niedziela, stycznia 07, 2018

Berliński spacer / Berliner Spaziergang - № 4 - Denkmal für die ermordeten Juden Europas

...lub Holocaust-Mahnmal.
Kiedy pytam prowokacyjnie swoich uczniów (bez względu na wiek i poziom nauczania) "czy dałbyś synowi na imię Adolf?", to niemal parskają ze śmiechu lub obruszają się.  Mimo, że od zakończenia II wojny światowej minęło przeszło 70-ąt lat , to dla polskich uczniów to imię kojarzy się nieustannie tylko z jednym Adolfem: Hitlerem! 

Berlin.
Co by ten zbrodniarz nad zbrodniarze powiedział dziś o Berlinie i berlińczykach, gdyby mógł przechadzać się po ulicach i placach niemieckiej stolicy? Nie poznałby miasta. Z wielu względów. Przede wszystkim kulturowych, rasowych, globalnych. Wiem, że użyty tu jako drugi termin  może razić, ale nie ma on żadnej groźnej konotacji. Nasza rasowość, to fakt biologiczny. Nie wolno nam mimo wszystko zapomnieć, że Holocaust narodził się w zdegenerowanych umysłach tych, którzy tymi samymi ulicami chadzali.


Nie, nie jest moją intencją, aby budzić demony i upiory nazizmu (dlatego rezygnuję z cytowania ideologów i zbrodniarzy). Nie szczuję nikogo na współczesnych Niemców. Jestem bardzo daleki od takiej postawy (jakkolwiek losy mej rodziny - dalszej i bliższej - spłynęły krwią w czasie II wojny światowej). I dodam: nie wolno nam szczuć jednych na drugich tylko dlatego, że ktoś służył III Rzeszy. Ale trzeba pamiętać.


Berlin.
Denkmal für die ermordeten Juden Europas poraża swoją formą i treścią. Dzieło Petera Eisenmana, to dla mnie niemy krzyk wobec tego, jak potraktowano europejskich Żydów! Pewnie, że artystyczny zamysł pomnika  może szokować. Bo co to niby ma być? Jakieś betonowe kostki, kloce? Nie szukam wyjaśnienia (interpretacji) wziętego krytyka sztuki. To mnie po prostu nie interesuje. Sam muszę się zmierzyć z tym przekazem. Zejść między te betonowe ściany, zgubić się, odnaleźć drogę wyjścia. Nikogo nie epatuje rozpacz mordowanych kobiet czy dzieci, nie wyciągają się ku nam bezimienne ręce. Osacza nas surowość betonowych ścian...


Surowa w zamyśle. Surowa w odbiorze. Sztuka. Plac w którego każdy kloc możemy wpisać losy milionów Żydów. Od naszej wiedzy i wyobraźni nastąpi wypełnienie tych pozornie pustych przestrzeni: płonące synagogi, płonący ludzie, spopielony świat. Holocaust, to zbrodnia jakiej nie wolno wymazywać z pamięci. Nikt nie miał prawa z galicyjskiego miasteczka i okolic czynić miejsc śmierci. Nie znajdziemy tu napisów typu: Auschwitz, Birkenau, Ravensbrück, Kulmhof! Nikt nie przechodzi pod imitacją bramy z napisem "Arbeit macht frei", a jednak robi się dookoła groźnie i mrocznie.


Berlin.
Po chwili wychodzimy z tego labiryntu. Jesteśmy wolni. Jesteśmy żywi. Co z tego bycia w tym miejscu pozostanie w nas? Na to pytanie musi odpowiedzieć sobie każdy z nas. Moje tu pisanie, jak mniemam, jest odpowiedzią na to. Ufam, że nikt nie traktuje tego, jak... towarzyskiego labiryntu. Boli, że główni architekci zbrodni uniknęli miecza sprawiedliwości.



Berlin.
Na chwilę wracamy na... Charlottenstraße. Niestety. Nie byłem na Großer Wannsee 56/58, utrwaliłem tylko kierunkowskaz. To tam 20 stycznia 1942 obergruppenführer SS Reinhard Heydrich zwołał pamiętną konferencję, która zajęła się "ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej". 46. lat później zostałem po raz pierwszy ojcem.

5 komentarzy:

  1. Nie można ogarnąć umysłem bezmiaru krzywd holokaustu.
    Nie ma słów, by móc go opisać, oddać dramat, cierpienie.
    Dlatego by zmierzyć się z tematem zawszw lepiej odwołać się do sztuki.
    To język uniwersalny.Przemawia do każdego(chyba?). Każdy może poczuć TO na swój sposób.
    Chwila ciszy i już napływają uczucia...

    Amber

    OdpowiedzUsuń
  2. Refleksje. Obrazy. Dziadek, który ratował żydowską rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  3. To budujące,że na przekór wszystkiemu, pojawiają się ludzie dla których nie ma znaczenia kolor skóry, wyznanie, czy przekonania.
    Tacy, którzy przedkładają człowieczeństwo nad strach, czy własny interes.
    Gratuluję Przodka.

    Amber

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem w rodzinie Litwinów, Niemców, Tatarów, Łotyszy, Rusinów. Jak mógłbym rozliczać kogoś rasowo lub narodowościowo? Zaprzeczałbym samym sobą. To jakbym napluł sobie w twarz.

    KN

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielonarodowość?To chyba nieuniknione z racji położenia geograficznego Polski, oraz naszej historii(zabory).
    Uważam,że to wzbogaca, a nie zachwaszcza kulturę.
    A kogoś, kto wykrzykuje hasła " Polska dla Polaków", lżąc dzieci na ulicy ( ostatnie wypadki), można śmiało nazwać "umysłowym kastratem"

    Amber

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.