poniedziałek, listopada 01, 2021

Nekropolie - wizyta 40 - Cmentarz pw. Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Bydgoszczy

Cmentarz pw. Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel w Bydgoszczy - to oficjalna nazwa. Przeciętny bydgoszczanin powie: cmentarz na Prądach lub na Tańskich. Mogę chyba przez przesady dodać: najbardziej z bydgoskich cmentarzy w mojej rodzinie. Od 1984 r. miejsce spoczynku moich krewnych i powinowatych. Robi się mini-słownik biograficzny mojej rodziny, której korzenie zostały zmasakrowane agresją sowiecka na Polskę 17 IX 1939 r. Tak daleka analogia? Tak. W końcu, ci najstarsi przychodzili na świat jeszcze w... carskiej Rosji, jako poddani cara Mikołaja II. Tej gałęzi rodu będę tu wierny. Jeszcze głębsza analogia. Dlatego zaczynam od grobu mojej ciotecznej babki, Albiny z Poźniaków Mewiusowej (1909-1984) i jej męża Juliana Mawiusa (1901-1996).  


Ciocia Albinka, bo tak potocznie określana, była młodszą siostrą mego dziadka. Oboje urodzili się w rodzinnym zaścianku Gasińskich, w Domanowie nad Wilią. To chyba za wstawiennictwem właśnie brata Stanisław znalazła swoje miejsce spoczynku właśnie na tym cmentarzu. Wcześniej  n i k t  z rodziny tu nie był pochowany. Historia (czytaj: II wojna światowa) rozproszyła rodzeństwo. Ciocia Albinka mieszkała wtedy w Świebodzinie. Przebywała u córki, Reginy Kasprzak. Tu zmarła. Dziadka łączyły z ówczesnym proboszczem bardzo bliskie stosunku. Nie było dlań niczego nie do załatwienia. Parafianką nie była, to pewne. Trochę się naczekała na swego Juliana, bo wujek zmarł dopiero w 1996 r. Miał blisko 95. lat, za sobą pobyt w niemieckim obozie koncentracyjnym. Ród Mewiusów pochodził z Łotwy, niemieckiego pochodzenia, osadnictwa pewnie jeszcze z XVII w.
To była straszna śmierć! Uderzyła w czasie wykonywania pracy! Wujek Sylwester Kasprzak (1926-1987), zięć cioci Albinki i wujka Juliana, zginął w pracy. Niedopatrzenie? On, stary fachowiec, człowiek, który potrafił zbudować dom, zaprawić śliwki i gruszki, dał się zabić. Nie dopatrzył. Wybuch. On, żołnierz II Korpusu Polskiego. To był wstrząs. A potem śmierć jego zięcia, Adama Brzozowskiego (1959-2015), który z kolei był siostrzeńcem wujka Witolda Piotrowskiego. Stąd ciotką Adama był ciocia Halina z Poźniaków Piotrowska (ur. 1940), córka Kazimierza Poźniaka (1913-1993), młodszego brata Albinki. Choroba. Śmierć. Koniec życia.
 
 
Dopiero w 1989 r. miejsce spoczynku znalazł tu mój ukochany dziadek, Stanisław (II) Poźniak (1906-1989). Numer drugi przysługuje, gdyż był wnukiem innego Stanisława, swego dziadka, rodem z Oszmiany, który w 1863 r. był ofiarą terroru "Wieszatiela", kiedy ten pacyfikował Litwę. Dziadek nie bawił się ze mną żołnierzykami, ani nie czytał mi bajek, a jednak to Jemu zawdzięczam to, kim jestem i jaki jestem. I na pewno nie wstydziłby się moich poglądów historycznych czy moich wyborów politycznych. To On nauczył mnie szanować historyczną przeszłość, wkładał do głowy nieprawomyślne za komuny prawdy tak bardzo różniące się od tego, co wtedy uczono. Babcia, Maria z Głębockich Poźniakowa (1913-2001), to wyjątkowa niewiasta. Jeśli dziś tonę w książkach, to miłość do nich (choć bardzo późno), ale z Niej chyba przeszło na mnie. Te trzy krzyże są czytelne dla każdego kto czuje ducha wielkiego Księstwa Litewskiego, tego co za Niemnem i nad Wilią.
 

To był zawał. rozległy. Potężny. Śmierć, która była po prostu kolejnym rodzinnym szokiem. Jan Mielcarek (1939-1990), przez wielu nazywany Januszem. Tylko wuj Telesfor mówił: Janek.To przecież On wspierał nas, kiedy 14 VIII 1989 r. zmarł mój Dziadek. W nim oparcie miała moja Mama i ja, kiedy trzeba było załatwiać wszelkie formalności. Kiedy dowiedziałem się, że umarł, moja reakcja zmieniła się w pytanie: "Babcia żartuje?". Usłyszałem wtedy: "Ze śmierci się nie żartuje". Miał niespełna 51. lat. I to kolejny zięć wujostwa Mewiusów, szwagier Sylwestra. Nie mogłem pogodzić się z tym odejściem. Niestety medalion na grobie wyblakł. Wujek po raz kolejny odszedł?
 

Był czas, kiedy byłem bardzo blisko i silnie związany z wujkiem Eugeniuszem Łazarem (1921-1992), synem Grzegorza i Zofii z Poźniaków  małżonków Łazarów. Był zatem siostrzeńcem mego Dziadka i cioci Albinki, starszym kuzynem m. in. mojej Mamy. II wojna światowa tragicznie odcisnęła się na Jego życiu. Bombardowanie domu przeżył tylko on. Żona w stanie błogosławionym nie miała szans. Potem była tułaczka, partyzantka. Jako jeden z ostatnich opuszczał rodzime Kresy, ba! zamieszkał w domu moich Dziadków w zaścianku Trepałowo. Później osiadł na długie lata na Pomorzu Zachodnim, w Gryficach. Tam się ożenił, tam rodziły się Jego dzieci i wnuki. W latach 70-tych zaczął się budować (jak to wtedy mawiano) w Bydgoszczy. Miałem swój skromny udział w powstawaniu nowego gniazda na ul. Czereśniowej.

Aż przyszedł straszny rok 2021! Śmierć niemiłosiernie czyniła swą powinność. Zabiła moją Mamę, ostatnią zaściankową szlachciankę (herbu własnego), urodzoną w rodzinnym Trepałowie. Halina Klara Poźniak-Grzybowska (1935-2021). Nie wierzę, że piszę o  t e j  śmierci. Ona nie miała prawa się zdarzyć. Ale zdarzyła się, w rocznicę mego ślubu kościelnego, pół roku temu 2 maja. Patrzę na tą płytę, zdjęcie, które przez ostatnie lata woziłem w samochodzie, razem z ostatnią wolą jaką wyraziła pisemnie. Z Bratem pochowaliśmy Mamę w grobie rodziców. Są teraz razem. Już na zawsze.

Między tymi grobami leży historia mojej rodziny. Smutne memento i obowiązek pamięci. Wszystkie te losy splatały się ze sobą, nakładały, sczepiały. Jak to w rodzinie. I choć historia okrutnie z Nich zakpiła, odarła z rodowych gniazd, poszarpał korzenie, to jednak spotkali się na jednym, bydgoskim cmentarzu. Gro ze wspomnianych, to potomkowie Józefa i Rozalii z Gasińskich małżonków Poźniaków. Oni sami spoczywają na Wileńszczyźnie. Gdyby wstali z grobów zdziwiliby się gdzie los rzucił ich dzieci, wnuki, gdzie rodziły się ich prawnuki, ba! jak różnymi dziś mówią językami. Ja im mogę tylko powtórzyć za Syrokomlą:

O, bracia moi znad Wilii, znad Niemna!
Gdy wam swojacka gawęda przyjemna,
Zasiądźcie w kółko, a ja wam pogwarzę;
Stukniemy w czarki, rozweselim twarze,
A może prawda wynurzy się na dnie,
albo się chwilka smutkowi wykradnie. 

PS: To była bardzo osobista wizyta.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.