czwartek, grudnia 09, 2021

Przeczytania - 424 - Ksiądz Józef Tischner "Wolność człowieka gór" (Wydawnictwo Znak)

"Co góry mogą dać człowiekowi? Myślę, że przede wszystkim mogą ofiarować mu wolność. Co człowiek może dać górom? Może je obdarzyć sztuką. Wynika z tego, że zawsze patrząc na góry, widzimy je poprzez ludzi gór, a patrząc na ludzi gór, widzimy ich poprzez góry. Trudno powiedzieć, gdzie przebiega granica" - wychodzi chyba na to, że najwięcej w cyklu "Przeczytania" książek profesora księdza Józefa Tischnera (1931-2000). I wszystkie za sprawą Wydawnictwa Znak! Do naszych rąk trafia książka wyjątkowa, bo opatrzona dopiskiem nieznane teksty, pt. "Wolność człowieka gór". Kto nie ulegnie pokusie posiadania egzemplarza. Wiadomo, że myślę przede wszystkim o osobach zainteresowanych. 
"Wolność człowieka gór" mamy dzięki wyborowi i opracowaniu przez pana Wojciecha Bonowicza, autora choćby biografii ks. J. Tischnera, która też znalazła swoje miejsce w moim pisaniu i moim księgozbiorze. Na kilka tygodni przed Wigilią dostajemy zatem nową książkę, nowe i pachnące blisko dwieście stron do czytania, przemyślenia i oglądania. Bo tak, jak poprzednio Wydawnictwo edytorsko dopieściło kolejne wydanie. 
"To prawda, że góry tworzą górali, ale prawda jest również, że górale tworzą góry. Między człowiekiem i jego krajobrazem rozwija się twórcza wzajemność" - ja człowiek nizin (o czym przypominam, gdy tylko zaczynam pisać o górach) zamierzałem szukać odpowiedzi na wiele pytań, które dotykają gór i ludzi, którzy stamtąd. Ale czy tu chodzi o... taternika Tischnera? Na ile miejsce urodzenia determinuje nasze o świecie myślenie? Przekonamy się czytając "Wolność człowieka gór".
Chwilami mam wrażenie, że czytam nie zwierzenia góralskiego duszpasterza, ale jakiegoś romantycznego poetę: "Gdy chcesz zrozumieć, kim jest człowiek, popatrz, co stworzył i co po sobie zostawił" lub "Czym jest kultura? Jest jakby zwierciadłem, w którym odbija się prawda o człowieku". Ktoś rzuci: on idzie na łatwiznę, bo wybrał cytaty, które wyeksponowano. Nieprawda w tym sensie, że mi też te słowa przypadły do gustu. To czyste J. W. von Goethe! "Gdy wsłuchamy się w opowieść o człowieku, którą snuje dla nas góralska pieśń, czujemy, że jest to także opowieść o nas - opowieść o naszym życiu i rozpaczy, naszej miłości" - ten cytat, to już moje samodzielne wygrzebanie.  
Czego spodziewałem się sięgając po kolejną książkę księdza-profesora J. Tischnera? Utwierdzenia się, że góry, to wolność? W czym tkwi wolność? Czy ja jestem wolnością? Piękne chwile zastanowienia się nad sensem czytania: "Oto znika powoli dawny człowiek - człowiek, który ukochał wolność i zamienił ją na siłę twórczą, który z głębi swej wolności tworzy piękno i prawdę o tajemnicy życia". Poczuć ducha gór, tamtejszej ślebody, śpiewu i właśnie kultury. Po to mi potrzebne jest czytanie kolejnej książki księdza-profesora, księdza-filozofa. Kiedy pojawiła się zapowiedź wydania "Wolności człowieka gór", to już wiedziałem, że musi znaleźć się w tym cyklu, wzbogacić mój księgozbiór. Obok mnie przecież stos książek o górach, Tatrach, Alpach, Himalajach, Karakorum. 
To nie jest przypadkowy wybór. To nie jest tylko kolejna górska książka.  Może nigdy nie pójdę na Turbacz. "Kto właściwie śpiewał w tych górach, górale czy góry? Czy góry wyzyskały ludzkie głosy, by zaistnieć także jako śpiew, czy ludzie wyzyskali góry, by zaśpiewać samemu niebu?" - to o pierwszym wypasie w stanie wojennym. Zaraz rocznica. XL lat od tamtej zimy, kiedy czołgi rozjechały rodzącą się demokrację, a juhasi poszli ze swymi stadami na górskie polany. Tak sugestywne opis wymaga utrwalenia. Choćby w tej fragmentarycznej formie. 
Jakie to lirycznie piękne: "Góry milczą. Wszystko, co milczy, nadaje się do przechowania ludzkich tajemnic. [...] Człowiek powierza górom swe tajemnice. Jest przekonany, że góry go nie zdradzą". Można tylko pozazdrościć takiego powiernika. Tu na nizinach pozostawała... studnia? Tylko skąd ją dziś wziąć? Kiedyś rozbawiło mnie, że kobieta chciała wnuczce pokazać studnię. Pewne światy zniknęły. Bezpowrotnie. I taka mnie dopada nostalgia czytając "Wolność człowieka gór".
A może nie powinienem ruszać tej książki? Przecież nie pojmę góralskiej biedy, głodu czy tamtejszej zawiści. Nigdy nie czytałem prozy Kazimierza Przerwy-Tetmajera (1865-1940). Zaledwie kilka wierszy. I to raczej nie górskich. może więc "Wolność człowieka gór" - nie dla mnie? To nie ma znaczenia. "To, co trwa, splata się z tym, co przemija" - oto czego m. in. szukam, takiej polszczyzny i takiej mądrości. Potem cytuje to kolejnemu pokoleniu. Oto wartość dodana takiego obcowania z tym, co zostawił nam ksiądz-profesor. W takich chwilach (wiem, że się powtarzam) żałuję, że nie dane mi było słuchać Jego kazań. Byłbym innym człowiekiem? Nie wiem. I nigdy się tego już nie dowiem. "Kamienna wieczność zaostrza ból przemijania" - zbieram te zdania jak cenne diamenty.
Jest noc. Po północy. Wiem, że zaraz muszę przerwać pisanie. Noc rozdziela mnie z czytaniem. Szkoda mi skazywać się na sen, gdy tyle do przeczytania. "Coraz wyraźniej widzimy, że tracąc góry, tracimy coś z siebie. Góry stały się częścią naszego człowieczeństwa" - muszę skapitulować. Nie wiem, kiedy powstanie kolejny akapit. Jutro (czyli dziś?), za dwa dni, tydzień, a może... nigdy? Choć jeszcze jedno o mostach cytowanie, na pewno będę to czytał swoim uczniom: "Most łączy ludzi. I dlatego trzeba budować mosty między ludźmi, żeby się mogli spotkać. Dziś tych mostów  bardzo nam potrzeba, bo ludzie są podzieleni". Autor tych słów nie zyje przeszło dwadzieścia lat! A jaka niezwykła konkluzja: "Czasem wydaje się, że jakbyś jakieś brudne wody między ludzi wpuścił, które ich straszą i dzielą i nie pozwalają na porozumienie". Jak bardzo te słowa przylegają do realiów AD 2021. 
Chwilami zachodzę w głowę czy ksiądz-profesor był wizjonerem, prorokiem, a może szarlatanem?To, co głosił tyle lat temu powinno być drążone zębem zapomnienia. A tak nie jest! To wciąż aktualne! To wciąż żyję. Tak, ten akapit powstaje kilka dni po tym przerwanym nocą. I staję wobec kolejnych odkryć tego czytania: "Nasze dzisiejsze budowanie państwa ma coś z romantyzmu. Nie powiedzie się jednak bez głębokiego zakorzenienie w pozytywizmie". Myśl się na tym nie kończy: "Możemy powiedzieć: romantyczne serce, pozytywistyczny rozum. Serce zna swoje miejsce w historii, rozum zna zadania, jakie go czekają tu i teraz, w godzinach urzędowania". Bo w nas tyle samo z Gustawa, co z Wokulskiego?
Jakże trafna ocena drogi, jaką kroczy katolicyzm przez dzieje III RP: "Religia religii nierówna. Także chrześcijaństwo, a nawet katolicyzm maja wiele twarzy. Dziś twarze polskiego katolicyzmu wyraźnie się polaryzują". Trafność w 100 %! Wręcz czytamy o nurcie... sekty, sekciarstwa! Nie wiem, jak obecnie hierarchowie przełknęliby (albo przełykają, o ile czytają tę książkę) takie stwierdzenie: "Oj, będzie miał Kościół nie lada problemy. Na problemy natrafią również budowniczowie państwa. Mentalność sekty tym się bowiem odznacza, że ona wszystko najlepiej wie i jej się wszystko należy. Państwo też". Skąd o tym wiedział? "Prawdziwa wiara jest wiarą wspaniałomyślności. Człowiek wspaniałomyślnie buduje to, godne zbudowania" - aż chce się krzyknąć: uczcie się tego głupcy
Nie potrafię znaleźć czasu, aby jednym tchem dobrnąć do końca. to kolejne włączanie się do odczytywania tego, co zakreśliłem czytając wcześniej. Jestem przygotowany do cytowania, ustosunkowywania się do tego, co odważył się myśleć i głosić ksiądz-profesor J. Tischner: "Prawdziwa wiara jest wiarą wspaniałomyślności. Człowiek wspaniałomyślnie buduje to, co godne zbudowania".  Mało w tym, co cytuję Kościoła, Boga, wiary itd? Tak, wybieram to, co mi odpowiada. Nie jestem godny, aby mierzyć się z teologią Autora. Za niskie moje progi i znikoma wiedza. Prawdy objawione nie mieszczą się w moim oświeceniowym umyśle. Mea culpa? Już mam zamysł zwieńczenia tego "Przeczytania...", pod spodem wpisuję drugie motto wieńczące? Ile tu piękna na temat wolności, np. "Wolność budzi wolność". Krótkie. Treściwe. Lakoniczne. Super! To jest mądre: "Człowiek, aby być istotą naprawdę wolną, musi wyzwolić się od strachów, jakie nim rządzą". Wiem, że mam strumień do kolejnych "Myśli wygrzebanych". Wiem, że mam wartości godne cytowania moim uczniom. 
"Oprócz śmierci ciała, która przychodzi ku nam z zewnątrz, jest też śmierć ducha, którą człowiek sam sobie zadaje" -  a jednak wchodzę na grunt duchowości, nieomal teologii? Nie uniknę tego. W końcu trzymam w ręku książkę księdza. "Kto jest panem życia i śmierci, ten jest panem człowieka" - bronię się przed wypisem tych moich podkreśleń. Często do tego sprowadza się lektura księdza J. Tischnera. Nastawiam tych czarnych kropek i zdanie za zdaniem. Kiedy tu tyle tylości: "Kto miłuje przedmiot, widzi siebie poprzez przedmiot. Jest jakby przybudówką przedmiotu. Kto miłuje drugiego człowieka, stara się być bratem dla człowieka". Zatem za Wieszczem zawołam: miłujMY się! 
Słucham bluesa i znajduję słowa, które nieomal trącają herezji: "...rodzi się pytanie: czy to, co my - słudzy religii - przekazujemy dziś ludziom, naprawdę jest religią? Czy mówimy do nich słowami, które ożywiają, czy słowami, które zabijają?". To pytanie wraca do mnie, kiedy pomyślę sobie, że z moich licealnych wychowanków (klasa III) coraz mniejszy procent uczęszcza na katechezę. Całkiem realne jest, że pewnego dnia... wykreślę z dziennika elektronicznego tę lekcję. "Bo niby dlaczego opuszczają nasze kościoły? A może w sam przekaz Ewangelii zakradł się jakiś fałsz?" - to nie, to Autor. Dotyka kwestii wiary, pisząc o ludzkiej nie potrzebie Kościoła: "Nie potrzebują Kościoła, Ewangelii. wydaje się im, że są wolni. dopiero w dniu, w którym staną oko w oko ze swoim strachem, zobaczą, jakimi byli niewolnikami". Raz po raz otrzymujemy zdanie-przestrogę: "Kto popadł w niewole świata, ten ginie razem z tym światem" lub "Każdy człowiek musi dbać o swój interes, ale życie nie polega na tym, by tylko za interesem gonić"
Trudno nie polemizować z tym, co pisał lub mówił ksiądz-profesor. Wciąż mnie dręczy, męczy i dopada: dlaczego TO takie aktualne? "Głupota wyraża się niezrozumieniem: głupocie wydaje się, że rozumie, gdy niczego nie rozumie" - jakie to oczywiste, jakie chętne do wysłania szczególnie tym, którzy straszą, że czipuje się nas podczas szczepień przeciwko Covid-19 lub tym politykom, którzy nie szczepią się, bo nie - i kropka. Piękne powracanie do twórczości i życia Kazimierza Przerwy-Tetmajera. I tegoż tęsknocie do góra, za górami (nie wiem, którą opcję językową wybrać). Mam w sobie tęsknotę... emigranta (kompleks emigranta), tak bardzo charakterystyczny dla pokolenia synów i wnuków wygnańców, przesiedleńców, wydartych z kresowych korzeni. Dlatego rozumiem: "Ten, kto tęskni, czuje się jakby podzielony. Ma dwie dusze, dwa serca. Jedną duszą i jednym sercem jest tu, a drugim sercem i drugą duszą jest tam. Człowiek taki mam bardziej to, czego nie ma. A czuje obecność nieobecnego świata". Pewnie, że moje rozbicie jest inne. Nieporównywalne. Teoretycznie, to przecież nie ja straciłem, a jednak są we mnie te dwa (a nawet trzy) światy. Wiem, że będę tego cytatu chwytał się, kiedy ktoś poprosi mnie na genealogiczne opowieści. Obok Mickiewicza i Syrokomli góralski filozof. Jakie to wspaniałe! 
"Wolność człowieka gór", to refleksyjność najwyższych lotów, zachwycająca. Sprawia, że szukam poezji, na którą powoływał się Autor, odkrywam ja na nowo.  Nie potrafię tak fascynować się folklorem (choć poświęciłem mu jedne z pierwszych wpisów/tekstów/artykułów na tym blogu. Moja chłopskość nie jest tak żywa, jak w życiu ks. J. Tischnera. Rozumie, co pisze o kulturze ludowej. Mam tu opodal siebie frasobliwego Jezusika i świętych na szkle malowanych. Ale z tego nic nie wynika. "Ludzie tu mieszkający może nie umieli czytać ani pisać, ale mieli przecież swą starą, głęboką kulturę. Jest w tym coś zadziwiającego: oto ta niesamowicie biedna wieś, wieś dziesiątkowana głodem i chorobami, potrafiła wytworzyć takie wartości i kultury, że dziś stajemy wobec nich pełni podziwu i szacunku. Kultura ta stawia z powodzeniem czoła kulturze masowej, gazetowej i telewizyjnej" - cytat musiał być dłuższy. Podziwiam ją. Jak w Konikowie koronki, jakie oglądałem osobiście w '98. Stąd kilka stron dalej: "Patrząc na człowieka poprzez dzieła ludowej kultury, możemy lepiej zrozumieć, co znaczy, że jest on integralnym składnikiem strumienia życia". Cudownie nadmienia o roli szkoły w utrzymywaniu więzi z kulturą. I pojawia się wspomnienie o budowaniu na Bukowinie domu kultury - kultury ludowej. "Kultura to jakby zwierciadło duszy. Gdy nie ma kultury, to nikt nie widzi duszy, a gdy duszy nikt nie widzi, to dusza marnieje. Człowiek traci pamięć tego, kim jest". I te później stawiane pytanie o... góralskim śpiewaniu. Jakoś nikt nie bije na alarm, że młodzież nie śpiewa, że ukatrupiony tak ważny przedmiot, jakim było wychowanie muzyczne. "Jak będzie polska kultura, jak będzie polska muzyka, jak będzie polska poezja, jak będzie pamięć o polskiej literaturze - to i Polska będzie" - cytat koniecznie do wykorzystania przy każdym Święcie Niepodległości!
"Coz po nos ostanie?" - to jeden z tytułów rozdziału.On jeden mógłby stanowić sens rozważań dla każdego z nas. Raz po raz wraca pytanie: "Co ostało po nasych ojcach?". I jedna z najważniejszych odpowiedzi: "...jak zginie śnieg, zazieleni sie na tym polu, to beemy mogli wiedzieć, co ostało po nasych ojcach: ziemia". O tej ziemi, góralskiej, kamienistej, jałowej dalej czytamy: "Kiebyś tak bracie wziął tę ziem do ręki i ścisnął, toby ci przez palce nie woda przesła, ale tyn pot ojców, dziadków i pradziadków". Pochylam się niemal nad każdym zdaniem, bo tyle w nich prostej mądrości, nie wydumania, ale oczywistości: "Nasi ojcowie kształtowali nam nasze serca". Nie twierdze, że każdy ojciec tego dopełnił, tym bardziej zazdrościć należy tym, którzy takich ojców mieli, pytanie czy sami takimi jesteśmy. Z jaką ziemią możemy utożsamiać się my, Czytelnicy, spóźnieni uczniowie ks. J. Tischnera? 
Zaraz, za chwilę, za dni kilkanaście 2022 r. I chyba już wiem czym zacznę nowe w nim pisanie. A choćby taką, tu znalezioną, myślą: "Nikt nie zaczyna nowego czasu tak, jakby stary czas w ogóle nie istniał. Dlatego na początku nowego roku rodzi się zazwyczaj pytanie: z czym wkraczamy w nowy czas?". Mam nadzieję, że rozważanie o czasie nikogo nie wpędzą w depresję. A mogą? - dopyta któś. Mogą! "Człowiek jest istotą mocno osadzoną w czasie. Czas go niszczy, ale czas go również tworzy. Czas niszczy ludzi, ponieważ zabiera im młodość, siłę, urodę" - prawda. ale zaraz nas podnosi: "Zarazem czas buduje człowieka. Dzięki upływowi czasu człowiek dojrzewa i gromadzi w sobie prawdy, które mogą stać się podstawą czynu". Jakie to cenne uświadomieni, kiedy czytamy o... odwadze pytań. "Od pytania zaczyna się myślenie" - ależ ja o tym samym mówię własnym uczniom, kiedy omawiam kwestię niewolnictwa i nie uczenia niewolników sztuki czytania. Bo dopiero wtedy człowiek zaczyna stawiać pytania. staje się groźny, właśnie poprzez taką odwagę, choć tak tego nie określałem. 
"Wolność człowieka gór" staje przy innych książkach ks. Józefa Tischnera. Będzie wracanie. Jak za każdym razem. Już kilka osób dopytywało się mnie, czy już przeczytałem i kiedy będą mogli pożyczyć? Obawiam się, że... nie pożyczę. Robi się mała półka jednego Autora. Naprawdę można nabrać przekonania, że to najpopularniejszy pisarz nieomal współczesny w moim księgozbiorze. Na odłożenie tego volumenu dwa jakże różne cytaty, myśli, motta: "MYŚLĘ, ŻE KAŻDY CZAS, KAŻDY WIEK I KAŻDA EPOKA MA SWÓJ SPOSÓB ODKRYWANIA GÓR I KARMIENIA SIĘ GÓRAMI.  NIE SĄDZĘ, ABY TO SIĘ SKOŃCZYŁO" oraz  "BUDUJEMY PAŃSTWO PO TO, BY W PAŃSTWIE ROZUM GODZIŁ SIĘ Z WOLNOŚCIĄ, A WOLNOŚĆ Z ROZUMEM". Więcej zapewne w cyklu "Myśli wygrzebanych".

1 komentarz:

  1. Co budzi w nas refleksje?
    Co porusza duszę i umysł?
    Może są to faktycznie góry. Ta przestrzeń. Bezmiar...
    Dociera wtedy do nas, że musi być jakaś Siła zawiadująca wszystkim. Poruszająca te małe trybiki.
    Jak mali jesteśmy...
    Miło się czyta słowa księdza, w którym tyle pokory i miłości.
    Słowa, które nie tracą na aktualności. To przenikliwe spojrzenie na powracające w nas demony. Brakuje takiego zdrowego rozsądku, autorytetu.
    Choć, bardzo możliwe, że i ks. Profesor dostałby "bana" na wypowiedzi od wierchuszki.
    Teraz gdy rzeczywistość się uniformizuje pod dyktando partyjne( kurcze ,to już było! Tak niedawno), to obawiam się, że ks. Tischner podzieliłby los ks. Bonieckiego
    Przyszły mi do głowy słowa jeszcze jednego księdza:
    "Gdyby wszyscy byli tacy sami, nikt nikomu nie byłby potrzebny "
    Ks. Twardowski

    OdpowiedzUsuń