wtorek, września 20, 2022

Henryk Sienkiewicz ma głos?...

Jestem zdania, że tego głosu już  n i e   m a ! Siła, rola, znaczenie "Trylogii" umarła. Nie wiem kiedy. Ale jej nie ma. Pewnie z końcem XX w. Pewnie z pojawieniem się pokolenia moich dzieci (roczniki 1988 i 1993). Ktoś powie: "Sam pan jesteś sobie winny!". I pokiwa paluszkiem nie bez satysfakcji. Otóż nie! Nie mam sobie nic do zarzucenia, w szczególności, jeśli idzie o moją męska latorośl. Słuchał pieśni Jacka Kaczmarskiego ("Pan Podbipięta", "Pan Kmicic", "Pan Wołodyjowski"), oglądał ekranizację J. Hoffmana. Sam czytałem mu "Ogniem i mieczem" nim przekroczyliśmy próg kina "Orzeł" w lutym 1999 r. Mało tego: nim opuścił kraj rodzimy zabrał mnie, ojca swego, na nową wersję burzliwych dziejów chorążego orszańskiego Adama Kmicica, pt. "Potop-Redivivus". A całe wydanie (PIW-owskie 1972, z ilustracjami Dolabelli) stoi na mojej wileńskiej półce, obok tego, co o Wielkim Księstwie Litewskim, Wilnie czy poezji Wł. Syrokomli. Nikt poza mną do niego nie zagląda. Po prostu Sienkiewicz przegrał z Tolkienem.
Kiedy dziś próbuję odwołać się na swoich lekcjach do książki - milczenie! Można dodać: norma! Czytanie zawsze było jednak formą pewnej elitarności. Nie udawajmy, że tak nie było i tak nie pozostało. Wtedy ratunkiem zdaje się wsparcie serialami lub filmem kinowym. I tu - milczenie! Można dodać: norma? Nie chciałbym, aby tak było. Ale tak - jest! "Nie, nie widziałem tego" - słyszę z ust licealisty! Nie chce mi się wierzyć, przecieram oczy, że przy tylu powtórkach nikogo te obrazy nie interesują? Jeden przypadek zaskoczył mnie minionego roku szkolnego: uczeń przyznał (klasa VI szkoły podstawowej), że oglądał z dziadkiem, bo dziadek mu powiedział: to ci się przyda. Brawa dla tego Dziadka!
Miałem wyjątkowego Wuja. Jak J. Giedroyć uważał się za obywatela Rzeczypospolitej Obojga Narodów.  Zaraził mnie tym swoim uważaniem. To On ukształtował we mnie obraz i dumę z Rzeczypospolitej jagiellońskiej i jagiellońskiego myślenia. Moje rozumienie kresowości (wileńskości, litewskości) to m. in. wuj Telesfor. Co do tego nie mam wątpliwości. Dlaczego Wuj wraca przy tym pisaniu? Bo był gawędziarz? Bo jak pani Makowiecka umiał nasze koligacje na pamięć i związki z innymi kresowymi rodami? Nie tylko. Bo to on za obu okupacji (a przypominam, że Kresy okupowali najpierw Sowieci, później Niemcy, na koniec znów i ostatecznie Sowieci) w domowych pieleszach, tam za Niemnem, nad rzeką Wilią, w rodzinnym zaścianku Trepałowo dwukrotnie przeczytał całą "Trylogię"! Miał ją od swego wujka Mieczysława Syliwanowicza. I kiedy w 1946 r. przyszło w bydlęcym wagonie jechać "z Polski do Polski" 13-latek zapomniał o Sienkiewiczu! Miał potem do słuchania, oj miał.
Wiem, że "Trylogia" obrywała już w XIX w. Wiem, że dla wielu sam jej Autor, to drugorzędny autor? Ale proszę mi dać przykład drugiego takiego olśnienia literackiego, co na lata stało się narodowym czytaniem. I zaczną sypać się kamienie? Trudno jednak wyobrazić sobie budzenie ducha narodowego bez pióra H. Sienkiewicza. Nie czarujmy się: kto by dziś pamiętał o obronie Zbaraża czy Kamieńca Podolskiego?! JKM Władysław IV Waza pojawia się na lekcjach historii głównie, kiedy docieramy do najkrwawszej wojny domowej w dziejach Rzeczypospolitej wszystkich stuleci, czyli powstania Chmielnickiego. A sam Bohdan? A Jarema? Nie twierdzę, że okrutny kniaź, to postać z mojej wymarzonej bajki. Nie zapominajmy: pan Hoffman litościwie obszedł się z okrucieństwem bohaterów "Ogniem i mieczem". Bałem się zabierać nań do  kina 11-latka.
"Emocje związane z Narodowym Czytaniem Trylogii Henryka Sienkiewicz opadają. Książki wróciły na półki. Co dalej? Ilu ze słuchaczy zacznie szukać «Ogniem i mieczem», «Potopu» i «Pana Wołodyjowskiego»? Aż dziw, że nie obudziły się głosy anty-sienkiewiczowskie? Reanimacji zainteresowania pozytywistyczną wizją historii XVII w. - nie będzie. W każdym bądź razie ja w nią nie wierzę! Chciałbym się mylić" - pisałem na tym blogu w 2014 r. Wróciły książki na półki. I wróciła cisza dookoła nich. Jedynie kurz osiada na nich, osiada, osiada. Henryk Sienkiewicz przywrócił pamięci pokoleń choćby postać Skrzetuskiego czy Wołodyjowskiego. Umyślnie pomijam imiona obojga, bo wszak fantazja miesza się z historycznością. Kto tam by wiedział o Mikołaju Skrzetuskim, gdyby nie Jan? A Kmicic? Ten ci też miał swojego historycznego odpowiednia czy odpowiedników, bo zwykle mistrz Henryk wrzucał do jednej biografii różne życia o tym samym nazwisku. 
Tak, chciałby widzieć, jak blisko 140-ści lat temu (pierwszy odcinek maj 1883) gromadnie zasiadano do czytania i słuchanie każdego kolejnego odcinka powieści, jaki ukazywał się najpierw w prasie (krakowskim "Czasie" i warszawskim "Słowie"). Emocje jakie budziły można porównać do dzisiejszych seriali telewizyjnych. Nikt nie zastanawiał się na ile prawda literacka pokrywa się tą z historii rzeczywistej.  Bo w tych powieściach było wszystko: wartka akcja, miłość, doskonale skrojeni bohaterowie, wydarzenia, które powinny tchnąć dumą z sarmackiej przeszłości! W końcu cykl powstał "ku pokrzepieniu serc". Że cenzura carska pozwalała na podobną literacką fanaberię? Wiadomo, że nie wszystko  H. Sienkiewicz mógł napisać. I nie napisał. Nic nie dowiemy się o wojnach z Moskwą, które zaczęły się za powstania Chmielnickiego, miały apogeum spaleniem Wilna. To ciągłe podchodzenie Chowańskiego, o którym nic więcej z powieści nie wynika, a do starej wojny nową? - trzeba było uważnie czytać, a i oglądać film J. Hoffmana.
"Na tym polega dramat historii i historyków - że wystarczy jedna dobrze napisana powieść i niewiele już mogą przekazać" - jak ja lubię wracać do tego cytatu z Eustachego Rylskiego. Bo on wyjaśnia wszystko. I nic się dodać nie da. Zaniechałem pisania cyklu "Czytamy «Potop»". To było... siedem lat temu. Tak, w lipcu 2015 r. Rzecz dotyczyła zdrady wielkopolskiego pospolitego ruszenia  pod Ujściem (24-25 VII 1655 r.). Z J. Kaczmarskiego było tylko w odcinku 36 cyklu "Spotkanie z Pegazem" cytowanie "Pana Podbipięty". A i to bardzo dawno temu, bo 11 IX 2014 r. "Zali te cudne sprawy wymyślił Sienkiewicz?" - zapytywał onegdaj Stefan Żeromski. Chyba jeszcze bardziej nie-czytany już pisarz, którego twórczość na przełomie XIX i XX wieku była kolejnym głosem pokolenia (np. "Wierna Rzeka", "Syzyfowe prace", "Popioły", "Przedwiośnie") w historycznym dyskursie. Czy ożyją kiedyś dyskusje, jak przy premierze "Potopu" czy wcześniej "Popiołów"? Wątpię. Bo z tą literaturą jest, jak z odpowiedzią jaką kiedyś usłyszałem w krakowskich Sukiennicach: "A kogo to dziś obchodzi?".

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.