piątek, czerwca 14, 2013

Heinricha Schliemanna spełnienie dzięcych marzeń... - Troja!

Kiedy tak starli się z sobą nieprzyjaznymi słowami,
wstali, zrywając obrady pod okrętami Achajów.
Potem Pelida do swoich namiotów i czarnych okrętów
wrócił, z nim syn Menojtiosa i towarzysze mu wierni.
Okręt zaś lotny rozkazał zepchnąć na morze Atryda,
wybrał dwudziestu żeglarzy i hekatombę umieścił
dla Apollona, a potem Chryzejdę o twarzy uroczej
przywiódł. 

Był pewien chłopiec. Urodził się w Meklemburgii w 1822 r. Nazywał się Heinrich Schliemann. Ojciec, który był pastorem, umilał synowi wieczory czytając "Iliadę"  Homera. Wyobraźnia chłopca ożywiała się, kiedy słyszał o dzielnych wyczynach Hektora, zapalczywości Menelaosa, odwadze Achillesa, pięknej Helenie. Kiedy miał 7 lat znalazł pod choinką "Ilustrowaną historię świata" Georga L. Jerrera. Literacki obraz tego ważkiego wydarzenia odnajdziemy na kartach powieści H. A. Stolla "Sen o Troi": "Już od drzwi widzi Henryk na swoim miejscu książkę. I to w dodatku nie zwykłą książkę, ale wielką i grubą. Rzuca się na nią jednym susem. O! Boże! I tyle obrazków! Ale przede wszystkim karta tytułowa. Doktor Jerzy Ludwik Jerrer, biskup Zelandii i profesor teologii w Kopenhadze. Historia świata dla dzieci. Czwarte wydanie, rok 1828, Campe - Norymberga. Szczęśliwiec rozdygotanymi rękami przewraca kartki. Potop, Mojżesz, starożytni Grecy i Rzymianie. Wszystko, wszystko jest! To nie książka - to po prostu skarb (...)". Na dobre otworzyły się dla niego drzwi nie tylko do wiedzy, ale i wiecznej nieśmiertelności!...

 
Dziecięca dociekliwość sprawiała, że zasypywał ojca wieloma pytaniami. : "I wszystko toi jest zburzone, doprawdy całkiem zburzone? Nikt nie wie, gdzie leżała Troja?". W odpowiedzi usłyszał m. in. "Tak jest". Jest coś niesamowitego w stanowczości dziecka. Nie dziwię się, że deklaracja, jaką złożył wywołała uśmiech na twarzy rodzica: "Nie wierzę w to, kiedy dorosnę, znajdę Troję i skarb króla".
Heinrich nie przyjmował do wiadomości, że opowieść Homera mogłaby być tylko zapisem jednego jeszcze mitu. Dla niego było oczywiste, że "Iliada", to nieomal kronikarski zapis wojny pomiędzy Spartą, a Ilionem /Troją!... Schliemann nie porzucił dziecinnych marzeń. Opętany myślą odnalezienia miasta nad Skamandrem - żył nią! I spełniło się?  Sto czterdzieści lat temu: 14 czerwca 1873 r.!

Ruiny Troi
Ale to nie była droga usłana różami! Trzy lata wcześniej stanął na trojańskiej ziemi! "...z ledwością mogłem opanować wzruszenie, gdy ujrzałem ogromną równinę trojańską, której obraz majaczył przede mną w marzeniach najwcześniejszego dzieciństwa"- wspominał po latach. W tych słowach czuć jeszcze dzisiaj drżenie emocji, jakie sami przeżywamy stając wobec miejsc dla nas ważnych.
Azja Mniejsza kusiła. Ale czy dzieje poznane przy rodzinnym kominku naprawdę mogły się wydarzyć? Stąpał gdzie drzewiej Ajaks i przebiegły Odyseusz, gdzie padli Patrokles, Hektor i Parys?

Ruiny Troi
Homer był mu drogowskazem, natchnieniem, ideą.  W książce C. W. Cerama "Bogowie, groby i uczeni" znajdziemy taki opis: "Z zegarkiem w jednym i homerem w drugim ręku odmierzał teraz drogę między pagórkiem, który kryć miał w sobie Troję, a przylądkiem, gdzie stać miały okręty Achajów". U jego boku była wyjątkowa kobieta, druga żona Sofia Engastromenos. Greczynka, która znała "Iliadę" na pamięć, była przy swoim mężu w chwilach radości i zwątpienia. Odkrywał ślady dawnego miasta, pozostałości drogi, fragmenty murów, ceramikę. 15 czerwca miał przerwać badania terenu...
...obok całego wybrzeża i w krąg Heliki szerokiej -
tych Agamemnon był wodzem i stu przewodził okrętom,
władca Atryda. Z nim liczne, a przy tym najwaleczniejsze
wojska ciągnęły. Ten kroczył w spiżu blaskami siejącym,
sławny najbardziej, bo wszystkich w krąg bohaterów przewyższał
swym dostojeństwem i wojsko najliczebniejsze prowadził.
Dzień  wcześniej - stało się! Nie wiadomo komu wierzyć. Sama relacja poszukiwacza z Meklemburgii jest w tym miejscu ponoć zafałszowana. Ukochanej Sofii nie miało być tego dnia na miejscu, a jednak była dla Heinricha tak ważną istotą, że znalazła się tego dnia... u jego boku? Nie wyobrażał sobie, aby było inaczej? Napisał, że była! I tak już zostało? Przypadkowo natrafiono na złote przedmioty. Nakazał z miejsca przerwę i odesłał kopaczy do domu! Bał się, aby wieść nie rozniosła się po okolicy. Miałby raczej marne szanse na uratowanie ewentualnego skarbu przed rabunkiem! 
Miał przed sobą skarb króla Priama? "Skarb jednego z najpotężniejszych królów zamierzchłej przeszłości, skarb zbroczony krwią i łzami - klejnoty ludzi podobnych do bogów!" - opisuje plastycznie C. W. Ceram. Ukochanej Sofii dyktował pierwsze zestawienie odnalezionych bezcenności. Czytamy w nim m.in.: "Diadem mający w obwodzie pięćdziesiąt pięć cm - opaska nad czołem szerokości przeszło centy, metra z czterdziestoma siedmioma łańcuszkami długości dziesięciu cm, ozdoby skroni złożone z siedmiu pokrytych liśćmi łańcuszków". Schliemann potajemnie wywiózł precjoza najpierw do Aten, a potem do Berlina! Jakie uczucia towarzyszyły odkrywcy, kiedy ukochana kobieta wdziewała trojańskie klejnoty? Ponoć na ten widok miał wtedy szepnąć: "Helena".
Ziemia w głębinach jęczała, jak gdyby Dzeus rozgniewany,
co piorunami się cieszy, wychłostał kraj w krąg Tyfona
w skalnej Arimie, gdzie Tyfon, jak mówią, ma swoją dziedzinę -
tak pod zbrojnymi stopami idących oddziałów w krąg ziemia
głośno jęczała. 
Pod koniec życia Heinrich Schliemann dowiedział się, że jego wykopaliska nie miały nic wspólnego z dramatem Ilionu/Troi. "Troja nie leżała ani w drugiej, ani w trzeciej, lecz dopiero w czwartej warstwie od dołu" - tłumaczy C. W. Ceram, a po chwili dodaje: "Skarb odkopany przez Schliemanna był skarbem jakiegoś króla, który żył na tysiąc lat przed Priamem". Miał rację sam odkrywca mówiąc bez skromności o swoich dokonań: "...ODKRYŁEM DLA ARCHEOLOGII ZUPEŁNIE NOWY ŚWIAT, KTÓREGO ISTNIENIA NIKT NAWET NIE PODEJRZEWAŁ". Dopiero za blisko pięćdziesiąt lat to odkrycie przyćmi Howard Carter...

Heinrich Schliemann zmarł nagle. Na ulicy w Neapolu na Chiesa di  Santa Maria della Carità (La Giorgia) 26 grudnia 1890 r. Zwłoki sprowadzono do Grecji! Honory oddał mu król Jerzy I (Γεώργιος Α΄, Βασιλεύς των Ελλήνων) oraz następca tronu Konstantyn. Przy trumnie stała również żona Sofia i ich dzieci: Andromacha i Agamemnon.

PS: C. W. Ceram chyba trafnie określił znaczenie wykopalisk: "Był to triumf Henryka Schliemanna, ale zarazem i triumf Homera. Bo oto zostało udowodnione, że to, co uchodziło za podanie i mit, co przypisywano wyłącznie wyobraźni poety, faktycznie kiedyś istniało". 

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.