środa, czerwca 01, 2016

Spotkanie z Pegazem... - 76 - Julian Tuwim "Lokomotywa"

Pierwszy czerwca! Dzień Dziecka! Piszący ten blog cały czas jest jeszcze dzieckiem swojej Mamy, której daj Boże zdrowie na kolejne -lecia! Moja prywatność obchodzenia swoich świąt rozłożyła się między 29 maja, a 7 czerwca i po drodze 1 czerwca! Po prostu idealność! Nic tylko przez kilka dni czas do świętowania! Hura! Ale całkiem na poważnie. Serce żal ściska, że dziecinność (ta fizyczna) bezpowrotnie odeszła. Nie ma pokolenia Dziadków - którzy ulepili nasze charaktery, zwierzaków - które koło nas merdały ogonami lub mruczały kołysanki, kur - które ryły ziemię, koni - które radośni rżały. Jak bardzo brakuje mi tych ostatnich. Ciągle noszę w sobie pomysł napisania o nich: konie mego dorastania? I nie byłyby, to jakieś wysublimowane araby czy inne cudne wierzchowce. Nigdy nie przyszło nauczyć się jazdy "pod siodło". To były zwykłe konie pociągowe, robocze: "Warszawianka", "Łyska", "Kuba" czy "Baśka". O każdym można by snuć opowieść... Ech!


Pierwszy czerwca! Dzień Dziecka!  Ten post narodził się o tyle niespodziewanie, że moi byli uczniowie, od lat we wspólnym związku małżeńskim,   Iwona i Arkadiusz Sobkowiakowie przysłali mi zdjęcia. Zostały wykonane z dala od miejsca, w którym powstaje mój blog, a mianowicie w Duisburgu, na tamtejszym dworcu! Tak, dotarły nad Brdę aż z Nadrenii Północnej-Westfalii, z rejencji Düsseldorf. Nie Ich jedynych los rzucił daleko od domu. Ale za Ich sprawą mój blog ożywa treścią, której być może bym nie zauważył? Wkrótce cierpliwi Czytelnicy tego blogu przekonają o tym. Mogę tylko zdradzić: pracuję nad TYM...



Mój wybór, ktoś powie, jest mało oryginalny?  "Lokomotywa" Juliana Tuwima? A ja zapytam: jest-że wśród nas ktoś, kto nie wychował się na tych różnych ciuchciowych wzdychaniach, piskach, puchaniach, buchaniach, uffaniach? Pokażcie mi tego jedynego, który tego nie zaznał? Rodzice odarli Go z podobnych wspomnień?! O! barbarzyńcy!... Bez problemu na YT możemy wysłuchać rewelacyjnej interpretacji "Lokomotywy" w wykonaniu aktorskiego Genialnego Trio: Olbrychski-Pszoniak-Fronczewski!

"Lokomotywa"

Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa -
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch - jak gorąco!
Uch - jak gorąco!
Puff - jak gorąco!
Uff - jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy.
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata, o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym - same tuczone świnie,
W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie,
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną - taki to ciężar!

Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
Para - buch!
Koła - w ruch!

Najpierw
powoli
jak żółw
ociężale
Ruszyła
maszyna
po szynach
ospale.
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi.

A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to,
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz raszka, igraszka, zabawka blaszana.

A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha?
Że pędzi, że wali, że bucha, buch-buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!...


Obcowanie z Wielką Narodową Literaturą  musimy rozpoczynać od kołyski! Kiedyś nasze praprababki, a było to w XIX w.,  śpiewały swym dziatkom pieśni patriotyczne, czytały Jachowicza, Konopnicką. Kolejne pokolenie, już te urodzone w XX w.,  poznawały m. in. Juliana Tuwima! Nam nie pozostaje nic innego, jak przyłączyć się? Teraz, kiedy sam już jestem dziadkiem, czytam memu Jerzykowi również "Lokomotywę". Tym bardziej, że zabawa w ciu-ciu, to niemal punkt odwiedzin. Potężna puszka z drewnianymi torami, mostami i ciuchcią z wagonikami po chwili jest wysypywana na parkiet gościnnego pokoju. I nie ma "zmiłuj się". Na YT obowiązkowo odcinek z Bolka i Lolka z serii "Bolek i Lolek na wakacjach". 



Wielu z nas pamięta takiej, jak ten tu, parowozy. Buchanie pary, gwizd, to rozkręcanie się kół przy ruszaniu! Ależ to wspomnienie wielu z nas i to nie koniecznie z czasów dzieciństwa. Nie, nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem parowozem. 

Proszę potraktować ten zapis, jako dedykację dla wszystkich naszych Milusińskich, jak również cichą tęsknotę za tym radosnym okresem lat dziecinnych, kiedy każdy dzień był poznawaniem nowego świata, kiedy świat zdawał się prosty i nie skomplikowany. Traumatyczne wspomnienie? Moje? Niechęć do noszenia... aparatu ortodontycznego! Otwarty zgryz, gdyby nie był konsekwentnie leczony,  nie byłby dziś filarem mej męskiej urody... Raz jeszcze chcę tu podziękować pani Iwonie i Arkadiuszowi - teraz to Wy natychacie mnie inspiracją do działania! Kiedyś moje dzieciaki, dziś sami rodzice dla swej córki i syna. 



PS: Gdzieś na dnie duszy tli się we mnie: stoi mały chłopiec, dookoła skacze łaciata "Wierna", a ja mam pajdę chleba z kiszonym ogórkiem w drugiej ręce i patrzymy z bratem czy już koło Ociepków widać dziadka wóz, "Łyskę". A potem gnamy Lisią na złamanie karku. Tego świata już nie ma. Rozsypał się, jak stara beczka...

Brak komentarzy: