środa, lipca 01, 2020

Duch unii lubelskiej...

"...prosimy i upominamy, i zaklinamy, aby będąc obywatelami tak Korony Polskiej, jako Wielkiego Księstwa Litewskiego, beli jednym, nierozdzielnym na wieki ciałem, jednym ludem, jednym narodem, jedną nieróżną Rzecząpospolitą" - nie, nie znajdziemy tego cytatu w doniosłym akcie unii lubelskiej. Tak, to słowa samego króla, Zygmunta II Augusta Jagiellończyka (1530-1548-1572). Już ten cytat był przywoływany na tym blogu. Nic nie szkodzi, aby wrócić doń. Bo taka potrzeba! Bo jest czas, aby wracać do wzorców złotej epoki Jagiellonów. 
Jednym z mitów, którym karmi się konsumentów rodzimej historii jest ciągłe przypominanie, że Rzeczpospolita była krajem tolerancji, krajem poszanowania inności, krajem bez stosów. Komu powtarzanie sloganów nie starcza wie, że to duże uproszczenie. Pozwala nam żyć w przeświadczeniu, jakimże to wyjątkowym tworem była Rzeczpospolita Obojga Narodów. Bo była! Nie ulega wątpliwości. Zastanawiam się, co zostało z dziedzictwa tamtego scalenia Korony i Litwy AD 1569. Gdzie to umiłowanie wolności i praw innych tu i teraz? Uważam, że już dawno między Bugiem i Odrą obudzono demony nietolerancji, ksenofobii, rasizmu! Po miastach i wioskach hula wiatr nienawiści, upodlenia, prymitywnej retoryki! W imię czego? Czemu służące?
Na "dzień dobry" swoim nowym uczniom (nie inaczej będzie 1 IX tego roku, o ile wróci młódź w mury szkół) pokazuję godło Rzeczypospolitej Obojga Narodów i oświadczam coś dla nich zaskakującego: "jestem, jak to godło". I szybko dodaję: "historycznie patrząc: pół-Polak, pół-Litwin". Zaraz dopowiadam: "w rozumieniu A. Mickiewicza". Potem zastrzegam, że nigdy na moich lekcjach, ani z moich ust nie usłyszą: "że każdy Polak, to katolik!" oraz "że Polska dla Polaków". Trzeba być idiotą lub faszystą, aby takie prawdy głosić! Oczęta otwierają się szeroko.
I zaczyna się wyliczanie ile to narodowości mieszkało  w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Po chwili wypisywania na tablicy pokazuje się ich... kilkanaście. Powinno być około trzydziestu? No to stawiam pytanie: "gdzie są potomkowie tych ludzi/narodowości?". Następuje cisza. "Starczy obejrzeć się na siebie, zbadać własne korzenie" - uzupełniam. Budzą się wątpliwości. Tylko ktoś kto nie zna zawiłości zaprzeszłej historii może powiedzieć o sobie coś tak bezdennie głupiego, jak: "Jestem 100 % Polakiem!".


Kiedyś, na  FB wdałem się w polemikę z moim bliski znajomym, a w latach 1985-1988 moim uczniem (rocznik 1973). Ciskał tam gromy o polskości, sile i takie tam dyrdymały o silnym zabarwieniu i emocjonalnym, i nacjonalistycznym. Dodam, że od lat mieszka poza granicami Polski. Starałem się dotrzeć do tej warstwy, którą miał chronioną skorupą czaszki. Nic nie trafiało. Prędzej obudziłbym śpiących rycerzy w Tatrach, nim przekonał adwersarza, że jest w błędzie tropienia ile Polaka w Polaku. Wreszcie chwyciłem się argumentu ostatecznego, jego germańsko brzmiącego nazwiska: "Człowiek o brzemieniu nazwiska, jakie ty nosisz, w ogóle nie powinien zabierać głosu!". I go... wryło! Pewnie, że niemiecko brzmiące nazwisko może być skutkiem germanizacji (patrz np. Tischner), ale tu strzał był celny. Odpowiedź jaka nadpłynęła po chwili brzmiał: "To był chwyt poniżej pasa". Poskutkował? A jakże!
Sam się biorę, na swoich lekcjach, do wyjaśniania, jaka krew płynie we mnie, z jakimi rodzinami jestem skoligacony. I, co wychodzi: Polacy, Litwini, Łotysze, Niemcy, Rusini, Tatarzy. Starczy? Z jednej strony ubawił mnie, ale i zasmucił dialog, kiedy pewien porywczy uczeń (cały czas czekam na zaproszenie na wódkę, jaką mieliśmy wspólnie wypić po maturze, ale... kolejne roczniki podchodzą do swego egzaminu dojrzałości, a gorzałki nie postawiono) wypalił, kiedy wspomniałem o mich przodkach Müllerach spod Mąkowarska: "To niemożliwe!". "Co jest niemożliwe?" - chciałem wiedzieć. "Że pan miał niemieckich przodków!" - obruszał się. "Dlaczego niemożliwe?" - broniłem się pytaniem. "Bo pan nie zachowuje się, jak Niemiec!" - dobił mnie taką prostotą rozumowania. Oto, jak w mózgach tkwi stereotyp.


Nie wszyscy moi przodkowie byli katolikami. Prawdopodobnie część moich litewskich antenatów (z oszmiańskiego powiatu) mogła być grekokatolikami. Wspomniani Müllerowie, to ewangelicy. Część moi dziadków, którzy wzrastali w II Rzeszy (Westfalia), wrócili do niepodległego kraju będąc polsko-narodowcami. To dlatego mój osobisty ojciec był dwukrotnie chrzczony, a jego rodzice brali dwa śluby w dwóch różnych kościołach (miedzy jednym, a drugim było dwadzieścia lat różnicy?). Siostra mego wileńskiego Dziadka wyszła za człowieka obrządku prawosławnego. I w cerki były chrzczone ich dzieci.
Kiedyś mój Syn swej angielskiej przyjaciółce postanowił pokazać filmowo coś z historii Polski. Sięgnął po "Pana Tadeusza". "Gorszego wyboru nie mogłem zrobić" - przyznał się.  Angielka miała problem, aby w ogóle zrozumieć, co to były zabory. Potem było już tylko gorzej! Zaczął jej wyjaśniać tło historyczne, jak i to kim był Adam Mickiewicz. Co wyszło? Polak, który wyznawał, że Litwa Ojczyzna jego, a tak w ogóle, to dziś tam (czytaj: Zaosie i Nowogródek) jest Białoruś.
"Hołota ze Wschodu" - to nie jest dla mnie literacki cytat. To wspomnienie z domu, w którym rosłem. Gdzie ich dwoje pochodzący z różnych światów (dawnych zaborów) ranili się m. in. używając sobie kto skąd pochodził. Wyrzygiwanie dziadka z Wehrmachtu nie było odkrywcze tylko w czasach wyborów prezydenckich 2005 r. Ten argument posłużył m. in. w walce przeciwko Donaldowi Tuskowi! Tylko miernota,  ktoś kto nie zna realiów życia na ziemiach wcielonych do Rzeszy (Okręg Rzeszy Gdańsk-Prusy Zachodnie / Reichsgau Danzig-Westpreußen) mógł sięgnąć po podobny argument i plwać. Polak z centralnej Polski nie wie, co tu się działo. Tym bardziej winien milczeć i uczyć się.


Podziały zawsze były i zawsze będą. Nigdy monolit nie był symbolem Rzeczypospolitej. To mit! Ale z drugiej strony, to jego bogactwo. Wartość. Unia lubelska torowała drogę dla państwa dwóch Narodów. Wiem, że to było pewne uproszczenie. W historii Polski ogromne zasługi położyli potomkowie różnych nacji. Skutkiem przemian społecznych, gospodarczych, demograficznych będzie (i już jest) migracja. Gdyby mi ktoś powiedział, że będę uczył młodzież, która urodziła się w różnych zakątkach świata, o różnych rysach twarzy, zdradzających azjatyckie czy afrykański rodowód pewnie bym kiedyś nie uwierzył. Ale to się staje na naszych oczach, w naszych rodzinach. Podejmowanie nienawistnej walki, atakowanie, lżenie - to nie ma nic z nauki o tolerancji, jaką zapisała nam w spadku Rzeczpospolita Obojga Narodów. Ja jestem dumny z mych korzeni. Kiedy wybierałem seminarium magisterskie (UMK Toruń), musiałem znaleźć się na tym, które prowadził śp. prof. Stanisław Alexandrowicz. Z historii Wielkiego Księstwa Litewskiego. Kiedy profesor pytał nas o motywację wyborów, podszedłem do wiszącej w gabinecie mapie ówczesnej sowieckiej Białorusi i Litwy, i zakreśliłem ręką okrąg (od Wilna po Połock), że to połowa mnie...
Można stawać okoniem wbrew logice i dziejowym przemianom. To jednak zły wybór. Polecałbym pod rozwagę myśl, którą znalazłem, jako komentarz,  pod postem "Polonia Restituta - XVI..." w 2017 r. Nie bez znaczenia jest fakt, że autorem jej był jeden z synów Kresów, Ryszard Kapuściński (1932-2007):

"XXI wiek będzie wielokulturowy, będzie wiekiem rozbudzonych ambicji. 
Ludzkość nie przeżyje go, jeżeli nie nauczy się tej podstawowej prawdy: 
że drugi ma też prawo do życia i ma prawo do tego, by być uznanym".


2 komentarze:

  1. Bóg wyklucza nienawiść.
    Honor wyklucza kłamstwo.
    A pojęcie "ojczyzna" wyklucza pogardę dla inaczej myślących współobywateli.

    OdpowiedzUsuń