sobota, marca 10, 2018
Przeczytania (254) Frank McDonough "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera" (Wydawnictwo Dolnośląskie)
Geheime Staatpolizei. W dziejach ilu rodzin wpisane zostało to straszne słowo. "Do dziś termin «gestapo» budzi lęk i odrazę" - chyba nie znalazłbym nikogo, kto nie zgodziłby się z tym zdaniem. Frank McDonough jest autorem książki "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera", którą zawdzięczamy tłumaczeniu Tomasza Szlagora (Wydawnictwa Dolnośląskiego). To z niej zaczerpnąłem ten cytat. Nie mamy przed sobą jakiegoś opasłego tomu. To raptem przeszło dwieście stron. Nie stanowi więc zaporowej bariery ilość kartek. To książka, którą powinien poznać każdy kto chce dość swobodnie poruszać w tematyce. Daje nam pewne podstawy, niezbędne dla zrozumienia czym było i jak funkcjonował gestapo. Autor nie zasypuje nas wykazami, tabelami czy innymi danymi statystycznymi. I chwała mu za to. Narracja jest wzbogacana o zapisy źródłowe. I te stanowią dla nas bezcenne dopełnienie. Szkoda, że nie zadbano o bogatszą stronę fotograficzną. Dwadzieścia kilka fotografii, to niewiele.
"Funkcjonariusze gestapo jawią się na kartach tej książki nie jako stereotypowe wcielenie zła, ale jako bardzo różnorodna grupa osobników, których niełatwo jest zaszufladkować. Nie zmienia to faktu, że w późniejszym okresie wojny gestapowcy stali się znacznie brutalniejsi wobec osób uznanych za wrogów publicznych i znacznie częściej stosowali wzmocnione techniki przesłuchań" - to ze "Wstępu". Śmiem twierdzić, że już on zarzuca na nas haczyk. Jest tak skonstruowany, aby obudzić naszą ciekawość, ba! uświadomić, że mity i prawda mieszają się. Dlatego należy tych dwieście kilkanaście stron poznać.
"Esesmani odczekali dziesięć minut. Gdy nie doczekali sie odgłosu wystrzału, do celi wkroczył Theodor Eicke, komendant obozu koncentracyjnego w Dachau, oraz jeszcze jeden oficer SS, obaj uzbrojeni w rewolwery. [...] Eicke z zimna krwią uniósł bron i strzelił do niego kilka razy. Röhm osunął się na podłogę i po chwili skonał" - jesteśmy świadkami tego, co określono jako "noc długich noży", czyli likwidacja dowództwa SA (30 VI 1934 r.). Poznajemy w zarysie m. in. biografie Hermanna Göringa czy Heinricha Himmlera. Przewija się cała galeria zbrodniarzy III Rzeszy. Pewnie, że znajdziemy tu np. Heydricha, Franka czy Müllera.
"Nazistowska propaganda z lubością kreowała wrażenie, że funkcjonariusze gestapo są wszędzie. Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości była to bardzo mała organizacja" - uświadamia nam jeden z mitów Frank McDonough. I wylicza nam, że w 1933 r. było ich ledwo 1000, a sześć lat później 15 000. Apogeum osiągnięto w 1944 r.: 32 000! "Gestapo zatrudniało agentów, ale zachowało sie niewiele informacji o tym, ilu ich było oraz ile im płacono" - napotykamy kolejne braki? Okazuje się, przed wybuchem wojny 95 % "...szefów regionalnych oddziałów gestapo miało maturę, a 87 procent ukończyło studia prawnicze, a blisko połowa zrobiła doktorat. Gremium kierownicze gestapo bardziej przypominało kadrę akademicką niż policyjną". Liczby jednak robią wrażenie.
Metody śledcze, stosowane tortury chyba nie zrobią wielkiego wrażenia na polskim czytelniku. Nie uwierzę, aby ktoś sięgający po tę książkę nie znał takich epizodów: bicie, podtapianie, rażenie prądem, wieszanie za ręce. Jeśli wierzyć Autorowi książki, to "Żaden z zachowanych dokumentów gestapo nie sankcjonuje takich metod. Ministerstwo sprawiedliwości często wysyłało gestapowcom ostrzeżenia, grożąc poważnymi konsekwencjami prawnymi, jeśli przetrzymywane przez nich osoby będą maltretowane".
Pisząc o relacjach gestapo a kościoły chrześcijańskie Autor przypomina to, co napisał pastor Martin
Niemöller, a co wielu z nas pewnie cytuje nie pamiętając kim był autor. Dopóki pada na nas (a pada) cień nacjonalizmu, kroczącego rasizmu i szowinizmu trzeba wracać do sensu tych kilku linijek:
Kiedy przyszli po socjalistów, milczałem. Przecież nie byłem socjalistą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem -
Nie byłem związkowce,.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem -
Nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto by się za mną ujął.
Sami odpowiedzmy sobie na pytanie: na ile są aktualne. I to straszne, że dostrzegamy analogię z teraźniejszością tu nad Wisłą, Warta i Wisłoką!... Dla uświadamiania sobie pewnych procesów warto sięgać po takie książki, jak "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera". Proszę wczytać się w to, co pisał w 1943 r. pastor Helmut Hesse, jakie głosił kazania, co donoszono na gestapo na ich właśnie temat. Zachwieje nam się jednolity obraz Niemca-oprawcy, Niemca-nazisty, Niemca-antysemity. Wiem, że dla wielu z nas, to nie jest odkrywanie Ameryki. Znamy te fakty. Jak te dotyczące prześladowania choćby świadków Jehowy. Dobrze jednak mieć pod ręką książkę, która nam o tym wszystkim przypomni.
"Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Offenbach pod butem swastyki! Wszędzie flagi ze swastyką. [...] Flagi ze swastyką w każdym oknie. Skąd się do licha wzięły? Nietrudno odgadnąć. Z desperacji. Oczywiście, że tak. Nie mogliśmy pojąć, jak do tego mogło dojść" - relacja pewnej działaczki komunistycznej, zaledwie pół roku po styczniowych wyborach w 1933 r. Wróg polityczny nazizmu nr 1: komuniści. Jak złamano, jak zneutralizowano KPD, ba! wzbudzono chęć współpracy z nazistami? Pouczająca lekcja dla każdego bez względu na preferencje polityczne. Autor przytacza bardzo wiele przykładów aresztowań, przesłuchań działaczy komunistycznych. W rozdział o komunistach wpleciony jest wątek pracy przymusowej dla III Rzeszy. Czytamy m. in.: "Zagraniczni robotnicy jak Żydzi, otrzymywali znaki identyfikacyjne, które musieli nosić w miejscach publicznych. Polakom, na przykład, nadano czerwony trójkąt z wpisaną weń literą «P»". Przytaczany jest przykład Dory von Cabitz z Oschatz, tak brzmi cytowany fragment raportu SD: "Dokładnie o 11.00 pojawiła się von Cabitz z ogoloną głową, witana spontanicznymi wyzwiskami. umieszczono ją w klatce, na której powieszono tablicę z następującym napisem: «Zhańbiłam się obcowaniem z Polakami, przez co stałam się wyrzutkiem społecznym»".
Czego by nie dokonało gestapo bez... lojalnego społeczeństwa? "Szacuje sie, że 26 procent wszystkich dochodzeń gestapo zostało wszczętych na podstawie donosu obywatelskiego. Dla porównania, tylko 15 procent było rezultatem własnych działań inwigilacyjnych gestapo" - mrozi ta statystyka, z która zaznajamia nas Autor książki. Pouczająca jest historia niejakiego Heinricha Veeta (rocznik 1876), który naraził się m. in. tym, że nie stosował "niemieckiego pozdrowienia" lub uniemożliwiał słuchania przemówień samego Führera. Jaki spotkał los pracownika fabryki miedzi w Duisburgu? "Wybuch II wojny światowej spowodował wzrost nietolerancji wobec krytycznych politycznie wypowiedzi. Wprowadzono nowe przepisy wymierzone przeciwko każdemu, kto chciałby «walczącym na froncie zadać cios w plecy»" - trudno się dziwić podobnym praktykom. Autor wspomina m. in. o działalności tzw. sądów specjalnych. Warto tu dorzucić coś z rodzimego, bydgoskiego podwórka: zbrodnicza działalność Sondergericht Bromberg. Tu nad Brdą wyroki wydawał osławiony Roland Freisler!
"Może wydać się to dziwne, że nie licząc okresów, kiedy przebywałem w obozie koncentracyjnym albo więzieniu, codziennie słuchałem kilku zagranicznych rozgłośni" - to wspomnienie samego Konrada Adenauera. Od 7 IX 1939 r. słuchanie zagranicznych rozgłośni radiowych było przestępstwem. Frank McDonough cytuje kilka punktów stosownego rozporządzenia. "Na przykład od 1 stycznia do 30 czerwca 1940 roku 2197 osób aresztowano za słuchanie zagranicznych stacji radiowych. W 708 przypadkach zapadły wyroki (od dwóch lat więzienia). Tylko jedenaście osób skazano za to przewinienie na kare smierci" - czytamy dalej. Stan społeczny nie zwalniał z ostrożności. Przekonała sie o tym choćby hrabina Maria von Lingen. Na ile boleśnie? Proszę sprawdzić. Donos na swoją panią złożyły: gospodyni, niania i podkuchenna.
"Wszyscy pederaści to tchórze. Kłamią, jak jezuici. Homoseksualizm prowadzi do takiego stanu umysłu, w którym człowiek nie ma kontroli nad swoim zachowaniem" - te "mądrości" były autorstwa Heinricha Himmlera! Ciekawe, że miłość lesbijską nie dotknęły represje, jakie uderzały w męskich homoseksualistów. Nie wiedziałem, że utworzono specjalny urząd: Reichszentrale zur Bekämpfung der Homosexualität und Abtreibung! Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera", to dość wnikliwa analiza społeczeństwa III Rzeszy. Autor nie koncentruje się tylko na gestapo. Chwilami zepchnięte ono jest jakby w cień narracji. Wiele miejsca poświęca się eugenice i losowi Cyganów, sterylizacji "aspołecznych jednostek". Deportacje do Auschwitz-Birkenau Cyganów, to oczywiście skutek rozkazów Himmlera, co wcale mu nie przeszkadzało wierzyć w... "Cyganów czystej krwi". Oddzielną kwestią była sprawa niemieckich Żydów.
"Wiadomo, że niektórzy Niemcy pomagali ukrywającym się Żydom, zapewniając im żywność, ubrania i schronienie. Liczbę tych drugich szacuje się na około 5000 osób. W samym Berlinie wyzwolenia w 1945 roku doczekało 1402 Żydów" - nie sądzę, aby to była powszechna wiedza. Wątpię, abyśmy mieli świadomość faktu z 27 II 1943 r., kiedy aryjskie żony (około 200 kobiet) protestowały w Berlinie przeciwko aresztowaniu ich żydowskich mężów! Przyznaję, że pierwszy raz czytam o podobnym fakcie. "Goebbels przestraszył się negatywnego wpływu demonstracji na opinie publiczną" - 1700 mężczyzn została uwolniona.
"Wykorzystując zeznania licznych ofiar nazistowskiego terroru, Frank McDonough kreśli wstrząsający obraz życia w III Rzeszy. Mierzy się z narosłymi przez lata mitami i ujawnia złożoną naturę zbrodniczej organizacji. Przedstawia wstrząsające historie ludzi, którzy zostali wciągnięci w sień intryg i zdrad, a także tych, którzy mieli odwagę przeciwstawić się reżimowi" - czytamy na okładce książki. To zwięzły podsumowanie tego z czym spotykamy się na kartach tej książki. Trudno mi się z zgodzić, że "...jednocześnie trzyma w napięciu bardziej niż niejedna powieść". Takie stwierdzenie jest dla mnie swoistą... niedźwiedzią przy sługą. Książka broni się sama. Autor naprawdę włożył dużo pracy, by oprócz własnej narracji wpleść relacje świadków, fragmenty dokumentów. Jedno nie ulega wątpliwości: "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera" czyta się doskonale, choć sam nie wiem czy to zasługa Autora czy tłumacza pana Tomasza Szlagora.
Pisząc o relacjach gestapo a kościoły chrześcijańskie Autor przypomina to, co napisał pastor Martin
Niemöller, a co wielu z nas pewnie cytuje nie pamiętając kim był autor. Dopóki pada na nas (a pada) cień nacjonalizmu, kroczącego rasizmu i szowinizmu trzeba wracać do sensu tych kilku linijek:
Kiedy przyszli po socjalistów, milczałem. Przecież nie byłem socjalistą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem -
Nie byłem związkowce,.
Kiedy przyszli po Żydów, milczałem -
Nie byłem Żydem.
Kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto by się za mną ujął.
Sami odpowiedzmy sobie na pytanie: na ile są aktualne. I to straszne, że dostrzegamy analogię z teraźniejszością tu nad Wisłą, Warta i Wisłoką!... Dla uświadamiania sobie pewnych procesów warto sięgać po takie książki, jak "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera". Proszę wczytać się w to, co pisał w 1943 r. pastor Helmut Hesse, jakie głosił kazania, co donoszono na gestapo na ich właśnie temat. Zachwieje nam się jednolity obraz Niemca-oprawcy, Niemca-nazisty, Niemca-antysemity. Wiem, że dla wielu z nas, to nie jest odkrywanie Ameryki. Znamy te fakty. Jak te dotyczące prześladowania choćby świadków Jehowy. Dobrze jednak mieć pod ręką książkę, która nam o tym wszystkim przypomni.
"Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Offenbach pod butem swastyki! Wszędzie flagi ze swastyką. [...] Flagi ze swastyką w każdym oknie. Skąd się do licha wzięły? Nietrudno odgadnąć. Z desperacji. Oczywiście, że tak. Nie mogliśmy pojąć, jak do tego mogło dojść" - relacja pewnej działaczki komunistycznej, zaledwie pół roku po styczniowych wyborach w 1933 r. Wróg polityczny nazizmu nr 1: komuniści. Jak złamano, jak zneutralizowano KPD, ba! wzbudzono chęć współpracy z nazistami? Pouczająca lekcja dla każdego bez względu na preferencje polityczne. Autor przytacza bardzo wiele przykładów aresztowań, przesłuchań działaczy komunistycznych. W rozdział o komunistach wpleciony jest wątek pracy przymusowej dla III Rzeszy. Czytamy m. in.: "Zagraniczni robotnicy jak Żydzi, otrzymywali znaki identyfikacyjne, które musieli nosić w miejscach publicznych. Polakom, na przykład, nadano czerwony trójkąt z wpisaną weń literą «P»". Przytaczany jest przykład Dory von Cabitz z Oschatz, tak brzmi cytowany fragment raportu SD: "Dokładnie o 11.00 pojawiła się von Cabitz z ogoloną głową, witana spontanicznymi wyzwiskami. umieszczono ją w klatce, na której powieszono tablicę z następującym napisem: «Zhańbiłam się obcowaniem z Polakami, przez co stałam się wyrzutkiem społecznym»".
Czego by nie dokonało gestapo bez... lojalnego społeczeństwa? "Szacuje sie, że 26 procent wszystkich dochodzeń gestapo zostało wszczętych na podstawie donosu obywatelskiego. Dla porównania, tylko 15 procent było rezultatem własnych działań inwigilacyjnych gestapo" - mrozi ta statystyka, z która zaznajamia nas Autor książki. Pouczająca jest historia niejakiego Heinricha Veeta (rocznik 1876), który naraził się m. in. tym, że nie stosował "niemieckiego pozdrowienia" lub uniemożliwiał słuchania przemówień samego Führera. Jaki spotkał los pracownika fabryki miedzi w Duisburgu? "Wybuch II wojny światowej spowodował wzrost nietolerancji wobec krytycznych politycznie wypowiedzi. Wprowadzono nowe przepisy wymierzone przeciwko każdemu, kto chciałby «walczącym na froncie zadać cios w plecy»" - trudno się dziwić podobnym praktykom. Autor wspomina m. in. o działalności tzw. sądów specjalnych. Warto tu dorzucić coś z rodzimego, bydgoskiego podwórka: zbrodnicza działalność Sondergericht Bromberg. Tu nad Brdą wyroki wydawał osławiony Roland Freisler!
"Może wydać się to dziwne, że nie licząc okresów, kiedy przebywałem w obozie koncentracyjnym albo więzieniu, codziennie słuchałem kilku zagranicznych rozgłośni" - to wspomnienie samego Konrada Adenauera. Od 7 IX 1939 r. słuchanie zagranicznych rozgłośni radiowych było przestępstwem. Frank McDonough cytuje kilka punktów stosownego rozporządzenia. "Na przykład od 1 stycznia do 30 czerwca 1940 roku 2197 osób aresztowano za słuchanie zagranicznych stacji radiowych. W 708 przypadkach zapadły wyroki (od dwóch lat więzienia). Tylko jedenaście osób skazano za to przewinienie na kare smierci" - czytamy dalej. Stan społeczny nie zwalniał z ostrożności. Przekonała sie o tym choćby hrabina Maria von Lingen. Na ile boleśnie? Proszę sprawdzić. Donos na swoją panią złożyły: gospodyni, niania i podkuchenna.
"Wszyscy pederaści to tchórze. Kłamią, jak jezuici. Homoseksualizm prowadzi do takiego stanu umysłu, w którym człowiek nie ma kontroli nad swoim zachowaniem" - te "mądrości" były autorstwa Heinricha Himmlera! Ciekawe, że miłość lesbijską nie dotknęły represje, jakie uderzały w męskich homoseksualistów. Nie wiedziałem, że utworzono specjalny urząd: Reichszentrale zur Bekämpfung der Homosexualität und Abtreibung! Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera", to dość wnikliwa analiza społeczeństwa III Rzeszy. Autor nie koncentruje się tylko na gestapo. Chwilami zepchnięte ono jest jakby w cień narracji. Wiele miejsca poświęca się eugenice i losowi Cyganów, sterylizacji "aspołecznych jednostek". Deportacje do Auschwitz-Birkenau Cyganów, to oczywiście skutek rozkazów Himmlera, co wcale mu nie przeszkadzało wierzyć w... "Cyganów czystej krwi". Oddzielną kwestią była sprawa niemieckich Żydów.
"Wiadomo, że niektórzy Niemcy pomagali ukrywającym się Żydom, zapewniając im żywność, ubrania i schronienie. Liczbę tych drugich szacuje się na około 5000 osób. W samym Berlinie wyzwolenia w 1945 roku doczekało 1402 Żydów" - nie sądzę, aby to była powszechna wiedza. Wątpię, abyśmy mieli świadomość faktu z 27 II 1943 r., kiedy aryjskie żony (około 200 kobiet) protestowały w Berlinie przeciwko aresztowaniu ich żydowskich mężów! Przyznaję, że pierwszy raz czytam o podobnym fakcie. "Goebbels przestraszył się negatywnego wpływu demonstracji na opinie publiczną" - 1700 mężczyzn została uwolniona.
"Wykorzystując zeznania licznych ofiar nazistowskiego terroru, Frank McDonough kreśli wstrząsający obraz życia w III Rzeszy. Mierzy się z narosłymi przez lata mitami i ujawnia złożoną naturę zbrodniczej organizacji. Przedstawia wstrząsające historie ludzi, którzy zostali wciągnięci w sień intryg i zdrad, a także tych, którzy mieli odwagę przeciwstawić się reżimowi" - czytamy na okładce książki. To zwięzły podsumowanie tego z czym spotykamy się na kartach tej książki. Trudno mi się z zgodzić, że "...jednocześnie trzyma w napięciu bardziej niż niejedna powieść". Takie stwierdzenie jest dla mnie swoistą... niedźwiedzią przy sługą. Książka broni się sama. Autor naprawdę włożył dużo pracy, by oprócz własnej narracji wpleść relacje świadków, fragmenty dokumentów. Jedno nie ulega wątpliwości: "Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera" czyta się doskonale, choć sam nie wiem czy to zasługa Autora czy tłumacza pana Tomasza Szlagora.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.