sobota, stycznia 07, 2017

Zbigniew Cybulski... - 50 rocznica tragicznej śmierci - 8 stycznia 1967 r.

ŚWIADEK 1: Wyskakują z tunelu, a pociąg już się rozbujał, zaczyna nabierać prędkości. Jeden z nich hop! wskoczył na stopień jednego z środowych wagonów i otworzył sobie drzwi. Dałam sygnał do kierownika, żeby kazał hamować. Widzę, że temu pierwszemu udało się  wejść do pociągu, drugi podaje torbę i też próbuje wskoczyć, ale noga ugrzęzła mu między stopniem pociągu a krawędzią peronu. Okręciło go kilka razy.
ŚWIADEK 2: Wyskoczyłem z pociągu, ktoś pomógł mi go wyciągnąć. Reszty nie pamiętam. Mówiłem mu pewnie: "Benio, nikt cię nie zostawia", bo dróżniczka zeznała potem, że mówiliśmy do siebie szyfrem: "alfa, beta".
ŚWIADEK 3: Dopiero kiedy go zabrali, spisałem dane i dowiedziałem się, kto miał wypadek. Nie jakiś tam Kowalski, ale Cybulski Zbigniew z Warszawy.
Była niedziela. 8 stycznia 1967 roku. Dworzec Główny PKP we Wrocławiu.


ŚWIADEK 4: Przywieziono go nieprzytomnego, z zanikającym oddechem i czynnością serca. Z miejsca przystąpiono do akcji ratowniczej. Rannemu podano tlen pod ciśnieniem oraz środki krążeniowe i pobudzające ośrodek oddechowy. Mimo energicznej akcji personelu szpitala, czynność serca nie powróciła. O godzinie 5.25 stwierdzono zgon.


Tak, wracamy do książki Doroty Karaś "Cybulski. Podwójne salto" (Wydawnictwa Znak). Z niej zresztą są cytaty, wypowiedzi Świadków. Nie mogło być inaczej. Proszę zwrócić uwagę: 8 stycznia 2017 roku, pół wieku pod dramacie na peronie wrocławskiego dworca, to również niedziela! Czytamy w biografii Artysty: "Akurat w tym miejscu, w którym Cybulski próbuje dostać się do pociągu, są betonowe schodki, które służą kolejarzom do przechodzenia przez torowisko. Zaklinowuje się między stopniami a jadącym pociągiem. Uderza go kolejny wagon. W środku Alfred Andrys szarpie hamulec bezpieczeństwa. Pociąg zwalnia, ale zatrzymuje się dopiero kilkadziesiąt metrów dalej"


50 lat, to niemal całe moje życie. 50 lat, to dwa pokolenia, narodziny trzeciego (tak w każdym bądź razie było w moim przypadku, bo  zostałem dziadkiem na kilkanaście dni przed dniem właśnie pięćdziesiątych urodzin). A jednak o CYBULSKIM nie zapomniano! Trwa! Żyje w pamięci. Kilkanaście filmów, w tym kilka, do których wielu z nas wraca. Nie zdziwmy się, kiedy od młodszego (nastoletniego) pokolenia usłyszymy pytanie: "a kto to taki?". Nie dziwaczmy, nie unośmy się, nie egzaltujmy, szkoda nerwów i naszego ciśnienia. Ja po prostu wiem, że na tak brzmiące pytanie natrafimy. Dlatego tak dużo o CYBULSKIM  na mym blogu? Tak. I używając wyświechtanego określenia: i to nie jest moje ostatnie zdanie. Jesteśmy to winni takiemu artyście, jakim był Zbigniew CYBULSKI! Leży koło mnie książka pani Marioli Pryzwan "Cybulski o sobie" (Wydawnictwo MG 2012) i nie daruję sobie, aby jej nie użyć w kolejnym pisaniu o CYBULSKIM.


 Marcel Martin napisało po śmierci Zbyszka Cybulskiego: 

"TA STRATA JEST DLA POLAKÓW TYM, CZYM DLA AMERYKANÓW BYŁA ŚMIERĆ JAMESA DEANA, 
A DLA NAS, MÓWIĄC W KATEGORIACH SENTYMENTALNYCH,
GÉRARDA PHILIPE'A, ALBO RACZEJ BIORĄC POD UWAGĘ ROLĘ, 
JAKĄ ODGRYWAŁ CYBULSKI, ŚMIERĆ JEGO PRZYPOMINAŁA STRATĘ, 
JAKIEJ DOZNALIBYŚMY, GDYBY JEAN-PAUL BELMONDO, ALAIN DELON 
I LAURENT TERZIEFF ODESZLI JEDNOCZEŚNIE 
TYM SAMYM ZRZĄDZENIEM LOSU".

4 komentarze:

  1. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :)

    Byłam dzieckiem, ale dobrze pamiętam radiowy komunikat o śmierci aktora. Podano, że zginął wskakując do odjeżdżającego pociągu (godzina, miejsce).
    PS W wypowiedzi 3 świadka trafiła się literówka.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj w radio usłyszałam, że Zbigniew Cybulski był bardzo znany i ceniony na Kubie. Podobno były plany aby zagrał Fidela Castro.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiedziałem. Cenna informacja.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.