poniedziałek, marca 28, 2022
Joe Bidena warszawskie przemówienie - 26 III 2022 r.
To będzie najdłuższe moje cytowanie. Takiego jeszcze nie było. Usprawiedliwiają mnie okoliczności, czas, ciężar wydarzeń. Od 24 lutego tego roku jesteśmy świadkami straszliwej wojny, jaką rozpętał moskiewski satrapa, Władymir Putin. Ukraina Wołodymyra Zełeńskiego broni się! Świat pełen podziwu? Stąd wizyta w Warszawie 46-tego prezydenta USA, Joe Bidena (rocznik 1942).
Nie mnie oceniać wagę przemówienia, jakie zostało wygłoszone 26 marca na Zamku Królewskim w Warszawie. Jedni doszukują się analogii do pamiętnych wystąpień Winstona Churchilla z 13 V 1940 r. czy Johna F. Kennedy'ego z 26 VI 1963 r., ba! inni mruczą, że nic ważnego nie padło z ust J. Bidena. Sam fakt, że mieliśmy zaszczyt podejmować tak szacownego gościa już jest wydarzeniem. Dziś nikt nie chce pamiętać, jak administracja pana prezydenta A. Dudy nie powitała demokratycznych wyniku demokratycznych wyborów Amerykanów z 2020 r. Dziś ci sami polityczni hipokryci grzeją się w cieniu Pierwszego Amerykanina?
Tekst, który tu zamieszczam zapożyczam z portalu onet. pl. Jest też, jak tam czytamy, tłumaczeniem tej witryny. Niech to tasiemcowe cytowanie będzie śladem czasu, jaki odciska się w nas, we mnie na pewno. Nie ma chyba nikogo w kim nie rodziłyby się wątpliwości, pytania, lęki.
"Nie lękajcie się. To były pierwsze słowa podczas pierwszego publicznego
wystąpienia pierwszego papieża Polaka po wyborze w październiku 1978 r.
Były to słowa, które miały zdefiniować Jana Pawła II. Słowa, które miały
zmienić świat.
Jan Paweł przywiózł to przesłanie do Warszawy w czasie swojej pierwszej
podróży powrotnej jako papież w czerwcu 1979 r. Było to przesłanie o
sile, sile wiary, sile odporności i sile ludzi.
W obliczu okrutnego i brutalnego systemu rządów było to przesłanie, które
30 lat temu pomogło zakończyć sowieckie represje w Europie Środkowej i
Wschodniej. Było to przesłanie, które przezwycięży okrucieństwo i
brutalność tej niesprawiedliwej wojny.
Kiedy
papież Jan Paweł II przyniósł to przesłanie w 1979 r., Związek
Radziecki rządził żelazną ręką za żelazną kurtyną. Rok później w Polsce
zapanował ruch Solidarności. I choć wiem, że nie mógł być tu dziś
wieczorem, wszyscy w Ameryce i na całym świecie jesteśmy wdzięczni za
Lecha Wałęsę.
Przypomina
mi to zdanie filozofa Kierkegaarda: Wiara widzi najlepiej w ciemności. A
były też ciemne chwile. Dziesięć lat później rozpadł się Związek
Radziecki, a Polska i Europa Środkowo-Wschodnia wkrótce stały się wolne.
Nic w tej walce o wolność nie było proste ani łatwe. To była długa,
bolesna walka toczona nie w ciągu dni i miesięcy, ale lat i
dziesięcioleci.
Ale
odrodziliśmy się w wielkiej bitwie o wolność: bitwie między demokracją a
autokracją, między wolnością a represjami, między porządkiem opartym na
zasadach a porządkiem rządzonym brutalną siłą.
W
tej bitwie musimy być trzeźwo myślący. Ta bitwa nie zostanie wygrana w
ciągu kilku dni czy miesięcy. Musimy przygotować się na długą walkę.
Panie
prezydencie, panie premierze, panie burmistrzu, członkowie parlamentu,
dostojni goście, obywatele Polski i podejrzewam, że także Ukrainy,
którzy są tutaj obecni: Zebraliśmy się tutaj, na Zamku Królewskim, w
mieście, które zajmuje święte miejsce w historii nie tylko Europy, ale i
niekończącego się poszukiwania wolności przez ludzkość.
Przez
pokolenia Warszawa była miejscem, gdzie wolność była kwestionowana i
gdzie wolność zwyciężała. To właśnie tutaj, w Warszawie, młoda
uchodźczyni, która uciekła z Czechosłowacji pod dominacją Związku
Radzieckiego, wróciła, by przemawiać i solidaryzować się z dysydentami.
Nazywała
się Madeleine Korbel Albright. Stała się jedną z najbardziej
zagorzałych zwolenniczek demokracji na świecie. Była moją przyjaciółką.
Była pierwszą kobietą sekretarzem stanu w Ameryce. Zmarła trzy dni temu. Całe swoje życie walczyła o podstawowe zasady demokracji. A teraz, w
odwiecznej walce o demokrację i wolność, Ukraina i jej naród są na linii
frontu, walcząc o ocalenie swojego narodu.
Ich
odważny opór jest częścią większej walki o podstawowe zasady
demokratyczne, które łączą wszystkich wolnych ludzi: rządy prawa, wolne i
uczciwe wybory, wolność wypowiedzi, druku i zgromadzeń, wolność
wyznawania wiary według własnego wyboru, wolność prasy.
Te
zasady są niezbędne w wolnym społeczeństwie. Ale one zawsze, zawsze były
atakowane. Zawsze były zagrożone. Każde pokolenie musiało pokonać
śmiertelnych wrogów demokracji. Taki jest świat — bo świat, jak wiemy,
jest niedoskonały. Apetyty i ambicje nielicznych zawsze starają się
zdominować życie i wolności wielu.
Moim
przesłaniem do narodu ukraińskiego jest przesłanie, które przekazałem
dziś ukraińskiemu ministrowi spraw zagranicznych i ministrowi obrony,
którzy, jak sądzę, są tu dziś wieczorem: Stoimy po waszej stronie.
Kropka.
Dzisiejsze
walki w Kijowie, Mariupolu i Charkowie są ostatnią bitwą w długiej
walce: Węgry, 1956; Polska, 1956, potem znowu 1981; Czechosłowacja,
1968. Sowieckie czołgi miażdżyły demokratyczne powstania, ale opór
trwał, aż w końcu, w 1989 r., mur berliński i wszystkie mury sowieckiej
dominacji upadły. Upadły. A ludzie zwyciężyli.
Ale
walka o demokrację nie mogła się zakończyć i nie zakończyła się wraz z
końcem zimnej wojny. W ciągu ostatnich 30 lat siły autokracji odrodziły
się na całym świecie. Jej znaki rozpoznawcze są dobrze znane: pogarda
dla rządów prawa, pogarda dla wolności demokratycznej, pogarda dla
prawdy.
Dzisiaj
Rosja zdusiła demokrację — starała się to zrobić nie tylko w swojej
ojczyźnie, ale także gdzie indziej. Pod fałszywymi pretekstami
solidarności etnicznej najechała sąsiednie narody.
Putin
ma czelność mówić, że likwiduje nazizm na Ukrainie. To kłamstwo. To po
prostu cynizm. On o tym wie. I jest to również nieprzyzwoite. Prezydent
Zełenski został wybrany w demokratycznych wyborach. Jest Żydem. Rodzina
jego ojca została wymordowana w nazistowskim Holocauście. A Putin ma
czelność, jak wszyscy autokraci przed nim, wierzyć, że siła czyni dobro.
W
moim kraju prezydent Abraham Lincoln wyraził coś dokładnie odwrotnego,
by ocalić Unię w środku wojny domowej. Powiedział: — Miejmy wiarę, że
bycie prawym czyni silnym. Bycie prawem czyni silnym.
Dziś
znów miejmy tę wiarę. Musimy uruchomić siłę demokracji, by udaremnić
zapędy autokratów. Pamiętajmy, że próba tej chwili jest próbą wszech
czasów.
Kreml
chce przedstawiać rozszerzenie NATO jako imperialny projekt mający na
celu destabilizację Rosji. Nic nie jest dalsze od prawdy. NATO jest
sojuszem obronnym. Nigdy nie dążył do upadku Rosji. W okresie
poprzedzającym obecny kryzys Stany Zjednoczone i NATO przez wiele
miesięcy pracowały nad zaangażowaniem Rosji w celu uniknięcia wojny.
Spotkałem
się z nim osobiście i wiele razy rozmawiałem z nim przez telefon. Raz
po raz oferowaliśmy prawdziwą dyplomację i konkretne propozycje, by
wzmocnić europejskie bezpieczeństwo, zwiększyć przejrzystość i zbudować
zaufanie po wszystkich stronach. Ale Putin i Rosja na każdą z tych
propozycji odpowiadali brakiem zainteresowania jakimikolwiek
negocjacjami, kłamstwami i ultimatum. Rosja od początku skłaniała się ku
przemocy.
Wiem, że nie wszyscy z was wierzyli mi i nam, gdy powtarzaliśmy: — Oni przekroczą granicę. Zamierzają zaatakować.
A
on wielokrotnie zapewniał: — Nie jesteśmy zainteresowani wojną.
Gwarantował, że się nie ruszy. Wielokrotnie powtarzał, że nie zaatakuje
Ukrainy. Wielokrotnie powtarzał, że rosyjskie wojska wzdłuż granicy
stają tam w celach szkoleniowych - całe 180 tys.
Nie
ma żadnego usprawiedliwienia ani powodu dla rosyjskiej decyzji o
wojnie. Jest to przykład jednego z najstarszych ludzkich impulsów:
użycia brutalnej siły i dezinformacji, by zaspokoić pragnienie
absolutnej władzy i kontroli. To nic innego jak bezpośrednie wyzwanie
rzucone międzynarodowemu porządkowi opartemu na zasadach, ustanowionych
od zakończenia drugiej wojny światowej.
Grozi
to powrotem do dziesięcioleci wojen, które spustoszyły Europę, zanim
wprowadzono międzynarodowy porządek oparty na wartościach. Nie możemy do
tego wrócić. Nie możemy.
Powaga
zagrożenia jest powodem, dla którego odpowiedź Zachodu była tak szybka,
tak potężna, tak zjednoczona, bezprecedensowa i przytłaczająca. Szybkie
i dotkliwe koszty to jedyne, co może skłonić Rosję do zmiany kursu.
W
ciągu kilku dni od inwazji Zachód wspólnie zastosował sankcje, by
zniszczyć rosyjską gospodarkę. Rosyjski Bank Centralny jest zablokowany w
światowych systemach finansowych, co uniemożliwia Kremlowi dostęp do
funduszy wojennych, które ukrył na całym świecie.
Celowaliśmy
w serce rosyjskiej gospodarki, zatrzymując import rosyjskiej energii do
Stanów Zjednoczonych. Do tej pory Stany Zjednoczone nałożyły sankcje na
140 rosyjskich oligarchów i członków ich rodzin, przejmując ich
nieuczciwe zyski: jachty, luksusowe apartamenty, rezydencje. Objęliśmy
sankcjami ponad 400 rosyjskich urzędników państwowych, w tym kluczowych
architektów tej wojny. Ci urzędnicy i oligarchowie czerpali ogromne
korzyści z korupcji związanej z Kremlem, a teraz muszą dzielić ból
sankcji.
Sektor
prywatny również podejmuje działania. Ponad 400 firm międzynarodowych
wycofało się z prowadzenia interesów w Rosji — całkowicie opuściło Rosję
— od koncernów naftowych po McDonald's. W wyniku tych bezprecedensowych
sankcji rubel niemal natychmiast legł w gruzach, jeden dolar wart jest
dziś około 200 rubli.
W
najbliższych latach gospodarka rosyjska może zostać zredukowana o
połowę. Przed rozpoczęciem inwazji rosyjska gospodarka zajmowała 11.
miejsce na świecie. Wkrótce nie będzie jej nawet w pierwszej
dwudziestce.
Sankcje
gospodarcze są nowym rodzajem ekonomicznej polityki państwowej, która
może wyrządzić szkody dorównujące potędze militarnej. Te międzynarodowe
sankcje osłabiają rosyjską siłę, jej zdolność do uzupełniania wojska i
zdolność do projekcji siły. I temu właśnie jest winien Władimir Putin.
Jednocześnie,
obok sankcji gospodarczych, świat zachodni zjednoczył się, by zapewnić
narodowi ukraińskiemu pomoc wojskową, gospodarczą i humanitarną. W
latach poprzedzających inwazję my, Amerykanie, wysłaliśmy na Ukrainę
ponad 650 mln dol., w postaci broni, w tym sprzętu przeciwlotniczego i
przeciwpancernego. Od czasu inwazji Ameryka przeznaczyła kolejne 1,35
mld dol. na broń i amunicję.
Dzięki
odwadze i męstwu narodu ukraińskiego sprzęt, który wysłaliśmy i który
wysłali nasi sojusznicy, został użyty z niszczycielskim skutkiem do
obrony ukraińskiej ziemi i przestrzeni powietrznej. Nasi sojusznicy i
partnerzy również wzięli w tym udział.
Ale
jak już mówiłem jasno: siły amerykańskie nie są w Europie po to, by
angażować się w konflikt z siłami rosyjskimi. Amerykańskie siły są tu po
to, by bronić sojuszników z NATO. Wczoraj spotkałem się z żołnierzami,
którzy służą u boku naszych polskich sojuszników, by wzmocnić obronę
NATO na pierwszej linii frontu. Powodem było postawienie sprawy jasno: —
[Rosjanie], nawet nie myślcie o tym, by ruszyć się na choćby jeden
centymetr terytorium NATO.
Mamy święty obowiązek na mocy Artykułu 5 bronić każdego centymetra terytorium NATO z całą siłą naszej zbiorowej mocy.
A
wcześniej dziś odwiedziłem wasz Stadion Narodowy, gdzie tysiące
ukraińskich uchodźców próbuje teraz odpowiedzieć na najtrudniejsze
pytania, jakie może zadać człowiek: Mój Boże, co się ze mną stanie? Co
się stanie z moją rodziną? Widziałem łzy w oczach wielu matek, gdy je
obejmowałem; ich małe dzieci, które nie wiedziały, czy się uśmiechać,
czy płakać. Jedna mała dziewczynka powiedziała: "Panie prezydencie,
mówiła trochę po angielsku, czy mojemu bratu i mojemu tacie nic się nie
stanie? Czy jeszcze ich zobaczę?" Są bez swoich mężów, ojców, a w wielu
przypadkach także braci i sióstr, którzy zostali, by walczyć za swój
kraj.
Nie musiałem mówić po ukraińsku ani rozumieć ten język, by poczuć emocje w
ich oczach, rozumieć to, w jaki sposób chwytali mnie za rękę, a małe
dzieci trzymały się mojej nogi, modląc się z rozpaczliwą nadzieją, że to
wszystko jest tymczasowe; z obawą, że być może na zawsze będą z dala od
swoich domów, niemal z wyniszczającym smutkiem, że to wszystko dzieje
się od nowa.
Uderzyła
mnie także hojność mieszkańców Warszawy i w ogóle wszystkich Polaków,
głębia ich współczucia, ich gotowość do wyciągnięcia ręki i otwarcia
serca.
Mówiłem
do pana prezydenta [Warszawy], że ci ludzie są gotowi otworzyć swoje
serca i domy, by po prostu pomóc. Chcę też podziękować mojemu
przyjacielowi, wspaniałemu amerykańskiemu szefowi kuchni, Jose Andresowi
i jego zespołowi, który pomaga nakarmić tych, którzy pragną być wolni.
Ale
pomoc tym uchodźcom nie jest czymś, co Polska czy jakikolwiek inny
naród powinien nieść sam. Wszystkie światowe demokracje są
odpowiedzialne za pomoc. Wszystkie. A mieszkańcy Ukrainy mogą liczyć na
to, że Stany Zjednoczone wywiążą się z tego obowiązku. Dwa dni temu
ogłosiłem, że przyjmiemy 100 tys. ukraińskich uchodźców. Już teraz 8
tys. osób tygodniowo przybywa do Stanów Zjednoczonych z innych krajów.
Zapewnimy
pomoc humanitarną o wartości prawie 300 mln dol., dostarczając
dziesiątki tysięcy ton żywności, wody, leków i innych podstawowych
artykułów. W Brukseli ogłosiłem, że Stany Zjednoczone są gotowe
przekazać dodatkowo ponad 1 mld dol. na pomoc humanitarną.
Światowy
Program Żywnościowy poinformował nas, że pomimo znacznych przeszkód
przynajmniej część pomocy dociera do głównych miast na Ukrainie, ale nie
do Mariupola, ponieważ rosyjskie siły blokują dostawy pomocy. Nie
zaprzestajemy jednak wysiłków, by dostarczyć pomoc humanitarną wszędzie
tam, gdzie jest ona potrzebna w Ukrainie i dla ludzi, którzy z Ukrainy
się wydostali.
Niezależnie
od brutalności Władimira Putina, niech nie będzie wątpliwości, że ta
wojna już teraz jest dla Rosji strategiczną porażką. Sam straciłem
dzieci i wiem, że to nie jest pocieszenie dla ludzi, którzy stracili
rodziny. Ale Putin myślał, że Ukraińcy się poddadzą i nie będą walczyć.
Nie jest zbyt dobrym uczniem historii. Zamiast tego rosyjskie siły
spotkały się z odważnym i twardym ukraińskim oporem.
Zamiast
złamać ukraińską determinację, rosyjska brutalna taktyka wzmocniła ją.
Zamiast rozdzielać NATO, Zachód jest teraz silniejszy i bardziej
zjednoczony niż kiedykolwiek wcześniej. Rosja chciała mniejszej
obecności NATO na swojej granicy, ale teraz ma większą obecność, z ponad
setką tysięcy amerykańskich żołnierzy razem ze wszystkimi innymi
członkami NATO.
W rzeczywistości
Rosji udało się spowodować coś, czego, jestem pewien, nigdy nie
zamierzała: Demokracje na świecie ożywiły się dzięki celowi i jedności,
które udało się osiągnąć w ciągu kilku miesięcy, a które kiedyś
zajmowały lata.
Nie
tylko działania Rosji w Ukrainie przypominają nam o dobrodziejstwach
demokracji. Jego własny kraj więzi protestujących. Podobno z Rosji wyjechało już 200 tysięcy osób. Mamy
do czynienia z drenażem mózgów. Zamyka się niezależne gazety. Państwowe
media uprawiają propagandę, blokując obraz ostrzeliwanych celów
cywilnych, masowych grobów, taktyki głodzenia stosowanej przez rosyjskie
siły na Ukrainie.
Czy
to dziwne, że 200 tys. Rosjan opuściło swój kraj w ciągu jednego
miesiąca? Niesamowity drenaż mózgów w tak krótkim czasie prowadzi mnie
do mojego przesłania do narodu rosyjskiego: Pracowałem z rosyjskimi
przywódcami przez dziesięciolecia. Siadałem po drugiej stronie stołu
negocjacyjnego od radzieckiego premiera Aleksieja Kosygina, by rozmawiać
o kontroli zbrojeń w szczytowym okresie zimnej wojny.
Zawsze
mówiłem bezpośrednio i szczerze do Was, Rosjan. Pozwólcie, że powiem
to: Wy, naród rosyjski, nie jesteście naszymi wrogami. Nie wierzę, że
akceptujecie zabijanie niewinnych dzieci i dziadków, że akceptujecie
fakt, że szpitale, szkoły, oddziały położnicze, które na litość boską są
bombardowane rosyjskimi pociskami i bombami, że otaczacie miasta, by
cywile nie mogli uciec, że odcinacie dostawy i próbujecie zagłodzić
Ukraińców, by się poddali.
Miliony rodzin są wypędzane ze swoich domów, w tym połowa ukraińskich
dzieci. To nie są działania wielkiego narodu. Spośród wszystkich ludzi,
wy, Rosjanie, a także wszyscy ludzie w całej Europie, wciąż macie świeżo
w pamięci pamięć o podobnej sytuacji z przełomu lat 30. i 40. — z
czasów drugiej wojny światowej. To, co przeżyło twoje pokolenie — czy
doświadczyło oblężenia Leningradu, czy słyszało o tym od rodziców i
dziadków — dworce kolejowe przepełnione przerażonymi rodzinami
uciekającymi ze swoich domów, noce spędzone w piwnicach i suterenach,
poranki spędzone w domach na gruzach, to nie są wspomnienia z
przeszłości. Już nie. Bo to jest dokładnie to, co rosyjska armia robi
teraz w Ukrainie.
Zaledwie
kilka dni wcześniej byliście na XXI-w. narodem XXI wieku z nadziejami i
marzeniami, które ludzie na całym świecie mają dla siebie i swoich
rodzin. Teraz agresja Władimira Putina odcięła was, naród rosyjski, od
reszty świata i cofnęła Rosję do XIX w. To nie jest to, kim jesteście.
To nie jest plan na przyszłość, na którą zasługujecie dla swoich rodzin i
dzieci. Mówię wam prawdę: ta wojna nie jest warta was, Rosjan. Putin
może i musi zakończyć tę wojnę. Naród amerykański jest z wami i z
odważnymi obywatelami Ukrainy, którzy chcą pokoju.
I moje przesłanie dla reszty Europy: Ta nowa bitwa o wolność pokazała już kilka rzeczy w sposób krystalicznie czysty.
Po
pierwsze, Europa musi zakończyć swoją zależność od rosyjskich paliw
kopalnych. A my, Stany Zjednoczone, w tym pomożemy. Dlatego właśnie
wczoraj w Brukseli wraz z przewodniczącą Komisji Europejskiej ogłosiłem
plan, który ma przeprowadzić Europę przez bezpośredni kryzys
energetyczny.
W
dłuższej perspektywie, ze względu na bezpieczeństwo ekonomiczne,
bezpieczeństwo narodowe i przetrwanie planety, wszyscy musimy jak
najszybciej przejść na czystą, odnawialną energię. I dobrze
współpracować, by pomóc w osiągnięciu tego celu, tak by skończyły się
dni, w których jakikolwiek naród był podporządkowany kaprysom tyrana w
kwestii swoich potrzeb energetycznych. Te dni muszą się skończyć. Muszą
się skończyć.
Po drugie, musimy walczyć z korupcją płynącą z Kremla, by dać rosyjskiemu narodowi uczciwą szansę.
I
wreszcie, co jest najbardziej pilne, musimy utrzymać absolutną jedność —
musimy — między światowymi demokracjami. Nie wystarczy mówić z
retorycznym rozmachem o nobilitujących wartościach demokracji, wolności,
równości i swobody. My wszyscy, także tutaj w Polsce, musimy każdego
dnia wykonywać ciężką pracę na rzecz demokracji. Mój kraj również.
Dlatego
właśnie w tym tygodniu ponownie przyjechałem do Europy z jasnym i
zdecydowanym przesłaniem dla NATO, dla G7, dla Unii Europejskiej, dla
wszystkich narodów miłujących wolność: Musimy się teraz zobowiązać, że
będziemy w tej walce przez długi czas. Musimy pozostać zjednoczeni dziś i
jutro, i pojutrze, i przez kolejne lata i dekady.
Nie
będzie to łatwe. Będą koszty. Ale to cena, którą musimy zapłacić.
Ponieważ ciemność, która napędza autokrację, w ostatecznym rozrachunku
nie może się równać z płomieniem wolności, który wszędzie oświetla dusze
wolnych ludzi. Historia wielokrotnie pokazuje, że największy postęp
dokonuje się w najciemniejszych momentach. I historia pokazuje, że jest
to zadanie naszych czasów, zadanie dla tego pokolenia.
Pamiętajmy:
Cios młotem, który zburzył berliński mur, siła, która podniosła żelazną
kurtynę, nie były słowami jednego przywódcy; to ludzie Europy przez
dziesięciolecia walczyli o wolność. Ich czysta odwaga otworzyła granicę
między Austrią i Węgrami dla Pikniku Paneuropejskiego. Połączyli ręce
dla Drogi Bałtyckiej. Stanęli w obronie Solidarności tu, w Polsce. Razem
stanowili niezaprzeczalną siłę ludzi, której Związek Radziecki nie mógł
się oprzeć. I widzimy to dziś ponownie na przykładzie odważnego narodu
ukraińskiego, który pokazuje, że siła wielu jest większa niż wola
jednego dyktatora.
Tak
więc w tej godzinie niech słowa papieża Jana Pawła II płoną dziś równie
jasno: Nigdy, przenigdy nie traćcie nadziei, nigdy nie wątpcie, nigdy
się nie męczcie, nigdy się nie zniechęcajcie. Nie lękajcie się.
Dyktator
pragnący odbudować imperium nigdy nie wymaże z narodów miłości do
wolności. Brutalność nigdy nie zniszczy ich woli bycia wolnymi. Ukraina
nigdy nie będzie zwycięstwem Rosji, bo wolni ludzie nie chcą żyć w
świecie beznadziei i ciemności.
Będziemy
mieli inną przyszłość - jaśniejszą przyszłość zakorzenioną w demokracji
i zasadach, nadziei i świetle, przyzwoitości i godności, wolności i
możliwościach.
Na miłość boską, ten człowiek nie może pozostać u władzy.
Niech Bóg was wszystkich błogosławi. I niech Bóg broni naszej wolności. I niech Bóg chroni nasze wojska"*.
Jak historia oceni te słowa? Nie wiem. To ciągłe nie wiem wraca, jak bumerang. Ani przez chwilę nie myślałem o skracaniu tekstu. Taka jest powinność chwili. Że cytowanie jego będzie teraz na porządku dziennym, to nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Nie taką rolę przewidywałem dla mego blogu. Nie myślałem, że w dziesiątym roku jego pisania przyjdzie mi wciąż odmieniać na różne sposoby te same nazwiska i wracać do jednego wydarzenia. Oto nieprzewidywalność współczesnego świata. Nie zapominajmy: bomby rosyjskiego agresora spadają 70 kilometrów na wschód od polskiej granicy, na Lwów. Nie wierzę, aby szaleństwo Putina pchnęło go ku agresji na państwo NATO. Tylko, że przed 24 lutego też nie wierzyłem, że podniesie rękę na wolną i niepodległą Ukrainę.
Nie wie.
* https://wiadomosci.onet.pl/kraj/joe-biden-pelny-tekst-wystapienia-na-zamku-krolewskim/7eemr6b (data dostępu 28 III 2022)
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.