piątek, czerwca 12, 2015

Rokitna - 100 rocznica - 13 VI 1915 r. - Gloria victis!

Rzucili szaleńcy na szalę swój los -
I poszli na druty, bagnety!
Z pogardą dla śmierci,
Nie wiedząc, że czas
Zatrzymał już dla nich zegary!...

Oszukałem przed laty moich kolegów-rówieśników. Zaśpiewałem im (na Wawelu) strofkę, którą otworzyłem to pisanie i wmówiłem im, że to jest legionowa pieśń o szarży 2 szwadronu II Brygady Legionów pod ROKITNĄ z 13 czerwca 1915 r. Uwierzyli? A mieli inne wyjście? W końcu sypałem tyloma innymi cytatami z czasów Wielkiej Wojny (np. J. Mączki lub E. Słońskiego), że nie mogli kwestionować. Hm... Tak, tych kilka linijek, to dla mnie małe spojrzenie na szarżę sprzed stu laty. Tylko, że te słowa, to twór... mojej, nastoletniej wyobraźni. Tą zwrotkę naprawdę udaje się wyśpiewać na melodię "Szarej piechoty". Mam nadzieję, że ta moja mistyfikacja (?) będzie mi darowana, bo w dobrej wierze... Tak, chciałem, żeby zapadła im w pamięć nazwa:  R O K I T N A .

Kasper Żelechowski "Rotmistrz Wąsowicz" - zbiory autora blogu

W styczniu 2013 r. na tym blogu pojawił się tekst pt. "Bohater spod Rokitny", poświęcony mogile Jerzego Rastawickiego w Bydgoszczy. Wykorzystałem wtedy część swoich zasobów bibliotecznych. Niemal skorzystałem z wszystkiego, co miałem pod ręką. Od tego czasu nie wzbogaciłem się o nic nowego w tej materii. Nie chcę tu robić skrótu z tamtej pracy. Bo chyba odrobiłem ją sumiennie. Przypomnę tylko kilka tekstów źródłowy - nie każdy chce szukać tam "po starociach"...

Szarża pod Rokitną - zbiory autora blogu
Jan Dunin Brzeziński "Rotmistrz Legionów Polskich. Wspomnienia z lat 1914-1919" tak napisał o skutkach szarży pod Rokitną: "Straszny był widok, kiedy zwożono trupy z całego szwadronu. Z pozostałych przy życiu najstarszy był szwagier mój wachmistrz Rostworowski". O dowódcy ataku rotmistrzu Zbigniewie Dunin Wąsowiczu czytamy tam: "...miał wówczas silną gorączkę, gdyż przed jakąś godziną dopiero przyjechał, ruszył do ataku, lecz kierunek zmienił i przez to zamiast z flanki zaatakował druty i rowy na wprost. Niech sobie różnie ludzie tłumaczą, ja tutaj podaję gołe fakty i w ogóle relację moją zupełnie bezstronnie prowadzę". 
Moje pisanie mijałoby się z celem, gdybym nie znalazł jednak czegoś nowego. Na szczęście (?) dwa lata temu pominąłem książkę Janusza Ciska i Marka Ciska "Do niepodległości", którą w 2008 r. wydał Świat Książki. Tam znalazłem cytat, który przytaczam bez skrótów. Niestety Autorzy nie podali źródła, z którego ów zaczerpnęli: "Na swym koniu Oceanie przeskoczył [porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki - przyp. KN] jeszcze rów otaczający redutę, ciął szablą po rosyjskich bagnetach sięgających jego piersi i spadł na ziemię śmiertelnie ranionego konia. Ze złamaną szablą i rewolwerem w dłoni krzyczał do Rosjan: «Zdajsia, zdajsia». Grupka piechurów rzuciła broń, ale wtedy nadbiegł rosyjski chorąży i strzałami ze swego nagana przywrócił dyscyplinę w oddziale. Porucznik Topór-Kisielnicki, już wcześniej raniony, ponownie został trafiony kulą, odrzucił złamaną szablę i bronił się strzelając z rewolweru, w końcu, kilkakrotnie pchnięty bagnetem, padł i nie podniósł się".

W. Kossak "Szarża pod Rokitną"
I jeszcze jedno przypomnienie ze stycznia - uczestnik szarży Jerzy B. Świdziński wspominał tak 13 czerwca 1915 r.: "Błysnęła w słońcu stal. Jeszcze szliśmy kłusem, teren podnosił się z lekka w górę, kopyta koni twardo uderzały o wyschniętą, spieczoną długimi upałami ziemię. (...) Wyszliśmy w galopie na szczyt wzniesienia, przed nami były rowy strzeleckie rosyjskie i od razu dostaliśmy ogień. nic już nie mogło nas powstrzymać".
W albumie "Legiony Polskie" autorstwa Michała Klimeckiego i Władysława Klimczaka (wydanego przez Bellonę w 1990 r.) znajdziemy taką ocenę szarży: "Poległo piętnastu, ośmiu zaginęło, trzydziestu trzech odniosło ciężkie rany. Szarża nie przyniosła rezultatów, gdyż nikt nie zdecydował się pchnąć za ułanami Wąsowicza szwadronu stojącego w odwodzie i piechoty". Smutny bilans? Na otarcie łez ci sami autorzy dodają: "Szarża pod Rokitną pozostawiła po sobie legendę. do dziś uważana jest za najwybitniejszy polski epizod kawaleryjski z Wielkiej Wojny. Ze względu na straty, jakie poniósł szwadron, oraz nietypowy dla kawalerii teren walki obserwatorzy i potomni przyrównywali ją do Somosierry z 1808 roku".

Dekorowanie uczestników szarży...
29. lat później inni polscy żołnierze zdobyli (już bez użycia koni) wzgórze Monte Cassino. To po tych krwawych walkach powstała pieśń Feliksa Konarskiego (Ref-Rena)  "Czerwone maki na Monte Cassino" , w której znajdziemy taką zwrotkę:

Runęli przez ogień straceńcy!
Niejeden z nich dostał i padł...
Jak ci,  z Somosierry, szaleńcy!
Jak ci, spod Rokitny, sprzed lat!
Runęli impetem szalonym
I doszli!... I udał się szturm!...

A tak  żegnał poległych towarzyszy walki , ranny w tym boju, wachmistrz Stanisław Sokołowski: "Oto nasi towarzysze – wysłani na śmierć, jechali z całą tego świadomością, lecz ani jeden nie zawrócił konia… odnowili tradycję polskiego ułana sprzed stu lat. Ponieśli śmierć bohaterską… Patrząc na nią, niech wszyscy, wszyscy wrogowie nasi wiedzą i pamiętają o tym, do czego Polak jest zdolny… Ufajmy, że przelana krew na marne nie pójdzie…".

Cmentarz Rakowicki - Kraków - grób bohaterów spod Rokitny - autor blogu (1998)
PS: Najnowsze "Mówią Wieki" położyły nacisk na inną rocznicę: 200 - bitwy pod Waterloo. Rokitnie poświęcono artykulik sygnowany inicjałami A.B. pt. "Somosierra 2.0". Cytuję za nim fragment rozkazu nr 133 Komendy Legionów Polskich, który ogłosił feldmarschalleutnant Karol Trzaska-Durski:  "W dniu 13 czerwca 1915 roku pod Rokitną na polach Bukowiny nieśmiertelną chwałą okrył się 2-gi szwadron naszej kawalerii [...]. Żołnierze! Patrzcie na bohaterską śmierć rotmistrza Dunin-Wąsowicza, poruczników Topora i Włodka, wachmistrzów Nowakowskiego i Adamskiego". 

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.