poniedziałek, września 16, 2019

Kiedy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem... (06)

"4 września rano otrzymuję telefon od ministrowej Beckowej, która prosi mnie, abym jechał do Nałęczowa, dokąd ewakuuje się MSZ (Ministerstwo Spraw Zagranicznych), i w przebudowanej przeze mnie willi spróbował przerobić piwnice na schron przeciwlotniczy i przeciwgazowy. Poleca mi zgłosić się w południe w gmachu Ministerstwa, skąd będę miał zapewnioną komunikację na Dworzec Wschodni, na pociąg ewakuacyjny" - jeśli napiszę, że każde przedwojenne i powojenne dziecko (do których i ja się zaliczam) znała Autora tego wspomnienia, to pewnie niedowiarek pokiwa głową. "Bredzi!" - wyrwie się z takowych ust. A nieprawda. Bo ten niedowiarek też może wychowywał się z bajką w ręku, do której ilustracje sporządził pan  Marian Walentynowicz (1896-1967). Toż to autor Koziołka Matołka i Małpki Fiki-Miki!
"Wojna bez patosu" wyszła równe pół wieku temu*. Kiedy opuszczała drukarnię w grudniu 1969 r. piszący ten blog czerpał jeszcze pełnymi garściami z życia przedszkolaka najstarszej grupy wiekowej, starszaków. I kartkował "120 przygód Koziołka Matołka". Oczywiście nie wiedziałem kto na papierze utrwalił wizerunek głównego bohatera. Wielu z nas próbowało przerysować dzielnego Koziołka. Kiepsko to wychodziło. No, chyba, że za ołówek chwytał Maciek Szulc.
Ale to nie mają być moje wspomnienia w oparciu o grafikę M.W., ale wyjątki ze wspomnień AD 1939. W sumie nie ma tego zbyt wiele. Między 10 a 15 stroną. Książka też nie jest zbyt obszerna. Niespełna trzysta stron, bogato ilustrowana przez Autora. Tym bardziej dzielę się tym, co tu znajduję.
  • Ministerstwo [tj. MSZ - przyp. KN]  przedstawia żałosny widok. Wszystkie drzwi pootwierane, wszędzie pełno porozrzucanych papierów, gazet, kalek maszynowych i różnego biurowego śmiecia. 
  • Po drugiej stronie mostu Poniatowskiego żołnierze kilofami zrywają bruki przygotowując stanowiska dla działa stojącego na chodniku.
  • W parku Skaryszewskim od strony ulicy Zielenieckiej stoją setki samochodów osobowych, które należy zdać władzom do dyspozycji
  • Widzi się też sporo pojazdów konnych, wozy załadowane walizkami i tobołami. Są to uciekinierzy którzy w stolicy szukają schronienia.
  • Zwartych oddziałów wojskowych prawie sie nie widzi, a pojedynczymi oficerami i żołnierzami są prawdopodobnie spóźnieniu rezerwiści, którzy spieszą się, aby dołączyć do oddziałów. Nie czuje się jednak w tym tłumie paniki, tylko poważny i skupiony nastrój. 
  • Widzę bardzo blade błyski od zachodu i słyszę, wprawdzie bardzo słaby, ale dla mego wprawnego ucha już rozpoznawalny, odgłos artyleryjskiej kanonady. Trudno w to uwierzyć, ale wojna sięga już Warszawy.
Niewiele obrazów wojennej Warszawy? No jest jeszcze kilka szczegółów na stronach 10 i 11. Trudno, abym przepisywał wszystko. To do odnalezienia w "Wojnie bez patosu". Ale i tak chyba czujemy dramatyzm chwili, drżenie niepokoju. Marian Walentynowicz opuścił Stolicę. Nie podaje daty. Sądził, że transport sunie do Nałęczowa, ale kierunek obrany, to Brześć nad Bugiem / Brześć Litewski. Jeszcze wtedy polskie miasto, polska twierdza.
  • Gdy dojeżdżamy do Czeremchy, pociąg gwałtownie hamuje, wyglądam przez okno i widzę biegnącego w naszą stronę, osypanego ziemią, naczelnika stacji, który wymachując rękami coś krzyczy. Okazuje się, że właśnie trwa nalot niemiecki na stację.
  • W niedługim czasie znów nadlatują trzy samoloty niemieckie. Lecą bardzo nisko i zrzucają bomby [...].
  • Bomby zapalające spadają na tory i płoną rzucając na boki jaskrawe iskry.
  • Pociąg idzie naprzód, zatrzymuje się na długie godziny, po czym cofa się do przed paru godzinami opuszczonej stacji. 
  • ...brak jakichkolwiek wiarygodnych wiadomości i fantastyczne, a sprzeczne plotki od przygodnie spotykanych na stacjach podróżnych. 
  • Wszyscy zatracamy już poczucie kierunku i czasu, a pociąg nasz bez wyraźnego celu krąży jak widmo po torach nie zajętej jeszcze przez Niemców Polski.
Maskara na rynku w Krzemieńcu. Śmierć niewinnych cywili i... obojętność stojących koni? Stamtąd autobusem już ku granicy z Rumunią. M. Walentynowicz dociera do Kuty...
  • W miasteczku tłumy uciekinierów, a poza tym wiele ludzi spędzających tu wakacje, przeważnie kobiet z dziećmi, kompletnie zdezorientowanych i czekających na jakieś konkretne wiadomości od bliskich. 
  • ...poczta właściwie nie działa z powodu uszkodzenia wielu urzędów pocztowych i linii napowietrznych.
  • Radio warszawskie milczy, stacje zagraniczne podają krótkie komunikaty, w większości wypadków sprzeczne ze sobą, a nawet zgoła fantastyczne.
  • ...Beck również nie ma żadnej łączności z kimś dokładnie poinformowanym o sytuacji. Wiadomo tylko, że generał Kazimierz Sosnkowski broni się skutecznie w okolicach Lwowa.
  • Jestem ciągle niezdecydowany, co robić z sobą.
  • Nastrój, oczywiście niewesoły, ale i nie zanadto ponury. Wszyscy są trochę rozczarowani, gdy okazuje się, że Beck wie niewiele więcej od nas o sytuacji [...].
"Po chwili wraca i do razu widzę, że jest wściekły i bardzo zdenerwowany, gdyż drżą mu ręce i w sposób charakterystyczny marszczy nos. siada i przez dłuższą chwilę milczy, po czym mówi, że otrzymał od Składkowskiego polecenie przeprowadzenia przez granicę prezydenta i towarzyszenia mu do Bukaresztu" - to cenny obraz ministra spraw zagranicznych Józefa Becka, jaki zarysował autor "Wojny bez patosu". To 16 IX, następnego dnia dowiaduje się o agresji sowieckiej! Zapada decyzja: do Francji! W południe 17 września przekroczono granicę: "Cały autobus milczy wsłuchany w czyjś rozpaczliwy płacz. Każdy z nas słyszy w nim jakby samego siebie". Zaczynał się nowy rozdział tułaczej epopei...


* Walentynowicz M., Wojna bez patosu, PAX, Warszawa 1969

Brak komentarzy: