środa, listopada 16, 2022
...na 390-tą rocznicę śmierci JKM Gustawa II Adolfa Wazy w bitwie pod Lützen - 16 XI 1632 r.
Nie ukrywam, to... powrót do mego już pisania z 2013 r. Wtedy ukazał się post/artykuł pt. "Tragiczny kres Lwa Północy - Bitwa pod Lützen / Slaget vid Lützen 16 XI 1632". Niewielu zapewne szuka po starych mych pisaniach. To przepisanie/przypomnienie, to swoisty hołd złożony pamięci temu niespokojnemu duchowi Skandynawii, ostatniemu wielkiemu królowi Szwedów, Gotów i Wandalów. Akurat "Polityka" wydała kolejny tom/zeszyt (nr 7/2022) zatytułowany "Szwedzi na polskim tronie". I choć nie ustrzeżono się tam błędów, to warto doń zerknąć. Tu m. in. biograficzny artykuł "Gustaw II Adolf 1594-1632, król Szwecji od 1611 r.", Tomasza Targańskiego. Polecam monografię autorstwa Hermana Lindoqvista "Wazowie. Historia burzliwa i brutalna". Przed laty Ossolineum wydało biografię króla, którą napisał Zbigniew Anusik, a która wsparła mnie w pisaniu sprzed lat.
Nie pomny swej monarszej pozycji rzucił się w wir walki? Nie na darmo nazywano go "Lwem Północy". Wykrwawiająca się w morderczej wojnie trzydziestoletniej Europa bała się samego brzmienia jego imion: GUSTAW ADOLF! Jedna Rzeczpospolita umiała powstrzymać militarne zakusy szwedzkiego Wazy?...
Gwiazda bezpowrotnie zgasła pod Lützen. Ten, który był mieczem Skandynawii i postrachem aliantów katolickiego Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego zwykł mawiać o wojnie "...nie strumieniem czy morzem, ale całym oceanem wszelkiego zła". Dodawał też: "Pokój, obok słowa Bożego, jest największym dobrem, najnędzniejszy pokój jest często lepszy niż niesłuszna wojna". Głęboka religijność, poddanie wierze luterańskiej czyniło z władcy niemalże "rycerskiego Mesjasza"! Czyż Albrecht von Wallenstein nie mówił: "Niemcy oczekują króla Szwecji jak Żydzi swego Mesjasza”.
Gustaw II Adolf oddawał się w opiekę Boga! Zawarł to w zdaniu "Niespokojny jest mój umysł, siebie i moje zwycięstwo oddaję miłosierdziu Bożemu". Czy 16 listopada 1632 r. Opatrzność
zapomniała się? Opuściły dzielnego monarchę dobre duchy?... Jak nad
ojcem czuwały przedwcześnie urodzone dzieci, niedoszły następca
tronu?... Po jednym z takich rodzinnych nieszczęść (z roku 1621)
powiedział do Axela Oxenstierny "Bóg mnie uderzył, Bóg mnie uleczy. Niech mu będzie chwała".
Pod Lützen zabrakło szczęścia! "Kula muszkietowa roztrzaskała mu lewe ramię - opisuje biograf monarchy Zbigniew Anusik. - Koń
poniósł króla w kierunku pozycji nieprzyjacielskich, gdzie Gustaw Adolf
został otoczony przez wroga. Jeden z jeźdźców cesarskich wypalił mu z
pistoletu prosto w plecy". Właściwie to już był koniec?
Dla króla, który zostawiał w Sztokholmie niezrównoważona psychicznie małżonkę Marię Eleonorę Brandenburską i sześcioletnią córeczkę Krystynę, sprawą nie bez znaczenia była sukcesja tronu. Zastrzegał "...by po jego śmierci - czytamy u Sven Stolpe w biografii królowej Krystyny. - pod żadnym warunkiem nie dopuszczono do udziału królowej w rządzeniu krajem". Znajdziemy w tej monografii ślady po innych planach króla, a mianowicie powiązania Szwecji z Brandenburgią: "...wszystko razem tworzyć będzie jedno corpus (ciało), a prowadzone będzie przez jedno caput (głowę)".
Jedna z nóg uwięzła w strzemieniu i koń powlókł za sobą króla! Jeszcze żył wtedy! Wyswobodził się! "Kiedy tak leżał w błocie - czytamy u Anusika. - twarzą
zwrócony w kierunku ziemi, drugi strzał z pistoletu, tym razem w głowę,
zakończył jego życie. Ciało królewskie leżało tam, gdzie Gustaw Adolf
spadł z konia. Jego eskorta została rozbita i rozproszona (...)". Miał
38. lat! Wkrótce ograbiono królewskiego trupa! Jakżeż żałosny musiał
przedstawiać widok: nikt na niego zwraca uwagi! rozebrany! półnagi?! A
do tego jego koń bezpańsko gnający po polu bitwy pod Lützen!... "Miał dziewięć ran, pięć postrzałowych (dwie w głowie), dwie lub trzy rany cięte i jedna kłutą" - znajduję w monografii rodu Wazów, H. Lindqvista. Czego nie cytowałem w 2013 r.
Wieść o śmierci Gustawa II Adolfa rozeszła się wśród żołnierzy! Wojska
szwedzkie miały pomścić swego monarchę! Koniec końców Wallenstein
ustąpił do Lipska. Szwedzi pozostali na polach pod Lützen.
Memento... Pogrzeb Gustawa II Adolfa odbył się dopiero w lipcu 1634 r.?! Ta historia trochę przypomina smutne losy ciała Filipa Pięknego Habsburga i zachowanie jego zony Joanny Szalonej (rodzice
cesarza Karola V): królowa Maria Eleonora nie godziła się na pochówek
małżonka?! Zachował się list, który zdradza i intencje, i stan umysłu
monarszej wdowy kilka miesięcy po tragicznej w skutkach bitwie: "Jako
że, ku naszemu ubolewaniu, za jego żywota rzadko jedynie dane nam było
cieszyć się Jego Królewską mością, naszym uwielbionym, drogim panem i
małżonkiem, najświętszej pamięci, niech nam to przynajmniej przyznane
będzie, byśmy ku własnemu pouczeniu mogli oglądać i mieć u siebie jego
królewskie zwłoki podczas naszego własnego, żałobą obciążonego żywota".
Nie dość na tym: dzień po pogrzebie żądała... otwarcia trumny! Królowa
przeżyła swego małżonka o dwadzieścia trzy lata i zmarła w roku wybuchu
osławionego "potopu szwedzkiego". Doczesne szczątki "Lwa Północy" spoczęły koniec końców w Sztokholmie w kościele Riddarholmskyrkan. Faktyczną władzę sprawował w Szwecji Axel Oxenstierna. Ponoć JKM Władysław IV Waza (od kilku dni władca Rzeczypospolitej Obojga Narodów) "...szczerze żałował śmierci największego z Wazów"? Nie zapominajmy, że "polski krewniak" nigdy nie wyrzekł się tytulatury: " dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wandalów".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.