poniedziałek, marca 24, 2025
IV Dzień Wojciecha Młynarskiego - 26 III 1941
"Patenty miałem stare jak świat: nie chciałem schlebiać widzowi, traktowałem go jako pełnoprawnego partnera intelektualnego i prowadziłem z nim grę" - zdradzał arkana swej sztuki sam Wojciech Młynarski (1941-2017). Na okoliczność IV Dnia Wojciecha Młynarskiego na moim blogu zerkam do książki "Młynarski. Rozmowy", jaką w 2018 r. wydał Prószyński i S-ka. Narrację dopełni, choć w skromny wymiarze, zajrzenie do tomu "Od oddechu do oddechu". Jeszcze nie wiem jaki wiersz wyciągnę spośród tylu wielu... To takie trudne.
Będę czerpał z wypowiedzi dzieci: Agaty, Pauliny i Jana. To tylko wyjęcia z ich wypowiedzi, ale i tak zostawiają rys nie łatwych relacji ojciec-córki, ojciec-syn. Chwilami gorzko się musi zrobić na duszy. Takie życie. Smutne, kiedy syn przyznaje, że obcy lepiej znali jego ojca, niż on sam. Tak często jest. W podobnych chwilach budzą się refleksje: jak to było w naszych życiach? Ojciec, to jednak skomplikowany temat. Dla mnie - na pewno. Zazdroszczę tym wszystkim którzy nie wiedzą o czym tu zostało powiedziane.
Tu na zdjęciu kilka z pozycji, jakie można znaleźć w moim księgozbiorze. Bo fascynacja twórczością pana Wojciecha Młynarskiego, to nie sezonowe zachwycenie. Jego twórczość jest ze mną, kiedy nuciłem przedszkolakiem będąc: Jesteśmy na wczasach. W tych góralskich lasach". Mój wnuk Jerzy (zaraz lat 12-ście) też zna panią Krysię z pensjonatu "Orzeł" i basistę, co się kochał w niej. Nie pamiętam, aby mój Syn czy Córka podśpiewywali coś z Młynarskiego, a przecież jest słuchany od zawsze.
Co o ojcu miały do powiedzenia dzieci? Kilka głosów:
AGATA:
- Miałam z tatą dwa rodzaje rozmów - prywatne i zawodowe.
- Tata traktował rozmowę jako inteligentną wymianę myśli, uważał, że nic ciekawszego nie może się wydarzyć między dwojgiem ludzi.
- Ogromne znaczenie dla taty miało też to, jak się wysławiamy, jak akcentujemy słowa, czy mówimy wyraźnie.
- Zawsze prowadził dialog tak, jak on chciał.
- Nie chciał być posądzony o tani sentymentalizm.
- Jeśli przytulał, to mocno, jeśli rozmawiał, to twardo, krótko.
- Zawsze miałam poczucie, że nie powinnam sprawić tacie zawodu ani przykrości.
- Bywały dni, kiedy tylko milczeliśmy.
PAULINA:
- Ojciec, z powodu swojej choroby afektywnej dwubiegunowej, nie miał jednorodnej osobowości.
- ...w okresach euforii mentalnej, i w okresach obniżenia nastroju był absolutnie i bezwzględnie uczciwy.
- Nigdy nie kłamał. Nie znosił konfabulacji.
- Ojciec uwielbiał Sztaudyngera.
- ...jego uczciwość wiązała się też z oczekiwaniem, że człowiek w sposób empatyczny i kulturalny dopasuje się do poziomu, nastroju albo stanu swojego rozmówcy.
- Ze mną rozmawiał w sposób, który był ciekawy dla niego.
- Mogę powiedzieć, że mnie niesamowicie stymulował intelektualnie.
- Oczekiwał partnerstwa i tempa, puenty, błysku.
- On nie miał w sobie nic z ofiary. Nigdy nie mówił, jak mu było ciężko. a wiem, że było.
JAN EMIL:
- Moja relacja z ojcem nie była łatwa.
- Książki, albumy, płyty, rzeczy do wykonania, rzeczy już zrobione, wszystko układał w stosikach na podłodze.
- Co godne uwagi, bardzo szybko okazało się, że moi ulubieni poeci byli także ulubionymi ojca.
- Rozmowy z ojcem były krótkie, bez większego zaangażowania z jego strony, ale pozwoliły mu zmienić optykę patrzenia na Norwida, Słowackiego, Krasickiego.
- Ojciec kochał Fredrę, ale nade wszystko cenił Jana Kochanowskiego.
- Ojciec zawsze słuchał całych płyt od A do Z.
- Dziś mam poczucie, że są ludzie, którzy znają mojego ojca dużo lepiej ode mnie.
- Ojciec lubił ludzi nawet czasami bardziej niż oni jego.
- Im jestem starszy, tym bardziej rozumiem, że jego życiową tragedią była choroba.
Jakie życie wybitnego twórcy dostajemy? Prawda boli. Prawda jest naprawdę dużą odwagą. I w przypadku pana Wojciecha Młynarskiego i jego dzieci. Otwieram dalej książkę, o której czytamy w słowie do Czytelnika: "Kompilacja fragmentów tych kameralnych i bardziej oficjalnych rozmów ułożyła się w nieomal biograficzną opowieść o Wojciechu Młynarskim". I my w tą biografię wejdźmy w tym kolejnym dniu poświęconemu twórcy i jego dziełu. Kilka refleksji samego pana Wojciecha Młynarskiego o jego warsztacie twórczym, o życiu, o samym sobie.
- Nigdy się nie obrażam za sformułowanie "tekściarz", nie traktuję tego pejoratywnie. Dla mnie jest to po prostu rzemiosło. A pisanie tekstów to trudny zawód.
- Nie bardzo wierzę w natchnienie.
- Artysta musi się nałykać wiedzy, której nie może wyczytać z podręczników, szczególnie gdy chodzi o coś takiego jak kabaret, piosenka.
- Mam taką zasadę, że piosenkę piszę od końca.
- Napisałem już sporo tekstów, ale muszę powiedzieć, że ilość nie przechodzi w jakość.
- Pracuję na zasadzie prób i błędów. To znaczy: trzeba dużo pisać i wtedy, co jakiś czas, powstanie coś dobrego.
- Pracowitość. To przy pisaniu ważne.
- A najlepszym sprawdzianem piosenki jest jej wykonanie przed publicznością.
- Dla mnie "robić swoje" to po prostu porządnie robić coś, co się umie.
- Wierzę, że tekściarstwo można uprawiać z polotem.
- Po przebudzeniu mam jasny umysł i pisze mi się dobrze.
- Nigdy nie pisałem więcej niż jedną piosenkę dziennie.
- Dzień uznawałem za spełniony wtedy, gdy przyszedł mi do głowy pomysł i już widziałem, w którym kierunku będę go rozwijał.
- Wciąż staram się być perfekcjonistą warsztatowym.
- U swoich mistrzów ceniłem po równo poczucie humoru, inteligencję i życiową mądrość.
- Bardzo lubię, kiedy ktoś mnie oceni, ewentualnie skrytykuje.
Nie mogę zamęczyć nadmiarem wyszarpanych z wywiadów zdań. Wiem to. Wiem też, że książka, która przede mną leży zmusza do refleksji, każe być z nią dłużej, niż jej przeczytanie. Zerkanie w życie, duszę takiego artysty, który przyznaje się do swej niedoskonałości, z pokorą mówił jak wiele zawdzięczał innym ludziom, to wartość dodana! Od nazwisk wzorców osobowych, kulturowych czy ideowych robi się powoli szum w głowie, ale i budzi zazdrość, że pana Wojciecha Młynarskiego kształtowało wiele niezwykłych osobowości tej miary, co J. Przybora, E. Dziewoński, J. Dobrowolski, W. Gołas, W. Michnikowski, W. Gombrowicz, W. Broniewski, H. Sienkiewicz, B. Prus, F. Dostojewski, K. I Gałczyński. Gwiazdozbiór rzeczywisty, a nie wyimaginowany na potrzeby sezonowego serialiku.I Nie wstydził się przyznać: "Bardzo szybko zetknąłem się z wartościowymi ludźmi, z których zdaniem się liczyłem, których chciałem naśladować". Niech to pisanie zamknie cytowanie strofy z "Dzieci Kolumba":
Lecz chcesz czasami krzyk za plecami
słyszeć, że drogą nie tędy,
jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła
i stać na własne cię błędy.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.