piątek, sierpnia 17, 2018
Przeczytania... (276) Lew Tołstoj "Wojna i pokój" tom III i IV (Wydawnictwo Zysk i S-ka)
W przypadku poprzedniego tomiska (I-II) wypisywałem sceny, a na koniec myśli wydłubywałem z poszczególnych stron. Chwilami strony są tak obfite, że należałoby zeskanować cały szpalty i zamieścić tu na blogu. Jak można zachęcić do "Wojny i pokoju"? Inteligentny człowiek powinien wznieść się na to, aby wśród swych lektur znalazło się to dzieło. Obowiązkowo. Jak można nie znać bohaterów tej cudownej książki? Wiem, że można i nikomu z tego powodu świat się nad głowa nie zawalił, niemniej...
Rezygnuję z ekscytacji nad fabułą dzieła mistrza Tołstoja. Wiem, że był Aleksy (i tego czytałem przed laty), niemniej dla wielu czytelników istnieje tylko On - LEW. mogę się tylko powtarzać, że nie rozumiem (bo nie rozumiem), że inteligentny człowiek nie zna "Wojny i pokoju". Dla mnie,t o wstyd i... dyskwalifikacja. Inaczej tego stanu ducha zubożenia nie potrafię określić.
Potraktowałem tom III i IV, jako swoisty zbiór myśli wygrzebanych. Dobrze, poniżej dorzucę to i owo z wojny 1812 r. Zaskoczyć powinny zwłaszcza (a mamy przed sobą powieść, a nie traktat historiograficzny) rozważania ne temat ukochanej przeze mnie (i wielu czytelników) historii:
- Przedmiotem historii jest życie narodów i ludzkości.
- Ująć bezpośrednio i ogarnąć słowami - opisać nie tylko ludzkości, ale jednego narodu, wydaje się niemożliwe.
- Historia nowożytna odrzuciła dawne wierzenia, nie dając na ich miejsce nowych zasad, a logika dziejów zmusiła historyków, którzy rzekomo odrzucili boską władzę cesarzy i fatum starożytnych, by nową drogą doszli do tego samego: do uznania, że 1) narodami kierują jednostki, 2) że istnieje określony cel, do którego dążą narody.
- Jeżeli celem historii jest opisanie ruchu ludzkości i narodów, to niezbędna jest odpowiedź na pierwsze pytanie: jaka siła porusza narodami, inaczej wszystko inne będzie niezrozumiałe.
- Opisując wojnę albo podbicie narodu, badacz historii powszechnej poszukuje przyczyny wydarzenia nie we władzy jednej postaci, lecz we współdziałaniu wielu postaci związanych z wydarzeniem.
- Niewątpliwie istnieje związek między wszystkim, co żyje w jednym czasie, i stąd wynika możność znalezienia pewnego związku między działalnością umysłową ludzi a ich działalnością historyczną [...].
- W stosunku do zagadnień ludzkości dotychczasowa nauka historii upodabnia sie obiegu pieniędzy, do asygnat i brzęczącej monety.
- Władca jest skupieniem woli mass, przyniesionej wyrażoną lub milczącą zgodą na wybranych przez masy władców.
- Życie narodów nie mieści sie w życiu kilku ludzi, gdyż nie odkryto związków między tymi kilkoma ludźmi a narodami.
- Gdy dokonuje się jakieś wydarzenie, zjawia się zawsze człowiek albo zjawiają się ludzie, z których woli wydarzenie zostaje dokonane.
- Żołnierz sam bezpośrednio kłuje, rżnie, pali, rabuje i zawsze do wykonania tych czynów otrzymuje rozkazy od osób wyżej stojących; sam nie rozkazuje nigdy.
- Dla ludzkiego rozumu niedostępny jest całokształt przyczyn zjawisk.
- ...w armii, która odstępowała od Moskwy, prawie nie mówiono i nie myślano o Moskwie, i patrząc an jej zgliszcza nikt nie przysięgał zemsty Francuzom, lecz myślano o kolejnej wypłacie żołdu za tercję, o kolejnym postoju, o Matrioszce-markietance i temu podobnych.
- Z dala od wojny, wśród warunków życia dworskiego, jest rzeczą bardzo trudną, żeby wypadki odzwierciedlały się w całej swojej pełni i sile.
- W Moskwie nie było mieszkańców, żołnierze więc wsiąkali w nią niby woda w piasek i niepowstrzymanie rozchodzili się na wszystkie strony z Kremla, gdzie uprzednio wkroczyli.
- Hamować się wzajemnie, oddychać w tym skażonym zaduchu, nie mieć siły poruszać się i czekać na coś niewiadomego, niepojętego i strasznego - to było nie doi zniesienia.
- Ale mężczyzna nie powinien i nie może zapominać i przebaczać.
- Po napisaniu wedle tego alfabetu cyframi słów "L'Empereur Napoleon" okazuje się, że suma tych liczb równa się 666, i dlatego Napoleon jest bestią, którą przepowiada Apokalipsa.
- Jesteśmy Rosjanami i nie żal nam będzie krwi w obronie wiary, tronu i ojczyzny.
- Fakty przemawiają najoczywiściej, że ani Napoleon nie przewidział niebezpieczeństwa marszu na Moskwę, ani Aleksander i rosyjscy dowódcy nie myśleli wówczas o wciągnięciu Napoleona w pułapkę, lecz myśleli o czymś przeciwnym.
- Dowodzić musi jeden, a nie dwóch.
- Gdyby wodzowie byli się kierowali rozumnymi przyczynami, to zdawałoby się, że dla Napoleona powinno było być rzeczą oczywistą, iż kiedy już posunął się o dwa tysiące wiorst i przyjmuje bitwę z prawdopodobieństwem utraty czwartej części armii, to idzie na pewna zgubę [...].
- Chcesz pan prochu powąchać? Tak, przyjemny zapach.
- Mam honor być wielbicielem pańskie małżonki.
- Wojna to nie kurtuazja, lecz najohydniejsza rzecz w życiu, trzeba to zrozumieć i nie bawić się w wojnę.
- Wszyscy cesarze, z wyjątkiem chińskiego, noszą mundury wojskowe, a im kto więcej uśmierci ludzi, tym większą dają mu nagrodę...
- Dla rozumu ludzkiego absolutna ciągłość ruchu jest niepojęta.
- Jak powiadają historycy Napoleona, cały ten dzień 25 sierpnia spędził on na koniu: badał okolicę, rozważał plany przedstawiane mu przez marszałków i osobiście wydawał rozkazy generałom.
- W bitwie pod Borodinem Napoleon do nikogo nie strzelał i nikogo nie zabił. to wszystko czynili żołnierze. A zatem nie on zabijał ludzi.
- W bitwie pod Borodinem Napoleon pełnił swe zadanie przedstawiciela władzy tak samo dobrze, a nawet lepiej niż podczas poprzednich bitew.
- Flesze znajdowały się w odległości wiorsty od reduty szewardińskiej, na której stał Napoleon, a Borodino - przeszło o dwie wiorsty w prostej linii, Napoleon nie mógł więc widzieć, co się tam działo, tym bardziej że dym zlewał się z mgłą i zasłaniał całą okolicę.
- Straszny widok pola bitwy, pokrytego trupami i rannymi, w połączeniu z ociężałością głowy i wiadomościami o zabitych i rannych dwudziestu znajomych generałach i ze świadomością niemocy swej silnej ongi dłoni wywarł niespodziewane wrażenie na Napoleonie, który zazwyczaj lubił przyglądać się zabitym i rannym, gdyż w ten sposób (jak sądził) doświadczał swą siłę duchową.
Niech mi Kutuzow daruje, ale jego spojrzenie na bitwę pozostawiam wytrawnym czytelnikom. O ranach i rozterkach księcia Andrzeja też nie wspomnę. W podobnych chwilach zachodzę w głowę, jak bardzo literatura pomagała identyfikować się z wydarzeniem (-mi) historycznymi. Znów raca do mnie ulubiony cytat z E. Rylskiego: "Na tym polega dramat historii i historyków - że wystarczy jedna dobrze napisana powieść i niewiele już mogą przekazać". To, co dla literatury francuskiej zrobił V. Hugo (patrz rozdział o Waterloo w "Nędznikach"), a w polskiej S. Żeromski ("Popioły") i W Gąsiorowski ("Rok 1809", Huragan") - rosyjskiej zostawił Lew Tołstoj. Spojrzenia na bitwę? A jak malował obrazy samej bitwy pod Borodino, to prawdziwy literacki majstersztyk, a pośród wiru walki Pierre Bezuchow:
Potraktowałem bardzo... historycznie to "Przeczytanie...". Bez Nataszy? Bez. Tylko wojna, a oręż, a walka - jakby parafrazować słowa stolnikowej Makowieckiej. Odkładam na ten czas tom Tołstoja, wiedząc że będzie mi poręką na lata pracy mojej dorzucam cytat o historii:
"KAŻDA KONKLUZJA HISTORII ROZPADA SIĘ W PROCH, NIC NIE POZOSTAWIA PO SOBIE, BEZ NAJMNIEJSZEGO WYSIŁKU KRYTYKI, JEDYNIE WSKUTEK TEGO, ŻE KRYTYKA OBIERA SOBIE PRZEDMIOT BADANIA WIĘKSZĄ CZY MNIEJSZĄ POSZCZEGÓLNĄ JEDNOSTKĘ; ZAWSZE MA DO TEGO PRAWO, ALBOWIEM WZIĘTA PRZEZ NIĄ JEDNOSTKA HISTORYCZNA ZAWSZE JEST WOLNA W SWYM DZIAŁANIU".
- Ukazanie się niewojskowej postaci Pierre'a w białym kapeluszu z początku nieprzyjemnie wszystkich zaskoczyło. Przechodzący obok niego żołnierze obrzucali go spojrzeniem ukradkowym, zdumionym, a nawet przestraszonym.
- Do godziny dziesiątej już dwudziestu ludzi zniesiono z baterii; dwa działa zostały rozbite, na baterię coraz częściej trafiały pociski, z brzękiem i świstem dolatywały z daleka kule.
- Pierre nie patrzył przed siebie na pole bitwy i nie był ciekaw, co się tam działo: pochłonięty był kontemplacją tego coraz bardziej rozpłomieniającego się ognia, który tak samo (czuł to) rozpalał się w jego duszy.
- Kiedy Pierre ocknął się, siedział wsparty rękami o ziemię; jaszcza, przy którym się znajdował, nie było; na wypalonej trawie leżały tylko rozrzucone zielone, osmalone deski i szmaty; koń łomocząc szczątkami hołobli przebiegł obok niego, drugi zaś, tak samo jak i Pierre, leżał na ziemi i przenikliwie, przeciągle rżał.
Potraktowałem bardzo... historycznie to "Przeczytanie...". Bez Nataszy? Bez. Tylko wojna, a oręż, a walka - jakby parafrazować słowa stolnikowej Makowieckiej. Odkładam na ten czas tom Tołstoja, wiedząc że będzie mi poręką na lata pracy mojej dorzucam cytat o historii:
"KAŻDA KONKLUZJA HISTORII ROZPADA SIĘ W PROCH, NIC NIE POZOSTAWIA PO SOBIE, BEZ NAJMNIEJSZEGO WYSIŁKU KRYTYKI, JEDYNIE WSKUTEK TEGO, ŻE KRYTYKA OBIERA SOBIE PRZEDMIOT BADANIA WIĘKSZĄ CZY MNIEJSZĄ POSZCZEGÓLNĄ JEDNOSTKĘ; ZAWSZE MA DO TEGO PRAWO, ALBOWIEM WZIĘTA PRZEZ NIĄ JEDNOSTKA HISTORYCZNA ZAWSZE JEST WOLNA W SWYM DZIAŁANIU".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.