środa, czerwca 10, 2015
Przeczytania... (43) Radosław Romaniuk "Inne życie. biografia Jarosława Iwaszkiewicza" tom 1 (Wydawnictwo ISKRY)
Jarosław (de facto... Leon Jarosław) Iwaszkiewicz wysuwa się nieomal na czoło literatów, którzy rozgościli się na tym blogu? Kolejna książka o NIM! Tym razem ISKRY zadbały, abyśmy mogli wrócić do niesamowitej biografii wybitnego pisarza. Opublikowało tom 1 "Innego życia. Biografii Jarosława Iwaszkiewicza" pióra Radosława Romaniuka. Nie ukrywam, że odkąd wiedziałem o istnieniu tej książki chciałem wejść w jej posiadanie. Dziękuję ISKROM, że to marzenie zmaterializowało się w jej postaci i przez przeszło pół tysiąca stron mogłem znów być blisko pisarza, który budzi me zainteresowanie. Ciekawe, że moje z NIM spotkanie zaczęło się od biografii "Chopina"? "Sława i chwała" wciąż czeka. Jest wyzwaniem. Kilka pozycji Iwaszkiewicza i "około Iwaszkiewicza" znalazło już odbicie w moich "Przeczytaniach..."! Czeka na napisanie po przeczytaniu książki autorstwa Marka Radziwonia "Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie" (Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2012). Warto dodać, że Radosław Romaniuk zerkał do tej książki, powołuje się na nią.
Bardzo dużo ostatnio Iwaszkiewicza również na półkach księgarskich. Na pewno ci z nas, którzy mają za sobą "Książkę moich wspomnień" będą w uprzywilejowanej pozycji. Zawiłości rodzinne i towarzyskie, które otaczały Jarosław stają się prostsze do zrozumienia? Może po książce Romaniuka wrócimy do wspomnień pisarza? Ci, którzy (jak nawet piszący te słowa) nie posiadają jej na własność mogą żałować. Trudno się cofnąć do cytowanych w biografii fragmentów.
"Na dzień dobry" należy się ocena celująca dla autora okładki (Andrzeja Bareckiego?). Nie wybrał na nie apoteozy "pana na Stawisku"! Fotografia z przeprowadzki na Stawisko z 1928 r. - doskonały pomysł. Co mnie urzekło i popchnęła do hymnów pochwalnych? Jej humorystyczność! Pisarz ma na głowie... dwa kapelusze! Do tego budzik - z godziną 16,10 na cyferblacie!
Dom. Rok 1863 wryty w biografie najbliższych. Dla nas już świat wartości zapomnianych. Warto tu przypomnieć okrutną (moim zdaniem) ocenę tego zrywu: "Życie mego ojca było złamane przez powstanie 1863 roku". Rozumiem. Status majątkowy moich przodków z oszmiańskiego powiatu (Poźniaków herbu własnego) zostało zrujnowane na amen restrykcjami Murawiowa-Wieszatiela! Ale jest też żal, że najmłodsza latorośl Bolesława Iwaszkiewicza-seniora przyszła na świat, jako ostatni owoc związku z Marią Piątkowską... Nie mógł wiele wiedzieć o powstańczej działalności rodzica, skoro ten obumarł go, kiedy miał 9 lat.
Źle się dzieje, kiedy do oceny wieku XIX (czy wcześniejszych stuleci) przykładamy naszą, współczesną miarę. Tak, myślę o dygresji Marii Iwaszkiewicz o swoich dziadkach, a rodzicach (Leona) Jarosława: "Oczywiście małżeństwo moich dziadków było «ułożone»". Takie były realia XIX w. Nie kierowano się "rytmem serca biciem". Jak mawiano wtedy: małżeństwo było zbyt poważnym przedsięwzięciem, aby zdawać się na przypadek lub ślepy los. "Uboga krewna" nie miała, co wysmradzać! Jak zwykle ciekawe są owe zawiłości genealogiczne, ba! zarysowanie związków z rodziną Szymanowskich. Wiele o tej familii poznamy, kiedy dojdziemy do "elizawetgradzkiego" okresu życia Jarosława i jego bliskich. Wtedy poznamy choćby majątek ziemski Szymanowskich: Tymoszówkę! Pomyślmy o swoim pojmowaniu własnej rodowej przeszłości. Pewnie wielu z nas z zazdrością zerka na familijne zdjęcia, które jakim cudem ocalały z pożóg wojennych, jakie przewaliły się przez Kijowszczyznę (i w ogóle nasze wschodnie Kresy!). Ile jest uroku w tej wykonanej w Kalniku w 1898 r.: mały Jarosław+siostra Helena+owca. Robi wrażenie (nie tylko artystyczne) fotografia zdejmowana w Czernyszach w 1897 r. ze zjazdu rodziny Iwaszkiewiczów.
Powiecie, że się czepiam, ale zabawny "chochlik" wdarł się w narrację na s. 37: w słowie "ustalonym" pojawił się... znak paragrafu i stoi napisane: "usta§lonym". Drobiazg. Wiem, ale wzmacnia naszą czytelniczą uwagę.
Wciągający jest spacer po Warszawie początku XX w. Nie tylko odkrywcze dla warszawiaków, ale i takich przyjezdnych turystów, jak piszący te słowa. Nie wiedziałem, że dawna stolica była nazywana "trzecim miastem Imperium"? Na pewno przybycie nad Wisłą było szokiem dla chłopaka z prowincji, skoro po latach tak ją wspominał: "Miasto jest szare i ciasne dla małego wygnańca, którego zamknięto tu bezpośrednio po szerokich polach Kijowszczyzny". To zupełnie inny świat. A do tego możliwość zobaczenia "literackiego idola"! Tak, Henryka Sienkiewicza, jak jechał dorożką. Pierwsze wizyty w teatrze, pierwsze "spotkanie" z Moniuszką!... Ale też edukacja w zrusyfikowanej szkole! Uczenie się ze szczegółami o "rodzinie panującej" - наизусть! Młodszych odbiorców może zaskoczyć ten cytat samego Iwaszkiewicza: "Nie musiałem się «uczyć» Mickiewicza, mogłem go tylko «czytać». Chyba wygrałem na tym". Niesamowita jest fotografia z siostrami i kuzynkami: dorosłe panny i pędrak Jarosław.
Wiele uroku znajdziemy, kiedy wrócimy z Jarosławem na ukraińskie Kresy i przekroczymy próg dworu Szymanowskich w Tymoszówce. Można tylko zazdrościć Iwaszkiewiczowi. Nie tylko koneksji rodzinnych, ale wspomnień. W majątku "na stanie" było m. in. około stu koni! Uważano ów dom za "bardzo uczony". Warto przytoczyć zdanie Zofii Szymanowskiej: "Polacy mieszkający na zapadłych kresach, odsunięci od Polski, jej idei i poczynań, profesorowie gimnazjum, urzędnicy i oficerowie, w ciągłym obcowaniu z Rosjanami z bólem i wstydem zatracający nawet czystość swego języka, w domu naszym z radością odnajdywali swą polskość". Oto potęga domu polskiego! Oto istota polskości! Oto dwór polski w morzu ukraińskości, ostoja polskości! To tam Jarosław spędził "letnie miesiące w latach 1903, 1904, 1905 i 1907". Dlaczego nie w 1906 r.? Wynikało to z żałoby po nagłej śmierci Stanisław Szymanowskiego...
"Na ulicach [...] polski język słychać co chwila; we wszystkich magazynach, sklepach, hotelach, restauracjach mówią po polsku i po większej części czysto; księgarnie polskie są tu ogromne; [...] firm polskich mnóstwo, w tym warszawskich dużo; polskie biura techniczne, zwłaszcza składy maszyn spotyka się na każdym kroku" - nie, to nie Iwaszkiewicz. Szczęsny Potocki (z tych Potockich?). Jakie polskie miasto tak odmalował? Kijów!... miasto, z którym rodzina Iwaszkiewiczów związała swój los. Tu Jarosław stawiał kolejne edukacyjne kroki. Proszę zwrócić uwagę, jak oceniał trud swoich rosyjskich nauczycieli. Nie znajdziemy skargi na rusyfikację itp! To jedno zdanie cenniejsze jest od wymyślnych opinii: "Późniejsze lata, przynosząc mnóstwo praktycznych wiadomości, nie dały mi już nic ponad teorie, które oni w głowach naszych uporządkowali".
Ale jest też uczeń, w którym oprócz głodu wiedzy rodzi się jego erotyczność. "...jak często dzieje się w tym wieku - pisze Radosław Romaniuk - skierował się jednocześnie ku przedstawicielkom płci przeciwnej i rówieśnikom, oscylując jednak w stronę tych drugich". Dalej w tej kwestii dodaje: "...sferę erotycznych pożądań zaczęły jednoznacznie wypełniać postacie kolegów i przyjaciół". Zwraca uwagę na "...że w osobie Karola Szymanowskiego Iwaszkiewicz bardzo wcześnie odnalazł w swym otoczeniu homoseksualistę akceptującego i realizującego swą seksualność". Czytamy o kim myślał w takich chwilach, jak pogłębiała się depresja, jak rodziły się myśli samobójcze... W takich chwilach zastanawiam się czy... mamy prawo wkraczać tak głęboko w świat prywatności?...
Jestem niekonsekwentny w swym odbiorze podobnej lektury? Lubię czytać listy. Trudno, aby było mi obojętne, to co do Jarosława pisał jego przyjaciel Mikołaj Niedźwiedzki: "Koniec końców, czy potrzebny jest Twórcy szmer zachwytu otaczających go ludzi? [...] To znajdowanie siebie samego, stwarzanie własnego ja, własnej osobowości jest nagrodą dla kapłanów sztuki".
Erotyczność Jarosława wraca w kolejnym rozdziale, kiedy poznajemy relacje z Józefem Świerczyńskim. Musiała ta historia głęboko zaważyć na dojrzewaniu przyszłego literata, skoro bez mała sześćdziesiąt lat później pisał: "Całe duchowe mięso tego ciała tkwi przy mnie i nie mogę się od niego oddalić". Oświadcza, że miał "...tylko nabożeństwo do tego tak pięknego ciała". Autor biografii tak podsumuje ów epizod: "Z czasem postać kijowskiego przyjaciela zyskiwała w pamięci Iwaszkiewicza rolę homoerotycznego archetypu". W życiu Jarosława pojawia się też Zofia Kurkiewiczówna... R. Romaniuk wręcz pisze o "trójkącie erotycznym" i powołuje się na opinie szwajcarskiego znawcy twórczości autora "Brzeziny": "Podstawową figurą jest trójkąt [...]. Kobieta między dwoma mężczyznami staje się medium ich erotycznego zbliżenia". Możemy bez problemu "poznakomić się" z głównymi bohaterami tego życiowego dramatu: są ich zdjęcia (s.111,121,127), a cienie tego wszystkiego odnaleźć w cytowanym w całości (tu we fragmencie) wierszu "Lilith":
Okres kijowskiego studiowania, unikanie armii JIM cara Mikołaja II, kiedy pod istniejący świat podkładano żagiew wojny? Uciekał w świat artystycznych odczuć. Tak wspominał spotkanie z jednym z tytanów: "...wjechał w moje życie chyba najbardziej niezwykły człowiek, jakiego spotkałem. Nie był moim bliskim przyjacielem. [...] Był jednak dla mnie zawsze symbolem tego jakiegoś wielkiego życia, które działo się poza mną czy nade mną". Czyj to rys? Artura Rubinsteina! Rodzice, którzy mają za złe swym pociechom, że co rusz zmieniają kierunki zainteresowań, to niech wczytają się uważnie w edukacyjne peregrynacje Iwaszkiewicza. Bez wątpienia powinny nas zaciekawić "pedagogiczne" doświadczenia studenta-Iwaszkiewicza. Tym bardziej, że trafiła do różnych domów, w tym m. in. administratora dóbr Branickich w Stawiszczach! To tam pozna Jadwigę Hanicką, o której w 1939 napisze: "Wielka miłość mojej młodości - prototyp mnóstwa postaci kobiecych". Że nie kochał się w niej? - też o tym pisał, ale i dodawał: "...ale coś tam było na dnie". Stąd później znajdujemy strofę wiersza "Lato 1932". Ja dorzucę inną, bo mi... pasuje:
Jestem niekonsekwentny w swym odbiorze podobnej lektury? Lubię czytać listy. Trudno, aby było mi obojętne, to co do Jarosława pisał jego przyjaciel Mikołaj Niedźwiedzki: "Koniec końców, czy potrzebny jest Twórcy szmer zachwytu otaczających go ludzi? [...] To znajdowanie siebie samego, stwarzanie własnego ja, własnej osobowości jest nagrodą dla kapłanów sztuki".
Erotyczność Jarosława wraca w kolejnym rozdziale, kiedy poznajemy relacje z Józefem Świerczyńskim. Musiała ta historia głęboko zaważyć na dojrzewaniu przyszłego literata, skoro bez mała sześćdziesiąt lat później pisał: "Całe duchowe mięso tego ciała tkwi przy mnie i nie mogę się od niego oddalić". Oświadcza, że miał "...tylko nabożeństwo do tego tak pięknego ciała". Autor biografii tak podsumuje ów epizod: "Z czasem postać kijowskiego przyjaciela zyskiwała w pamięci Iwaszkiewicza rolę homoerotycznego archetypu". W życiu Jarosława pojawia się też Zofia Kurkiewiczówna... R. Romaniuk wręcz pisze o "trójkącie erotycznym" i powołuje się na opinie szwajcarskiego znawcy twórczości autora "Brzeziny": "Podstawową figurą jest trójkąt [...]. Kobieta między dwoma mężczyznami staje się medium ich erotycznego zbliżenia". Możemy bez problemu "poznakomić się" z głównymi bohaterami tego życiowego dramatu: są ich zdjęcia (s.111,121,127), a cienie tego wszystkiego odnaleźć w cytowanym w całości (tu we fragmencie) wierszu "Lilith":
Cichy o marmur sandału zgrzyt,
Kadzidła welon i ambry woń.
Drży w siny płomień świecznika dłoń
Idzie Lilith... idzie Lilith...
O serce moje zgłodniałe, cyt!
To płatków kwietnych opada rój,
To kadzidlany ściele się zwój,
Idzie Lilith... idzie Lilith...
Okres kijowskiego studiowania, unikanie armii JIM cara Mikołaja II, kiedy pod istniejący świat podkładano żagiew wojny? Uciekał w świat artystycznych odczuć. Tak wspominał spotkanie z jednym z tytanów: "...wjechał w moje życie chyba najbardziej niezwykły człowiek, jakiego spotkałem. Nie był moim bliskim przyjacielem. [...] Był jednak dla mnie zawsze symbolem tego jakiegoś wielkiego życia, które działo się poza mną czy nade mną". Czyj to rys? Artura Rubinsteina! Rodzice, którzy mają za złe swym pociechom, że co rusz zmieniają kierunki zainteresowań, to niech wczytają się uważnie w edukacyjne peregrynacje Iwaszkiewicza. Bez wątpienia powinny nas zaciekawić "pedagogiczne" doświadczenia studenta-Iwaszkiewicza. Tym bardziej, że trafiła do różnych domów, w tym m. in. administratora dóbr Branickich w Stawiszczach! To tam pozna Jadwigę Hanicką, o której w 1939 napisze: "Wielka miłość mojej młodości - prototyp mnóstwa postaci kobiecych". Że nie kochał się w niej? - też o tym pisał, ale i dodawał: "...ale coś tam było na dnie". Stąd później znajdujemy strofę wiersza "Lato 1932". Ja dorzucę inną, bo mi... pasuje:
Nic NAS z sobą nie łączy i nigdy nie złączy,
Za nic w świecie nie można kupić nam jedności,
Każde z nas własną drogą dąży do miłości,
Ja, jak leniwa rzeka — ty, jak strumień rączy.
No i wybuchła Wielka Wojna! Bez udziału w niej Jarosława. bardziej go będzie zajmował Nietzsche, Wild czy muzyka kuzyna Szymanowskiego, niż postępy na froncie. Namacalnie wojna "dotknęła go", kiedy Uniwersytet Św. Włodzimierza / Университет святого Владимира przeniesiono z Kijowa do Saratowa. Ciekawie charakteryzuje to miasto Romaniuk: "Uciekinierzy z objętych przez front ziem Imperium, podobnie jak to się stało w Kijowie, ożywili kupiecki Saratów towarzysko i kulturalnie. [...] W Saratowie Zachód spotkał się ze Wschodem". To wtedy Iwaszkiewicz pisał powieść "Ucieczka do Bagdadu".
Większym przełomem w życiu Iwaszkiewicza była abdykacja JIM cara Mikołaja II. Braniccy, Zamoyscy, Potoccy, Rzewuscy - "ocierał się" o ich domy (siedziby, pałace - do wyboru). I właśnie, kiedy edukował Adę Rzewuską, ucząc m. in. języka polskiego, dotarła do niego wieść o upadku niby-Romanowów. Wiele lat później ten czas tak scharakteryzował: "Nigdy nie przeżyłem epoki, w której by moje koncepcje nasuwały mi się wyraźniej i gwałtowniej narzucały konieczność natychmiastowego zanotowania [...]". Twórczy duch unosił się nad zgliszczami rozpadającego się Imperium. Muzy jednak nie milkną w huku dział i przelewu krwi...
Dla każdego kto sięgnął po "Książkę moich wspomnień" [proszę wrócić do "Przeczytania... (6)"] wiele wątków, które czyta u Romaniuk będą doskonale znane. Czego więc można szukać w biografii, czego nie ma we wspomnieniach samego Iwaszkiewicza? Zawsze tego drugiego spojrzenia. Obiektywny obraz pisarza można dopiero poukładać sobie na gruncie mrówczej pracy "Innego życia...". W końcu nas, przeciętnego czytelnika, przecież nie stać na drobiazgowe badanie biograficzno-źródłowe. Tak, poddajemy się narracji odnalezionej na przeszło pięciuset stronach. Jako na historyku robią na mnie takie określenia, po które sięga Radosław Romaniuk: "Historia stawała się największą rewolucjonistką, jej przemiany dystansowały wszelkie eksperymenty artystyczne". Ciekawie wpisywały się w ten tok relacje pisarza-poety z kuzynem-muzykiem: "Tylko jeden element kształtował nieprzyjaźń obu twórców wobec historii: było to zinstrumentalizowanie jednostki, traktowanie człowieka jako paliwa jej procesów. [...] Wspólnotę, grupę widzieli w roli nieświadomej siły historii, zaś prawem i zadaniem artysty było ocalić swą duszę".
W życie młodego literata wpisywała się zupełnie mu nieznana... Warszawa. Słusznie wzbogaca naszą wiedzę Romaniuk informując nas m. in. "Warszawa przyciągała go przede wszystkim dzięki towarzystwu, jakie się w niej gromadzi". Poznał np. Kazimierza Wierzyńskiego, a to już krok do "Pikadora", a potem "Skamandra"! Sam Iwaszkiewicz o tym okresie wspominał: "Jedyne zaczepianie, jakie miałem, to była moja kuzynka Natalia Dzierżak [...], która była bardzo życzliwa, bardzo grafomanka, bardzo miła, uprzejma". Na oczach Jarosława działa się wielka historia, inaczej nie pisałby do rodziny: "Zastałem tu entuzjazm z powodu przyjazdu Piłsudskiego [10 listopada 1918 r. - przyp. KN] i zmian w rządzie kraju. W ogóle nastrój podniosły". Później będzie w jego życiu choćby 16 XII 1922 r. czy 12-14 V 1926 r. Jedno było w XI 1918 r. był bezpieczny. Warszawa, to nie Kijów opanowany rewolucyjnym wrzeniem: "Fortepian jest - pisał do rodziny - i masa nut i książek [...]. Gram dużo i zaznajamiam się z zupełnie dotąd obcymi dla mnie rzeczami Brahmsa, Regera, Katota, Skriabina itd".
Wspaniale, że Autor pisząc o polskim listopadzie AD 1918 przypomniał przepiękną opinię Jędrzeja Moraczewskiego. Jak z tą atmosferą kontrastuje słynny manifest z Pikadora: "Rodacy! Robotnicy, żołnierze, dzieci, starcy, ludzie, kobiety, inteligenci i pisarze dramatyczni!". Koniecznie trzeba go poznać. Tym bardziej, że zamieszczono faksymile tej niesamowitej odezwy! Oczywiście, że spotykamy całą paletę polskiej poezji: Tuwima, Słonimskiego, Serafinowicza (Lechonia). Nie mogło zabraknąć Grydzewskiego [proszę zerknąć do "Przeczytania... (20)"]. Jak ten okres odcisnął się na biografii Iwaszkiewicza? "...pomijał epizod przykrych początków w grupie Pikadora" - przypomina R. Romaniuk. Proszę odnaleźć uzupełnienie tej myśli. Wystarczy dodać, że nieśmiałość młodego Iwaszkiewicza nie jednała mu uznania u bardziej "wyrobionych kolegów". Inaczej nie nazywali by Jarosława: tumanem, głupim Jarosławem najmętniejszym łbem w Polsce. Trudno, by te przykłady zaliczyć do korzystnych rysów charakterystyk... Sam pisał w jednym z listów o sobie, że czyta w Pikadorze wiersze: "...między innymi poetami wasz subtelny Jarosław Iwaszkiewicz, który zaczyna być bardzo ceniony - aczkolwiek zapewne kariery nie zrobi, bo nie umie się zastosować do wymagań hołotki zwanej publicznością".
Potem jest "Skamander", utrata posady i epizod wojenno-wojskowy. Proszę nie doszukiwać się heroicznych obrazów z walk z nadciągającą bolszewicką hordą. Najeźdźcy kałmuckiego nie ujrzy rekrut-ochotnik Jarosław Iwaszkiewicz. Był Rembertów, Ostrów Wielkopolski, ale nie okopy pod Warszawą! 21. pułk piechoty nie zrobił użytku z tak zdolnego wojaka? W listach z tego okresu pojawiały się takie spostrzeżenia: "Nie rozumiem, kiedy pójdę na front (...)" lub "Sens jest jedynie w odjeździe na front". Próbował nawet wpłynąć na kuzyna, Karola Szymanowskiego, aby ten uruchomił znajomości i wysłano go w ogień walki!... Na próżno.
Jest okazja znaleźć się w Tatrach, Zakopanem - dzięki peregrynacjom Jarosława. Proszę zwrócić uwagę, jak ważną rolę w życiu odegra ten region. Tylko przyjaciołom zawdzięczał, że po demobilizacji nie zginął marnie jako bezdomny i bez stałego zatrudnienia. Ale, skoro sam Żeromski miał kłopoty z lokum w stolicy?... Z pomocą pospieszył Jarosławowi m. in. Grydzewski oferując zamieszkanie u... własnej babki.
Jak to się stało, że panna Lilpopówna została panią Iwaszkiewiczową? Czytamy i na dobrą sprawę wprawiają nas w osłupienie wyroki (?) miłości. On hołysz - ona panienka z zamożnego domu? On ledwo utrzymujący się na powierzchni literata - ona niedoszła małżonka księcia Krzysztofa Mikołaja Radziwiłła! Trudno się dziwić, że przyszły teść, Stanisław Wilhelm Lilpop, ledwo tolerował zięcia? Moim zdaniem dość dziwnie on opisywał ją - czy dostrzegacie niekonsekwencję, bo mi tam lekko zgrzyta: "Olśniewająca uroda, w gruncie rzeczy banalna, ale z tym tryskającym życiem wewnętrznym, blaskiem niedużych ciemnych oczu i chmurą jasnych popielato blond włosów, która już weszła tak w moje życie, że potem już jej nie widziałem". Dociekliwy czytelnik, który już natknął się na homoseksualny trop, zapyta: a co Anna (Hanna) Iwaszkiewiczowa na męża słabość? Wyjaśnia nam to Grydzewski: "Hania (...) powiedziała mi niegdyś, bardzo się zaczerwieniwszy: «Wolę, żeby Jarosław latał za chłopcami niż za dziewczynami»". Nie mnie oceniać "panią na Stawiskach", ale przyznaję, że... nie rozumiem tego. Opis dramaturgii dnia ślubu (12 IX 1922 r.) odnajdujemy w cytowanych wspomnieniach samego Jarosława. Nie wierzył w to, czego był świadkiem Karol Szymanowski, a dla Jana Lechonia miał to być związek, który przetrzyma raptem... sześć tygodni! Owocem pierwszym tego związku będzie 22 II 1924 r. córka Maria Anna.
"Zły erotyzm", jak się sam wyrażał Jarosław, wraca na kartach biografii. Nie wiem co bardziej jest wciągające czy szczęście młodych małżonków, sekretarzowanie marszałkowi Sejmu Maciejowi Ratajowi, pierwsze próby prozatorskie? A może parcelacja przez teścia-burżuja Podkowy Leśnej? "Daję Wam tylko 35 hektarów, abyście nigdy nie mieli kłopotów z reformą rolną" - oświadczył zaskoczonej parze. Lilpopowo nie powstało. Za to narodziło się Stawisko!
Ciekawym przyczynkiem do kształtowania się dojrzałego i świadomego pisarza może stać się rozdział pt. "Niemiecka przygoda". Wizyta w Warszawie Thomasa Manna, udział w kongresie heidelberskim. Zderzenie świata germańskiego ze słowiańskim bardzo wyraziście zaznaczony. Nie przypadkowo Autor zdał sobie trud, aby przypomnieć nam, że absolwentem tamtejszego uniwersytetu był dr Joseph Goebbels, ba! "żywe były idee faszystowskie, upajano się mitologią germańską". Jest i... zauroczenie nad Karlem Schefoldem i czas na pisanie "Kochanków z Werony" (dzieło powstanie między 20, a 29 X 1927 r.). W "Książkach moich wspomnień" (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1957) na ten temat napisał: "W Heidelbergu ogarnął mnie szał twórczy, tak intensywny, jak rzadko kiedy w życiu". Romaniuk przypomina dedykację z tego dramatu: "Meinem Freund Karl Schefold gewidmet". W 1957 r. doda: "Myśl [napisania dramatu - przyp. KN] do skonkretyzowania się jej przyczyniła się znajomość - przyjaźń raczej - którą zawarłem w Heidelbergu i która w specjalny sposób opromieniała dla mnie to miasto". Już tylko ten jeden epizod ukazuje, jak skomplikowaną i ciekawą osobowością był Iwaszkiewicz - ile było w nim sprzeczności, zakamarków.
Nie pojmiecie, jak bardzo nas smaga duch Boży,
Który nas pęta w pracy i topi w idei,
Nowych uczy miłości i nowych nadziei,
Że zanim nowa praca serca nie uzdrowi...
Ten wiersz kierowany był do "przyjaciół Francuzów", ale dla mnie to wytrych do ciągu dalszego skomplikowanych dróg i wyborów, które były udziałem Jarosława Iwaszkiewicza i jego rodziny. Praca w polskim poselstwie w Kopenhadze (później Brukseli) i rozchodzenie się dróg z żoną. Decyzji Rady Rodzinnej! Choroba Anny, aborcja - umieszczanie jej w kolejnych zakładach dla chorych umysłowo, ubezwłasnowolnienie, faktycznie odsunięcie Jarosława od spraw finansowych w Stawisku. Z czasem wybuch "sprawy Lenczewskiego"! To jest niesamowite, jeżeli po tylu latach jest ona w stanie nami poruszyć. "Owa fabuła - pisze Romaniuk - przypominająca powieść kryminalną pośledniej jakości, wydarzyła się naprawdę". O co chodzi? A - nie zdradzę. Dorzucę tylko jako komentarz taki wyciąg z jednego z listów: "Trzeba zlikwidować część majątku, co jest bardzo trudne ze względu na Radę Rodzinną etc. Wszystko jest na mojej głowie i jestem zajęty od rana do wieczora".
"Dziwią się w Warszawie, że nie wróciłem na pogrzeb, a ja najpierw żałowałem, że nie mogłem tam być,a le teraz jestem prawie zadowolony, że nie uczestniczyłem w tych uroczystościach, które mogły być wzruszające, ale które budzą we mnie pewien sprzeciw" - to pokłosie echa po śmierci kuzyna-kompozytora, Karola Szymanowskiego. W jednym liście wręcz zarzucał: "Uroczystości żałobne w Warszawie i Krakowie wydają się tragiczną komedią po tym wszystkim, co ten człowiek przecierpiał za życia".
Iwaszkiewicz, mąż Lilpopówny, liczący każdy grosz? Jeśli ktoś tylko przejrzy bogactwo ikonograficzne biografii musi zajrzeć na strony 492-493. Tam faksymilia kartek kalendarza ze stycznia 1936 - rozliczenie (?): przychody i rozchody. Czytaj: komu i ile był winien, na co wydał 242 złotych.
Komu bliskie są dzieje polskiej inteligencji w burzliwym okresie 1894-1939 (dla mnie to czas dorastania części moich pradziadków) musi sięgnąć po książkę Radosława Romaniuka. Znajdziemy w tym osobliwym CV wszystko: miłość (w różnych odcieniach), wojnę (a właściwie wojny), Kresy, szlacheckie dwory, tułaczkę, kształtowanie się artystycznej duszy. Romaniuk prowadzi nas przecież również pomiędzy prozą i poezją Iwaszkiewicza. Daje liczne przykłady, jak życiowe doświadczenie odbijało się na kartach nowel, opowiadań, strof! Że nie skupiłem na tym swego pisania? Taka już moja maniera. Przyznaję, że coraz bardziej intryguje mnie Iwaszkiewicz. Zresztą sami widzicie: żadnemu rodzimemu prozaikowi nie poświęciłem tyle miejsca, co autorowi "Brzeziny". O tym, jak się kształtowała - jest, zapewniam, nawet dość drobiazgowo. Dlatego uważam, że "Inne życie..." (tytuł nie przypadkowy!), to cenny nabytek każdej szanującej się biblioteki. Już nie mogę się doczekać tomu 2. Kiedy będzie?... Zaliczcie mnie do tych, którzy już na niego czekają.
Dla każdego kto sięgnął po "Książkę moich wspomnień" [proszę wrócić do "Przeczytania... (6)"] wiele wątków, które czyta u Romaniuk będą doskonale znane. Czego więc można szukać w biografii, czego nie ma we wspomnieniach samego Iwaszkiewicza? Zawsze tego drugiego spojrzenia. Obiektywny obraz pisarza można dopiero poukładać sobie na gruncie mrówczej pracy "Innego życia...". W końcu nas, przeciętnego czytelnika, przecież nie stać na drobiazgowe badanie biograficzno-źródłowe. Tak, poddajemy się narracji odnalezionej na przeszło pięciuset stronach. Jako na historyku robią na mnie takie określenia, po które sięga Radosław Romaniuk: "Historia stawała się największą rewolucjonistką, jej przemiany dystansowały wszelkie eksperymenty artystyczne". Ciekawie wpisywały się w ten tok relacje pisarza-poety z kuzynem-muzykiem: "Tylko jeden element kształtował nieprzyjaźń obu twórców wobec historii: było to zinstrumentalizowanie jednostki, traktowanie człowieka jako paliwa jej procesów. [...] Wspólnotę, grupę widzieli w roli nieświadomej siły historii, zaś prawem i zadaniem artysty było ocalić swą duszę".
W życie młodego literata wpisywała się zupełnie mu nieznana... Warszawa. Słusznie wzbogaca naszą wiedzę Romaniuk informując nas m. in. "Warszawa przyciągała go przede wszystkim dzięki towarzystwu, jakie się w niej gromadzi". Poznał np. Kazimierza Wierzyńskiego, a to już krok do "Pikadora", a potem "Skamandra"! Sam Iwaszkiewicz o tym okresie wspominał: "Jedyne zaczepianie, jakie miałem, to była moja kuzynka Natalia Dzierżak [...], która była bardzo życzliwa, bardzo grafomanka, bardzo miła, uprzejma". Na oczach Jarosława działa się wielka historia, inaczej nie pisałby do rodziny: "Zastałem tu entuzjazm z powodu przyjazdu Piłsudskiego [10 listopada 1918 r. - przyp. KN] i zmian w rządzie kraju. W ogóle nastrój podniosły". Później będzie w jego życiu choćby 16 XII 1922 r. czy 12-14 V 1926 r. Jedno było w XI 1918 r. był bezpieczny. Warszawa, to nie Kijów opanowany rewolucyjnym wrzeniem: "Fortepian jest - pisał do rodziny - i masa nut i książek [...]. Gram dużo i zaznajamiam się z zupełnie dotąd obcymi dla mnie rzeczami Brahmsa, Regera, Katota, Skriabina itd".
Wspaniale, że Autor pisząc o polskim listopadzie AD 1918 przypomniał przepiękną opinię Jędrzeja Moraczewskiego. Jak z tą atmosferą kontrastuje słynny manifest z Pikadora: "Rodacy! Robotnicy, żołnierze, dzieci, starcy, ludzie, kobiety, inteligenci i pisarze dramatyczni!". Koniecznie trzeba go poznać. Tym bardziej, że zamieszczono faksymile tej niesamowitej odezwy! Oczywiście, że spotykamy całą paletę polskiej poezji: Tuwima, Słonimskiego, Serafinowicza (Lechonia). Nie mogło zabraknąć Grydzewskiego [proszę zerknąć do "Przeczytania... (20)"]. Jak ten okres odcisnął się na biografii Iwaszkiewicza? "...pomijał epizod przykrych początków w grupie Pikadora" - przypomina R. Romaniuk. Proszę odnaleźć uzupełnienie tej myśli. Wystarczy dodać, że nieśmiałość młodego Iwaszkiewicza nie jednała mu uznania u bardziej "wyrobionych kolegów". Inaczej nie nazywali by Jarosława: tumanem, głupim Jarosławem najmętniejszym łbem w Polsce. Trudno, by te przykłady zaliczyć do korzystnych rysów charakterystyk... Sam pisał w jednym z listów o sobie, że czyta w Pikadorze wiersze: "...między innymi poetami wasz subtelny Jarosław Iwaszkiewicz, który zaczyna być bardzo ceniony - aczkolwiek zapewne kariery nie zrobi, bo nie umie się zastosować do wymagań hołotki zwanej publicznością".
Potem jest "Skamander", utrata posady i epizod wojenno-wojskowy. Proszę nie doszukiwać się heroicznych obrazów z walk z nadciągającą bolszewicką hordą. Najeźdźcy kałmuckiego nie ujrzy rekrut-ochotnik Jarosław Iwaszkiewicz. Był Rembertów, Ostrów Wielkopolski, ale nie okopy pod Warszawą! 21. pułk piechoty nie zrobił użytku z tak zdolnego wojaka? W listach z tego okresu pojawiały się takie spostrzeżenia: "Nie rozumiem, kiedy pójdę na front (...)" lub "Sens jest jedynie w odjeździe na front". Próbował nawet wpłynąć na kuzyna, Karola Szymanowskiego, aby ten uruchomił znajomości i wysłano go w ogień walki!... Na próżno.
Jest okazja znaleźć się w Tatrach, Zakopanem - dzięki peregrynacjom Jarosława. Proszę zwrócić uwagę, jak ważną rolę w życiu odegra ten region. Tylko przyjaciołom zawdzięczał, że po demobilizacji nie zginął marnie jako bezdomny i bez stałego zatrudnienia. Ale, skoro sam Żeromski miał kłopoty z lokum w stolicy?... Z pomocą pospieszył Jarosławowi m. in. Grydzewski oferując zamieszkanie u... własnej babki.
Jak to się stało, że panna Lilpopówna została panią Iwaszkiewiczową? Czytamy i na dobrą sprawę wprawiają nas w osłupienie wyroki (?) miłości. On hołysz - ona panienka z zamożnego domu? On ledwo utrzymujący się na powierzchni literata - ona niedoszła małżonka księcia Krzysztofa Mikołaja Radziwiłła! Trudno się dziwić, że przyszły teść, Stanisław Wilhelm Lilpop, ledwo tolerował zięcia? Moim zdaniem dość dziwnie on opisywał ją - czy dostrzegacie niekonsekwencję, bo mi tam lekko zgrzyta: "Olśniewająca uroda, w gruncie rzeczy banalna, ale z tym tryskającym życiem wewnętrznym, blaskiem niedużych ciemnych oczu i chmurą jasnych popielato blond włosów, która już weszła tak w moje życie, że potem już jej nie widziałem". Dociekliwy czytelnik, który już natknął się na homoseksualny trop, zapyta: a co Anna (Hanna) Iwaszkiewiczowa na męża słabość? Wyjaśnia nam to Grydzewski: "Hania (...) powiedziała mi niegdyś, bardzo się zaczerwieniwszy: «Wolę, żeby Jarosław latał za chłopcami niż za dziewczynami»". Nie mnie oceniać "panią na Stawiskach", ale przyznaję, że... nie rozumiem tego. Opis dramaturgii dnia ślubu (12 IX 1922 r.) odnajdujemy w cytowanych wspomnieniach samego Jarosława. Nie wierzył w to, czego był świadkiem Karol Szymanowski, a dla Jana Lechonia miał to być związek, który przetrzyma raptem... sześć tygodni! Owocem pierwszym tego związku będzie 22 II 1924 r. córka Maria Anna.
"Zły erotyzm", jak się sam wyrażał Jarosław, wraca na kartach biografii. Nie wiem co bardziej jest wciągające czy szczęście młodych małżonków, sekretarzowanie marszałkowi Sejmu Maciejowi Ratajowi, pierwsze próby prozatorskie? A może parcelacja przez teścia-burżuja Podkowy Leśnej? "Daję Wam tylko 35 hektarów, abyście nigdy nie mieli kłopotów z reformą rolną" - oświadczył zaskoczonej parze. Lilpopowo nie powstało. Za to narodziło się Stawisko!
Ciekawym przyczynkiem do kształtowania się dojrzałego i świadomego pisarza może stać się rozdział pt. "Niemiecka przygoda". Wizyta w Warszawie Thomasa Manna, udział w kongresie heidelberskim. Zderzenie świata germańskiego ze słowiańskim bardzo wyraziście zaznaczony. Nie przypadkowo Autor zdał sobie trud, aby przypomnieć nam, że absolwentem tamtejszego uniwersytetu był dr Joseph Goebbels, ba! "żywe były idee faszystowskie, upajano się mitologią germańską". Jest i... zauroczenie nad Karlem Schefoldem i czas na pisanie "Kochanków z Werony" (dzieło powstanie między 20, a 29 X 1927 r.). W "Książkach moich wspomnień" (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1957) na ten temat napisał: "W Heidelbergu ogarnął mnie szał twórczy, tak intensywny, jak rzadko kiedy w życiu". Romaniuk przypomina dedykację z tego dramatu: "Meinem Freund Karl Schefold gewidmet". W 1957 r. doda: "Myśl [napisania dramatu - przyp. KN] do skonkretyzowania się jej przyczyniła się znajomość - przyjaźń raczej - którą zawarłem w Heidelbergu i która w specjalny sposób opromieniała dla mnie to miasto". Już tylko ten jeden epizod ukazuje, jak skomplikowaną i ciekawą osobowością był Iwaszkiewicz - ile było w nim sprzeczności, zakamarków.
Nie pojmiecie, jak bardzo nas smaga duch Boży,
Który nas pęta w pracy i topi w idei,
Nowych uczy miłości i nowych nadziei,
Że zanim nowa praca serca nie uzdrowi...
Ten wiersz kierowany był do "przyjaciół Francuzów", ale dla mnie to wytrych do ciągu dalszego skomplikowanych dróg i wyborów, które były udziałem Jarosława Iwaszkiewicza i jego rodziny. Praca w polskim poselstwie w Kopenhadze (później Brukseli) i rozchodzenie się dróg z żoną. Decyzji Rady Rodzinnej! Choroba Anny, aborcja - umieszczanie jej w kolejnych zakładach dla chorych umysłowo, ubezwłasnowolnienie, faktycznie odsunięcie Jarosława od spraw finansowych w Stawisku. Z czasem wybuch "sprawy Lenczewskiego"! To jest niesamowite, jeżeli po tylu latach jest ona w stanie nami poruszyć. "Owa fabuła - pisze Romaniuk - przypominająca powieść kryminalną pośledniej jakości, wydarzyła się naprawdę". O co chodzi? A - nie zdradzę. Dorzucę tylko jako komentarz taki wyciąg z jednego z listów: "Trzeba zlikwidować część majątku, co jest bardzo trudne ze względu na Radę Rodzinną etc. Wszystko jest na mojej głowie i jestem zajęty od rana do wieczora".
"Dziwią się w Warszawie, że nie wróciłem na pogrzeb, a ja najpierw żałowałem, że nie mogłem tam być,a le teraz jestem prawie zadowolony, że nie uczestniczyłem w tych uroczystościach, które mogły być wzruszające, ale które budzą we mnie pewien sprzeciw" - to pokłosie echa po śmierci kuzyna-kompozytora, Karola Szymanowskiego. W jednym liście wręcz zarzucał: "Uroczystości żałobne w Warszawie i Krakowie wydają się tragiczną komedią po tym wszystkim, co ten człowiek przecierpiał za życia".
Iwaszkiewicz, mąż Lilpopówny, liczący każdy grosz? Jeśli ktoś tylko przejrzy bogactwo ikonograficzne biografii musi zajrzeć na strony 492-493. Tam faksymilia kartek kalendarza ze stycznia 1936 - rozliczenie (?): przychody i rozchody. Czytaj: komu i ile był winien, na co wydał 242 złotych.
Komu bliskie są dzieje polskiej inteligencji w burzliwym okresie 1894-1939 (dla mnie to czas dorastania części moich pradziadków) musi sięgnąć po książkę Radosława Romaniuka. Znajdziemy w tym osobliwym CV wszystko: miłość (w różnych odcieniach), wojnę (a właściwie wojny), Kresy, szlacheckie dwory, tułaczkę, kształtowanie się artystycznej duszy. Romaniuk prowadzi nas przecież również pomiędzy prozą i poezją Iwaszkiewicza. Daje liczne przykłady, jak życiowe doświadczenie odbijało się na kartach nowel, opowiadań, strof! Że nie skupiłem na tym swego pisania? Taka już moja maniera. Przyznaję, że coraz bardziej intryguje mnie Iwaszkiewicz. Zresztą sami widzicie: żadnemu rodzimemu prozaikowi nie poświęciłem tyle miejsca, co autorowi "Brzeziny". O tym, jak się kształtowała - jest, zapewniam, nawet dość drobiazgowo. Dlatego uważam, że "Inne życie..." (tytuł nie przypadkowy!), to cenny nabytek każdej szanującej się biblioteki. Już nie mogę się doczekać tomu 2. Kiedy będzie?... Zaliczcie mnie do tych, którzy już na niego czekają.
Zaopatrzyłam się już w tę książkę i będę czytać. Lubię Iwaszkiewicza. Wbrew temu co mówią o jego wyborach politycznych. Warsztatowo historia literatury przyznała mu rację.
OdpowiedzUsuńPrawdziwa literatura broni się sama. Dlatego ciekaw jestem tomu 2. Będzie ponoć w 2016 r.? Zobaczymy wtedy, Polecam książkę prawnuczki - jedno z moich wcześniejszych "Przeczytań...".
OdpowiedzUsuńJak odzyskałem mojego byłego męża po tym, jak mnie opuścił i nasze dzieci ”. Sugeruję, abyś przeczytał moje zeznanie. Nazywam się Lorena Marko, jestem tak podekscytowana, że mój mąż wrócił po tym, jak zostawił mnie dla innej kobiety. Mój mąż miał romans ze współpracownikiem i tak bardzo kocham mojego męża, ale zdradzał mnie ze swoim współpracownikiem i tą dziewczyną, myślę, że używają magii lub czarnej magii na męża, aby mnie nienawidził, a to było tak krytyczna i nieuzasadniona, płaczę cały dzień i noc, aby Bóg przysłał mi pomocnika, aby przyprowadził mojego męża! Byłem naprawdę zdenerwowany i potrzebowałem pomocy, więc szukałem pomocy online i natknąłem się na stronę internetową, która sugeruje, że dr Isikolo może pomóc szybko odzyskać męża. Więc czułem, że powinienem spróbować. Skontaktowałem się z nim, a on powiedział mi, co mam zrobić, i zrobiłem to, a potem rzucił na mnie zaklęcie miłosne. 48 godzin później mój mąż naprawdę do mnie zadzwonił i powiedział, że bardzo za mną tęskni, o mój Boże! Byłem bardzo szczęśliwy, a dziś znów jestem szczęśliwy z moim mężczyzną i żyjemy z radością i dziękuję potężnemu rzucającemu zaklęcia DR ISIKOLO, jest tak potężny i postanowiłem podzielić się moją historią tutaj. jeśli jesteś tutaj, a twój kochanek cię odrzuca lub twój mąż przeprowadził się do innej kobiety, nie płacz już, skontaktuj się z DR ISIKOLO, aby uzyskać pomoc teraz. Oto jego kontakt, napisz do niego isikolosolutionhome@gmail.com Możesz również Whatsapp go na +2348133261196
OdpowiedzUsuń