piątek, sierpnia 17, 2018

Przeczytania... (276) Lew Tołstoj "Wojna i pokój" tom III i IV (Wydawnictwo Zysk i S-ka)

Trochę wody w Brdzie upłynęło do Wisły, nim do moich rąk trafił tom III z IV "Wojny i pokoju" Lwa Tołstoja, w tłumaczeniu Andrzeja Stawara, Wydawnictwa Zysk i S-ka. A do publikacji tego "Przeczytania..." - też. Mea culpa!... "Oto dalszy ciąg imponującego dzieła Lwa Tołstoja. W III tomie tej rosyjskiej epopei narodowej wojska napoleońskie nieuchronnie zbliżają się do Rosji, aż w końcu Francuzi wkraczają do Moskwy. Tom IV to przede wszystkim spiski i zamachy, bitwa pod Borodino, klęska Napoleona oraz finały wielkich historii miłosnych. Mimo wojennej zawieruchy życie musi toczyć się dalej" - to rekomendacja zwartości przeszło ośmiuset stron. Cóż ja wobec tego, co tu znajdujemy mogę jeszcze napisać? Brać się za bary z Wielką Literaturą? Co ja wariat? Сумасшедший?

W przypadku poprzedniego tomiska (I-II) wypisywałem sceny, a na koniec myśli wydłubywałem z poszczególnych stron. Chwilami strony są tak obfite, że należałoby zeskanować cały szpalty i zamieścić tu na blogu. Jak można zachęcić do "Wojny i pokoju"? Inteligentny człowiek powinien wznieść się na to, aby wśród swych lektur znalazło się to dzieło. Obowiązkowo. Jak można nie znać bohaterów tej cudownej książki? Wiem, że można i nikomu z tego powodu świat się nad głowa nie zawalił, niemniej...
Rezygnuję z ekscytacji nad fabułą dzieła mistrza Tołstoja. Wiem, że był Aleksy (i tego czytałem przed laty), niemniej dla wielu czytelników istnieje tylko On - LEW. mogę się tylko powtarzać, że nie rozumiem (bo nie rozumiem), że inteligentny człowiek nie zna "Wojny i pokoju". Dla mnie,t o wstyd i... dyskwalifikacja. Inaczej tego stanu ducha zubożenia nie potrafię określić.
Potraktowałem tom III i IV, jako swoisty zbiór myśli wygrzebanych. Dobrze, poniżej dorzucę to i owo z wojny 1812 r. Zaskoczyć powinny zwłaszcza (a mamy przed sobą powieść, a nie traktat historiograficzny) rozważania ne temat ukochanej przeze mnie (i wielu czytelników) historii:
  • Przedmiotem historii jest życie narodów i ludzkości.
  • Ująć bezpośrednio i ogarnąć słowami - opisać nie tylko ludzkości, ale jednego narodu, wydaje się niemożliwe.
  • Historia nowożytna odrzuciła dawne wierzenia, nie dając na ich miejsce nowych zasad, a logika dziejów zmusiła historyków, którzy rzekomo odrzucili boską władzę cesarzy i fatum starożytnych, by nową drogą doszli do tego samego: do uznania, że 1) narodami kierują jednostki, 2) że istnieje określony cel, do którego dążą narody.  
  • Jeżeli celem historii jest opisanie ruchu ludzkości i narodów, to niezbędna jest odpowiedź na pierwsze pytanie: jaka siła porusza narodami, inaczej wszystko inne będzie niezrozumiałe.
  • Opisując wojnę albo podbicie narodu, badacz historii powszechnej poszukuje przyczyny wydarzenia nie we władzy jednej postaci, lecz we współdziałaniu wielu postaci związanych z wydarzeniem. 
  • Niewątpliwie istnieje związek między wszystkim, co żyje w jednym czasie, i stąd wynika możność znalezienia pewnego związku między działalnością umysłową ludzi a ich działalnością historyczną [...]. 
  • W stosunku do zagadnień ludzkości dotychczasowa nauka historii upodabnia sie obiegu pieniędzy, do asygnat i brzęczącej monety.
  • Władca jest skupieniem woli mass, przyniesionej wyrażoną lub milczącą zgodą na wybranych przez masy władców. 
  • Życie narodów nie mieści sie w życiu kilku ludzi, gdyż nie odkryto związków między tymi kilkoma ludźmi a narodami. 
  • Gdy dokonuje się jakieś wydarzenie, zjawia się zawsze człowiek albo zjawiają się ludzie, z których woli wydarzenie zostaje dokonane.
  • Żołnierz sam bezpośrednio kłuje, rżnie, pali, rabuje i zawsze do wykonania tych czynów otrzymuje rozkazy od osób wyżej stojących; sam nie rozkazuje nigdy.
To, jak Lew Tołstoj oceniał historie, jest bardzo wnikliwe opisane i przeanalizowane. Nie dało się wykorzystać dłuższych wywodów. Odsyłam do książki. Dla mnie, nauczającego historii od trzech dekad, bardzo pouczające dygresje. Trudno się z nimi nie zgodzić.
  • Dla ludzkiego rozumu niedostępny jest całokształt przyczyn zjawisk.
  • ...w armii, która odstępowała od Moskwy, prawie nie mówiono i nie myślano o Moskwie, i patrząc an jej zgliszcza nikt nie przysięgał zemsty Francuzom, lecz myślano o kolejnej wypłacie żołdu za tercję, o kolejnym postoju, o Matrioszce-markietance i temu podobnych.
  • Z dala od wojny, wśród warunków życia dworskiego, jest rzeczą bardzo trudną, żeby wypadki odzwierciedlały się w całej swojej pełni i sile.
  • W Moskwie nie było mieszkańców, żołnierze więc wsiąkali w nią niby woda w piasek i niepowstrzymanie rozchodzili się na wszystkie strony z Kremla, gdzie uprzednio wkroczyli.
  • Hamować się wzajemnie, oddychać w tym skażonym zaduchu, nie mieć siły poruszać się i czekać na coś niewiadomego, niepojętego i strasznego - to było nie doi zniesienia.
  • Ale mężczyzna nie powinien i nie może zapominać i przebaczać. 
  • Po napisaniu wedle tego alfabetu cyframi słów "L'Empereur Napoleon" okazuje się, że suma tych liczb równa się 666, i dlatego Napoleon jest bestią, którą przepowiada Apokalipsa. 
  • Jesteśmy Rosjanami i nie żal nam będzie krwi w obronie wiary, tronu i ojczyzny. 
  • Fakty przemawiają najoczywiściej, że ani Napoleon nie przewidział niebezpieczeństwa marszu na Moskwę, ani Aleksander i rosyjscy dowódcy nie myśleli wówczas o wciągnięciu Napoleona w pułapkę, lecz myśleli o czymś przeciwnym.
  • Dowodzić musi jeden, a nie dwóch.
  • Gdyby wodzowie byli się kierowali rozumnymi przyczynami, to zdawałoby się, że dla Napoleona powinno było być rzeczą oczywistą, iż kiedy już posunął się o dwa tysiące wiorst i przyjmuje bitwę z prawdopodobieństwem utraty czwartej części armii, to idzie na pewna zgubę [...]. 
  • Chcesz pan prochu powąchać? Tak, przyjemny zapach.
  • Mam honor być wielbicielem pańskie małżonki.
  • Wojna to nie kurtuazja, lecz najohydniejsza rzecz w życiu, trzeba to zrozumieć i nie bawić się w wojnę.
  • Wszyscy cesarze, z wyjątkiem chińskiego, noszą mundury wojskowe, a im kto więcej uśmierci ludzi, tym większą dają mu nagrodę... 
  • Dla rozumu ludzkiego absolutna ciągłość ruchu jest niepojęta.
Chciałbym wierzyć, że nie trzeba takich zachęt jak z mej strony, aby przeczytać kolejne osiemset stron powieści. Sam fakt, że mamy nowe wydanie (brawo! Zysk i S-ka Wydawnictwo!) powinno stanowić zachętę do powrotu lub dziewiczego poznania prozy wielkiej, wzniosłej, ale nie nudnej. Jeśli ktoś mierzy książkę ilością zajętych stron, to lepiej niech idzie sobie. To nie dla niego, to zbyt trudne, to zbyt poważne. "Wojna i pokój", to wyżyny poziomu pisarskiego. Nie nam maluczkim się z nim równać, czy nawet doń zbliżać. Stąd tych kilka cytatów, których bohaterem był ON, Napoleon. Odszukajcie te dotyczące... kataru cesarza i jego wpływu na przebieg zdarzeń:
  • Jak powiadają historycy Napoleona, cały ten dzień 25 sierpnia spędził on na koniu: badał okolicę, rozważał plany przedstawiane mu przez marszałków i osobiście wydawał rozkazy generałom. 
  • W bitwie pod Borodinem Napoleon do nikogo nie strzelał i nikogo nie zabił. to wszystko czynili żołnierze. A zatem nie on zabijał ludzi. 
  • W bitwie pod Borodinem Napoleon pełnił swe zadanie przedstawiciela władzy tak samo dobrze, a nawet lepiej niż podczas poprzednich bitew.
  • Flesze znajdowały się w odległości wiorsty od reduty szewardińskiej, na której stał Napoleon, a Borodino - przeszło o dwie wiorsty w prostej linii, Napoleon nie mógł więc widzieć, co się tam działo, tym bardziej że dym zlewał się z mgłą i zasłaniał całą okolicę. 
  • Straszny widok pola bitwy, pokrytego trupami i rannymi, w połączeniu z ociężałością głowy i wiadomościami o zabitych i rannych dwudziestu znajomych generałach i ze świadomością niemocy swej silnej ongi dłoni wywarł niespodziewane wrażenie na Napoleonie, który zazwyczaj lubił przyglądać się zabitym i rannym, gdyż w ten sposób (jak sądził) doświadczał swą siłę duchową.
Niech mi Kutuzow daruje, ale jego spojrzenie na bitwę pozostawiam wytrawnym czytelnikom. O ranach i rozterkach księcia Andrzeja też nie wspomnę. W podobnych chwilach zachodzę w głowę, jak bardzo literatura pomagała identyfikować się z wydarzeniem (-mi) historycznymi. Znów raca do mnie ulubiony cytat z E. Rylskiego: "Na tym polega dramat historii i historyków - że wystarczy jedna dobrze napisana powieść i niewiele już mogą przekazać". To, co dla literatury francuskiej zrobił V. Hugo (patrz rozdział o Waterloo w "Nędznikach"), a w polskiej S. Żeromski ("Popioły") i W Gąsiorowski ("Rok 1809", Huragan") - rosyjskiej zostawił Lew Tołstoj. Spojrzenia na bitwę?  A jak malował obrazy samej bitwy pod Borodino, to prawdziwy literacki majstersztyk, a pośród wiru walki Pierre Bezuchow:
  • Ukazanie się niewojskowej postaci Pierre'a w białym kapeluszu z początku nieprzyjemnie wszystkich zaskoczyło. Przechodzący obok niego żołnierze obrzucali go spojrzeniem ukradkowym, zdumionym, a nawet przestraszonym.
  • Do godziny dziesiątej już dwudziestu ludzi zniesiono z baterii; dwa działa zostały rozbite, na baterię coraz częściej trafiały pociski, z brzękiem i świstem dolatywały z daleka kule.  
  • Pierre nie patrzył przed siebie na pole bitwy i nie był ciekaw, co się tam działo: pochłonięty był kontemplacją tego coraz bardziej rozpłomieniającego się ognia, który tak samo (czuł to) rozpalał się w jego duszy. 
  • Kiedy Pierre ocknął się, siedział wsparty rękami o ziemię; jaszcza, przy którym się znajdował, nie było; na wypalonej trawie leżały tylko  rozrzucone zielone, osmalone deski i szmaty; koń łomocząc szczątkami hołobli przebiegł obok niego, drugi zaś, tak samo jak i Pierre, leżał na ziemi i przenikliwie, przeciągle rżał.
Moje pierwsze wydanie "Wojny i pokoju" pochodzi z 1980 r. To czterobarwne tomy w broszurowej okładce, wystane na majowym kiermaszu.To jest kolejne. Z racji na twarda oprawę ma szanse przetrwać kolejne dziesięciolecia. Na pewno nie dla mnie na dalsze 38 lat, bo wtedy piszący miałby lat 93.
Potraktowałem bardzo... historycznie to "Przeczytanie...". Bez Nataszy? Bez. Tylko wojna, a oręż, a walka - jakby parafrazować słowa stolnikowej Makowieckiej. Odkładam na ten czas tom Tołstoja, wiedząc że będzie mi poręką na lata pracy mojej dorzucam cytat o historii:

"KAŻDA KONKLUZJA HISTORII ROZPADA SIĘ W PROCH, NIC NIE POZOSTAWIA PO SOBIE, BEZ NAJMNIEJSZEGO WYSIŁKU KRYTYKI, JEDYNIE WSKUTEK TEGO, ŻE KRYTYKA OBIERA SOBIE PRZEDMIOT BADANIA WIĘKSZĄ CZY MNIEJSZĄ POSZCZEGÓLNĄ JEDNOSTKĘ; ZAWSZE MA DO TEGO PRAWO, ALBOWIEM WZIĘTA PRZEZ NIĄ JEDNOSTKA HISTORYCZNA ZAWSZE JEST WOLNA W SWYM DZIAŁANIU".

Brak komentarzy: