piątek, grudnia 07, 2018
Spotkanie z Pegazem (137) Konstanty Ildefons Gałczyński "Po Brukseli chodzę pijany..."
Nie mogę pojąć, że Konstanty Ildefons Gałczyński (1905-1953) nie zagościł jeszcze w tym cyklu. Brzmi to nawet dość przewrotnie zważywszy, że dwa tomiki Jego poezji są w moim posiadaniu od trzech dekad. Że to żaden zasób? Wiem, ale dla mnie to i tak bardzo dużo. "Teatrzyk Zielona Gęś" gdzieś tam się w tle pojawiał. Któż z nas nie znał "Pieśni o żołnierzach z Westerplatte". Ilu z nas w młodzieńczym porywie czuło strofami:
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Dziwnie wprowadzam mistrza Ildefonsa: wierszem "Po Brukseli chodzę pijany..."
z 1946 r., kiedy Poeta jeszcze nie wracał do kraju. Ten były jeniec
sowiecki i niemiecki (mało kto dziś o tym pamięta) trochę ociągał się z
powrotem do kraju. Smutne, że kiedy już znalazł się nad Wisłą oddał swe
pióro na usługi reżimu i pisał np. "Ukochany kraj". Przy każdej ludowej okazji rozbrzmiewały strofy tego nieomal hymnu... Chwilami robiło się niedobrze!
Po Brukseli chodzę pijany
Po Brukseli chodzę pijany
nie wódką, ale dziewczyną,
kupuję kwiaty, jak kretyn: mimozy i tulipany;
po tych ulicach długich,
po tych bezkresnych bulwarach
szukamy pewnego domu,
gdzie okno jest i gitara;
ono takie wąziutkie
wysokie, aż pod chmurami,
ze światłem i z tą gitarą
co spada na nas strunami;
w struny wkręcam dziewczynę,
sam do niej jakby do śniegu
przytulam się i wędrujemy
daleko, daleko, daleko.
Ach, dni są takie śnieżne,
a noce takie czerwcowe
i źle mi, chociaż położę
na jej kolanach głowę,
gdy ją uścisnę najmocniej
gdy pocałuję najczulej,
gdy pocałunki zabrzęczą
tysiącopszczelim ulem.
Bo ciągle czegoś za mało,
bo ciągle czegoś m szkoda.
Bo ciągle mi ta dziewczyna
przepływa przez palce jak woda.
I co? Ślad jakiś na palcach,
na włosach, na biodrach, wszędy
i zapach okrążający
tataraku i lawendy.
Tylko cóż z tego, że upał,
że zapach, choć wokół zima?
Ta dziewczyna to strumień.
Jakże strumień zatrzymam?
Konstanty
Ildefons Gałczyński miał tego samego pecha, co Julian Tuwim. Obaj
zmarli w grudniu 1953 r. (6 XII i 27 XII) - nie mieli więc okazji, aby
dożyć po-stalinowskiej odwilży i jak pisał Mariusz Urbanek
zrehabilitować się w oczach potomnych. Mamy "Zaczarowaną dorożkę",
"Niobe", ale i... braci Rojek:
Ten kosz to wszystko moje,
ma dwie koszule w nim.
Ja się nie boję braci Rojek.
RYM. CYM. CYM.
ma dwie koszule w nim.
Ja się nie boję braci Rojek.
RYM. CYM. CYM.
Tak,
i nieodżałowanej pamięci Zdzisław Leśniak (1930-2002) wywracający się z
koszem przy każdej emisji kabareciku Olgi Lipińskiej! To też tekst K.
I. Gałczyńskiego. 65-ta rocznica śmierci poety minęła wczoraj. Ten tekst powstał... 20 V 2017 r. Zapomniałem o nim. Mea culpa. Niech mi będzie darowane.
Chyba nigdy nie przestaje zastanawiać motywacja przejścia ludzi pióra ( mogłoby się zdawać,strażników prawdy) na "ciemną stronę mocy".
OdpowiedzUsuńI tu, nad motywami można polemizować.Czy była to wiara w ustrój, czy oportunizm, a może brak wiary w zmiany i przymus przystosowania się, przeżycia...
Wedłóg słów córki poety,Kiry jej ojciec nie potrafił pisać do szuflady.Musiał mieć odbiorców, mierzyć się z reakcją na swą twórczość. I pewnie na szczęście, bo dzięki temu powstały teksty,które roznieciły gwiazdę min.p.Ireny Kwiatkowskiej.
Jego twórczość miała wpływ również na p.Agnieszkę Osiecką.
Na szczęście geniusz wymyka się ciasnym ramom ustoju politycznego.
Jest niepokorny, a ponadczasowość pozwala czerpać z bogactwa mimo upływu czasu.
ps.Przytoczony tu wiersz "Po Brukseli chodzę pijany" , urzekł mnie.
Mona
A mnie urzeka tą niezwykła analiza. Z chęcią bym przeczytał bloga pisanego przez Monę.
OdpowiedzUsuńSłowa autora niezwykle nobilitują.
OdpowiedzUsuńSprawiają dużą przyjemność. Dziękuję :)
Nie prowadzę bloga, nigdy o tym nie myślałam. To wyzwanie.
Może....
Pozdrawiam
Mona
Tak. Rzucam rękawicę. Czas spróbować.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaufanie.
OdpowiedzUsuńSłowo pisane,to wielka odpowiedzialność.
W czasach, gdy wszyscy mogą pisać o niczym, coraz trudniej znaleźć wartościowe teksty (tak jak tu, nie kadząc) Dlatego muszę decyzję mocno przemyśleć, mierzyć siły na zamiary.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.
Mona