbiorach (poza literaturą) fotograficzny portret samego "wiecznego premiera", czyli J. Cyrankiewicza (sprzed 1956 r.). Zatem trochę onych (tak ochoczo niszczonych) artefaktów Polski Ludowej jest wśród nas! 
"To jest zjawisko..." zmusza nas do myślenia i zastanawianiem się nad nami (sobą), jak to było za PRL-u, ale i II RP. Zaboli piłsudczyków, kiedy dojdą do miejsca, w którym mit Marszałka zderza się z pamięcią o towarzyszu E. Gierku. Ukazanie mitologizacji tego czym była Galicja! Świetne! Nikt tu nad Brdą nie chwyta się pamięci czasów Hohenzollernów, choć jak będziecie w Bydgoszczy zwróćcie uwagę kto patronuje naszym tramwajom. Znajdziecie wielu zasłużonych Niemców, jak choćby doktora H. Dietza, na którego mogiłę (wprawdzie wspólną, dla kilku ekshumowanych) prowadzę swoje wycieczki. "W Małopolsce całkiem niedawno narodził się mit Austro-Węgier jako królestwa sprawiedliwości i dobrobytu pod najmiłościwszym panowaniem dobrego dziadunia, cesarza Franciszka Józefa, niezmiennie życzliwego Polakom" - czytamy. No, my bydgoszczanie mieliśmy jeszcze bardziej sędziwego cesarza, Wilhelma I (1797-1888), ale jakoś nikt nie gloryfikuje go. Jeszcze niedawno na etykiecie znanej w całym kraju wody mineralnej był wizerunek lotaryńskiego Habsburga. Mam kilka tych etykiet. Pokazuję swojej dziatwie! Proszę nie zapominać: wszystkie te wątki pojawiają się  w kontekście organizowanych m. in. przez Autora książki wystaw. Aha! mam dziwną pamiątkę czasów minionych: popielnicę z wizerunkiem "żelaznego kanclerza" z napisem UNSER BISMARCK. Ale to nie jest jakaś rodzinna pamiątka. Dostałem w prezencie.
  • ...podczas wojny idą w kąt hamulce obyczajowe.
  • Mity o przeszłości czy stereotypy na temat sąsiadów albo przodków to przede wszystkim autoportret pokolenia, które te mity uznało za swoją własność, projekcję całkiem współczesnych marzeń i tęsknot.
  • U nas w listopadzie osiemnastego roku ludzie płakali na ulicach ze szczęścia. Na Węgrzech także płakali - z upokorzenia. 
  • Kto obejrzał, ten obejrzał, kto cokolwiek z tego zapamiętał i zrozumiał, jego zysk. Nie nasza rzecz.
  • Hitler też powiedział, a raczej wykrzyczał, że nie chodzi mu o przekonanie kawiarnianych polityków, lecz o prostych ludzi.
  • Skoro władze austriackie zezwoliły na działalność Sokoła czeskiego, musiały zgodzić się na analogiczną organizacją polską.
  • Oczywiście, idea harcerska była czymś o wiele więcej niż "tylko" opieką nad zagrożoną młodzieżą.
  • Nie każdy ma oficjalne potwierdzenie na piśmie, że jest porządnym człowiekiem, a ja mam.
Książka jest też okazją do zdzierania patyny z narodowej mitologii? Pewnie nie jeden prawy i jedynie sprawiedliwy zagotowałby się, gdyby przeczytał taką cytowaną przez Autora wypowiedź: "Pracuję tu dziesiąty rok, miałem czas, żeby się tej kibitce przyjrzeć. Do tego pojazdu, co tam stoi, żaden mądry chłop nigdy w życiu koni by nie założył. Jaka tam Syberia! Tym się nie dotelepie ani do Wołomina. Z tą wywózką na Sybir to jedna wielka lipa".  Kto był w warszawskiej Cytadeli wie o czym mowa, kto nie był, to niech sobie zaplanuje, aby w swej po stolycy peregrynacji zahaczyć o to ważne i tragiczne miejsce. 
Też nie rozumiem skąd tyle negatywności w naszych przysłowiach pod adresem... psów. I to jest wspaniałe w tej narracji: Autor pisze o organizowaniu wystawy o dziejach polskiego "Sokoła", a mnie ciekawi taki wątek? Nie trudności, wkład w rozumienie historii, ale czworonogi? Zdjęcie jednego stoi na półce nad moim monitorem. Lata życia 2007-2019. I raczej napisałby za Stefanem Wiecheckim-"Wiechem", że to nie ja miałem psa (suczkę), a ona mnie. Zatem warto lekko się cofnąć, aby znaleźć taką mądrość: "Kolejne pokolenia rewidują zastane mity oraz w niemałym trudzie, kosztem znacznych ofiar, tworzą nowe. Ale nowe mity powstają  na wzór starych i nimi się żywią, ponieważ kształtują się według podobnych schematów [...]". Czemu takie skojarzenie mnie naszło? Nie wiem. Tak na mnie działa przekaz Autora. A propos mitu, jedno wspomnienie bardzo rodzinne. Kiedyś przy moim kresowym Dziadku (rocznik 1906) westchnąłem: "Ach! przed wojną!". "Co przed wojną?!" - obruszył się senior rodu (choć po kądzieli). I dodał z naciskiem niemal na każde słowo: "Jak przed wojna ktoś miał ziemię, to był panem, jak jej nie miał, to był chamem!". Zapamiętałem tę naukę. I jej się trzymam, aby mitów nie tworzyć i bajek nie opowiadać kolejnemu pokoleniu. Wracając do "Sokoła", to niech ockną się miłośnicy Chełmży: zaskakujący epizod z 1896 r. Tak, przy okazji odbierzemy lekcję z germanizacji zaboru pruskiego. Dla bydgoszczan też coś się znajdzie, ale rodem z 1946 r.
Każda wystawa, to nie tylko okazja do wspomnień, jak do niej dochodziło, ale przede wszystkim historia jej sensu, genezy, zaproszenie, aby być czujnym. Nie twierdze, że gnam do bydgoskiego BWA za każdym razem, gdy coś tam się dzieje. Ostatnio chyba odwiedzałem je, kiedy była wystawa Beksińskiego (tak, pisałem o tym na tym blogu). To był luty... 2016 r.? Sam przecieram oczy. To, co czytam o portretach trumiennych! I znowu wracam do... siebie. Ostatnio miałem zastępstwo w pewnej klasie i jąłem pokazywać jej prezentację o szlachcie, w tym i portrety trumienne. Nagle jedna osoba płci żeńskiej wstała i podeszła do wyświetlanego zdjęcia. I wskazała na herb. Pilawę. Przy tym pokazała na swym smartfonie takiż. Zdziwiłem się. Po chwili jej ożywienie wyjaśniło się. Była de domo... Potocka. Naprawdę mamy przed sobą książkę niezwykłą.
Nie zawiodłem się. Zresztą trudno zawieść na tytułach, jakie podsuwają nam Iskry. Mnie jakoś rozczarowanie i zawód omijają. "Przepraszam, nie umie tak pięknie mówić, jestem z Warszawy" - to wypowiedź Autora wyjęta z pewnego dialogu, radem z Przemyśla. Nie dajmy się omamić: "To jest zjawisko..." cudownie opowiedziana. Wystawy to tylko pretekst do spotkań z ludźmi i czasami, które za nami. Mi nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na kolejną książkę Antoniego Kroha.


______________________________
[1] http://historiaija.blogspot.com/2014/08/gloria-victis-czesc-iii-spotkanie.html?q=kaczorowski
[2] http://historiaija.blogspot.com/2012/12/podroz-sentymetalna.html
[3] https://polona.pl/item/katechizm-poddanych-galicyjskich-o-prawach-i-powinnosciach-ich-wzgledem-rzadu-dworu-i,OTI4OTQ0MzY/15/#info:metadata [data dostępu 23 IV 2022]

Brak komentarzy: