piątek, sierpnia 26, 2016

Spotkanie z Pegazem... - 82 - generał Bolesław Wieniawa Długoszowski - "Ułańska jesień"

Ostatnio na FB jeden z moich Uczniów-Czytelników blogu zapytał mnie: kto bedzie kolejnym bohaterem "Spotkania z Pegazem"? Odpowiedziałem zgodnie z prawdą: nie wiem. Bo ja tego po prostu nie planuję. Owszem są rocznice, są wydarzenia, które trudno ominąć, obejść, przejść nad nimi do porządku dziennego, ba! wiem, że nieomal muszę (choć żadnego bata nade mną TU nie ma i czynię sobie, co mi "w duszy gra") o nich napisać. To są (jak w "Palecie") często bardzo spontaniczne wybory. Tak jest również i dziś.

No i zgrzeszyłem? Umknęła mej uwadze CXXXV rocznica urodzin kogoś wyjątkowego: generała Bolesława Wieniawy Długoszowskiego - 21 lipca 1881 r. (zresztą lipiec, to też rocznica tragicznego końca tego niezwykłego żywota: 1 VII 1942 r.). Dlaczego u dwóch autorów (M. Urbanek - 22 VII; T. Wittlin - 21 VII) pojawia się rozbieżność, co do daty narodzin w Maksymówce koło Stanisławowa (o! zgrozo obecnie, to:  Івано-Франківськ)? Dla starszego pokolenia na dźwięk samego herbu (bo stałoby napisać zaledwie: "Wieniawa", a średnio inteligentny obywatel II Rzeczypospolitej wiedziałby o kim rzecz!) wiadomym już by było, że bohaterem "Spotkania..." jest ktoś, kto cenił: piękne kobiety, nadobne konie, śpiew, dobre trunki, doborowe towarzystwo i rzecz jasna Ziemiańską (czytaj m. in. Skamandryci, A. Dymsza, F. Fiszer, ba! B. Leśmian i inni). Tak TO miejsce wspominał nie byle kto, a sam Witold Gombrowicz: "A na samym szczycie, nawet w fizycznym znaczeniu, bo na półpiętrze, wyniesiony ponad tłum, świetniał stolik skamandrytów - Słonimski, Tuwim, Iwaszkiewicz, Wieniawa-Długoszowski i inne wielkości, przerzucające się dowcipami"*. A Janusz Minkiewicz o tym samym miejscu: "...obok poetów zawodowych widziało się tam uroczego poetę amatora, pułkownika Wieniawę-Długoszowskiego, obok pracowitych prozaików zasiadał ten, który nie zhańbił się napisaniem jednego choćby słowa, kawiarniany Bóg Ojciec - Franciszek Fiszer". Tego profilu twarzy NIKT nie mógłby pomylić. A wielu powtarzało właśnie  za Antonim Słonimski :

Dzwoniąc szablą od progu, idzie piękny Bolek,
Ulubieniec Cezara i bożyszcze Polek.


Birbant kawalerii polskiej stał się przedmiotem wielu anegdot (proponuję zerknąć do moich "Przeczytań..." - odc. 117), ale też sam je tworzył! Spod pióra pana doktora w mundurze I Brygady Legionów Polskich (nie było żadnych Legionów Piłsudskiego) wyszło wiele wierszyków, piosenek. Piszę o dość wczesnej porze, a tekst "wisieć" będzie na blogu nie wiadomo jak długo (powiadają, że "na wsiegda"?) przeto ominę ich cytowanie, bo wszak młodzież TO czyta i jak pisał klasyk "ona się uczy". O! Cenzura? Tak, wewnętrzno-obyczajowa. Ale o fantazji ułańskiej i twórczej Wieniawy coś jednak jest do znalezienia na TYM blogu. Starczy wrzucić to i owo do wyszukiwarki. 

Józefa Długoszowska z Komendantem i synem - Bobowo 1916
Biograf Generała Mariusz Urbanek, autor urokliwej książki "Wieniawa szwoleżer na Pegazie", napisał "Ułańska jesień, wiersz epitafijny, który Bolesław Wieniawa-Długoszowski napisał dla siebie już tyle lat wcześniej, nie trafił na skromny krzyż na nowojorskim cmentarzu. Może być tylko podsumowaniem opowieści o życiu najlepszego poety wśród generałów i najdzielniejszego żołnierza wśród poetów"**.
Zamieszam tu tekst, który wykorzystał właśnie M. Urbanek. To jedna ze znanych wersji tego utworu. Można znaleźć różne jego "odmiany". U T. Wittlina ("Szabla i koń. Gawęda o Wieniawie", przypis 64, na s. 290) czytamy, cytuję bez skrótów: "Wiersz ten otrzymałem z notatką «Powyższy tekst pochodzi z archiwum rodzinnego Adama Michalewskiego, siostrzeńca Wieniawy, również beliniaka, i jest tekstem autentycznym w odróżnieniu od innych zniekształconych wersji, jakie krążą obecnie». Jednakże bliski przyjaciel Długoszowskiego i legionowy kolega, pułkownik Tadeusz Królikowski, w swym wspomnieniu: Wieniawa, jakim go znałem, napisał: «Nawiasem dodam, że w wierszu Ułańska jesień w drugiej strofie, zamiast starsza już kokota, powinno być jak w originale: podstarnia kokota»"***. Odsyłam (patrzy przypisy) do wykorzystanej literatury.

Ułańska jesień**

Przeżyłem chyżą wiosnę szumnie i bogato
Ku własnej przyjemności, a durniom na złość,
W skwarze pocałunków przeszedłem przez lato
I szczerze powiedziawszy, mam wszystkiego dość.

Wystrojona w purpurę, kapiąca od złota
Nie uwiedzie mnie jesień czarem zwiędłych kras,
Jak pod szminką i pudrem starsza już kokota,
Na którą młodym chłopcem nabrałem się raz.

A przeto jestem gotów, gdy wrześniową nocą
Zapuka do mych okien zwiędły klonu liść,
Nie zapytam o nic - dlaczego i po co?
Lecz zrozumiem, że woła: „No, bracie, czas iść”.

Nie żałuję niczego, odejdę spokojnie,
Bom z drogi mych przeznaczeń nie schodząc na cal,
Żył z wojną jak z kochanką, z kochankami w wojnie,
Więc miłości mi także niezbyt będzie żal…

Gdy miłość jest jak karczma w niedostępnym borze,
Do której już od dawna nie zachodził nikt,
Gdzie przechodzień wygodne spotka czasem łoże,
Ale – własny ze sobą musi przynieść wikt.

A śmierci się nie boję – bo mi śmierć nie dziwna,
Nie słałem Bogu nigdy nudnych na nią skarg,
I kiedy z śmieszną kosą stanie przy mnie sztywna,
W dwóch słowach zakończymy nasz ostatni targ.

W takt skocznej kul muzyki, jak w tańcu pod rękę
Włóczyłem się ze śmiercią całkiem za pan brat,
Zdrową głowę wsadzałem jej czasem w paszczękę,
Jak pogromca tygrysom, którym wolę skradł.

Więc kiedy mnie w paradzie złożą na lawecie,
Za którą smutny stanie  sierota - mój koń,
Gdy wy mnie - szwoleżery - do grobu zniesiecie,
A piechury przed trumną sprezentują broń.

Do karnego raportu przed niebieskie sądy
Duch mój galopem z lewej duchem będzie rwał,
Jak w steeplu przez eteru przeźroczyste prądy
Biorąc w tempie przeszkody z planetarnych ciał.

I wiem, że mi tam w niebie łba z karku nie zedrą,
Trochę się na mój widok skrzywi Święty Duch,
Ale się  wstawią za mną Wolbromski i Cedro,
Żem był jak prawy ułan - lampart, ale zuch.

Może wreszcie mnie wsadzą w czyśćcu na odwachu,
Gdzie aresztem o wodzie spłacę grzechów kwit,
Ale myślę, że wszystko skończy się na strachu,
A stchórzyć raz - przed Bogiem - to przecie nie wstyd...

Gdyby jednak kazały wyroki ponure
Na ziemi się meldować, by raz drugi żyć,
Chciałbym starą z mundurem wdziać na siebie skórę,
Po dawnemu wojować,  kochać się i pić.

Cudowne strofy! Przednia kompozycja! Piękna literatura! Ja tu nie widzę hulaki. Ja tu nie widzę niesfornego Bolka, który we fraku (miast mundurze) stawał do karnego raportu przed ukochanym Komendantem. Widzę  l o s    c z ł o w i e k a . Niezwykłego, wrażliwego, na swój sposób pięknego. No i z taką szelmowską fantazją ułańską! Jak to pięknie ujął w jednym zdaniu Tadeusz Wittlin: "Ten utwór Wieniawy to jego credo, spowiedź i żołnierski testament"***. Niestety dzisiejszą młodzież nie kształtują losy Rafała Wolbromskiego czy Krzysztofa Cedro. Alboż to wiedzą bohaterami jakiej książki i kogo (lub filmu?) byli obaj młodzieńcy? Daleko odeszliśmy od tradycji, która ukształtowała Bolesława Wieniawę Długoszowskiego.

Że takie moje pisanie jest jednak potrzebne, przytoczę anegdotkę z życia mego. Miejsce akcji: Kraków, Cmentarz Rakowicki, lipiec 1999. Występują: mój syn (lat wtedy 11), starszy pan (wiek nie określony) i ja (wtedy lat 36). Szukaliśmy grobu Wieniawy. Żadnej informacji na ówczesnej tablicy rozmieszczenia kwater, mogił itp. Nawet w przycmentarnym biurze patrzono na mnie, jakbym pytał o lądowanie kosmitów. Nie pozostało mi nic innego, jak zaczepiać spacerujących cmentarnymi uliczkami i liczyć na ich życzliwość, tudzież wiedzę. Każdy patrzył na mnie z bezdennym zdziwieniem. Wreszcie pojawił się Starszy Pan. No, kto jak kto, ale podobny senior musiał (według mego naiwnego założenia?) wiedzieć. Dialog wyglądał mniej więcej tak:
- Przepraszam. Jesteśmy z Bydgoszczy. Szukamy grobu generała Wieniawy Długoszowskiego.
- A kto to był?
- Pan żartuje?!
- Nie.
- Nie wie pan, kim był Wieniawa?
- Nie.
Wzruszył ramionami i poszedł w siną dal. Teraz to ja chyba miałem minę godną spotkania III stopnia... Stąd nauka jest dla Żuka: nie ma oczywistości, a broda (wiek) nie czyni mędrcem!...
Pragnę na koniec przypomnieć krótkie wspomnienie:

"Zmarły był moim przyjacielem osobistym. 
Jestem pogrążony w głębokim żalu. 
Dusza zmarłego opuściła ciało, by połączyć się z Bogiem 
i ukochanym Marszałkiem Piłsudskim" 
- generał Douglas MacArthur


* cytaty, o ile inaczej nie zaznaczono  za A. Z. Makowiecki "Warszawskie kawiarnie literackie"  Warszawa 2013 (Wyd. Iskry)
** M. Urbanek "Wieniawa. Szwoleżer na Pegazie" Warszawa 2015 (Wyd. Iskry)
*** T. Wittlin "Szabla i koń. Gawęda o Wieniawie" Dziekanów Leśny b.r.w. (Wyd. LTW)

1 komentarz:

  1. Dziękuję za wspomnienie o tym niezwykłym Człowieku. Wielki patriota, człowiek honoru, wytrawny dyplomata. Takich dziś nie ma. Szkoda, że tacy wspaniali Polacy giną w mrokach zapomnienia. Nie pozwólmy by pamięć o Wieniawie i jemu podobnych umarła.

    OdpowiedzUsuń