piątek, sierpnia 31, 2018
303 razy dwa...

Mamy zatem dwa filmy w kinie. Dywizjon 303 doczekał. Jak żadna inna polska formacja wojskowa, która uczestniczyła w II wojnie światowej. Dobrze, to czy źle? Nie wiem. Po co mam wiedzieć. Czy pan Dorociński jest lepszym Urbanowiczem od pana Adamczyka, a pan Zakościelny Janem Zumbachem od pana Rheona? Jakie to ma znaczenie? Najważniejsze, że oba filmy przywracają PAMIĘĆ. Nie uwierzę, że gro idących do kina wiedziało kim był Witold Urbanowicz, Jan Zumbach czy Josef František. Oczywiście nie dotyczy to czytelników Arkadego Fiedlera. I to bez względu na kalendarz. Bo po prostu wielu z nas wyrosło na tej książce. i kiedy dziś przychodzi nam oglądać, jak podrywają się do lotu samoloty Dywizjonu 303, to serce rośnie. I nie ma znaczenia czy ma się lat 50+, więcej, czy mniej. My tam razem jesteśmy w kokpicie Spitfire'a czy Hurricane'a. I naciskamy przycisk karabinu maszynowego, aby strącić kolejnego Messersmitha czy Dorniera.
Motorów huk, jak marsza grają silniki
Ze śmiercią w srogi tan, tęsknota nas gna.
Motorów huk, to zwykła piosnka lotnika,
Motorów huk, serc rytmem w piersiach gra.
Przez mrok i gęste mgły,
W obronie obcych wysp,
To my — Dywizjon 303
To my!**
Ze śmiercią w srogi tan, tęsknota nas gna.
Motorów huk, to zwykła piosnka lotnika,
Motorów huk, serc rytmem w piersiach gra.
Przez mrok i gęste mgły,
W obronie obcych wysp,
To my — Dywizjon 303
To my!**
Nie znacie? To trzeba to nadrobić. Tekst Czesław Kałkusiński, muzyka Henryk Fajt. Mnie tej pieśni nie nauczyła szkoła, ani wieczornica okolicznościowa, a... płyta. Polskie Nagrania Muza i... Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego. Kupiłem ją. Za komuny! I słuchałem. I uczyłem się! Sam dla siebie! W podziwie dla lotników, których znałem wtedy tylko z lektury Fiedlera, Messnera czy Arcta.
Na skrzydłach naszych błyszczą polskie znaki,
Na skrzydłach wiatr wolności pieśń nam gra,
Jak wolnych pieśń, płyniemy ponad światem,
Aż padnie w proch siedlisko zbrodni i zła!
Melodią serca równo grają śmigła
Jak zemsty zew, ten śpiew do boju nas gna —
Ta pieśń, nasza pieśń, na tych znakach,
Na skrzydłach nam gra...
W bój na zew, w bój na zew
Podniebny lot, zwycięski śpiew!
To raptem dwie zwrotki i powtarzający się refren. Teraz też włączam. Z YT. Ech, ta technika.
Orłowy lot, jak racą strzelić w błękity,
Na wroga z góry spaść i strącić go z chmur!
Spitfiry w lot! Na grzbietach gnać Messerschmittów,
O Polskę tu, toczymy z wrogiem bój.
Przez mrok i gęste mgły,
W obronie obcych wysp,
To my — Dywizjon 303
To my!
Na skrzydłach naszych błyszczą...
"Czesław Kałkusiński, żołnierz ZWZ-AK i poeta-żołnierz postanowił napisać utwór pochwalny na cześć Dywizjonu 303. Słowa i melodia powstały wprawdzie w kilka lat po zakończeniu bitwy o Wielką Brytanię,
jednak były doskonałą dokumentacją nie tylko wysiłku bojowego
kościuszkowców, ale i chwały, jaka okryła ich w okupowanym przez Niemców
kraju. Tego typu utwory, pokazujące, że wciąż walczy się za sprawę
Ojczyzny, i robi się to z powodzeniem, miały niebagatelny wpływ na
podtrzymywanie ducha bojowego narodu. «To my - Dywizjon 303» - ten
okrzyk wzniósł się w Polsce w 1944 roku. Melodię do słów Kałkusińskiego
napisał Henryk Fajt, który niejednokrotnie podejmował się współpracy z
podziemnym poetą. Jego utwór został nawet przesłany do Londynu, gdzie
mogli się z nim zapoznać bohaterscy lotnicy polskich dywizjonów" - czytamy na portalu II wojną światowa***. Tam też cytowana w całości ta pieśń.
Wiem, że relacja, którą chcę przytoczyć nie jest autorstwa pilota Dywizjonu 303. Sierżant Tadeusz Schiele był lotnikiem D 308, tzw. Krakowskiego****. Nie dość na tym, nawet nie brał udział w bitwie o Anglię (Wielką Brytanię), a jednak kładę tu kilka zdań na temat emocji związanych z pierwszym lotem: "Cóż to był za szczęśliwy dzień! Nigdy nie sądziłem, by godzinny lot mógł przynieść tyle emocji, radości, dumy, szczęścia i wzruszeń. Patrząc z kabinki na krótkie, ślicznie zarysowane, małe metalowe płaty, pod którymi przepływały pola, lasy, wioski, chciało się płakać i śpiewać z radości". Teraz chyba jasne dlaczego wybrałem ten fragment*****. Opisany lot odbył się 27 IV 1941 r. A tak opisał swoje pierwsze spotkanie z Hurricane'm as Dywizjonu 303, Jan Zumbach "Początkowo zapoznanie z przyrządami nas zaskoczyło. W porównaniu z samolotami wszystkich typów, jakimi kiedykolwiek lataliśmy, wszystko było na opak. W Polsce i we Francji, gdy chcesz dodać gazu, ściągasz manetkę na siebie, tutaj musisz ją odepchnąć. Musieliśmy odwrócić wszystkie nawyki".
"Strzelając do swojego przeciwnika, byłem na ogół przekonany, że strzelam tylko do samolotu. Może dlatego byłem tak zdecydowanie agresywny, ale bez nienawiści" - to już wypowiedź samego dowódcy Dywizjonu 303, Witolda Urbanowicza. Jego książka była bohaterem 211 odcinka "Przeczytań". Nie mam pod ręką "Asa...". Dlatego dla potrzeb tego tekstu zapożyczę kilka tam cytowanych wypowiedzi:
"Strzelając do swojego przeciwnika, byłem na ogół przekonany, że strzelam tylko do samolotu. Może dlatego byłem tak zdecydowanie agresywny, ale bez nienawiści" - to już wypowiedź samego dowódcy Dywizjonu 303, Witolda Urbanowicza. Jego książka była bohaterem 211 odcinka "Przeczytań". Nie mam pod ręką "Asa...". Dlatego dla potrzeb tego tekstu zapożyczę kilka tam cytowanych wypowiedzi:
- Niemieccy lotnicy byli trenowani w nienawiści do wszystkiego, co nie jest niemieckie. Dla nich partia była wszystkim. Szli na podbój świata, wierząc, że to jest szczytne, najważniejsze zadanie.
- Lotnictwo myśliwskie Wielkiej Brytanii było o wiele szczuplejsze od niemieckiego, lecz lepiej zorganizowane i bardziej nowocześnie dowodzone. [...] Koszmarne wiadomości nadchodzące z krajów okupowanych przez Niemcy i ich partnerów potężnie wzmagały wolę walki o wolność.
- W czasie walki obserwowałem zestrzelone samoloty. Jedne wybuchały jak purchawki, inne wlokły za sobą długie ogony czarnego dymu. Były i takie, które wpadały w korkociąg i z niego nie wychodziły [...]. Najgorsze były odłamki zestrzelonego samolotu; obawiałem się, żeby nie uszkodziły mego śmigła.
- Strzelając do swojego przeciwnika, byłem na ogół przekonany, że strzelam tylko do samolotu. Może dlatego byłem tak zdecydowanie agresywny, ale bez nienawiści.
- Messerschmitty 109 zaskoczyły nas. Było ich osiem, Atak był nagły: w pierwszym momencie widziałem tylko czarne krzyże na samolotach. Potem smugi pocisków świetlnych i zapalających. [...] Zaatakowaliśmy Niemców. Lecz oni tak jak zjawili się nagle, tak też nagle znikli w chmurach. Nie przyjęli walki.
Zainteresowanych oczywiście odsyłam do wspomnień lub do moich "Przeczytań...". To wyjaśnia dlaczego dość drobiazgowo pochylam się nad czytanymi książkami. Często sięgam po te zapisy w swej pracy, gdy zapomnę zabrać książek.
"Byłem właśnie na przepustce i uczyłem moją narzeczoną prowadzić samochód. Gdy dojechaliśmy do Epsom Downs, na niebie pojawiły się samoloty i rozpoczęła się walka. Zobaczyłem hurricane'y, których piloci strzelali do Niemców ratujących się na spadochronach. Dobrze wiedziałem, kto to był. To byli chłopcy z 303 Dywizjonu - Polacy. Żywili przekonania, że «dobry Niemiec to martwy Niemiec». My uważaliśmy, że skoro wylądują na naszym terytorium, to i tak staną sie jeńcami wojennymi. Ale Polacy chcieli ich wszystkich zabić" - to wspomnienia porucznika Petera Matthews'a z 1 Dywizjonu RAF. Szkoda, że książka którą zdobi zdjęcie lotników Dywizjonu 303 nie zawiera ani jednej relacji Polaków, a o 303 jest tylko ten zapis! Koniec, kropka! Za to mamy wypowiedzi wroga, jak niejakiego Ulricha Steinhilpera: "Najpierw trafiłem w dwa spitfire'y, a potem skierowałem się w stronę ciężarówki. Trafiłem mężczyznę, który akurat podłączał do niej jakąś gumową rurę. Byłem poruszony - jak dotąd strzelałem wyłącznie do maszyn. Tym razem widziałem jednak, że trafiłem i najprawdopodobniej zabiłem człowieka". Okazuje się, że na Wikipedii odnajdziemy biogram pilota Messerschmitta 109******. Tak, jestem zaskoczony.
"Z góry spadła szarańcza. Jak wściekłe psy gończe zleciały się nagle Messerschmitty z przodu, z tyłu, z boków. Z potrójną przewagą: wysokości, szybkości i słońca, w dodatku do czwartej przewagi: przytłaczającej ilości - zaatakowały dziewięciu myśliwców. Atak był druzgocący. Zaraz na pierwszy ogień poszedł samolot majora Zdzisława Krasnodębskiego, dowódcy dywizjonu" - tak, jeden z opisów Arkadego Fiedlera. Kanoniczna książka. Trudno sobie wyobrazić dorastanie bez jej nie przeczytania. Od pierwszego czytania byłem pod wrażeniem wyczynu Stefana Karubina: "Dodał gazu, odszedł jeszcze dalej w bok, wyprzedził uciekającego. Potem nagle w desperackim rozpędzie skręcił i walił - oszalała torpeda wściekłości - w stronę Messerschmitta, jak gdyby chciał z nim się zderzyć". Ta niezwykła szarża: "Nie zderzył się. Przeleciał tuż nad maszyna wroga. Tuż o metr - a może było to mniej niż metr? - ponad jego szklana kabiną. Przez ułamek sekundy Karubin ujrzał pod sobą twarz pilota zwrócona w górę, strasznie wykrzywioną w śmiertelnym przerażeniu - i minął". Co się stało z niemieckim pilotem? Proszę wrócić do tekstu.
Każdy czytelnik Fiedlera ma chyba w pamięci zdjęcie walecznego Czecha, Josefa Františka. Oto, jak
Jan Zumbach wspominał przyjaciela: "Po udziale w pierwszym ataku na Niemców odłączał się od zespołu i leciał nad Dover. Tam czekał cierpliwie na powrót nieprzyjacielskich samolotów. Zawsze wśród nich były takie, które po wystrzelaniu całej amunicji lub z powodu kończącego się paliwa leciały do domu samotnie. František z zimną krwią dokonywał ich egzekucji". Zawziętość jego opisuje Zumbach w innej sytuacji. Niemiecki pilot dawał znaki, że chce się poddać i eskortowano go do Manston: "František doszedł do wniosku, że zamiar Niemca nie jest szczery i w ostatniej chwili rzuci się do ucieczki, więc na wszelki wypadek zestrzelił go sto metrów przed progiem pasa". Postawą lotnika D 303 byli oburzeni Anglicy.
Jan Zumbach wspominał przyjaciela: "Po udziale w pierwszym ataku na Niemców odłączał się od zespołu i leciał nad Dover. Tam czekał cierpliwie na powrót nieprzyjacielskich samolotów. Zawsze wśród nich były takie, które po wystrzelaniu całej amunicji lub z powodu kończącego się paliwa leciały do domu samotnie. František z zimną krwią dokonywał ich egzekucji". Zawziętość jego opisuje Zumbach w innej sytuacji. Niemiecki pilot dawał znaki, że chce się poddać i eskortowano go do Manston: "František doszedł do wniosku, że zamiar Niemca nie jest szczery i w ostatniej chwili rzuci się do ucieczki, więc na wszelki wypadek zestrzelił go sto metrów przed progiem pasa". Postawą lotnika D 303 byli oburzeni Anglicy.
Oczywiście, że mógłbym zasypać to pisanie cytatami. Wykorzystałem tylko sześć pozycji książkowych. Mało. Wiem. Tyle miałem pod ręką. Pewnie do tematu wrócę (o ile będę jeszcze pisał ten blog) w 2020 r., kiedy przypadnie 80-ta rocznic bitwy o wielką Brytanię (Anglię). Bohaterowie tamtych dni już wszyscy odeszli. Jakiś czas temu mój osobisty Syn, który mieszka w państwie Elżbiety II spotkał w miejskiej bibliotece starszego jegomoscia. Ów wyczuł, że trafił na cudzoziemca, ale kiedy okazało się, że Polaka, to wyściskał go, bo pamiętał rok 1940 i bohaterstwo polskich lotników.
Zamykam ten post jednym jeszcze wspomnieniem/dygresją Witolda Urbanowicza: "Na widok niemieckich myśliwców dostałem dreszczy, serce zabiło mi
szybciej, na policzkach poczułem gorąco. Wyszeptałem, czego nie robiłem
nigdy przedtem: «A słowo stało się ciałem». Znowu walka z Niemcami. Ale
już w innych warunkach, lepszych niż nad Polską. Jest nas tu więcej,
mamy lepsze samoloty od tych szkolnych, na których walczyłem w kampanii
wrześniowej".
PS: Na początku mojej drogi zawodowej, w SP nr 1 w Nakle nad Notecią, uczyłem... Witolda Urbanowicza (rocznik 1974), wtedy klasa IV. Ten 10-letni szkrab był zdania, że jest krewnym słynnego dowódcy Dywizjonu 303. Jeśli mnie czyta, to Go serdecznie pozdrawiam, obecnie mężczyznę lat 44-ech.
* https://www.facebook.com/lubiekino/?hc_ref=ARQdfo8RQQq_HpI0aL78xeNUQ8yfQunkXp24zndINLVglWFCq-W8EANb2m7vRK8ZnnM&fref=nf&__xts__[0]=68.ARAEyDM6OBkVAnqC1V8oH8IvhIC7vCYn4YHD51IfrATBL0dgqROBSkOTpS0h-vBwtvI6ERwbfYgPUe_HJzaCH8jid-oBuWMdkREGj7-Z_QfceFurAvDuEAWcTQW44KSh3G6r-IM&__tn__=kC-R (data dostępu 24 VIII 2018)
** http://www.tekstowo.pl/piosenka,patriotyczne,dywizjon_303.html (data dostępu 24 VIII 2018)
*** http://www.sww.w.szu.pl/index.php?id=slowo_42 (data dostępu 24 VIII 2018)
**** proponuję zerknąć https://warthunder.com/pl/news/360--pl (data dostępu 24 VIII 2018)
***** wykorzystana literatura, podaję w kolejności w jakiej były cytowane fragmenty: Schiele T., Spitfire, Wydawnictwo Śląsk, Katowice 1957; Gretzyngier R., Polacy w obronie Wielkiej Brytanii, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2007; Urbanowicz W., As. Wspomnienia legendarnego dowódcy Dywizjonu 303, Znak Horyzont, Kraków 2016; Levine J., Bitwa o Anglię. Historia opowiedziana słowami uczestników obu stron konfliktu, Wydawnictwo RM, Warszawa 2011; Fiedler A., Dywizjon 303, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1989; Ares A., 303 wzloty i upadki, Czerwone i Czarne, Warszawa 2016.
****** https://de.wikipedia.org/wiki/Ulrich_Steinhilper (data dostępu 25 VIII 2018)
Ja się zastanawiam, czy w ogóle tłumy pójdą na którąkolwiek wersję, bo mam wrażenie, że przez to epatowanie historią jako orężem ludzie mamą dość tematyki historycznej i pójdą na coś lekkiego (a może tylko ja zauważam, że historia stała się orężem? Bo mi się wydaje, że to jasne jak Słońce). Tak mi się wydaje. A w kinach jest zapowiedź kolejnego filmu historycznego. Sama byłam wielką miłośniczką takich filmów i seriali, a teraz nie nie nie. Ale jestem ciekawa, żeby mi ktoś opowiedział, czy w angielskiej wersji są Polacy? Czy tak jak w Enigmie? Nie ma?
OdpowiedzUsuń'Dywizjonu 303' nie przeczytałam. Tak, ze skruchą to mówię, że jako jedyną lekturę nie przeczytałam, bo jako dziewczynkę kompletnie mnie to nie interesowało. Natomiast w dorosłości z chęcią przeczytałam 'z maminiej półki' 'Żądło Genowefy'.
Byłam na "303 Bitwa o Anglię".
OdpowiedzUsuńNie jestem ekspertem w dziedzinie historii, ale i ja zauważyłam , iż film mija się z faktami.Zabrakło mi też większego udziału Polaków na planie filmowym.Szkoda, bo mamy świetnych aktorów.
Odniosłam wrażenie raczej,że położono nacisk na relacje międzyludzkie ,gdy dokoła szaleją wichry wojny.
Fakt pozostaje faktem,iż wreszcie mówi się o Polakach w pozytywach i nie pozwala się zapomnieć o tych ,o których W.Churchill powiedział:
"Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”
Ze zwej strony zachęcam do obejrzenia, zwłaszcza w dobrym towarzystwie.
Luna
https://youtu.be/d5aeClRY4kA
UsuńLuna
Obydwa filmy są w gruncie rzeczy do siebie podobne. Fabuła chwilami odbiega od faktów, np. porwanie francuskiego samolotu przez J. Zumbacha nie miało miejsca. W obu zabrakło Naczelnego Wodza. Za to w drugim filmie pojawia się JKM Jerzy VI. Cudowna scena. Czemu powstały dwa filmy? Nie wiem. Widać taka nasza narodowa przypadłość.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odpowiedź. W sumie to nie podważam sensu powstania tych filmów. Akceptuję to, chociaż nie jestem osobą, która musi obejrzeć wszystko na dużym ekranie.
UsuńI przede wszystkim podziwiam Dywizjon 303. Pewnie uczczę ich lekturą, ale czy filmem? Nie wiem.