środa, marca 15, 2017

Mistrz Wojciech Młynarski - nie żyje!

Jestem bezbronny wobec  TEGO  odejścia. 
Odkąd pamiętam po prostu BYŁ. Miał swoje miejsce w kształtowaniu mnie. Wielu z nas zapewne napisze TO samo. Od teraz nie ma GO!
W moim księgozbiorze dwa tomiki wierszy. Płyty, kasety. Teraz to już zapisy czasu minionego. Nie wiem, co sensownego napisać. Chyba pierwszy raz? Miałem pisać o... cesarzu Tyberiuszu, wertowałem Swetoniusza, a tu taki CIOS! Wytrącono mnie...


Ostatnia weekendowa "Wyborcza" (11-12 III, nr 59.8971) na stronie tytułowej umieściła wiersz "Moje ulubione drzewo". Idę tą samą drogą. Cytuję słowo w słowo. Uronić niczego nie wolno. MISTRZ czuwa, aby SŁOWO pozostało nietknięte.
Nie będę trywializował, że każdy z JEGO słuchaczy miał  SWOJE ulubione strofy, ulubione cytaty.  To przecież nie jest przypadek, że moje "Spotkania z Pegazem" zacząłem NIM! Cykl powstał cztery lata temu. Wtedy napisałem: "Kiedy zetknąłem się z twórczością Wojciecha Młynarskiego? W przedszkolu! Piszę to z całą świadomością przeżytych pięćdziesięciu lat. Obok przebojów «Czerwonych Gitar», «Skaldów" czy «Trubadurów»  już podśpiewywałem «Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach...»! Na ambitniejszy repertuar przyszło po latach. Piosenka mistrza Wojciecha towarzyszyła serialowi «Droga». Absolutnie - była genialna! «Absolutnie» - powtarzało się jak zaklęcie?  Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa! Fa fa fa fa fa fa fa fa fa ra fa fa!...". Zaprosiłem MISTRZA też do odcinka 68. Wtedy kładłem  "W szkole wolności". I to było rok temu, 9 marca.

Jak mi smakowały "Sporty" nad jeziorem Wigry,
Wieczorami nad namiotem krzyżowałem wiosła,
Ogień rzucał iskry złote, a pod borem rosła:

Moje ulubione drzewo -
Leszczyna, leszczyna,
Jak ją za mocno przygiąć w lewo -
To w prawo się odgina,
A jak za mocno przygiąć ją w prawo -
To w lewo bije z wprawą,
A stara sosna szumi radosna:
Brawo, brawo!
Upór, co mi z oczu błyska -
Leszczyny dziedzictwo!
Jak mnie do ziemi los przyciska,
Ona mi szepcze: - Nic to!
A jak prostuję się, wtedy ona
Powtarza mi: - Tak trzymaj!
Moje drzewo ulubione -
Leszczyna, leszczyna...

Posiwiała ta Bożenka, w której się kochałem,
Postarzała się piosenka, którą jej śpiewałem...
Lecz znad Śniardw, znad Czarnej Hańczy, znad jeziora Jamno,
Wszędzie, gdzie los ze mną tańczy, wszędzie idzie za mną:

Moje ulubione drzewo -
Leszczyna, leszczyna,
Jak ją za mocno przygiąć w lewo,
To w prawo się odgina,
A jak za mocno przygiąć w prawo,
To w lewo bije z wprawą,
A stara sosna szumi radosna:
Brawo, brawo!
Więc ochraniaj ją miłośnie
O każdej dnia dobie,
Chroń leszczynę, która rośnie
Nad Hańczą hen i w tobie!
Chroń tę leszczynę, co wciąż od nowa
Prostuje się zajadła,
Trzeba by cały las wykarczować,
Żeby padła…

A Ty, mój zielony borze
Chroń we mnie nadzieję,
Że póki latem jeden orzech

Szczęśliwie się wysieje,
Znów pójdzie z boru w młodniak zielony
I pójdzie z ojca w syna
Moje drzewo ulubione-
Leszczyna, leszczyna… 


"Nie wierzę w to, co czytam. Mistrz Wojciech Młynarski - nie żyje? Jeszcze przedszkolakiem będąc wyśpiewywałem Jego «Jesteśmy na wczasach...». A teraz - nie żyje? To jakiś absurd! To jakiś bezsens! W chwilach, kiedy wiatry i huragany nad Najjaśniejszą Rzeczpospolitą Jego ma zabraknąć? VETO!... VETO!... VETO!..." - taki zapis pozostawiłem na moim Facebooku. 
Jak pożegnać MISTRZA? Przed laty napisałem pewne opowiadanie pt. "Sen, miłość i matura" (trzy odcinki z całości zamieściłem na tym blogu w 2014 r.). Otóż ten tekst otwierałem mottem. Z kogo? Z WOJCIECHA MŁYNARSKIEGO (26 III 1941 - 15 III 2017). Niestety często ta zwrotka wraca do mnie. I chyba długo się z niej nie uwolnię:

Poprzez życia rwące fale
Człowiek tłucze się jak łajba,
Z wierzchu bywa – wcale, wcale,
Ale w środku – taka szajba…


Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.