wtorek, września 20, 2016

Przeczytania... (166) Thomas Kunze "Ceaușescu. Piekło na ziemi" (Wydawncitwo Prószyński i S-ka)

"Nicolae Ceaușescu i jego żona Elena występują z pewnością siebie, której nie widziałem u nikogo innego - ani u Breżniewa, ani u Mao, nawet u szacha Rezy Pahlaviego. »Dwór« Ceaușescu [...] sprawiał jednak to samo wrażenie krępującego, demonstracyjnego poddaństwa co w Persji" - taką opinię wystawił nie kto inny, jak rówieśnik, kanclerz RFN Helmut Schmidt (1918-2015). Wydawnictwo Prószyński i S-ka dopełnia cenny zbiór biografii, jakie wydaje w serii "Oblicza zła". Tym razem Thomas Kunze "Ceaușescu. Piekło na ziemi", w tłumaczeniu Joanny Czudec. Chyba nikt z przedziału 50+ nie miałby kłopotów, aby wymienić wszystkich przywódców europejskich demoludów sprzed 1989 r. Wśród nich rzecz jasna jeden z bardziej "malowniczych" Nicolae Ceaușescu (1918-1989). Niestety, to  j e d y n y   z  komunistycznych zbrodniarzy tego formatu, którego dopadła ręka sprawiedliwości! Pamiętamy nagrania z 25 grudnia 1989 r. Błyskawiczny proces! Pluton egzekucyjny! Salwa! Epoka Nicolae i Eleny zakończył się! Nawet mimo upływu tylu lat - nie potrafię znaleźć w sobie choć cienia współczucia dla tych dwojga. Widzę teraz dwa ciała jak leżą pod ścianą - i zachodzę w głowę: dlaczego tylko Oni? "Garść ojczystej ziemi pokrywa podziurawione kulami ciała pary starych ludzi. Po twarzach widać, że śmierć nie przyszła spokojnie" - to zdanie wyjęte z "Prologu".

Zwracam uwagę na drugi człon tytułu książki: "...Piekło na ziemi". Nigdy nie pojmę swym mózgiem dlaczego ci, którzy z chamów wybili się na same szczyty władzy doprowadzali swe narody, swe państwa do poziomu folwarku. Świat odszedł daleko od tamtych czasów. Gdyby ktoś jeszcze w 1988 r., kiedy po raz pierwszy zostawałem ojcem, powiedział, że blok sowiecki zmiecie z mapy Europy i skończy się panoszenie różnej maści kacyków w Sofii (T. Żiwkow), Budapeszcie (J. Kádár), Berlinie (E. Honecker / E. Krenz), Pradze (G. Husák), Moskwie (M. Gorbaczow), Warszawie (W. Jaruzelski / M. F. Rakowski) - uznano by go za nie spełna rozumu, albo jeszcze gorzej groźnego prowokatora. Po prostu nie mieściło się to w naszych głowach, że runą wszelkie mury, zmiecie system i ukatrupi bolszewicką hydrę! Jednym z jej filarów był rumuński sekretarz generalny Rumuńskiej Partii Komunistycznej, prezydent Rumunii - dyktator godny wołoskich siepaczy, który paraliżował swój naród w latach 1965-1989.
Książka Th. Kunze, to historia kariery na swój sposób niezwykłej! Jakby na TO zjawisko nie patrzeć: chłopskie dziecię z Scornicești dotarło na sam szczyt władzy i odcisnął dyktatorskie piętno nie tylko na milionach współobywateli, ale i wizerunku Bukaresztu (București). Stworzył system demonicznej, absolutnej dyktatury komunistycznej! Nie przypadkowo znajdziemy zdanie: "Jak bardzo chłopiec z małej wsi chciał przynależeć do której z tych bogatych rodzin, które codziennie jeździły drogimi limuzynami po szerokich ulicach! Czuł piętno pochodzenia". Już w tym momencie widzimy, jak kompleksy dzieciństwa pchały  Nicolae do czynów! To swoista zemsta za lata poniewierki i zwyczajnej, rumuńskiej biedy. Otaczanie się nie spotykanym luksusem, życie ponad stan, rozrywki, których nie powstydziłby się car lub cesarz - rodziły się stąd właśnie!
Przeszło czterysta stron przybliża nam drogę życiową, kreśli charakterystykę "Słoneczka Karpat". Chciałoby się napisać, że to życie, to jakiś chichot historii, że to niemożliwe, że w ogóle wydarzyło się. Jak człowiek po ukończeniu kilka klas szkoły powszechnej mógł zajść tak wysoko. Zamiast pasać gdzieś bydło, był panem życia i śmierci Rumunów. I o tym m. in. jest ta książka. Swoista kariera od "pucybuta" do "milionera". Do tego u boku przyszłego  "męża stanu" pojawiła się Lenuța Petrescu (rocznik 1916). Dziewczyna, która ukończyła ledwie cztery klasy szkoły powszechnej, co w przyszłości nie przeszkadzało, aby pełniła prestiżowe stanowiska w komunistycznej Rumunii, ba! być obsypywaną honorowymi doktoratami wielu uczelni! Tak, to przyszła pani Elena Ceaușescu, przez blisko pięćdziesiąt lat wierna towarzyszka życia i działalności partyjnej męża Nicolae... Zgroza bierze, kiedy dociera się do treści dotyczących jej ignorancji, głupoty, ale i nie pohamowanej ambicji, nagłego "przypływu inteligencji" połączonej ze zdobywaniem dyplomów naukowych! Proszę nie pominąć przypisu nr 2 ze strony 255. Podziękujmy Redakcji polskiego wydania o tę cenną informację.
Zaskoczyć nas powinno, jak fałszowano biografię towarzysza/prezydenta. Do tego stopnia, że dziś kwestionuje się nawet autentyczność zdawałoby się... archiwalnych fotografii? Dokumenty, relacje też pozostawiają wiele do życzenia. Mamy dwa przykłady przed jak karkołomną pracą musiał stanąć  Thomas Kunze chcąc rzetelnie badać dzieje życia swego bohatera. Pewnie pikanterii życiorysowi (lub chęci czytania?) może dodać fakt... podejrzenia o praktyki homoseksualne między przyszłymi wodzami Rumunii w więzieniu w Doftanie młodego Ceaușescu z Gheorghe Gheorghiu-Dejem.
Zgrzytnęło mi, kiedy czytałem o pakcie Ribbentrop-Mołotow (w jego wyniku ZSRR zagranie Mołdawię!). Cytowana jest wypowiedź z 1989 r. Ceaușescu: "Nie powinniśmy zapomnieć, że pakt między hitlerowskimi Niemcami a Związkiem Radzieckim nie usunął niebezpieczeństwa wojny [...] Wszystkie porozumienia zawarte z hitlerowskimi Niemcami [należy] potępić i uznać za niebyłe. Praktyczną konsekwencją powinno być wymazanie wszelkich skutków tych paktów i dyktatów". Gdzie zgrzyt? Raczej śmiałość wypowiedzi! Czy ja dobrze odczytuję intencję wodza, że kwestionował granice z ZSRR/ZSRS/CCCP? Proszę zerknąć do przypisu "13". Cytuję interesujący mnie zapis: "Ceaușescu na XIV Zjeździe RPK w listopadzie 1939 roku". O!... Z czasów II wojny światowej pochodzi wspomnienie współwięźnia, szkoda, że nie cytowana za tymże. Musi nam starczyć, co na tej podstawie napisał Th. Kunze: "Ceaușescu był zupełnie pozbawiony poczucia humoru, nie umiał przegrywać i nienawidził każdego, kto sobie z niego żartował". I czytamy o... szachowych "wyczynach" początkującego gracza/więźnia Nicolae C.: "Gra Ceaușescu rozśmieszała oczywiście wszystkich. W rezultacie im weselej było widzom, tym bardziej zły i rozdrażniony robił się Ceaușescu". Nie dość, że nie miał poczucia humoru, to jeszcze nie lubił przegrywać...
Śmiem twierdzić, że nasza wiedza o historii komunistycznej Rumunii  raczej jest niewielka. Ten rejon europy, to naprawdę dla wielu (włącznie ze mną) jakieś obrzeża Europy! Jeśli uważnie prześledzi się ten cykl, to okaże się, że to dopiero druga (albo aż druga) książka, która dotyczy tego rejonu. Istna terra incognita! Zupełnie nie kojarzę kim dla nowego ustroju była towarzyszka Ana Pauker. Nie pamiętam, aby gdzieś otarło mi się o uszy jej nazwisko, a tu dowiaduję się, że "Francuscy dyplomaci uważali ją wręcz za «numer drugi po Stalinie w światowym ruchu komunalistycznym»". Dalej jest jeszcze ciekawiej na jej temat: "Sekretarzem generalnym rumuńskich komunistów został w październiku 1945 roku Gheorghe Gheorghiu-Dej. Prawdziwa władza spoczywała jednak wciąż w rękach Any Pauker, umieszczonej odpowiednio do jej wpływów na liście pod numerem jeden". Bez jej wsparcia kariera ambitnego Ceaușescu nie dostałaby takiego przyspieszenia? To nic dziwnego, że dalej czytamy: "Młody Ceaușescu robił, co mógł, żeby rozbudować wpływy RPK i nowego lewicowego sojuszu. Niestrudzenie chodził w tym czasie z wiecu na wiec. Przed oczami miał cel RPK - obalenie rządu Sănătescu, w którym komuniści byli słabo reprezentowani". Wiatr historii wiał pomyślnie w plecy chłopskiego syna, agitatora, mówcy! Moje braki w wiedzy z historii Rumunii dotyczą również Petra Grozy! Tym bardziej zatapiam się lekturze i poznaję meandry komunistycznej polityki, wzajemnych powiązań, manipulacji, staram się zrozumieć, co działo się w Bukareszcie. Jest niezaprzeczalna okazja poznać, jak postępował proces stalinizacji Rumunii, zniszczenie monarchii i wdrapywanie się na kolejny stołek chłopskiego syna z Scornicești.
Książka  Thomasa Kunze jest  dość bogato ilustrowana fotografiami. Zmiana wizerunku Nicolae Ceaușescu towarzyszy naszemu czytaniu. Brawo! to bardzo ważne. Robienie przez niego kariery coś bardzo przypomina parcie na stołki obecne "wilczki" z rządzącej koalicji nad Wisłą. To nic, że miano go za... idiotę, działał na nerwy, ale był lojalny wobec decydenta, jakim był Gheorghe Gheorghiu-Dej. Kąsał bezkarnie towarzyszkę A. Pauker, kiedy ta traciła wpływy "[Ona] działała w czasie [...] kolektywizacji rolnictwa, spowalniając i sabotując, a także zachęcała elementy kapitalistyczne - na szkodę partii, państwa i narodu starającego się wzmocnić zdolność naszej ojczyzny do obrony".
Nie można uciec od cytowania tego, co mówi, głosił ambitny i rosnący w siłę i znaczenie  Nicolae Ceaușescu. Oto kilka jego wypowiedzi z różnych okresów działalności. w nawiasach podaję rok wystąpienia lub ujawnienia tych "złotych myśli":
  • Zwyciężamy, bo cieszymy się pełnym poparciem Związku Radzieckiego.  Zwyciężamy, bo naszej partii i całej klasie robotniczej przewodzi Komitet Centralny z Gheorghiu-Dejem na czele, naszym wypróbowanym w boju Conducătorem [tj. wodzem - przyp. KN], wiernym uczniem towarzysza Stalina. (1952)
  • Nie akceptujemy w naszych szeregach nikogo, kto jest naszym wrogiem. (j.w.)
  • Spryt musi stać się naszą narodową cechą charakteru. (1965)
  • Nie chcemy nikogo pouczać, ale historia uczy, że żaden naród nie urzeczywistni własnych dążeń niepodległościowych ani społecznych, jeśli zwróci się przeciwko prawu innego narodu do istnienia. (1967)
  • Wobec zagranicznych, reakcyjnych agentów, wobec zdrajców ojczyzny i zdrajców interesów narodu rumuńskiego musimy przyjąć zdecydowaną, nieugiętą postawę. (j.w.)
  • Kto chce, niech się modli, ale musi przestrzegać prawa. 
  • Związek Radziecki zajmuje dzięki swojej potędze ważną pozycję. To wielkie szczęście dla ludzkości, że istnieje tak potężne państwo socjalistyczne. 
  • Nigdy nie zapomniałem, że armia powinna być bezpośrednio zintegrowana z życiem ludu. (1974)
  • Każdy kto spróbuje prowadzić politykę narodowej wrogości, uprawia politykę przeciwko socjalizmowi i komunizmowi i będzie traktowany jak wróg naszego socjalistycznego narodu. (1971)
Jakżeż doskonale wszystkie te wypowiedzi charakteryzują kim de facto był i jaki poziom intelektualny sobą reprezentował. Nie łudźmy się, że wszystko, to spontaniczne twory krasomówczości "geniusza Karpat". "...w 1968 roku rozpoczęto publikowanie każdego publicznie wypowiedziane przez niego zdania w imponujących tomach - czytamy w biografii. - które wkrótce zapełniły kilometry regałów bibliotecznych. Twórcy jego mów byli bardzo pracowici. Do 1989 roku ukazały się 33 tomy pism Ceaușescu. Do posiadania dzieł zebranych przywódcy partii i państwa zobowiązano naturalnie każdą bibliotekę i każdą księgarnię". Na przeciwwagę opinie o samym Sekretarzu Generalnym. Laurki? Przekonajmy się sami:
  • Towarzysz Ceaușescu wykształcił zupełnie nowy styl pracy: rewolucyjny, dynamiczny, odważny i wydajny do tego stopnia, że nieporównywalny ani z kimkolwiek w najwyższym kierownictwie partii, ani na żadnym poziomie hierarchii aż do jednostek i pododdziałów.
  • Wśród podwładnych nie tolerował nikogo, kto mógłby mieć własne pomysły.
  • Ceaușescu potrafił dobierać sobie ludzi - na sekretarzy partii w regionach, ale też na urzędy doradcze w KC - wszędzie siedzieli jego ludzie. 
  • Tak, młody  Ceaușescu odziedziczył zło po ojcu. Niech Bóg mu wybaczy.
  • Inni mieli w historii Juliusza Cezara, Aleksandra Wielkiego, Peryklesa, Cromwella, Napoleona, Piotra Wielkiego, Lincolna. My mieliśmy Michała [Dzielnego], Stefana [Wielkiego], Kantemira, Brâncoveanu,  Bălcescu [...] Teraz mamy Nicolae Ceaușescu!
  • Ceaușescu  cechował brak zaufania i egoizm.
  • Ceaușescu dobrze czuje się za granicą i wykorzystuje każdą okazję do podróży.
  • W osobie Nicolae Ceaușescu na czele państwa stoi człowiek tkwiący jeszcze głęboko - jak cały naród rumuński - w języku pojęć świata etyki chłopskiej.
  • ...nie był w Moskwie zbytnio ceniony; miano mu za złe ambicje i demonstracyjne bratanie się z Zachodem.
  • ...każdy, kto miał choć odrobinę politycznego wykształcenia, widział ograniczenia jego osobowości i psychiczną labilność. 
  • Cezar, Napoleon, Aleksander Wielki, Perykles, Piotr Wielki - wszyscy wielcy tego świata razem wzięci są warci tyle, ile jeden Ceaușescu, który od dziesięciu lat jest naszym pasterzem.
  • Nie ważę się wymówić jego imienia. Z lęku, że mówiąc o nim, pomniejszę jego wielkość.
  • W porównani z pałacem Ceaușescu dacza Breżniewa wyglądała jak zmodernizowany barak.
To się nazywa: kult jednostki? Idylliczny obrazek to na pewno nie jest. Jeśli ktoś jeszcze utrzymuje, że towarzysz Ceaușescu był kimś wyjątkowym w gronie komunistycznych kacyków Europy, to chyba lektura książki Th. Kunze powinna go wydostać z błogości podobnej nie świadomości. Sam Th. Kunze przypomina: "Ceaușescu był po 1968 roku w wyniku fatalnego błędu fetowany przez państwa zachodnie jako «antyradziecki» bojownik o niezależność i sam sobie spodobał się w tej roli". Tak, potraktujmy ją, jak literaturę demaskatorską. Bo czyż przez lata nie panował pogląd o swoistej... odmienności N. C. od całej reszty? Bukareszt jakąś oazą rzuconą na czerwone morze?! Wiedzieliście, że  Ceaușescu był wielkim miłośnikiem amerykańskiego serialu "Kojak" z T. Savalasem w roli głównej? Tak, mamy możność ujrzenia bohatera książki od tej strony "domowej", prywatnej, rodzinnej? Przerazić musi (i to nie koniecznie ekologów i miłośników zwierząt) potworna statystyka dotycząca hobby, które pojawić się miało w życiu ambitnego członka Komitetu Centralnego RPR po 1955 r., a mianowicie polowania: "Po jego śmierci - podaje skrupulatnie Th. Kunze. - tylko w zbiorze trofeów naliczono: 426 poroży jeleni, ponad 400 czaszek niedźwiedzich, 1250 poroży danieli, 610 szabli odyńców, 172 haki kozic, 81 sarnich rogów, 78 ślimów muflonów i 2 trofea z koziorożca alpejskiego". Autor szacuje, że myśliwska pasja to śmierć ponad 10 000 zwierząt! Jak czytamy pod jednym ze zdjęć (Nicolae i Elena na polowaniu): "Za swoich rządów Ceaușescu miał do dyspozycji specjalne rewiry łowieckie obejmujące w 1989 roku około 20 proc. wszystkich rumuńskich lasów". Jak oświadczył jeden ze świadków myśliwskich wyczynów "pana i władcy": "Żeby móc polować jak najczęściej, wprowadził zarządzenia niezwykle korzystne dla niego samego, ale w konsekwencji szkodliwe dla łowiectwa". Apogeum nastąpiło po objęciu, w 1965 r., pełni władzy! Proszę zwrócić uwagę na... arsenał "pierwszego łowczego Rumunii": "...siedem dubeltówek kalibru 12 mm, w tym półautomatyczna beretta i remington, a także siedem fuzji. Poza bronią myśliwską Ceaușescu posiadał też inne jej rodzaje, najrozmaitszych typów i kalibru, w tym unikaty i specjalne wytwory cenionych producentów z całego świata". Poznajemy mechanizmy tych "polowań"! Zgroza. dobrze, że pozbawiono nas oglądania efektów tego bezpardonowego mordu na zwierzętach. W Internecie można oglądać owe "trofea". Zgroza.
5 XI 1957 r. mógł bezpowrotnie zakończyć świetnie rozwijającą się karierę ambitnego rumuńskiego komunisty! Samolot, którym leciał m. in. on do Moskwy uległ wypadkowi na lotnisku Wnukowo: "Przy podejściu do lądowania [...] samolot ściął wierzchołki kilku drzew, wytrącił prędkość i o 17.48 spadł z niewielkiej wysokości. Części iła [Ił-14 - przyp. KN] odpadły bądź się spaliły. [...] Ceaușescu tylko najadł się strachu, dla niego skończyło się na paru otarciach i stłuczeniach". Śmierć poniósł m. in. Grigore Preoteasa, minister spraw zagranicznych.
Dwa wydarzenia z lat 60-tych uczyniła Ceaușescu osobę nr 1. Śmierć G. Gheorghiu-Deja (1965) oraz... praska wiosna (1968). Oficjalnie o interwencji (de facto zbrojnej agresji!) w Czechosłowacji "bratnich armii" ośmielił się powiedzieć: "To wstydliwy moment w historii ruchu rewolucyjnego"? Th. Kunze podaje: "Posłużył się polityką Dubčeka, ale wcale jej nie podzielał. Nie był w końcu «idiotą, jak Dubček, co toleruje chaos i prowokuje kontrrewolucję», jak powiedział do szefa służb specjalnych". Jak dalej sugeruje Autor książki przywódca partii i państwa rumuńskiego, będąc w Pradze przed agresją, musiał wiedzieć o planowanych ruchach Moskwy i innych sojuszników Układu warszawskiego (w tym PRL-u). Zaczęło się "mydlenie oczu Zachodowi"! Na rzekome odstępstwo "od wiary" i wierności Moskwie dali się nabrać tacy gracze ówczesnej polityka europejskiej, jak Ch. de Gaulle? Na piersi Ceaușescu zawisł Krzyż Wielki Legii Honorowej!... "Kreml miał w Nicolae Ceaușescu wyszkolonego w Moskwie stalinistę na czele satelickiego państwa. Rumun miał mocno wykształconą potrzebę uznania dla własnej osoby i pojawiająca się od czasu do czasu wybuchowość była tego konsekwencją. [...] Nawet jeśli Ceaușescu niekiedy się zagalopował i zdenerwował kierownictwo Kremla, przynajmniej w erze Breżniewa nie istniało niebezpieczeństwo wyjścia spod ochronnego parasola Związku Radzieckiego" - i wszystko na TEN temat. Proszę znaleźć swoistą deklarację przyjaźni, jaką wyrażał Leonid Breżniew wobec rumuńskiego sojusznika. Może być zaskoczenie. Zapewniam.
Ciekawe, że komunista Ceaușescu nie miał oporów w uczestniczeniu w kościelnych obrzędach przy okazji śmierci ojca (kwiecień 1972 r.). Nie miałem zielonego pojęcia, że rumuńska cerkiew prawosławna również wprzęgła się w orszak pochlebców i miała swój udział w kształtowaniu kultu I sekretarza: "W kaplicy cmentarnej  w  rodzinnym Scornicești obok wizerunków dwunastu apostołów, Trzech Króli (w rumuńskich strojach ludowych), Marii Dziewicy i Dzieciątka Jezus znajdziemy także freski z dziadkami i rodzicami Ceaușescu. Kościół prawosławny sprawiał niekiedy wrażenie, że widzi w Ceaușescu namiestnika Boga na ziemi". Żart? Trudno nie wierzyć narracji Th. Kunze.
George Orwell chyba nie uwierzył by, jak bardzo wizja literacka nie odbiegała od rzeczywistości. Permanentna inwigilacja - za sprawą sprawdzonych służb Securitate stała się codziennością życia pod rządami małżonków  Ceaușescu: "W momencie przyjęcia władzy przez Ceaușescu w Rumunii było 1 centralne i 11 regionalnych urządzeń podsłuchowych. Trzynaście lat później 248 stacji obserwacyjnych i ponad 1000 przenośnych urządzeń dbało o ot, żeby nikt nie zagroził rządom Ceaușescu". Same już liczby przerażają. A przecież za każdą stali "ludzie aparatu"! Sam rozdział dotyczący... paranoi N. C. mógłby posłużyć za doskonały materiał dla psychiatry i psychologa! Pod nosem podśpiewujemy się z lęków rumuńskiego kacyka? 
28 III 1974 r. sekretarz generalny RPK został wyniesiony "...na urząd Prezydenta Socjalistycznej Republiki Rumunii"! Szkoda, że Th. Kunze nie cytuje telegramu, jaki z tej okazji wysłał do Ceaușescu sam, wielki Salvador Dali, a tylko tylko ograniczył się do stwierdzenia: "...z ironicznymi gratulacjami". Chciałoby się poznać jego treść. Wielka szkoda. Pod zdjęciem z XI Zjazdu RPK (1974) czytamy: "Powszechnie obawiano się jego przemówień, bo mógł mówić bez przerwy przez ponad pięć godzin". Nie mogę sobie darować, aby nie wymienić, jakimi "godnymi" słowy czczono osobę sekretarza/prezydenta i jakie stawiano przed wymienieniem tegoż z imienia i nazwiska:
  • Wielki Conducător
  • Wielki Komendant
  • ukochany przywódca i drogowskaz skutecznego działania
  • tytan tytanów
  • pierwszy sługa ojczyzn
  • budowniczy wszystkiego, co dobre i sprawiedliwe
  • chwalebny dąb ze  Scornicești
  • gwarant dostatku Rumunii
  • obrońca najcenniejszych skarbów
  • strateg szczęścia
  • twórca epoki nigdy nieoczekiwanej odnowy
  • najsłodszy pocałunek ojczystej ziemi
  • trofeum narodowej dumy
  • niezłomny obrońca mocnej jak granit jedności partii 
  • syn słońca
  • miód świata
  • źródło żywej wody
  • książę czarodziej
  • gwiazda poranna
  • wielki maszt
  • góra wznosząca się nad krajem
  • droga do przyszłości
  • najcenniejszy herb ludu
  • szerokolistny orzech
  • Wybraniec
  • nasz ziemski Bóg
  • Jupiter Karpat
Ponoć wszelkie hamulce puściły od 1974 r.? Hans-Dietrich Genscher zostawił ciekawe szczegóły na temat zachowania Ceaușescu i jego żony, a także relacji między własnymi ministrami: "Po zakończeniu wizyty państwowej Ceaușescu wsiadał do samolotu, a jego minister spraw zagranicznych wsiadał z tyłu. Przednie wejście było zarezerwowane dla Ceaușescu i jego żony. Minister spraw zagranicznych Andrei biegł za nim w płaszczu z rozwiniętymi połami. Ceaușescu z żon siedzieli w samolocie na siedzeniach podobnych do tronu". Gdybyśmy nie wiedzieli kim jest bohater książki Th. Kunze pewnie powiedzielibyśmy, że chodzi o jakiego afrykańskiego kacyka? Wbrew pozorom, jakie sprawiał "na zewnątrz" bardzo groźnego, o czym przekonał się Paul Gomy, który w drugiej połowie lat 70-tych XX w. tworzył zręby opozycji w Rumunii. Na ile skutecznej, to proszę już samemu znaleźć na kartach tej biografii.
Jak się podoba takie określenie: "buldożerowa polityka" Ceaușescu? Niszczenie rumuńskich zabytków sakralnych! "Zrównano z ziemią bukaresztańskie dzielnice Uranus, Antim i Rahova. Buldożery zmiażdżyły setki niewielkich, typowych dla okolicy domków. Ten los spotkał wiele pomników historii powstałych od XV do XIX wieku oraz 17 kościołów" - a dalej czytamy m. in. o rozmachu budowy pałacu partii! Zakaz używania określeń "pan", "pani" lub "panna"? Czyta się i naprawdę traci orientację czy to jeszcze Europa czym może głęboka Azja? Raz po raz pada w stosunku do formy sprawowanej władzy w Rumunii pada określenie: neostalinizm! Dlaczego Żydów i Niemców uważano w Bukareszcie za doskonałe produkt eksportowy? Kult "ukochanego i szanowanego towarzysza Nicolae" kwit w najlepsze! "Hołdy dla Conducătora stanowiły rodzaj muru ochronnego - przekonuje mnie Th. Kunze. - za którym można było załatwiać własne interesy. Nic zatem dziwnego, że właśnie w okresie gospodarczego upadku hołdy oddawane Ceaușescu przybrały ekstremalne rozmiary". I ja mam TU żal do Autora biografii! I to bardzo duży! Dlaczego nie sypnął garścią cytatów. Była jedyna okazja, aby poznać te hołdownicze wypociny. Mamy tylko hasła z XIII Zjazdu RPK: "Ceaușescu - odwaga bohatera!, Rumunia - komunizm!, Ceaușescu - nasz szacunek, nasza duma!". Syndrom kultu nie ominął Eleny Ceaușescu: "O Ty, najbardziej godna pochwały spośród kobiet, [...] tam wysoko [...] na szczycie lat pracy: zostań tam, gdzie jesteś! Rozkwitaj dalej, u boku Złotego Męża Karpat".
Wzmianka o strajkach w Polsce (lato 1980 r.) i powstanie NSZZ "Solidarności", to nie pierwsza wzmianka o PRL-u: "...z przerażeniem obserwował, jak w Polsce rozprzestrzenia się fala strajków". Skutkowało to tym, że, jak pisze Th. Kunze: "...Ceaușescu coraz mocniej dokręcał w latach osiemdziesiątych śrubę represji. Securitate zyskała opinię jednej z najokrutniejszych tajnych policji na świecie. Inwigilacja wpędziła cały naród w nieustanne poczucie strachu". Trudno to, w jaki sposób traktowano rumuńskie kobiety, nazywać "polityką demograficzną". To by jakiś horror! Chore ambicje Wielkiego Conducătora, aby Rumunię zamieszkiwało 30 000 000 mieszkańców skutkowały m. in. zakazem aborcji, brakiem podstawowych środków antykoncepcyjnych czy przymusowymi badaniami ginekologicznymi! 
"Wielu bossów przemysłowych utrzymywało kontakty z  Ceaușescu. Przy stole opowiadali o nim z pewną dozą sympatii" - to cytowane przez Autora wypowiedź jednego z urzędników kanclerskich RFN/BRD. Nikomu nie przeszkadzało łamanie przez Conducătora praw człowieka, głodzenie dzieci, skazywanie na powolną smierć przez wyniszczenie w czymś, co trudno nazwać ośrodkami zdrowia czy opieki! Świat komunistycznych doznań zachwiał się, kiedy zeszedł był towarzysz Breżniew, potem nastąpił Andropow, zajaśniał jak meteoryt Czernienko, by mógł nastać Gorbaczow i jego pierestrojka i głasnost. To z wypowiedzi Michaiła Siergiejewicza właśnie o  Ceaușescu: "Na jego ustach gościł ciągle grymas wyższości, który miał pokazywać rozmówcy, że go przejrzał i niespecjalnie ceni". Wręcz czytamy o... pogardzie i zarozumiałości rumuńskiego. Uzasadniony staje sens podobnej wypowiedzi Conducătora: "Odnosimy wrażenie, że ZSRR cieszyłby się, gdyby udało się mu osiągnąć nasz stan społecznego rozwoju"? Czy Nicolae zdawał sobie sprawę, że znalazł się na równi pochyłej? 
W 1988 r. Bundestag wyraził swoje stanowcze "nein!" wobec rumuńskich planów tzw. "reformy obszarniczej". To w tej rezolucji padało zdanie o nieobliczalności polityki cenionego przez tych samych Niemców, jeszcze niedawno, towarzysza Ceaușescu: "Przeprowadzenie tego projektu doprowadziłoby do nieznanego w historii cywilizacji europejskiej zniszczenia istniejącej przestrzeni życiowej i wartości kultury". Brzmi trochę, jak... chichot historii? Niemcy występujący, jako obrońcy, kulturowej substancji Rumunii? Świat stawał na głowie... No i wpadamy na fotografię: "Generał Wojciech Jaruzelski i Nicolae Ceaușescu, lata osiemdziesiąte". Tak, pojawia się Jan Paweł II, L. Wałęsa, T. Mazowiecki, obrady Okrągłego Stołu, wybory! Sypał się system, który doskonale znał! Pojawiły się zgrzyty na linii Bukareszt-Budapeszt! I to bardzo poważne, ocierające się o... groźby: "Nienawiść do sąsiada - czytamy u Th. Kunze - szła tak daleko, że zagroził Węgrom, iż Rumunia jest w stanie wyprodukować broń atomową".
Książka Thomasa Kunze, to niezwykłe studium kariery, tyranii, ale i psychologii życia jednego człowieka: Nicolae Ceaușescu. Ta książka nie pozwala nam się nudzić. Każda strona, to odkrywanie człowieka, którego los pchnął na wyżyny. Z chama zrobiono pana! I straszną cenę zapłaciła za TO Rumunia! A jednak na XIV Zjeździe RPK (22-24 XI 1989) nie widać nawet było oznak upadku "geniusz Karpat": "Towarzysze 55 razy wstawali, aby owacjami na stojąco dziękować Conducătorowi". Nadal w niebo gnały hasła takiej, jak "Ceaușescu - nasza chwała i nasza duma!". Jak czuł się Ów widząc, że "Z krajów Układu Warszawskiego nie przyjechał na zjazd w charakterze gościa żaden z przewodniczących partii socjalistycznych". Pozostała wierność Iuliana Vlada, szefa Securitate? A jednak gdzieś tam na dnie duszy czytającego rodzi się żal? Myślę o tych, którzy pamiętają grudzień 1989 r., przekazy TVP, okrzyki: "Szczur! Szczur ucieka!". Chyba wielu z nas (50+ i starsi) wertowało atlasy geograficzne (nie mieliśmy wszak Internetu), aby sprawdzić, gdzie jest Timișoara (Temesvár). I - finał! Śmierć na oczach milionów. Cenne jest, to co napisał Thomas Kunze: "Ceaușescu zawdzięczał władzę w mniejszym stopniu własnej sile, a w większym - słabości przeciwników, ich brakowi solidarności i miernej aktywności". To powinna być najcenniejsza wskazówka wynikająca z życia, kariery upadku Nicolae Ceaușescu.

PS: Nie znam planów wydawniczych Prószyńskiego i S-ki na rok 2017. Chciałbym wierzyć, że w serii "Oblicza zła" ukażą się biografie innych komunistycznych kacyków. Stanąłbym już dziś w kolejce, aby zgłębić biografie np.  Jánosa Kádára, Leonida Breżniewa, Todora Żiwkowa, Hồ Chí Minha czy Fidela Castro. W listopadzie, jak widzę w mini-prospekcie będzie Beria!

Brak komentarzy: