piątek, listopada 09, 2018
Rhapsodia polonica - II
Nasz Chłopicki wojak dzielny, śmiały
Powiedzie
naszych zuchów
W
pole zwycięstw, chwały
Huk
armat, szczęk pałaszy
Zaborców
wnet odstraszy
Hej,
bracia w imię Boże
Bóg
nam dopomoże
„Nikt nasz tego nie uczył” - ktoś zacznie się bronić z teraźniejszego pokolenia. Bo i wychowanie muzyczne raczej w szkolnej edukacji kuleje. Rośnie pokolenie muzycznych analfabetów. Mnie też nikt za PRL-u nie uczył „Mazura Chłopickiego”, a znam go. Przed laty kupiłem sobie płytę Reprezentacyjnego Zespołu Artystyczny Wojska Polskiego i słuchałem na okrągło. Sam od siebie. Bez nakazów. Tak samo przyszło odkrywać mi piękno Fr. Chopina, które słuchałem m. in. mając w ręku doskonałą biografię Jarosława Iwaszkiewicza. Nie można wszystkiego zrzucać na dom czy szkołę. Chęć poszukiwania budzi się w nas! O ile szkoła nam w tym pomoże, to pięknie. Mówić o upadku powstania listopadowego bez „Etiudy rewolucyjnej”, a przy insurekcji 1863 r. nie przeczytać takich strof:
I znów widzę, acz dymem oślepian,
Jak przez ganku kolumny
Sprzęt podobny do trumny
Wydźwigają... runął... runął - Twój fortepian!
Splata
się nam rok 1830 z 1863. A pomiędzy nimi leżą daty, które
zupełnie zepchnięto na margines dziejów. 1846 i 1848. Powstanie
krakowskie i Wiosna Ludów. Ilu z nas bydgoszczan ma świadomość
rozwoju ruchu spiskowego tu, nad Brdą? Wyłapani spiskowcy (np. Jan
Jankowski) stanęli przed berliński sądem. To, że drakońskie
wyroki (z karami śmierci włącznie) nigdy nie zostały wykonane, to
tylko skutek rewolty w 1848 r. Jak ja zazdroszczę moim krajanom z
Miłosławia. Miłę sercu miasteczko w Wielkopolsce. Na placu pomnik
uświetniający pola bitew z tego 1848 r. Po obelisku, w pałacowym
parku, czczącym tu pobyt B. Bieruta li tylko głaz ostał. Ale to
tu, w cieniu pałacu Mielżyńskich rozegrały się ważkie i
znaczące wydarzenia. Pobliski cmentarz był świadkiem walk. Nie
dość na tym, to tu spoczęła pani Zofia z Szymanowskich
Lenartowiczowa, żona Teofila, ba! szwagierka samego A. Mickiewicza,
ciotka jego dzieci. Dla mnie nie bez znaczenia jest to, że opodal są
groby powstańców wielkopolskich (1918/1919), a kilka metrów dalej
mego prapradziada (i kolejnych pokoleń Grzybowskich chociaż już po
kądzieli). Zrobił się nam nieomal historyczno-genealogiczny
spacer.
„Rok
1863 stoi na przełomie naszych dziejów; stara Polska umiera - nowa
się rodzi. Na przełomie dziejów staje epokowe zdarzenie -
powstanie naszego narodu, walka orężna, długo trwająca, długo
zalewana krwią i pożogą ziemię naszą. Na progu nowoczesnego
życia społecznego stoją wydarzenia 1863 roku. Wyrasta mur
olbrzymi, dzielący pokolenia od pokoleń, czyniąc nowe życie,
zamykając stare – mur, na którym tryskają ognie cyfry 1, 8, 6,
3”
- nie wyobrażam sobie mówić o powstaniu styczniowym i nie cytować
tego fragmentu, autorstwa samego marszałka J. Piłsudskiego. Nie
wiem jaki był bezpośredni udział bydgoszczan w tym powstaniu.
Szmuglowali broń, robili wywiadowczą (szpiegowską) robotę. Mam
osobisty stosunek do tego powstania z dwóch powodów: mój
prapradziad Stanisław (I) Poźniak był torturowany przez M.
Murawiowa-Wieszatiela, a krewny Józef Doliwa Głębocki z Wyhołowicz
wycinał Moskali w litewskich borach (dożył wolnej Polski). Musi
znaleźć się czas, aby odwołać się do kartonów Artura
Grottgera. Musi być Norwid, już tu wyżej cytowany. Ale przede
wszystkim zapomniany Włodzimierz Wolski (autor libretta m. in. do
„Halki” S. Moniuszki) :
Za ojców, braci kości bielejące
W Sybiru śniegach, wśród Kaukazu skał,
Sióstr, żon i matek naszych łzy gorące,
Со wróg im hańbę w żywe oczy plwał.
Za plemion całych zmarnowane lata,
Со im w zepsuciu truto myśl i cześć,
Za niecne jarzmo, cośmy wobec świata
Jęcząc i drzemiąc, mogli dotąd znieść.
Na bój, Polacy, na święty bój!
Wolności duch — to Boga miecz.
Na bój, na bój! Nikczemny zbój,
Jak zwierz spłoszony, pierzchnie precz
Zrozumieć to powstanie ułatwia bardzo emisja fragmentów takich filmów, jak „Noce i dnie” (odc. 1 serialu TVP), „Wierna rzeka”, „Szwadron”. W tym pierwszym postać wuja Klemensa. Nie potrafię bez emocji oglądać tych scen, kiedy wuj ucieka (wspaniała rola nieodżałowanej pamięci H. Borowskiego) i śpiewa właśnie „Marsz powstańców”. Sam epilog już mną wstrząsa. „Wierna rzeka”, a w szczególności „Szwadron” (adaptacja powieści S. Rembeka „Ballada o wzgardzonym wisielcu”) ostudzi mitologizację, jakoby jedność narodowa w 1863 r. kształtowała naród polski. Nic bardziej mylnego. Cytaty z filmu J. Machulskiego, to wstrząsająca lekcja historii i… pokory.
Zwykliśmy
wypominać kanclerzowi O. von Bismarckowi jego antypolskie
wypowiedzi. I nie należy z tego rezygnować. Logicznie dotrzemy do
buntu dzieci we Wrześni (znów ukochana w sercu mym Wielkopolska i
bliskie sercu strony rodzinne). Antypolskość polityki władz
pruskich/niemieckich dla nas, mieszkańców nad Brdą, powinna być
nieomal oczywistą. Nie możemy jednak uciekać od zjawiska
społecznego, jakim były relacje polsko-pruskie czy prusko-polskie.
Nie demonizujmy ich. Sąsiad często mówił po niemiecku, żona lub
mąż także, a dzieci rosły pośród gwaru językowego: pruskiego
(niemieckiego) i polskiego. Nie wolno nam unikać zagadnień…
lingwistycznych. Nie zdajemy sobie sprawy z naszych naleciałości
językowych dopóki nie pojedziemy poza teren dawnego zaboru
pruskiego lub wpływów niemieckojęzycznych. To nasze dziedzictwo,
te różne szwamki, szrubry, szneki z glancem, eintopfy czy winkle i
lufciki. Starczy zajrzeć do naszych dzienników, aby się przekonać
jak wielu z nas nosi niemieckobrzmiące lub zgermanizowane
(zniekształcone, np. Gollob) w formie nazwiska. Gdy kiedyś
zdradziłem, że płynie we mnie drobina krwi niemieckiej (po jednej
z prapraprababek z Mąkowarska), to jeden uczeń niemal wykrzyknął
„To
niemożliwe!”.
Co niby miało być niemożliwe? Odpowiedź mną wstrząsnęła:
„Bo pan nie zachowuje się jak Niemiec”.
Jest okazja, aby rozprawiać się z demonami stereotypów. Nie
zapominajmy, że Bismarck potrafił wystąpić w obronie… dobrej
pamięci właśnie Polaków! Ktoś kiedyś zakwestionował
bohaterstwo szwoleżerów pod Somosierrą i przypisał zwycięstwo
tylko temu, że konie poniosły. „Żelazny kanclerz” miał wtedy
powiedzieć:
„Możliwe, że konie poniosły, ale gdyby na nich siedzieli
tchórze, to galopowałyby w przeciwną stronę”.
Pewnie, że bez „Roty” czy wozu Michała Drzymały – ani rusz.
Warto pokazać fragment „Wizji lokalnej” F. Bajona. Z tym, że ta
fabuła zniekształca pewne fakt. Po obejrzeniu go mamy wyobrażenie,
że słynna szkoła we Wrześni to gmaszysko równe naszemu,
bydgoskiemu I LO. Kto był we Wrześni, kto zna miasto wie, że to
niepozorny budynek. Można go minąć i nie zauważyć. Za to na
pewno nie ominiemy pomnika, który czci pamięć dzielnej szkolnej
dziatwy, która nie dała sobie plwać w twarz...
Zbliża się kolejny 11ty listopada...
OdpowiedzUsuńNiestety jak co roku,awanturki,awantury,swary, przepychanki i potyczki słowne(często nieparlamentarne) dominują informacje krajowe.
"Uzurpatorzy jedynej prawdy" narzucają swój punkt widzenia, konfliktując wewnętrznie kraj.Obecnie polityka ,to w towarzystwie temat niezwykle śliski.Potrafi poróżnić nawet rodziny.
To wszystko widać na zewnątrz.
A w dobie masmediów informacje rozchodzą się z prędkością światła i z hukiem grzmotów.Trudno się zatem dziwić, że stereotypy krążące o Polakach miast łagodnieć, narastają.
Wniosek?
Nim zaczniemy pouczać i domagać się szacunku u innych, sami spójrzmy krytycznie na siebie.Szanujmy bohaterów, przestańmy tropić niestuprocentowych Polaków.
Ps.Na antenie "Trójki" otwartym tekstem obrażono prof.Bartoszewskiego, redaktor nie zareagował...
Jak budować morale,gdy miesza się z błotem takie ikony?
Amber
Świetne pióro. Czy to jeszcze Trojka? Moja na pewno nie.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
OdpowiedzUsuńMiło przeczytać.
Trójka? Również już nie moja...