sobota, sierpnia 15, 2020

...na 100-lecie bitwy warszawskiej - 15 VIII 1920 r.

Chciałoby się za Wieszczem powtórzyć: "O roku ów...". Przez ostatnie pięć lat ukazało się na tym blogu trzynaście odcinków cyklu "Rok 1920". Nie twierdzę, że wyczerpałem temat, że wykorzystałem całkowicie zasoby mego księgozbioru. To i owo byłoby jeszcze do wykorzystania. Postanowiłem jednak na setną rocznicę bitwy przygotować kompilację zaczerpniętą z wszystkich tych części. Logicznie to ułożyć, zsynchronizować? Nie wiem, jak to wyjdzie. Może tworzę tematycznego mutanta? Wiem jednak, że przeglądarka na moim blogu przekłamuje i nie pokazuje wszystkich tytułów. Stąd, po raz kolejny, taki montaż. Wierzę, że nie będzie to zarzut czy sugestia, że lenię się.

W odcinku I postawiłem na źródło... sowieckie. Oto, jak  przywódca bolszewików, Włodzimierz Lenin, tłumaczył okoliczności wojny: "...rząd Polski waha się już i miota, i już oświadcza, że zaproponują nam nowe warunki pokoju. Prosimy bardzo, panowie obszarnicy i kapitaliści, rozpatrzenia polskich warunków pokoju nigdy nie odmówimy. widzimy jednak, że rząd prowadzi u nich wojnę wbrew swojej własnej burżuazji, że polska demokracja, odpowiadająca naszym kadetom i  oktibrystom - najbardziej zajadli kontrrewolucyjni obszarnicy i burżuazja - są przeciwko wojnie, wiedzą oni bowiem, że w takiej wojnie zwyciężyć nie można; widzimy, że wojnę prowadzą polscy awanturnicy, eserowcy, partia polskich socjalistów, ludzie, wśród których najwięcej obserwujemy tego, co obserwujemy u eserowców, a mianowicie - rewolucyjnych frazesów, chełpliwości, patriotyzmu. szowinizmu, bufonady i nadętej nicości. Znamy tych panów". Mimo upływu tylu lat trudno opanować spokój, kiedy czyta się podobne kalumnie. I ten język. 
W odcinku II odwołałem się do wielkiej literatury, czyli Stefana Żeromskiego i "Przedwiośnia". Do dziś nie mogę pojąć, że w  czasach PRL-u była to szkolna lektura: "Co to za mordy astrachańskie, moje państwo kochane! Jakie to mają cylinderki morowe, ciepłe na tę porę! E - franty! A dopiero buty na nich - klasa! Jakimi to ślepkami na nas kłapią! A buzie jakie to poczciwe! Każdy jakby z dzbanuszka wylizał. A wszystko, moje państwo kochane - z głodu. [...]
- Żarłbyś jeden z drugim własne guziki od portek, żebyś je tak miał, jak nie masz, kałmuku z krzywymi ślepiami! Boś nawet jeszcze do noszenia portek nie doszedł. Kiszki ci się skręcają, boś cztery dni w gębie nic nie miał. Dobrze ci tak, świnio nie oskrobana! Nie chodź w cudzy groch, bo to nie twój, świński ryju, tylko cudzy. Rozumiesz mię, jeden z drugim? 
[...]
- Żebym tak miała z parę koszyków ziemniaków, jak nie mam, tobym nagotowała w łupinach i dała wam w korycie żreć, świnie wygłodniałe!... Nie mogę, moje państwo kochane, patrzeć na te głodne ryje. No, nie mogę!".  Jak mnie bawił ten fragment! Pisząc w klasie maturalnej (czytaj: w czasie stanu wojennego) pracę z języka polskiego o związkach literatury z historią nie omieszkałem sobie wrzucić ten fragment. Wtedy, to był naprawdę akt odwagi. Proszę mi wierzyć.
W odcinku III znalazły się głosy współczesnych. I to szeroko wybrane: od R. Dmowskiego po I. Daszyńskiego. I przypominam tu wypowiedź tego drugiego: "Wojna ta powstała na gruzach caratu i została Polsce narzucona przed półtora rokiem w celu obrony niepodległości. Można powiedzieć śmiało, że jest ona następstwem zdarzeń na wschodzie, które wywołała rewolucja rosyjska"
W odcinku IV oddałem głos tzw. czwartej władzy, czyli prasie. "Obyś nie żałował, gdy gardło ci ściśnie brutalna ręka bolszewizmu. Obyś nie płakał, jęcząc w strasznej niewoli, że zaniedbałeś obowiązku. Obyś nie przeklinał siebie za ślepotę, zniewieściałość i bezgraniczną głupotę. Już Moskal drzwiami twojemi targa! Jeszcze możesz schwycić za karabin! Jeszcze możesz podpisać Pożyczkę Odrodzenia!". Nie przypadkowo wybrałem ten cytat. Oryginał bowiem pojawił się na łamach "Dziennik a Bydgoskiego"  4 VIII 1920 r., kiedy front cofał się, wyginał, droga odwrotu właściwie nie istniała, rezerw brakowało. 
W odcinku V sięgnąłem po zapiski Stanisława Rembeka.  Tak pisał 9 sierpnia: "...na froncie rozgorzała bitwa i naszą baterię porwał za sobą pędzący szosą generał Józef Haller. Pędziliśmy przez las wśród silnego ognia artylerii bolszewickiej. W pewnej chwili Haller kazał się nam zatrzymać, a sam ruszył dalej. Staliśmy więc na szosie kuląc się w ogniu pod tarczami, aż nadjechał jakiś oficer i kazał nam się cofnąć za las. [...] Każde działo rozpoczynało ogień, jak się tylko zdążyło ustawić i podkopać. [...] Oddałem 24 strzały, gdy cała bateria 43. [...] Jak dowiedzieliśmy się, dzisiejszy nasz atak załamał się". Ale jest jeszcze jeden bohater tamtego pisania: major  Charles de Gaulle. Cytowałem to, co napisał 17 VIII: "Ofensywa rozpoczęła się świetnie. Grupa manewrowa, którą dowodzi szef Państwa, Piłsudski, zgrupowana pomiędzy Iwanogrodem a Chełmem, szybko posuwa się na północ. Nieprzyjaciel, całkowicie zaskoczony widokiem na swoim lewym skrzydle Polaków, o których myślał, że są w stanie rozkładu, nigdzie nie stawia poważnego oporu, ucieka w rozsypce na wszystkie strony albo poddaje się całymi oddziałami [...]".
W odcinku VI dopiero dałem się wygadać Naczelnemu wodzowi, marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu: "Postawiłem [...] sobie, niezależnie od nikogo, już w r. 1918 wyraźny cel dla wojny z Sowietami. Zdecydowałem, mianowicie, natężyć siły, aby możliwie daleko od miejsc, gdzie się nowe życie wykluwało i wykuwało, obalić wszelkie próby i zakusy narzucenia raz jeszcze życia obcego, życia nie urządzonego przez nas samych". To jeden z moich ulubionych cytatów. Wielokrotnie do niego wracam i przypominam coraz to młodszemu pokoleniu.
W odcinku VII na przeciwwagę poprzedniemu wykorzystałem bełkot towarzysza doktora Juliana Marchlewskiego. Oto, co  m. in. wybrałem wtedy: "...Armia Czerwona państwa proletariackiego wkraczając do Polski burżuazyjnej burzyła ład burżuazyjny, wymiatała również śmiecie kapitalizmu: znosiła własność obszarników i fabrykantów, przeprowadzała władzę organów robotniczych i włościańskich, dążyła do tego, by władzę wydartą burżuazji - oddać w ręce robotników". Na szczęście w 1920 r. z planów Marchlewskiego nic nie wyszło. A triumfu bolszewii w 1944 po prostu nie dożył. 
W odcinku VIII pozwoliłem sobie na agitację... KPRP. Kto dziś pamięta, co się kryje za tym skrótem, skoro przy PZPR słyszę taką radosną twórczość, że mógłbym doktorat napisać. Komuniści tak przekonywali: "Piłsudski, pragnąc odsunąć jak najdalej od granic Polski widmo rosyjskiej rewolucji robotniczej, podejmuje plany imperializmu niemieckiego, i dusząc rewolucję socjalna na Białorusi i Ukrainie, usiłuje na gruzach państw proletariackich stworzyć burżuazyjne państwa buforowe, politycznie i ekonomicznie uzależnione od kapitalistycznej Polski". Na szczęście polski chłop i robotnik nie uległ sile owej propagandy. I wszyscy stanęli do walki z najeźdźcą kałmuckim!... Jak jedne mąż! 

W odcinku IX (trzeba był nań czekać aż do 2017 r., rok wcześniej niczego na okoliczność tej rocznicy nie napisałem) postanowiłem sięgnąć po wspomnienie generała Jana Edwarda Romera. "Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Ani oddziały, ani ich dowódcy nie mieli wiele wiary w siebie i wszędzie widzieli przewagę nieprzyjaciela, zagrożone flanki i tyły. Dowództwa obawiały się, że wygórowane wymogi taktyczne do reszty ich oddziały zrujnują. Obaj moi podkomendni generałowie, Jędrzejowski i Żeligowski byli tędzy, bardzo patriotyczni, bardzo gorliwi i kierowali zręcznie operacjami, ale początkowo uważali moje wymagania za przesadzone. Mimo to, ostatecznie wykonywali moje rozkazy bardzo sprawnie i z całym poświęceniem" - nie wiedziałem wcześniej, że Autor został później oddelegowywany do .prowadzenia rozmów rozejmowych z bolszewikami. W Kobryniu spotkał się m. in. z Jurijem Piatakowem (w 1937 r. stał się jedną z ofiar stalinowskiego  terroru).   
W odcinku X zaskakujący wybór. Swego czasu zakupiłem wspomnienia... fińskiego uczestnika wojny polsko-bolszewickiej Kaarlo Kurko. Zanotował: "Czerwone fale ruszyły, odurzone ideą wolności i kokainą. Upojone pierwszymi zwycięstwami stada kawaleryjskie Budionnego parły z siłą nie do pokonania. Za jednym zamachem zdobyto miasta: Pińsk, Brześć Litewski, Lublin i inne. europie groziło niebezpieczeństwo. Jaki opór pognębione wojną światową, podzielone i rozbrojone Niemcy mogły stawić dzikim wojskom kozackim, których patrole pojawiły się już na przedmieściach Warszawy?". Jak widać bił się m. in. z Budionnym. Logicznym było, że musiał się znaleźć zapis Izaaka Babla. I znalazł.
W odcinku XI sporo cytatów właśnie z I. Babla (też zlikwidowanego w czasie tzw. czystek): "Jeździłem z wojenkjomem wzdłuż pierwszej linii, błagałem, żeby nie zabijać jeńców, Apanasenko umywa ręce, Szeko bąknął - dlaczego nie; odegrało to potworną rolę. Nie patrzyłem im w twarze, przebijali pałaszami, dostrzeliwali, trupy na trupach, jednego jeszcze obdzierają, drugiego dobijają, jęki, krzyki, charkot, to nasz szwadron szedł do natarcia [...]. Piekło. Jakąż to wolność przynosimy, okropieństwo. Przeszukują folwark. Wyciągają z ukrycia, Apanasenko - nie trać ładunków, zarżnij go. Apanasenko zawsze tak mówi - siostrę, zarżnąć, Polaków zarżnąć". To opis z walk pod Zadwórzem. Tak, to "polskie Termopile"
W odcinku XII (to już 2018 r.) cytowałem obszerne fragmenty wiersza Kazimierza Wierzyńskiego "Victoria". No to daję te strofy:
Ach, wiej teraz po sercu, po czole swobodnem,
Mój wietrze niezdobyty, wietrze niedościgły!
Ochotnicy szturmują fortecę pod Grodnem,
Falanga sunie naprzód, łamie wszystko Śmigły,
Konie poją w Wiśle, potem w Bugu, w Niemnie,
Drży ziemia rozogniona, zachłyśnięta bojem,
Cały pochów się zerwał snadź nienadaremnie!
Wiatr pędzi dumne szumy. Siadł na czole mojej.

W odcinku XIII (z roku ubiegłego) różne są cytowania.  Uważałem, że warto przytoczyć list generała Tadeusza Rozwadowskiego: "Mam wrażenie ogólne, że cała akcja rozwija się korzystnie, i że co do czasu mamy korzystne warunki, tak jak je Pan Komendant przewidział. [...] Więc i tutaj zupełnie w myśl rozkazu Pana Komendanta wykonanie jest już w toku. [...] Skoordynowanie akcji 4. i 3. Armii uważam za bardzo szczęśliwie pomyślane [przez Pana Komendanta]. Uzgodnienie akcji 4. Armii z I. Armią doskonale Pan Komendant przygotował i proszę liczyć na to, że pozostając w ścisłym kontakcie, wszystko przyśpieszę tak, abyśmy od siedemnastego rano byli tu gotowi do współdziałania". Tak 15 sierpnia 1920 pisał szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego  do marszałka Józefa Piłsudskiego.
*      *      *

Emocjonalnie jestem skazany na czczenie bitwy warszawskiej, żadnego tam... cudu nad Wisłą. Skoro J. Piłsudski był taką wojskową miernotą, to trzeba było wysłać abpa Kakowskiego z kropidłem na bolszewickie zastępy. Czy kiedyś skończy się ten idiotyzm nazewniczy? Uczymy historii czy banialuków?  Nie wiem ile razy przez cały 15 sierpnia usłyszę o... cudzie nad Wisłą. Wiele. Smutne, że często padać to będzie z profesorskich ust. Do dziś wielu nie może przełknąć, że naczelnym Wodzem w 1920 był Józef Piłsudski, a nie generałowie S. Szeptycki, T. Rozwadowski, J. Haller, W. Sikorski czy J. Dowbor-Muśnicki. Decyzję ostateczną podejmował ten najpierwszy, piastujący również w tedy funkcję Naczelnika Państwa (nie zawłaszczaną, a otrzymaną z mocy prawa).

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.