środa, sierpnia 15, 2018

Rok 1920 - część XII - Kazimierz Wierzyński "Victoria"

Trudno, aby na moim blogu zabrakło Kazimierza Wierzyńskiego (1894-1969). Mój pierwszy kontakt z Jego poezją, to końcówka lat 70-tych XX w. Z przedwojennych książkę, których bohaterem był marszałek J. Piłsudski przepisywałem zamieszczane tam wiersze. Były i strofy Wierzyńskiego. Nie wiedzieć, jakim sposobem koledze w 1981 r. z Biblioteki Głównej w Bydgoszczy (Stary Rynek) udało się wydostać "Wolność tragiczną" tegoż poety. To było olśnienie! Ktoś powie: bajeruje, konfabuluje. Na okładce mego notesu (tu m. in. daty: 23 września 1981 - 27 grudnia 1981) wypisałem kilka mott, wśród nich jest to:

"Falangą sunie naprzód, łamie wszystko Śmigły,
Konie poją w Wiśle, potem Bugu, w Niemnie.
(...)
Bogini tu cię stawiam na cokole męstwa:
Nike ponad Warszawą, Nike nad mym Niemnem".

Co w ten sposób udowadniam? Że tematyka, do której wracam w cyklu "Rok 1920" nie jest olśnieniem sezonowym. Że nikt (nawet prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej) nie musi mnie uczyć, czy wręcz pouczać, jak mam uczyć, o czym mam uczyć. Nie muszę tego powtarzać moim uczniom i wychowankom z lat 1984-1989. Ja nie muszę wstydzić się edukacji, jaką im przekazywałem. Moi uczniowie śpiewali "Pierwszą Brygadę" 11 XI 1985 r. i czcili bohaterów wojny, którą plugawili rodzimi sowietyści.
Dość tej przechwały! Boli mnie jednak, kiedy ktoś obraża pracę takich nauczycieli, jak ja (a były ich setki), że oto dopiero teraz w duchu jedynie prawem i jedynie sprawiedliwem uczy się historii prawdziwej. A edukowany młody człowiek będzie potrafił klasyfikować kto bohater, a kto zdrajca. Od razu przyznaję się: żaden z moich przodków nie był żołnierzem wojny polsko-bolszewickiej. Jeden, cioteczny dziadek, podwładny gen. L. Żeligowskiego ratuje honor rodziny? Ale to nie mój krewny. Wżenił się w rodzinę.
Oddaję plac poezji. Wysokich lotów. Kazimierz Wierzyński "Victoria":

Karmazyn, fiolet lśniące pod kościołem,
Wyciągnięte szpalery i na placu tłumy -
Pokłonili się wszyscy aż do ziemi czołem,
Po chorągwiach szły dawne, zapomniane szumy,
U stóp złożyli władzę, on stał jak w koronie,
Krzyk bił pod wolne niebo, dzwon huczał przy dzwonie
I miasto się ugięło pod ciężarem dumy.

Wieźli go od Trzech Krzyży. Wyprzężono konie.

A wszystko, bu się zaprzeć, aby uciec z placu
I w podwórzach studziennych ciemną szeptać nocą,
Że łamią się im serca nikczemna niemocą.
Więc świeciło się tylko tam, w oknach pałacu.

Aż wyszłaś w polne drogi, za miasto, na wolę,
Wolności niezdobyta!

                        Tam wiatr twój siarczysty
Kładł ogień w żniwnych zbożach i węglił topole,
Czarną wargą nad ziemią niósł kule i świsty,
Przykucał w płytkich bruzdach, padali piechury,
Krążył wiatr nad równiną, twój sęp śmierciopióry.

Upał. Rżą mokre konie, do biegu zmydlone,
Pot ludzki pachnie słono, pachnie leśna gęstwa.
Idą! - gdzie sięgnąć okiem, w jakąkolwiek stronę,
Kurz podnoszą po kraju. Rośnie słup zwycięstwa.

Ach, wiej teraz po sercu, po czole swobodnem,
Mój wietrze niezdobyty, wietrze niedościgły!
Ochotnicy szturmują fortecę pod Grodnem,
Falanga sunie naprzód, łamie wszystko Śmigły,
Konie poją w Wiśle, potem w Bugu, w Niemnie,
Drży ziemia rozogniona, zachłyśnięta bojem,
Cały pochów się zerwał snadź nienadaremnie!
Wiatr pędzi dumne szumy. Siadł na czole mojej.

Oto ciężki, strudzony dziś dzień krwi i chwały
Przetacza się na zachód w śmiertelnej purpurze.
Odetchnę nim głęboko, dłonie w nim zanurzę: 
Wielkości, twoje imię losy me przybrały.

Nim jeszcze wojsko uśnie, chłód nim skropli rosę.
I na ścierniskach świerszcze znienacka zagrają,
Wszystek twój wiatr zawijam w sztandary i niosę:
Im dam tę zdobycz trudną na zawsze. Niech mają.
Niepamiętne niech rośnie ponda czołem dzieło
I największym się na nich położy ciężarem,
By miasto się pod chwałą zdumione ugięło
I kraj by dumą przykrył się, jak tym sztandarem.

Płynie czas i zamyka wielki dzień zwycięstwa,
Gwiazdy już sypią kurzem w krąg po niebie ciemnem.
Bogini, tu cię stawiam na cokole męstwa:
Nike ponad Warszawą, Nike nad mym Niemnem.*

Emocjonalnie jestem skazany na czczenie bitwy warszawskiej, żadnego tam... cudu nad Wisłą. Skoro J. Piłsudski był taką wojskową miernotą, to trzeba było wysłać abpa Kakowskiego z kropidłem na bolszewickie zastępy. Czy kiedyś skończy się ten idiotyzm nazewniczy? Uczymy historii czy banialuków?  Nie wiem ile razy przez cały 15 sierpnia usłyszę o... cudzie nad Wisłą. Wiele. Smutne, że często padać to będzie z profesorskich ust. Do dziś wielu nie może przełknąć, że naczelnym Wodzem w 1920 był Józef Piłsudski, a nie generałowie S. Szeptycki, T. Rozwadowski, J. Haller, W. Sikorski czy J. Dowbor-Muśnicki. Decyzję ostateczną podejmował ten najpierwszy, piastujący również w tedy funkcję Naczelnika Państwa (nie zawłaszczaną, a otrzymaną z mocy prawa).


Za dwa lata przypadnie setna rocznica bitwy warszawskiej. Czy w Warszawie jest choć jeden obelisk uświetniający ową victoryję? Swoistym hołdem jest bez wątpienia Grób Nieznanego Żołnierz na dawnym placu Saskim, obecnie Piłsudskiego. Tym bardziej, że pod marmurowa płytą leżą szczątki obrońcy Lwowa.

* W blasku legendy. Kronika poetycka życia Józefa Piłsudskiego, oprac. K. A. Jeżewski, Editions Spotkania, Paryż 1988,  s. 194-195

3 komentarze:

  1. Wiersz piękny, słowa pełne dumy.
    Co do idityzmów nazewniczych...
    Czas płynie, ludzie niby bardziej światli, a mieszanie we wszystko Boga nasila się coraz bardziej.
    Co ze świeckością Państwa?!
    Nóż w kieszeni się otwiera, gdy słyszę z ust abp Wacława Depo , że "Ewangelia powinna być przed Konstytucją."
    Jestem Polką i oczekuję,żądam rozdzielności Kościoła od Państwa.
    Wierzę w Boga. Jednak
    Wiara nie zwalnia od myślenia!

    Luna

    OdpowiedzUsuń
  2. Odważnie! Zdecydowanie! Zgadzam się! Obyśmy się kiedyś nie obudzili z ręką w nocniku!...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pan się ze mną zgadza,ludzie z mojego otoczenia również, to co się dzieje przy urnach wyborczych?!
    Sondaże już przerażają!
    Czy ostre słowa z ambon tak bardzo wzbudzają " bojaźń bożą", że odbiera ona zdrowy rozsądek?!
    Przerażające!
    Gromy padają na Islam, gdy tymczasem Katolicyzm szykuje nam szariat.
    Grozi nam państwo wyznaniowe. A co z mniejszościami?

    Luna

    OdpowiedzUsuń