środa, września 14, 2022

...na 160-tą rocznicę śmierci Władysława Syrokomli - 15 IX 1862 r.

"15 IX 1862 r. zmarł lirnik litewski, Władysław Syrokomla. Cytuję Jego poezję, kiedy mówię o litewskich (wileńskich/kresowych) korzeniach. Jeden z moich ukochanych poetów. Kiedy byłem z Córką w Wilnie m. in. zaprowadziłem Ją na grób Poety"
- taki zapis równo rok temu zamieściłem na swoim FB, "Książkożerca". Wracam do niego, w dniu 160-tej rocznicy zgonu Poety. Jestem zdania, że zapomnianego, jednego z epigonów romantyzmu, hardego lirnika litewskiego, choć biograf chciał "wioskowego". Ktoś, kto podpisywał się "Abdankiem z krzyżykiem" nie mógł być z chamów i  nie był. Ostatni, co tak pisał o kresowych (litewskich) zaściankach i tamtejszej szlachcie, zwanej zaściankową lub zagrodową, z której i piszący te słowa ciągnie swój rodowód. W sercu dźwigam ich nazwy i blask: Trepałowo, Domanowo, Jackiewicze. 
"Nie czujemy się tak dalece słabymi, abyśmy bezwarunkowo zgodzili się, że dla nas nie ma już żadne nadziei. Bóg tę myśl rozpaczliwą od serca ludzkiego oddala, bo czymże byłaby szczupła resztka dni na pozostałych? - torturą?" - tak pisał o stanie swego zdrowia na łamach "Kuriera Wileńskiego"  sam Władysław Syrokomla. w prywatnych listach (tych choćby kierowanych do przyjaciela, Józefa Ignacego Kraszewskiego)  zapewniał: "Zdrowie moje jest w zupełnym porządku". Nie było, skoro miesiąc później piszący już nie żył. Trzeba uściślić: nie pisał osobiście, tylko dyktował. Zachował się ostatni list do Józefa Ignacego, w którym czytamy i takie zapewnienie: "Drogi Józefie, com obiecał, to ściśle dotrzymuję. Słodka nadzieja, że w pełnym zdrowiu sztandar pracy rozwinę; pozwalam sobie an niektóre niezbędne, chociaż nie zawsze już dozwolone rzeczy. Kapitalik się rozszedł, z głodu nie zginę, ale co widzę przed sobą? czarną przyszłość. Co robić?". Z jednej strony jakby zaklinanie rzeczywistości, a z drugiej: czarnowidztwo? Z drugiej strony żona Poety pisze do malarza Tytusa Maleszewskiego: "Przybywaj. Ludwik umierający, pragnie się z tobą widzieć". Zdążył. Przybył do Wilna 13 IX 1862 r.
"Na łożu, przy którym stał stolik, leżał [...] poeta, a raczej cień jego. Jakże się zmienił od chwili, kiedy go raz ostatni widziałem! Wychudł straszliwie, twarz mu zarosła, zapadłe policzki miały jakąś ceglana barwę, wargi spieczone, czarne, popękane, płonęły fosforycznie pod przedwczesnymi zmarszczkami zaoranym czołem" - napisał jeden ze świadków odchodzenia poety, Michał Synoradzki. Syrokomla dopytywał się o sytuację w Warszawie i Kownie: "Gotuje się, wre? Naród się budzi?". Nie doczeka owego krwawego przebudzenia. Powstanie wybuchnie cztery miesiące później, gdy jego zbraknie. "Czy to się godzi zabijać się własnowolnie? Jeszcze kto, ale ty, poeta rozgłośnej sławy, na którego patrzy cały naród i od którego, zwłaszcza w tej chwili, spodziewa się potężnej pobudki w pieśniach natchnionych" - musiał jeszcze wysłuchać takiego żalu M. Synoradzkiego.
Ostatnimi, którzy odwiedzili Poetę 15 września byli Jakub Gieysztor (tegoż wnukiem był prof. A. Gieysztor) i Eustachy Tyszkiewicz. Ten pierwszy wspominał: "Poszedłem go odwiedzić [3/15 września] i zastałem zupełnie przytomnego, lecz już po spowiedzi i przyjęciu ostatnich sakramentów". Okazuje się, że mimo choroby i niemocy snuł jeszcze plany, ba! namawiał do realizacji również Gieysztora.  Po wizycie E. Tyszkiewicza miał jeszcze powiedzieć: "Dziś dzień szczęśliwy, pogodziłem się z moim Bogiem i uścisnąłem dłoń poczciwego człowieka". I jak dalej wspomina ten sam Autor: "Na prośbę Syrokomli przyrzekłem przyjść nazajutrz. Jakoż przyszedłem koło 11 i znalazłem go już ubranego - po śmierci".
15 września 1862 r. skończyło się jedno jeszcze kresowe życie. Ważne, choć powtórzę się: zapomniane lub niedocenione. Trudno jednak oczekiwać, że ktoś urodzony na Kujawach, Kociewiu czy Wielkopolsce będzie ekscytować się życiem i twórczością lirnika litewskiego. Ja pamiętam, bo to część mojej edukacji historycznej i literackiej. Będąc w 2004 r. w Wilnie pokazałem mojej Córce  (wtedy lat 11) na Rossie m. in. grób Poety, zrobiłem Jej zdjęcie w kościele św. Jana pod epitafium Syrokomli. Nie dość na tym. 21 XI 1982 r. popełniłem wiersz, pt. "Słowo o Syrokomli":

O, Wielkie Lirniku - wileński wieszczu -
tyś w prostym słowie zatrzymał czas,
drewnianą chatę na kurzej stopie
i poszum drzew i zapach trwa.
 
Pisać, że jestem sercem przy tobie,
pisać, żem dumny z tego żeś był,
ja dzisiaj, teraz w mym prostym słowie
oddaję tobie chwałę i cześć. 

Chcę wierzyć za Mieczysławem Jackiewiczem, które przed laty napisał: "Pamięć o Władysławie Syrokomli w Wilnie ciągle jest żywa i trwała". [3] I z tą wiarą niech mi będzie wolno zamknąć to dzisiejsze wspominanie.

[1] Fornalczyk F., Hardy lirnik wioskowy. Studium o Kondratowiczu-Syrokomli, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1979
[2] Syrokomla W. (Kondratowicz L.), Wybór poezji, opracował W. Kubacki, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1957
[3] Jackiewicz M., Wilno znane i nieznane. Czasy i ludzie, Biblioteka Wileńskich Rozmaitości, Bydgoszcz 2013

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.