niedziela, marca 24, 2019

Spotkajmy się na Unter den Linden 7 / Treffen wir uns in Unter den Linden 7 (42)

- Agnes Metz... - Fritz Gerach umoczył znowu pióro w kałamarzu. Nie czuł się najlepiej w tej roli. Pisanie, to dobre dla pastora, nauczyciela lub organisty, ale jego ręce przywykły do brony, pługu lub kosy, a nie do pióra. - Geboren?
Kira Gauss spoglądała w okno, jakby tam szukała natchnienie dla swoich łgarstw. Wiedziała, że od tego zależeć może jej życie.
- Mówiłam: Berlin!
- Berlin? - piszący pokręcił się nerwowo na krześle. - Ja pytam o datę.
- 20 kwietnia...



- O! jak nasz Führer - ucieszył się.
- Ja... powiedziałam... 20 IV? - przestraszyła się. 
- No tak, 20 kwietnia - Fritz Gerach właściwie nie zdziwił się. Lekarz coś przebąkiwał o zanikach pamięci, choć minę miał jakąś taką mętną. 
- 20... nie... 19... - Kira zawahała się. - Agnes Metz...
- To już mamy.
- 19 maja 1915 r.
- Na pewno? - spojrzał czujnym wzrokiem na dyktującą.
- Tak. 19 maja 1915 Berlin.
- Rodzice?
- Otto i Johanna - podała bez zająknięcia. Przez ułamek sekundy wrócili oboje: mame i tate. Ale obraz szybko rozpędziło, jak wiatr. Nie zdążyła się im przypatrzeć. Mame miała na sobie... Nie, nie była pewna. To był tylko błysk. Ojca oczy chyba pełne były łez. Nigdy nie widziała go płaczącym. Był jak monolit. Przez ten ułamek sekund widziała...
- Zawód?
- Zawód? - powtórzyła za nim.
- No... co tam pani robiła w Berlinie?
- Ja?... - usta jej zadrżały, wyglądało jakby zaraz miała się rozpłakać. 
- Przecież, że nie ja. Kiedy ja byłem w Berlinie? - westchnął rzewnie. - Na 50-te urodziny kaisera? Boże ile to lat? Prawie 40-ści? 
Umoczył pióro w kałamarzu.
- Widziałem kaisera - dodał nie bez dumy. - Jak panią teraz.
- Jestem nauczycielką.
- O! - Fritz Gerach pokiwał głową. Zaimponowała mu ta nieznajoma kobieta. Zawsze miał wiele szacunków dla kobiet wykonujących ten zawód. Na pamięć wracała mu ciotka Matylda z Düsseldorfu. Uczyła matematyki, a on bardzo lubił matematykę. - A co... czego pani uczy?
- A to... potrzebne... do...
- Nie, nie. Tak pytam. Mam w rodzinie ciotkę... - ale widząc, że kobieta odchyla głowę na bok zdradzając nikłe zainteresowanie opowieścią, uciął. Spojrzał na to, co stworzył. Poniekąd był z siebie dumny. Dawno już tyle się nie napisał, co teraz. - Nasza komórka NSDAP wszystko w mig załatwi.
- Dziękuję. Niech mi pan jeszcze coś powie...
- Tak?
- Jechała ze mną przyjaciółka z córką. Nie wiem... co.... co... się z nimi stało.
Fritz Gerach rozłożył ręce.
- Też nie wiem. Wielu rannych i zabitych...
Kira Gauss chwyciła za rękę mówiącego.
- To boli - syknął.
- Jak można się dowiedzieć?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Mogę popytać, ale kogo mam szukać i jak?
- Dziewczynka ma na imię... - zawahała się. Nie miała pewności, ale chyba jednak ostatnie, co pamiętała, że Bärbel wołała Cornelię. Dlatego jednak dodała: Cornelia.
- Cornelia? - stary podrapał się po głowie. - Mogę zapytać. Ale zdaje sobie pani sprawę, że to nie będzie ani proste ani szybkie. Wiem, że kilkoro z was jest w kilku domach, ale czy akurat...
- Niech pan sprawdzi. Zapłacę.
Fritz Gerach uśmiechnął się:
- Jak? Czym? 
- No...
- To, co ma pani na sobie wygrzebała moja Erfrau, a to co z pani zdjęła, to nadaje się tylko na szmaty. Ale widać, to jeszcze nie dociera.
Kira Gauss poczuła spojrzenie tego obcego mężczyzny. Nie wiedziała, jak ma je odczytywać. Czy to było współczucie? Czy niepokój? Nie docierało do niej, że jest kompletnym rozbitkiem. Żyła dzięki temu człowiekowi i jego Erfrau. Możliwe, że Bärbel i jej złotowłosa Cornelia nie miały tego szczęścia.
- Jestem... jestem... bogata...
- Dobrze. Na razie, to jest pani ranna frau Agnes i oszołomiona. Doktor Reiss powiedział, że nic pani nie będzie. Trzeba tylko czasu.
- Czasu...
Pierwszy raz usłyszała imię Agnes wypowiedziane do niej.
- Chyba wstanę.
- Odradzam.
- Spróbuję.
- Jest pani jeszcze osłabiona.
- A jednak...
Kira Gauss rzadko rezygnowała z raz podjętych planów. Uniosła się lekko. Ból w plecach ostrzegał, że może jeszcze zbyt pochopnie podejmuje decyzję. Przemogła się.
- Niech mi pan poda rękę.
Fritz Gerach pomógł. Czuła stalową pewność jej. Nawykła do ciężkiej pracy była gwarantem, że utrzyma ją, gdyby nagle... Tak, poczuła się pewniej. Zrozumiał, że póki ten chłop podaje tak silną dłoń może spokojnie myśleć o przyszłości.
- Co wy wyprawiacie?! - głos frau Gerach zabrzmiał, jak pisk, jaki wydobywa się po pociągnięciu gwoździem po szybie.
- Pani Agnes chce wstać.
- Nie wolno jeszcze - oponowała gospodyni.
- Ale ja... muszę... 
I nie bacząc na sprzeciw gospodyni postawiła stopy na drewnianej podłodze. Poczuła chłód desek. To dodało jej bodźca, aby zrobić pierwsze kroki.
- Powariowaliście! - frau Wilhelmina nie chciała w tym uczestniczyć. Wyszła.
Kira krok po krok doszła do drzwi. Herr Gerach szedł za nią. Ona rozkładała ręce, aby, gdyby co nie daj Boże potknęła się znaleźć oparcie na ścianach. 
- Tam jest taki nasz salon - mężczyzna wskazał drzwi po lewej stronie. Skręciła do niego. 
Prosto umeblowany. Na ścianach jakieś poszarzałe widoczki. Na oknach firanki, które pewnie były dziełem gospodyni lub jakichś innych pracowitych i zdolnych dłoni. Na kredensie stało kilka fotografii. Nie wiedzieć dlaczego, ale Kira chciała je obejrzeć. Na jednym byli chyba państwo Gerach, ale o jakieś ćwierć wieku młodsi. Dwie fotografie dzieci odświętnie ubranych z płonącymi gromnicami w rękach. Ale... Uniosła fotografię mężczyzny. Był w garniturze, uśmiechnięty, z dedykacją. Litery rozmazywały się przed nią. Miała wrażenie, że atrament sam rozpływa się. Przybliżyła zdjęcie do oczu, choć przecież nie była krótkowidzem.
- Kto... kto... to jest?
Ręce zaczęły jej drżeć. Uniosła fotografię.
- Kto... to... jest?! - powtórzyła. 
- Klaus.
- Jaki Klaus?! - czuła, że traci kontrolę nad sobą. 
- Nasz wnuk... - Fritz Gerach zaczął się obawiać. Jak dobry duch pojawiła się za jego plecami żona.
- Wnuk?! - Kira odrywała wzrok od zdjęcia i spoglądała to na mężczyznę, to na kobietę. Ich miny zdradzały głęboki niepokój. - Wnuk?!
Kira zachwiała się.
- Nie, nic mi nie jest. chce pan powiedzieć, że...
- Tak, to nasz wnuczek Klaus - wsparła męża żona.
- Klaus von Leuthen jest waszym wnukiem?
- Zgadza się, ale...
Ale dalej świat przestał dla Kiry Gauss istnieć. Tak, jak stała straciła pewność stania...


cdn

2 komentarze: