środa, maja 05, 2021

...na 200-tną rocznicę śmierci Cesarza - 5 V 1821 r.

"...będą mnie nazywali pierwszym żołnierzem, wielkim przedstawicielem nowych zasad. Gdy umrę, pozostanę zawsze jeszcze dla ludzi słońcem ich praw, imię moje będzie zawołaniem wojennym ich walki, hasłem ich nadziei!" - gdyby zachował się tylko ten cytat i przyszło nam analizować charakter Autora do jakich doszlibyśmy wniosków? Bufon? Megaloman? Mitoman? - jakiego jeszcze doszukiwać się epitetu, jaki skreślić, jaki dorzucić? Sporo znaków zapytania. 5 maja 1821 r. na odległej od Europy wyspie Świętej Heleny zakończyło się burzliwe życie. Życie, które burzyło, ale też życie, które budowało nowy ład, dawało nadzieję, naprawdę zasiało ziarno, które kiełkowało i rozkwitało po latach. 200. lat temu zmarł Napoleon I, Napoléon  le Grand, po prostu NAPOLEON!
"Gdyby niebiosa zesłały mi w Kremlu kulę! Dynastia moja rządziłaby, historia stawiałaby mnie na równi z Aleksandrem i Cezarem, natomiast dziś jestem prawie niczym" - okrutna dla siebie ocena. Ciekawe ilu z nas w obliczu śmierci umiałoby zdobyć się (wznieść się), aby coś podobnego o sobie powiedzieć. Zostawić dla potomności taką gorzką ocenę? Oto wielkość! Oto NAPOLEON!
Nie wiem czy jestem obiektywny w ocenie Cesarza. Należę do tego gatunku, który... nosi Go w sercu, zazdrości małemu Ignacemu Rzeckiemu, że wzrastał w domu, w którym wizerunki świętych nie dorównywały liczbie Napoleonów "...którymi ojciec przyozdabiał swój pokój. Był tam jeden Napoleon w Egipcie, drugi pod Wagram, trzeci pod Austerlitz, czwarty pod Moskwą, piąty w dniu koronacji, szósty w apoteozie". Nie mam brązowego popiersia, ale gipsowe (pomalowane na czarno), które teraz patrzy na mnie i przypomina mi, jak dzięki temu jedynemu człowiekowi Polacy odzyskali w Europie bezcenność wielką: swój HONOR! I kiedy dziś, choć z coraz rzadszą częstotliwością, staję w obronie Cesarza, zapytuję: a kto dał Polakom więcej? Co było natchnieniem Polaków? Polacy wchodzili w XIX w., jako ci, którzy stracili własne państwo, przyłożyli ręce do jego zagłady! Zdrajcy! Pieniacze! Warchoły! - starczy samobiczowania!
"Dał nam przykład Bonaparte..." - pisałem już na temat zamachów na tę zwrotkę narodowego hymnu. Zbiera się na wymioty, że ktoś w ogóle wyartykułował publicznie takie brednie, jak chęć zmiany treści "Mazurka Dąbrowskiego". Gdyby ktoś za komuny poważył się na podobną myśl, toż by się larum nad całą Rzeczpospolitą (choć wtedy "ludową") podniósł, że zamach, że samowola, że bolszewizacja. A dziś byle ciemna, jak noc prelegentka, bredzi jakieś brednie, a uczone głowy kiwają się, okazują aprobatę i żadnego veta. Odsyłam do stosowanej wypowiedzi (tekst z 20 VIII 2018 r.). Oto, dlaczego trzeba pisać o NAPOLEONIE! Swoją drogą ciekaw jestem, co myślą nad Sekwaną, że tu nad Wisłą (i innymi rzekami, rzeczkami i rzeczułkami) wspomina się ich CESARZA. No wtedy, w 1797 r., zaledwie generała ktoś pospieszyłby mnie zaraz poprawiać.
"Zapisane jest w gwiazdach, abym tu umarł. W Ameryce zostałbym zamordowany lub zapomniany, Tylko męczeństwo moje może ocalić moją dynastię. Dlatego wole Św. Helenę" - i został na niej do końca swoich dni. Rzucony na ten bezmiar oceanu. Nie wiem czy lepsza byłaby śmierć w Moskwie, na polach Lipska czy pod Waterloo. To tylko spekulacje. Przeżyć własną klęskę, to straszliwy cios! Widzieć, jak w gruzy obraca się świat, który miało się u swych stóp - nie zazdroszczę. Nikogo chyba nie dziwiło, że cierpiący w chorobie snuł nieosiągalne marzenia, wracał do świata lat dziecinnych: "A, doktorze, jakże piękne jest niebo Korsyki! Chciałem tam uciec, lud byłby mnie przyjął z otwartymi ramionami, byłby się stał moją rodziną". Nigdy tam nie wrócił. Nigdy tej tęsknoty nie skonfrontował z rzeczywistością. Może i dobrze? Zacząć życie na wyspie i na wyspie skończyć? Może istnieje coś, jak przeznaczenie, zapisanie losów, sterowanie odgórne - nie wiem. 
"Syn mój nie powinien myśleć o tym, by pomścić moją śmierć, musi wyciągnąć z niej korzyści... Wszystkie dążenia jego muszą zmierzać do tego, aby panować przy pomocy pokoju" - jakie niezwykłe przesłanie w ustach Boga Wojny! Wiemy, że obawy były płonne. Nawet synowca, Ludwika Napoleona (późniejszego Napoleona III) trudno określić mianem: mściciela krzywdy stryja. Nie da się zacytować każdego zdania, jakie zostawiał w obliczu śmierci odchodzący ojciec dla syna. Oto jest dramat godny pióra Sofoklesa! Nam musi wystarczyć proza Juliusza Dankowskiego i jego rewelacyjna powieść "Jeniec Europy". Jerzy Kawalerowicz przeniósł ją później na ekran. 
"Gdy umrę, każdy z was wróci do Europy, zobaczycie znowu swe żony, ja tymczasem w Polach Elizejskich spotkam swoich żołnierzy. Wszyscy wyjdą mi naprzeciw: Davout, Duroc, Ney, Murat, Masséna, Berthier, będziemy rozmawiali o wspólnych czynach. [...] Potem będziemy rozmawiali o naszych wojnach ze Scypionami, z Hannibalem, Cezarem, Fryderykiem. Toż to będzie radość! Żeby tylko tu na ziemi nie przestraszono się na widok tylu zgromadzonych żołnierzy!" - czy tak się stało i spełniło? Nie wiem. Nikt nie wie. Bo nikt poza Łazarzem stamtąd nie wrócił? "Widziałem moją dobrą Józefinę, ale nie chciała mnie uściskać [...] Powiedziała, że zobaczymy się niebawem, by nie rozłączyć się już nigdy" - historia nie przekazała, co myśleli o tych wynurzeniach świadkowie. Czytającego ściska coś w gardle  Nie wyobrażam sobie tych, którzy na Świętej Helenie patrzyli na nieuchronne odchodzenie NAPOLEONA. 
5 maja 1821 r. - stał się faktem historycznym. Kiedy wiadomość dotarła do Francji pewna dama w obecności Talleyranda odważyła się powiedzieć: "Ach, mój Boże, cóż za ewenement!". Były biskup Autun i książę Benewentu w jednej osobie douczył ją: "To nie żaden ewenement, droga pani, to wiadomość". To, co francuski mąż stanu powiedział o CESARZU godne jest cytowania. Nie zapominajmy, że relacje między obu układały się różnie, ba! to przecież wytrawny gracz polityczny, jakim był Talleyrand porzucił sprawę Napoleona, kiedy widział, że to tonący okręt (oczywiście w interesie Francji). A mimo tego umiał powiedzieć, co skrupulatnie zanotowano: "Był obdarzony niepojętym geniuszem. Jego energia, wyobraźnia, talent, wydajność pracy, inwencja twórcza nie miały sobie równych. Był także bystry. [....] Był to na pewno wielki człowiek, człowiek niezwykły, omalże równie niezwykły z uwagi na swe talenty, co na swą szczęśliwą gwiazdę... moim zdaniem najbardziej niezwykły człowiek, jaki żył w naszych czasach, a także od wielu stuleci"
Muszę wrócić do gorącego wątku: Napoleon i Polacy! Nie wiem czy tak, jak kiedy ukazywały się książki Sz. Askenazego, M. Brandysa czy W. Łysiaka, ba! ekranizacja "Popiołów" S. Żeromskiego, dzieło A. Wajdy. Wątpię. Prof. A. Zahorski zamykał swoją biografię o Cesarzu cytatem z samego Waleriana Łukasińskiego: "Że Napoleon oszukiwał Polaków dla własnej korzyści, to nam powtarzają już milion razy i w różnych językach. Niech temu wierzy, kto chce, tylko Polacy, których to bliżej interesuje, temu nigdy nie uwierzą". Chcę z kolei ja wierzyć, że wobec takiej opinii zbledną różne takie sądziki i poglądziki maluczkich, którzy plwają na pamięć o CESARZU i w swej bezdennej ignorancji nazywają go m. in. satanistą! Inny z biografów, Adam Zamoyski, dorzuca swoją cegiełkę: "...niezrozumiany, skazany na męczeństwo i zdradzony przez ludzi mniejszego formatu, miał odnieść zwycięstwo nad śmiercią i zachować inspirująca żywotność w wyobraźni pokoleń, a więc rozpocząć nowe życie jako mit". Warto chyba to rocznicowe pisania zamknąć cytatem z samego Heinricha Heinego: "Brytanio! Panujesz nad morzami. Ale morzom nie starcza wody, aby zmyć hańbę, jaką okrył cię, umierając, ten wielki człowiek"

_______________________________
Wykorzystywana literatura to:
Ludwig E., Napoleon, tłum. L. Staff, Książka i Wiedza, Warszawa 1958
Orieux J., Talleyrand, tłum. B. Janicka, PIW, Warszawa 1989
Prus B., Lalka, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017
Zahorski A., Napoleon, PIW, Warszawa 1985 
Zamoyski A., Napoleon. Człowiek i Mit, tłum. M. Ronikier, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019

Brak komentarzy: