poniedziałek, stycznia 30, 2017
Przeczytania... (188) Piotr Lipiński "Cyrankiewicz. Wieczny premier" (Wydawnictwo Czarne)
Zgadzam się z Piotrem Lipińskim: "Rok 1956 zapisał się w pamięci Polaków jako ten, kiedy powróciły nadzieje na lepsze życie. Ale w biografii Cyrankiewicza to najgorszy moment. A wszystko za sprawą czterdziestu dziewięciu słów" - podejrzewam, że wielu z nas (szczególnie 50+ i starsi) zna dokładnie ich sens. Nawet jeśli sprowadzić go do kilku słów: odrąbywanie rąk, dla tych którzy podniosą je przeciwko władzy ludowej. P. Lipiński oczywiście cytuje owe słowa: "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw
władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie w
interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i
inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w
interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej ojczyzny". Jestem zdania, że nikogo komu bliska jest historia Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (sprawdźcie na własny użytek, jak dzisiejsza młodzież rozczytuje skot "PRL" - będzie poruszające doświadczenie, gwarantuję) nie trzeba zachęcać do wzięcia do ręki książki właśnie autorstwa Piotra Lipińskiego pt. "Cyrankiewicz. Wieczny premier", którą Wydawnictwo Czarne udostępniło nam Czytelnikom w doskonałej serii "Reportaż". Starczy wnikliwie prześledzić zapisy moich "Przeczytań", aby się przekonać, że to nie pierwszy tytuł z tego cyklu.
Co przeciętnie amator historii wiedział o Cyrankiewiczu? Myślę o przełomie lat 60-tych i 70-tych, nawet tych pędrakach w przedszkolu (powtarzaliśmy dowcipy o Gomułce i Cyrankiewiczu!): że był łysy! że był wiecznym premierem! że kazał odrąbywać ręce! Starczy? Bardziej wyrobieni wiedzieli o Auschwitz-Birkenau oraz PPS-ie czy małżeństwie z Niną Andrycz (1912-2014). Pewnie niektórzy pamiętają jeszcze, jak gmachy urzędowe i szkoły zdobione były m. in. w wizerunek "Józefa Kędzierzawego". Bo ja - pamiętam. Zdążyłem pójść do SP 39 w Bydgoszczy 1 IX 1970 r.
Pewnie, że biorąc się do czytania podobnych biografii (a to nie jakiś opasły tom, bo zaledwie 249 stron), jak zwykle szukam człowieka. Nie, nie brodzę w faktach, aby znaleźć usprawiedliwienie dla osoby. Nigdy nie mogłem pojąć, jak ktoś z taką piękną przedwojenną kartą (m. in. socjalistyczną) mógł potem zwąchać się z komunistyczną hołotą pokroju różnych Bierutów, Bermanów, Gomułków czy Minców? Piotr Lipiński oświeca mnie chwilami. Wsparł swą narrację dość bogatym, jak na objętość książki, materiałem źródłowym, relacjami, wspomnieniami. Czy nabrałem dystansu do postaci "wiecznego premiera"?
Mój egzemplarz książki znaczą różne symbole, cyferki, podkreślenia. Kiedy odkładam książkę staję przed dylematem, co z tego mam wykorzystać. Gdyby to były cztery, pięć odnośników, to nie miałbym problemu - ale tego są dziesiątki!
Wpadam w rutynę? Zamieszczę tu kilkanaście opinii o towarzyszu premierze. Doskonale oddadzą charakter i ducha kim był Józef Cyrankiewicz.
- Kiedy postawił na karierę polityczną? Nie wiem, ale już w 1933 roku - kiedy się poznaliśmy - miał wszelkie zadatki na dobrego polityka. Przede wszystkim od początku potrafił godzić wodę z ogniem - Lucjan Motyka.
- Był inteligentny, miał duże powodzenie u dziewcząt. Był zdecydowanym przeciwnikiem współpracy z komunistami, a wspomnienia i opowiadania drukowane w kraju inaczej tę sprawę przedstawiają - Lidia Ciołkoszowa.
- Mówił jak inteligent i robotnicy bardzo to sobie cenili. Byli tacy działacze, co mówili: "Wiecie, jo wom tu powim". Zniżali się. A robotnik na ogół ma cienką skórę i widzi, kto go traktuje poważnie - Lucjan Motyka.
- Józek kojarzy mi się z jesienią. Myśmy to nazywali "manewry jesienne". Wtedy bojówki napadały na Żydów, tworzono getto ławkowe. Cyrankiewicz zwoływ2ał swoich kolegów z PPS, tramwajarzy i murem chronili żydowskich studentów. Odprowadzali ich do sal wykładowych - Wanda Załuska.
- Cyrankiewicz, którego poznałem bliżej w ciągu następnych dwóch tygodni, niepodobny był zupełnie ani fizycznie, ani po żadnym innym względem do późniejszego spasionego jak wieprz współwłaściciela Polski Ludowej. Ten późniejszy Cyrankiewicz tak dalece różnił się od tego, którego poznałem w niewoli, że w latach powojennych podejrzewałem w nim nawet przez jakiś czas Wallenroda, który w sposobnej chwili odegra rolę, jakiej nikt się po nim nie spodziewa - Jan Nowak-Jeziorański.
- ...ten łysielec z Krakowa to Cyrankiewicz. Cyrankiewicz był wówczas najinteligentniejszym z polskich przywódców, z Sikorskim włącznie. Mądry, spokojny, przewidujący. Widziałem w nim wschodząc gwiazdę socjalizmu - Jan Karski.
- Cyrankiewicz stale kładł nacisk na konieczność dostosowania się do warunków, w których Rosja otrzymała decydujący wpływ na losy wschodniej Europy - Zygmunt Zaremba.
- Niezwykle elokwentny, dowcipny, błyskotliwie formułował zdania, sądy. Słuchało się go z przyjemnością. [...] Trzyma się gdzieś n a trzecim planie, w jakimś naturalnym przekonaniu, że mu się jedynie takie miejsce należy. Ale gdy zjawiał się na mównicy, wszystkich ogarniały dobre nastroje, odprężenie, i słuchano go z prawdziwym zainteresowaniem. Nawet wśród członków PSL, podejmował bowiem walkę dżentelmeńską - Stanisław Łukasiewicz.
- Cyrankiewicz przyznał mi się, że w czasie okupacji doznał tyle strasznego, że po wojnie po prostu chciał pożyć po ludzku. Pojeść, popić, zabawić się z dziewczynkami. W obozach koncentracyjnych napatrzył się na tyle podłości ludzkiej, że zapewne miał osłabione hamulce moralno-etyczne. [...] Na samo słowo "Syberia" czuł dreszcze - Michał Śliwa.
- Cyrankiewicz opowiadał mi o swoim spotkaniu ze Stalinem. Oceniał go: geniusz i potwór. Mówił, że wszyscy się go bali, on też, i nie wstydził się własnego strachu - Andrzej Szczypiorski.
- Ten Cyrankiewicz, choć PPS-owiec, to przecież dobry marksista-leninowiec - Józef Stalin.
- Stalin go bardzo lubił - Stefan Kisielewski.
- W końcu Cyrankiewicz z osobistego punktu widzenia dokonał najwłaściwszego wyboru, skonsumował życie, odegrał rolę, umarł w łóżku - prof. Andrzej Paczkowski.
- Józio jest bardzo piękny - Jarosław Iwaszkiewicz.
- Cyrankiewicz nie od dziś budzi moją sympatię. W przeciwieństwie do innych wysoko postawionych towarzyszy swoim zachowaniem nie onieśmiela niżej postawionego od siebie człowieka. Jest niebanalny, a w tym, co mówi, nie ma drętwych słów - Mieczysław F. Rakowski
- Nasz przyjaciel - Nikita Chruszczow.
- Cyrankiewicz w pewnym sensie miał podwójną osobowość. Charyzmatyczną, która z pozoru trzymała na dystans. A z drugiej sympatyczną, gotową do rozmów z każdym. Był przyjazny, dowcipkował. Tym różnił się od Gomułki, który nigdy nie pozwalał sobie na żarty w rozmowach - Józef Tejchma.
- Wszystkim bez mała imponuje wykształceniem i znajomością języków obcych - pewno dlatego, że sami są niewykształceni i nie obyci ze światem kultury - Jerzy Zawieyski.
- Cyrankiewicz był jednym z niewielu powojennych polityków polskich, którzy lubili życie, i którzy się tego nie wstydzili - Zygmunt Broniarek.
- Był bałaganiarzem. Na jego biurku zawsze leżał stos książek i papierów - Artur Starewicz.
- Mąż był wspaniały pod każdym względem. Nieobciążający, interesujący. Jedyna rzecz, jakiej wymagał, to żeby na stole leżały wszystkie gazety. Uwielbiał robić niespodzianki - Krystyna Tempska-Cyrankiewicz.
- Cyrankiewicz nie był tuzinkowym człowiekiem. To mąż stanu. [...] Był mu obcy wszelki dogmatyzm, skostnienie i drętwota. Był to polityk wielkiego rozmiaru, doskonały mówca, znakomity publicysta i negocjator. [...] Szanował ludzi i umiał zdobywać ich sympatię - Piotr Jaroszewicz
Warto poznać więcej niż 48 słów z 1956 roku. Po latach tak bronił swej... stanowczości: "Proszę pamiętać, że wszystko to, o czym teraz mówimy, działo się zaledwie w kilka miesięcy po XX Zjeździe [KPZR w Moskwie - przyp. KN], na samym początku przesilenia politycznego, które wówczas dopiero dojrzewało. Chciałem - i nie tylko przecież ja - żeby dojrzewało... Dlatego obawiałem się podobnych wydarzeń przed przygotowywanym rozwiązaniem. Do zmian potrzebny był spokój". Opinie różnych ludzi, dopełniają obrazu Człowieka. Pewnie - już sama wyrazistość tego, co powiedzieli L. Ciołkoszowa, W. Załuska, L. Motyka czy J. Nowak-Jeziorański, ba! J. Karski, to już ciekawy rys charakterologiczny. Od razu widzimy, że Józef Cyrankiewicz nie był tuzinkową postacią kreowanego na moskiewską modłę świata. Piotr Lipiński przypomina nam: "Jego bliscy współpracownicy wspominają, że od większości ówczesnych ludzi władzy odróżniał go język. Piękny. Literacki. Tak zapamiętali ludzie. Ale nie dokumenty". No to próbki nowo-mowy:
Wokół pobytu Cyrankiewicza w Auschwitz narosło wiele niejasności. Sam sięgałem po książkę P. Lipińskiego z przeświadczeniem, że oto będzie wreszcie wyjaśnione, jak to było naprawdę. Podziwiam, że zachowały się obozowe grypsy. Sam rozdział pt. "Marsz śmierci", to bardzo pouczająca i poruszająca lektura. Zachęcam do jej zgłębienia. Sprawy związane z KL powróciły przy okazji tzw. sprawy rotmistrza Pileckiego. Jeśli ktoś przeżywał jakieś przebłyski sympatii do Bohatera, to proszę przeczytać to wspomnienie: "Cyrankiewicz stwierdził, że rzeczywiście Pilecki był w obozie, ale jednocześnie określał go jako wroga ludu. I że przewinienia Pileckiego są takiej że sąd nie powinien łagodzić kary ze względu na jego pobyt w Oświęcimiu". Sporo miejsca poświęcono procesowi Rotmistrza. Autor miał okazję rozmawiać m. in. z sędzią Cz. Łapińskim, który skazał na śmierć Pileckiego.
O poczuciu humoru samego Cyrankiewicza bez wątpienia wiele może powiedzieć, to co usłyszano od niego na temat zjednoczenia PPS z PPR: "Zaręczyłem się z inną narzeczoną, a ślub musiałem wziąć z inną". A przecież jeszcze stosunkowo niedawno (co jest wspomniane powyżej) mówił z całą stanowczością: "PPS była, jest i będzie potrzebna narodowi polskiemu". Wolta, jaką wykonał w 1948 r., to swoiste dobicie idei socjalizmu, z którym kiedyś identyfikowano takie osobowości, jak Piłsudski, Daszyński, Niedziałkowski, Pużak czy Dubois, ba! sam młody Cyrankiewicz. "Pużakowi - czytamy u Lipińskiego. - nigdy nie przyszła do głowy myśl, aby wiązać się z powojenną PPS. Dlatego siedział w więzieniu. I o to należy mieć do Cyrankiewicza znacznie większy żal niż o proces Pileckiego. Bo Pużak był jego legendarnym przywódcą". Smutne. Ideały bezpardonowo wyrzucał na śmietnik. I parł do przodu. Jak parowóz! Trudno obojętnie przejść wobec śmierci Kazimierza Pużaka i okoliczności jego pochówku, tego co działo się wokół mogiły jeszcze w latach 70-tych XX w. Warto dodać jeszcze jedno zdanie z książki, którą czytamy: "Jedno pozostaje pewne - 30 kwietnia 1950 roku odszedł człowiek, którego zamknięto w więzieniu, aby nie przeszkodził powstaniu PZPR. Aby nie powstrzymał Cyrankiewicza".
Ignorancja historyczna, to nie wymysł ostatniej dekady. Pobieżna jej znajomość aż boli. Nie starczy gromić z najwyższych stołków, że od teraz!... że prawda prawd!... że wiadomo kto bohater, a kto wróg!... Czy mówiący wie, że obraża całe zastępy pracujących i edukujących? Dlatego wypisuję z książki pana Piotra Lipińskiego zdania: "Stalinizacja Polski oznaczała nie tylko stopniowe polityczne eliminowanie przeciwników władzy komunistycznej, ale również likwidację fizyczną. Opozycjoniści trafili do więzień, nierzadko tracili życie". Tak, to dla tych, którzy uważają, że "za komuny" było dobrze! Ten czas terroru, nie chodzi tylko o skrwawiony Czerwiec '56 w Poznaniu, podpierał swą inteligencją i charyzmą Józef Cyrankiewicz. O wielkim Pużaka, więźniu Szlisselburga, Jan Karski usłyszał z ust samego towarzysza-premiera: "No cóż, po wojnie Pużak się zdezaktualizował". Proszę zrobić wśród znajomych sondę i postawić jedno, proste pytanie: kim był Kazimierz Pużak?
Na pewno swoistą odtrutką od spraw tragicznych i moralnie rozliczających Bohatera książki jest jak kwitł związek z Niną Andrycz. Świat bez ponuractwa, przy dobrym koniaku i kawiorze. Zupełnie inny świat. Historia rodem z taniego romansu? Piękna i bestia? "Nagle olśnił mnie błysk nieoczekiwanej intuicji, mądrzejszej od dowodów rozsądku. Poczułam, jak bardzo Józef był, w gruncie rzeczy, sam. Prawdopodobnie otaczało go mnóstwo ludzi, bądź otwarcie nieprzychylnych, bo rywalizujących o władzę, bądź robiących dobrą minę do wielako złej gry" - to, jak się domyślamy, opinia wielkiej diwy scen polskich. Jak to tam między małżonkami bywało? Chyba jednak Autor aż tak bardzo nie odsłania.
1956! Poznań! Tyle wypowiedzi. Moja wielkopolska część płynących w żyłach krwi zaraz żywiej krąży. Starczy pobuszować po mym blogu. Pozostaje mi tylko siła wyobraźni, kiedy mogę sobie tylko wyobrazi, co działo się m. in. na obecnych ulicach św. Marcina czy Dąbrowskiego. Piotr Lipiński wzbogacił mą wiedzę na temat poznańskiego powstania. Czym? Wypowiedzią samego Alberta Camus! 12 lipca tego krwawego roku na wiecu w Paryżu powiedział: "Jeśli rzeczywiście będzie stosować tę karę, jak zapewnia polski premier, wkrótce rządzić będą jedynie jednoręcy". Nie wiem na ile to plotka, ale kiedy w 1984 r. w szkołach podstawowych klasach VIII pojawił się podręcznik Szcześniaka i wzmianka o odrąbywaniu rąk emeryt-premier miał emocjonalnie zareagować. P. Lipiński przytacza dwie interesujące oceny tego, co zostało powiedziane. Jerzy Morawski: "Cyrankiewicz powiedzeniem o «odrąbywaniu rąk» chciał wstrząsnąć ludźmi, żeby fala demonstracji nie rozlała się po całym kraju. Pokazywał też Moskwie siłę polskich władz. Używając tych ostrych słów, wybrał mniejsze zło". Mieczysław F. Rakowski: "Poznańskie przemówienie gnębiło Cyrankiewicza przez lata. To był dla niego problem moralno-polityczny. [...] Stale wracał do tego; to stawało się już uciążliwe. Ale dobrze świadczy o człowieku, który nie mówi sobie: a co tam, stało się". Proszę zwrócić, co na ten temat napisał Stefan Kisielewski. Zaskakujący opis spotkania "u Cegielskiego" towarzysza-premiera.
Bardzo pouczająca jest lektura teczek dotyczących m. in. próśb, aby Obywatel Premier został... ojcem chrzestnym. Z Białogardu pisał niejaki Bogdan G.: "Jest to dziecko płci męskiej, któremu ku czci daję imię Józef. Proszę o przychylne przyjęcie mej prośby, z którą ośmieliłem się zwrócić do Obywatela Premiera z uwagi na to, że jestem byłym partyzantem a obecnie członkiem PPS-u i fakt, że Obywatel zostanie Ojcem chrzestnym mego syna będzie dla mego dziecka symbolem idei naszej wspólnej wielkiej Partii, której On ku uczczeniu naszych wysiłków zostanie gorliwym członkiem i będzie nasze ideje nadal kontynuować. Uprzejmie proszę o zapodanie dla dziecka drugiego imienia. Oczekuję przychylnej odpowiedzi". Zgoda nadeszła? Nadeszła! I 20 000 złotych! I zapodano drugie imię: Kazimierz.
Relacje z Władysławem Gomułką, utrzymanie się u władzy, z kata ofiarą, do tego inwigilowany przez cały ponury okres stalinowski przez UB? I sekretarz KC PZPR nazywający towarzysza-premiera "łysą pałą"? Chciałbym zobaczyć, jak w Łańcucie zajadał się kawiorem i łososiem, ale gdy dowiedział się, że nadciąga siermiężny towarzysz Wiesław "...kazał posprzątać stół i postawić kaszankę z kawą zbożową", jak skrupulatnie podaje P. Lipiński. Takie epizody oddają smaczku i swoistej pikanterii tej epoce. Dwie tak różne osobowości Gomułka & Cyrankiewicz! Dla mnie cennym okazuje się spostrzeżenie Jerzego Zawieyskiego: "Cyrankiewicz jest kontrastem Gomułki. Wybitnie inteligentny, ironiczny, dowcipny, swobodny, nawet nieco cyniczny. [...] W rozmowie ze mną lubi Cyrankiewicz poruszać tematy literackie i nie pomija okazji, by moją konfesyjność podkreślić". Ale też dodaje: "Nie ufam Cyrankiewiczowi. Jest z gruntu amoralny. Dziś taki, jutro może być inny. Wszystko mu jedno. [...] Góruje inteligencją i dowcipem nad innymi dygnitarzami, którzy na ogół są prymitywni, cechuje ich sztywność i nieśmiałość, niektórych wyraźne poczucie niższości". Zobaczyć Cyrankiewicza na indyjskim słoniu, ba! jak wysyłał Zygmunta Broniarka, aby ten sprawdzał co i jak w indyjskich... burdelach? Zobaczyć Cyrankiewicza, jak irytował samego... Nehru! Tak zapętlić się w swoim przemówieniu "z głowy", aby stworzyć... morza łączące Polskę z Indiami? Gratka! Zazdroszczę tym, którzy przy tym byli, widzieli i słyszeli. Dzięki książce Piotra Lipińskiego choć na chwilę możemy być blisko takich epizodów. I budzą w czytającym uśmieszek? We mnie - tak.
Boleję, że nie mogę przytoczyć tu każdej opinii o Cyrankiewiczu. Staram się nie dublować wypowiedzi i wykorzystywać wielu współczesnych, ale chyba warto raz jeszcze sięgnąć do tego, co powiedział/napisał (?) Andrzej Szczypiorski: "Nikt o Cyrankiewicz nie powiedział, że to osioł, jak mawiano o Gomułce. Cyrankiewicz zaspokajał snobizmy związane z ojczyzną. Żeby ta ojczyzna nie była taka siermiężna, taka strasznie prostacka i chamska, żeby nie była taka okropnie kartoflano-buraczana. [...] Oportunista, tchórz, ale jednak inteligent". Nie zapominajmy, że to słowa pisarza, na którym ciążą zarzuty współpracy z UB i SB, jako tzw. TW!
"List 34 - oszczędny w słowach i treści - wywołał polityczne piekło. PZPR na petycję zareagowała, jakby ktoś pod budynki rządowe podłożył bombę. Bo ten akt niezgody był w PRL czymś niezwykłym. Partii przeciwstawili się wybitni i szanowani Polacy. Wystąpili oficjalnie, jakby nikogo się ni bali" - tak Autor ocenia znaczenie tego, co wydarzyło się 14 marca 1964 r. smutne, że przeciwko temu głosowi rodzimych pisarzy wystąpiły takie tuzy literackie, jak Jarosław Iwaszkiewicz, Tadeusz Różewicz czy Julian Przyboś. Do tego słynne "Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim"! Jakie było stanowisko wiecznego premiera? Raczej zrozumiałe w swych reakcjach: "Takie wybaczanie jest sprzeczne z poczuciem moralnym naszego narodu i wszystkich uczciwych ludzi, jest sprzeczne ze sprawiedliwością, jest sprzeczne z interesami narodu polskiego i całej ludzkości, jeśli chcemy ją uchronić od powtórzenia się tego rodzaju zbrodni na przyszłość". Jakby tego było... - "Do konfliktu o Żydów wmieszano Adama Mickiewicza". Nie mogłem sobie darować tego zdania Piotra Lipińskiego. Spodobało mi się bardzo! "Dla mnie liczy się człowiek, a nie to czy jest Żydem" - na to swoiste oświadczenie eks-premiera dał ripostę również premier PRL w latach 1988–1989, M. F. Rakowski: "A kto pozwalał na wykańczanie ludzi żydowskiego pochodzenia przed i po Marcu? Nie słyszałem, aby JC mówił «nie»".
"Całkowicie zgadzam się z Panem, że normalizacja stosunków między NRF i Polską miałaby historyczne znaczenie dla przyszłości naszego kontynentu. [...] Zajęcie przez rząd NRF jednoznacznego stanowiska w sprawie zachodnich granic Polski nie będzie koncesją na rzecz naszego kraju, lecz doniosłym wkładem w dzieło pokoju i bezpieczeństwa europejskiego" - tej treści list wystosował premier Cyrankiewicz do kanclerza Willego Brandta RFN. Pamiętny 1970 r. Niekwestionowany sukces ówczesnej (gomułkowskiej) dyplomacji. Niestety triumf przy stole negocjacyjnym przyćmią wydarzenia na Wybrzeżu! "O godzinie dziewiątej pięćdziesiąt [tj. 15 XII 1970 r. - przyp. KN] Cyrankiewicz przekazał telefonicznie generałowi Korczyńskiemu jedną z najgorszych decyzji w historii polskiego komunizmu. Zezwolenie na użycie broni" - informuje nas Autor biografii. Nastąpił obiecywane w 1956 r. czas odrąbywania rąk!... Wśród haseł wznoszonych dzień wcześniej w zrewoltowanym Gdańsku pojawiło się i takie: "Precz z Cyrankiewiczem!". Z grudniowego wystąpienia premiera: "Zwracam się z obywatelskim apelem do klasy robotniczej, do towarzyszy wspólnej walki i pracy, do wszystkich ludzi pracy. Odrzućcie od siebie prowokatorów, nie dawajcie posłuchu awanturnikom". W niesławie odchodził Gomułka, o którym Cyrankiewicz powiedział: "Wiesław był autorytetem, przy którym uginaliśmy się. Był apodyktyczny. Mogłem się położyć jak Rejtan w kilku sprawach, ale rzecz byłaby i tak stracona". To też swoiste usprawiedliwienie? Piotr Lipiński w miarę szczegółowo prowadzi nas w wydarzenia, które wtedy wstrząsnęły posadami KC PZPR i otworzyły drogę dla nowego I sekretarza, jakim został towarzysz Edward Gierek...
Wkrótce stanowisko premiera zamieni na przewodniczącego Rady Państwa. Okazuje się, że o stanie ducha, nastrojach, emocjach tego okresu wiemy bardzo dużo dzięki zapiskom M. F. Rakowskiego. Na koniec został... przewodniczącym Ogólnopolskiego Komitetu Pokoju! Nie przeszkadzała mu ta funkcja poprzeć stanu wojennego we własnym kraju! Pamiętam zdjęcie, o którym wspomina P. Lipiński "...we «Wprost» widzimy byłego premiera z włosami. Czoło jest rzeczywiście łyse, ale z tyłu głowy spływają długawe kosmyki". Szukam go w Internecie. Nie znajduję.
Józef Cyrankiewicz nie zostawił żadnych osobistych notatek. Nie ma pamiętnika czy wspomnień. Jak wspominała jego druga żona, pani Krystyna Tempska-Cyrankiewicz "Zwykle darł wszystkie swoje notatki". Z uporem bronił "linii Partii" i władzy, której się zaprzedał: "Lochy lochami, ale przecież zbudowaliśmy Nową Hutę, rafinerie w Gdańsku i w Płocku". Zmarł 28. lat temu, 20 stycznia 1989 r. Dla piszącego te słowa, to był bardzo ważny dzień: mój jedyny Syn kończył wtedy roczek, a ja zdawałem tego dnia bardzo ważny egzamin z historii Polski rozbiorowej u doktor Kalembkowej na UMK w Toruniu. Chciałbym tu przytoczyć, za Piotrem Lipińskim, całość jego podsumowania. Tego, co napisał o jego kunktatorstwie, życiowym konformizmie. stawia pytanie: "Czy Polacy polubili Cyrankiewicza, bo był do nich samych podobny?". Pewnie, że bez kawioru, mercedesów i całego tego blichtru, który kłócił się z ideą siermiężnego socjalizmu! Ostatnie zdanie książki (nie liczę "Epilogu") powinno wielu starszych ode mnie dobić: "Kilka milionów Polaków to Cyrankiewicz".
Ostatni rozdział książki brzmi dość znamiennie "Coraz bardziej anonimowy pan". Nie sądzę, aby nastolatkowie wiedzieli kim był Ów. Starczy mi milczenie, kiedy pokazuję fotografie M. Kotańskiego, J.Kuronia czy B. Geremka. W swoich prywatnych zbiorach przechowuję wydruk portretu Józefa Cyrankiewicza, jaki znaliśmy z budynków użyteczności publicznej czy pochodów pierwszomajowych. Nie ukrywam, że czekałem na biografię Wiecznego Premiera. nie ukrywam: mam niedosyt. Książka Piotra Lipińskiego dla takiego książkożercy, jak ja, stanowi dopiero wstęp, przyczynek. Chciałbym wierzyć, że Autor (lub ktoś zupełnie inny) podąży tymi ścieżkami i dostaniemy tomiszcze na miarę postaci. Nie, nie rozczarowałem się. Autor odwalił kawał, sumiennej roboty, wykorzystując m. in. liczne źródła. Jedyną gorzką pigułką, jaką poczęstuję Wydawcę, to ta, że nie ma tu ani jednej fotografii! Ikonografia ograniczona do zdjęcia na okładce (autorstwa Eugeniusza Warminskiego)? Mało! Na zakończenie raz jeszcze oddaję głos profesorowi Andrzejowi Paczkowskiemu:
- Nadziejom reakcji nie odpowiemy nigdy. Będziemy natomiast zawsze wierni tym wszystkim, którzy wiedzą w nas, Polskiej Partii Socjalistycznej, chorążych hasła niepodległości i socjalizmu. Niesienie tych haseł prze polską trudną rzeczywistość ku polskiej rewolucji społecznej, która dokonuje się dziś nieustannie, wyobrażamy sobie tylko w jednolitym froncie z Polską Partią Robotniczą i w sojuszu z Rosją Sowiecką.
- Socjalizm polski różni się od bolszewizmu rosyjskiego i od niemieckiej socjaldemokracji. Będziemy przeciwstawiali się wszelkim próbom podważania naszej niepodległości. Polscy robotnicy i polscy chłopi nigdy nie pozwolą ani na jednopartyjną dyktaturę proletariatu, ani też na obce panowanie. Będzie współpraca między stronnictwami, ale nie będzie fuzji.
- PPS była, jest i będzie potrzebna narodowi polskiemu.
- W pewnym momencie on mi dolał, spojrzał w oczy i powiedział: "Ty nie lubisz mnie, Cyrankiewicz, ty nie lubisz". A ja odpowiedziałem: "Skądże znowu, towarzyszu Stalin". I tak pochyliłem głowę, żeby nie patrzeć mu w oczy. Bo on miał oczy jak szpileczki, diabelskie. I tak łeb schyliłem, i mówię sobie w duchu: "Najjaśniejsza Panienko, spraw, żeby mi się łysina nie zaczerwieniła ze strachu, bo będę zgubiony".
- Tak jest, towarzyszu Stalin, my jesteśmy partią narodową, my byśmy woleli iść do wyborów samodzielnie, ale my zrobimy tak, jak wy sobie będziecie życzyli, i to z pełnym przekonaniem. A dlaczego? Bo wy jesteście prawdziwym słońcem światowego socjalizmu.
- Oskarżony Witold Pilecki jest wrogiem Polski Ludowej. Jest bardzo szkodliwą jednostką. Dlatego powinien ponieść najwyższy wymiar kary.
- Pan Mikołajczyk swoją taktyką stał się nie wodzem reakcji, co jest wątpliwym zaszczytem, a po prostu narzędziem reakcji.
- Nie rozstaniemy się z nim [tj. B. Bierutem - przyp. KN], gdy w dalszym ciągu będziemy umacniać leninowskie zasady życia partyjnego - współodpowiedzialności wszystkich za partię, gdy umacniać będziemy nasz front narodowy.
- Podoba mi się wszystko, tylko jestem zaskoczony, że we Francji jest tylu analfabetów.
- Nie potrzebujemy burdelu japońskiego. Poznaliśmy meksykański.
- Popatrz, taki idiota,, ledwo został wiceministrem, a już nie chodzi, tylko kroczy, już nie mówi, tylko przemawia.
- Pamiętaj [do M. F. Rakowskiego - przyp. KN], abyś nie stał się tym, czym ja się stałem. Karykaturą Cyrankiewicza.
Wokół pobytu Cyrankiewicza w Auschwitz narosło wiele niejasności. Sam sięgałem po książkę P. Lipińskiego z przeświadczeniem, że oto będzie wreszcie wyjaśnione, jak to było naprawdę. Podziwiam, że zachowały się obozowe grypsy. Sam rozdział pt. "Marsz śmierci", to bardzo pouczająca i poruszająca lektura. Zachęcam do jej zgłębienia. Sprawy związane z KL powróciły przy okazji tzw. sprawy rotmistrza Pileckiego. Jeśli ktoś przeżywał jakieś przebłyski sympatii do Bohatera, to proszę przeczytać to wspomnienie: "Cyrankiewicz stwierdził, że rzeczywiście Pilecki był w obozie, ale jednocześnie określał go jako wroga ludu. I że przewinienia Pileckiego są takiej że sąd nie powinien łagodzić kary ze względu na jego pobyt w Oświęcimiu". Sporo miejsca poświęcono procesowi Rotmistrza. Autor miał okazję rozmawiać m. in. z sędzią Cz. Łapińskim, który skazał na śmierć Pileckiego.
O poczuciu humoru samego Cyrankiewicza bez wątpienia wiele może powiedzieć, to co usłyszano od niego na temat zjednoczenia PPS z PPR: "Zaręczyłem się z inną narzeczoną, a ślub musiałem wziąć z inną". A przecież jeszcze stosunkowo niedawno (co jest wspomniane powyżej) mówił z całą stanowczością: "PPS była, jest i będzie potrzebna narodowi polskiemu". Wolta, jaką wykonał w 1948 r., to swoiste dobicie idei socjalizmu, z którym kiedyś identyfikowano takie osobowości, jak Piłsudski, Daszyński, Niedziałkowski, Pużak czy Dubois, ba! sam młody Cyrankiewicz. "Pużakowi - czytamy u Lipińskiego. - nigdy nie przyszła do głowy myśl, aby wiązać się z powojenną PPS. Dlatego siedział w więzieniu. I o to należy mieć do Cyrankiewicza znacznie większy żal niż o proces Pileckiego. Bo Pużak był jego legendarnym przywódcą". Smutne. Ideały bezpardonowo wyrzucał na śmietnik. I parł do przodu. Jak parowóz! Trudno obojętnie przejść wobec śmierci Kazimierza Pużaka i okoliczności jego pochówku, tego co działo się wokół mogiły jeszcze w latach 70-tych XX w. Warto dodać jeszcze jedno zdanie z książki, którą czytamy: "Jedno pozostaje pewne - 30 kwietnia 1950 roku odszedł człowiek, którego zamknięto w więzieniu, aby nie przeszkodził powstaniu PZPR. Aby nie powstrzymał Cyrankiewicza".
Ignorancja historyczna, to nie wymysł ostatniej dekady. Pobieżna jej znajomość aż boli. Nie starczy gromić z najwyższych stołków, że od teraz!... że prawda prawd!... że wiadomo kto bohater, a kto wróg!... Czy mówiący wie, że obraża całe zastępy pracujących i edukujących? Dlatego wypisuję z książki pana Piotra Lipińskiego zdania: "Stalinizacja Polski oznaczała nie tylko stopniowe polityczne eliminowanie przeciwników władzy komunistycznej, ale również likwidację fizyczną. Opozycjoniści trafili do więzień, nierzadko tracili życie". Tak, to dla tych, którzy uważają, że "za komuny" było dobrze! Ten czas terroru, nie chodzi tylko o skrwawiony Czerwiec '56 w Poznaniu, podpierał swą inteligencją i charyzmą Józef Cyrankiewicz. O wielkim Pużaka, więźniu Szlisselburga, Jan Karski usłyszał z ust samego towarzysza-premiera: "No cóż, po wojnie Pużak się zdezaktualizował". Proszę zrobić wśród znajomych sondę i postawić jedno, proste pytanie: kim był Kazimierz Pużak?
Na pewno swoistą odtrutką od spraw tragicznych i moralnie rozliczających Bohatera książki jest jak kwitł związek z Niną Andrycz. Świat bez ponuractwa, przy dobrym koniaku i kawiorze. Zupełnie inny świat. Historia rodem z taniego romansu? Piękna i bestia? "Nagle olśnił mnie błysk nieoczekiwanej intuicji, mądrzejszej od dowodów rozsądku. Poczułam, jak bardzo Józef był, w gruncie rzeczy, sam. Prawdopodobnie otaczało go mnóstwo ludzi, bądź otwarcie nieprzychylnych, bo rywalizujących o władzę, bądź robiących dobrą minę do wielako złej gry" - to, jak się domyślamy, opinia wielkiej diwy scen polskich. Jak to tam między małżonkami bywało? Chyba jednak Autor aż tak bardzo nie odsłania.
1956! Poznań! Tyle wypowiedzi. Moja wielkopolska część płynących w żyłach krwi zaraz żywiej krąży. Starczy pobuszować po mym blogu. Pozostaje mi tylko siła wyobraźni, kiedy mogę sobie tylko wyobrazi, co działo się m. in. na obecnych ulicach św. Marcina czy Dąbrowskiego. Piotr Lipiński wzbogacił mą wiedzę na temat poznańskiego powstania. Czym? Wypowiedzią samego Alberta Camus! 12 lipca tego krwawego roku na wiecu w Paryżu powiedział: "Jeśli rzeczywiście będzie stosować tę karę, jak zapewnia polski premier, wkrótce rządzić będą jedynie jednoręcy". Nie wiem na ile to plotka, ale kiedy w 1984 r. w szkołach podstawowych klasach VIII pojawił się podręcznik Szcześniaka i wzmianka o odrąbywaniu rąk emeryt-premier miał emocjonalnie zareagować. P. Lipiński przytacza dwie interesujące oceny tego, co zostało powiedziane. Jerzy Morawski: "Cyrankiewicz powiedzeniem o «odrąbywaniu rąk» chciał wstrząsnąć ludźmi, żeby fala demonstracji nie rozlała się po całym kraju. Pokazywał też Moskwie siłę polskich władz. Używając tych ostrych słów, wybrał mniejsze zło". Mieczysław F. Rakowski: "Poznańskie przemówienie gnębiło Cyrankiewicza przez lata. To był dla niego problem moralno-polityczny. [...] Stale wracał do tego; to stawało się już uciążliwe. Ale dobrze świadczy o człowieku, który nie mówi sobie: a co tam, stało się". Proszę zwrócić, co na ten temat napisał Stefan Kisielewski. Zaskakujący opis spotkania "u Cegielskiego" towarzysza-premiera.
Bardzo pouczająca jest lektura teczek dotyczących m. in. próśb, aby Obywatel Premier został... ojcem chrzestnym. Z Białogardu pisał niejaki Bogdan G.: "Jest to dziecko płci męskiej, któremu ku czci daję imię Józef. Proszę o przychylne przyjęcie mej prośby, z którą ośmieliłem się zwrócić do Obywatela Premiera z uwagi na to, że jestem byłym partyzantem a obecnie członkiem PPS-u i fakt, że Obywatel zostanie Ojcem chrzestnym mego syna będzie dla mego dziecka symbolem idei naszej wspólnej wielkiej Partii, której On ku uczczeniu naszych wysiłków zostanie gorliwym członkiem i będzie nasze ideje nadal kontynuować. Uprzejmie proszę o zapodanie dla dziecka drugiego imienia. Oczekuję przychylnej odpowiedzi". Zgoda nadeszła? Nadeszła! I 20 000 złotych! I zapodano drugie imię: Kazimierz.
Relacje z Władysławem Gomułką, utrzymanie się u władzy, z kata ofiarą, do tego inwigilowany przez cały ponury okres stalinowski przez UB? I sekretarz KC PZPR nazywający towarzysza-premiera "łysą pałą"? Chciałbym zobaczyć, jak w Łańcucie zajadał się kawiorem i łososiem, ale gdy dowiedział się, że nadciąga siermiężny towarzysz Wiesław "...kazał posprzątać stół i postawić kaszankę z kawą zbożową", jak skrupulatnie podaje P. Lipiński. Takie epizody oddają smaczku i swoistej pikanterii tej epoce. Dwie tak różne osobowości Gomułka & Cyrankiewicz! Dla mnie cennym okazuje się spostrzeżenie Jerzego Zawieyskiego: "Cyrankiewicz jest kontrastem Gomułki. Wybitnie inteligentny, ironiczny, dowcipny, swobodny, nawet nieco cyniczny. [...] W rozmowie ze mną lubi Cyrankiewicz poruszać tematy literackie i nie pomija okazji, by moją konfesyjność podkreślić". Ale też dodaje: "Nie ufam Cyrankiewiczowi. Jest z gruntu amoralny. Dziś taki, jutro może być inny. Wszystko mu jedno. [...] Góruje inteligencją i dowcipem nad innymi dygnitarzami, którzy na ogół są prymitywni, cechuje ich sztywność i nieśmiałość, niektórych wyraźne poczucie niższości". Zobaczyć Cyrankiewicza na indyjskim słoniu, ba! jak wysyłał Zygmunta Broniarka, aby ten sprawdzał co i jak w indyjskich... burdelach? Zobaczyć Cyrankiewicza, jak irytował samego... Nehru! Tak zapętlić się w swoim przemówieniu "z głowy", aby stworzyć... morza łączące Polskę z Indiami? Gratka! Zazdroszczę tym, którzy przy tym byli, widzieli i słyszeli. Dzięki książce Piotra Lipińskiego choć na chwilę możemy być blisko takich epizodów. I budzą w czytającym uśmieszek? We mnie - tak.
Boleję, że nie mogę przytoczyć tu każdej opinii o Cyrankiewiczu. Staram się nie dublować wypowiedzi i wykorzystywać wielu współczesnych, ale chyba warto raz jeszcze sięgnąć do tego, co powiedział/napisał (?) Andrzej Szczypiorski: "Nikt o Cyrankiewicz nie powiedział, że to osioł, jak mawiano o Gomułce. Cyrankiewicz zaspokajał snobizmy związane z ojczyzną. Żeby ta ojczyzna nie była taka siermiężna, taka strasznie prostacka i chamska, żeby nie była taka okropnie kartoflano-buraczana. [...] Oportunista, tchórz, ale jednak inteligent". Nie zapominajmy, że to słowa pisarza, na którym ciążą zarzuty współpracy z UB i SB, jako tzw. TW!
"List 34 - oszczędny w słowach i treści - wywołał polityczne piekło. PZPR na petycję zareagowała, jakby ktoś pod budynki rządowe podłożył bombę. Bo ten akt niezgody był w PRL czymś niezwykłym. Partii przeciwstawili się wybitni i szanowani Polacy. Wystąpili oficjalnie, jakby nikogo się ni bali" - tak Autor ocenia znaczenie tego, co wydarzyło się 14 marca 1964 r. smutne, że przeciwko temu głosowi rodzimych pisarzy wystąpiły takie tuzy literackie, jak Jarosław Iwaszkiewicz, Tadeusz Różewicz czy Julian Przyboś. Do tego słynne "Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w Chrystusowym urzędzie pasterskim"! Jakie było stanowisko wiecznego premiera? Raczej zrozumiałe w swych reakcjach: "Takie wybaczanie jest sprzeczne z poczuciem moralnym naszego narodu i wszystkich uczciwych ludzi, jest sprzeczne ze sprawiedliwością, jest sprzeczne z interesami narodu polskiego i całej ludzkości, jeśli chcemy ją uchronić od powtórzenia się tego rodzaju zbrodni na przyszłość". Jakby tego było... - "Do konfliktu o Żydów wmieszano Adama Mickiewicza". Nie mogłem sobie darować tego zdania Piotra Lipińskiego. Spodobało mi się bardzo! "Dla mnie liczy się człowiek, a nie to czy jest Żydem" - na to swoiste oświadczenie eks-premiera dał ripostę również premier PRL w latach 1988–1989, M. F. Rakowski: "A kto pozwalał na wykańczanie ludzi żydowskiego pochodzenia przed i po Marcu? Nie słyszałem, aby JC mówił «nie»".
"Całkowicie zgadzam się z Panem, że normalizacja stosunków między NRF i Polską miałaby historyczne znaczenie dla przyszłości naszego kontynentu. [...] Zajęcie przez rząd NRF jednoznacznego stanowiska w sprawie zachodnich granic Polski nie będzie koncesją na rzecz naszego kraju, lecz doniosłym wkładem w dzieło pokoju i bezpieczeństwa europejskiego" - tej treści list wystosował premier Cyrankiewicz do kanclerza Willego Brandta RFN. Pamiętny 1970 r. Niekwestionowany sukces ówczesnej (gomułkowskiej) dyplomacji. Niestety triumf przy stole negocjacyjnym przyćmią wydarzenia na Wybrzeżu! "O godzinie dziewiątej pięćdziesiąt [tj. 15 XII 1970 r. - przyp. KN] Cyrankiewicz przekazał telefonicznie generałowi Korczyńskiemu jedną z najgorszych decyzji w historii polskiego komunizmu. Zezwolenie na użycie broni" - informuje nas Autor biografii. Nastąpił obiecywane w 1956 r. czas odrąbywania rąk!... Wśród haseł wznoszonych dzień wcześniej w zrewoltowanym Gdańsku pojawiło się i takie: "Precz z Cyrankiewiczem!". Z grudniowego wystąpienia premiera: "Zwracam się z obywatelskim apelem do klasy robotniczej, do towarzyszy wspólnej walki i pracy, do wszystkich ludzi pracy. Odrzućcie od siebie prowokatorów, nie dawajcie posłuchu awanturnikom". W niesławie odchodził Gomułka, o którym Cyrankiewicz powiedział: "Wiesław był autorytetem, przy którym uginaliśmy się. Był apodyktyczny. Mogłem się położyć jak Rejtan w kilku sprawach, ale rzecz byłaby i tak stracona". To też swoiste usprawiedliwienie? Piotr Lipiński w miarę szczegółowo prowadzi nas w wydarzenia, które wtedy wstrząsnęły posadami KC PZPR i otworzyły drogę dla nowego I sekretarza, jakim został towarzysz Edward Gierek...
Wkrótce stanowisko premiera zamieni na przewodniczącego Rady Państwa. Okazuje się, że o stanie ducha, nastrojach, emocjach tego okresu wiemy bardzo dużo dzięki zapiskom M. F. Rakowskiego. Na koniec został... przewodniczącym Ogólnopolskiego Komitetu Pokoju! Nie przeszkadzała mu ta funkcja poprzeć stanu wojennego we własnym kraju! Pamiętam zdjęcie, o którym wspomina P. Lipiński "...we «Wprost» widzimy byłego premiera z włosami. Czoło jest rzeczywiście łyse, ale z tyłu głowy spływają długawe kosmyki". Szukam go w Internecie. Nie znajduję.
Józef Cyrankiewicz nie zostawił żadnych osobistych notatek. Nie ma pamiętnika czy wspomnień. Jak wspominała jego druga żona, pani Krystyna Tempska-Cyrankiewicz "Zwykle darł wszystkie swoje notatki". Z uporem bronił "linii Partii" i władzy, której się zaprzedał: "Lochy lochami, ale przecież zbudowaliśmy Nową Hutę, rafinerie w Gdańsku i w Płocku". Zmarł 28. lat temu, 20 stycznia 1989 r. Dla piszącego te słowa, to był bardzo ważny dzień: mój jedyny Syn kończył wtedy roczek, a ja zdawałem tego dnia bardzo ważny egzamin z historii Polski rozbiorowej u doktor Kalembkowej na UMK w Toruniu. Chciałbym tu przytoczyć, za Piotrem Lipińskim, całość jego podsumowania. Tego, co napisał o jego kunktatorstwie, życiowym konformizmie. stawia pytanie: "Czy Polacy polubili Cyrankiewicza, bo był do nich samych podobny?". Pewnie, że bez kawioru, mercedesów i całego tego blichtru, który kłócił się z ideą siermiężnego socjalizmu! Ostatnie zdanie książki (nie liczę "Epilogu") powinno wielu starszych ode mnie dobić: "Kilka milionów Polaków to Cyrankiewicz".
Ostatni rozdział książki brzmi dość znamiennie "Coraz bardziej anonimowy pan". Nie sądzę, aby nastolatkowie wiedzieli kim był Ów. Starczy mi milczenie, kiedy pokazuję fotografie M. Kotańskiego, J.Kuronia czy B. Geremka. W swoich prywatnych zbiorach przechowuję wydruk portretu Józefa Cyrankiewicza, jaki znaliśmy z budynków użyteczności publicznej czy pochodów pierwszomajowych. Nie ukrywam, że czekałem na biografię Wiecznego Premiera. nie ukrywam: mam niedosyt. Książka Piotra Lipińskiego dla takiego książkożercy, jak ja, stanowi dopiero wstęp, przyczynek. Chciałbym wierzyć, że Autor (lub ktoś zupełnie inny) podąży tymi ścieżkami i dostaniemy tomiszcze na miarę postaci. Nie, nie rozczarowałem się. Autor odwalił kawał, sumiennej roboty, wykorzystując m. in. liczne źródła. Jedyną gorzką pigułką, jaką poczęstuję Wydawcę, to ta, że nie ma tu ani jednej fotografii! Ikonografia ograniczona do zdjęcia na okładce (autorstwa Eugeniusza Warminskiego)? Mało! Na zakończenie raz jeszcze oddaję głos profesorowi Andrzejowi Paczkowskiemu:
"CYRANKIEWICZ WYBRAŁ DROGĘ WEJŚCIA W ZŁO, MYŚLAŁ TAK JAK WIELU: ZAPISAŁEM SIĘ DO PARTII, BO IM WIĘCEJ BĘDZIE W NIEJ UCZCIWYCH LUDZI, TYM PARTIA BĘDZIE UCZCIWSZA".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.