wtorek, kwietnia 12, 2016
Paleta (XXI) - John William Waterhouse
"John William Waterhouse english artist" - najprostsza definicja. Taką informację, bez buszowania w innych treściach znajdziemy, kiedy tylko w wyszukiwarkę wrzucimy nazwisko artysty: "Przedstawiciel neoklasycyzmu i prerafaelita. Znany szczególnie z portretów kobiecych postaci mitycznych i literackich". No, to chcę wznieść się na wyżyny literatury przedmiotu i sięgam po dzieło E. H. Gombricha. Na szczęście Córka zostawiła je w swoim dawnym pokoju. Okazuje się, że próżno wertować przeszło sześćset stron! John William Waterhouse (1849-1917) dla autora tego pokaźnego dzieła ("O sztuce", Wyd. Rebis - Poznań 2009, w tłum. M. Dolińskiej, I. Kossowskiej, D. Stefańska-Szewczuk, A. Kuczyńska) po prostu nie istnieje. Pomyśleć, że ten wiedeńczyk z urodzenia,a mieszkaniec wielkiej Brytanii z wyboru nie uwzględnił absolwenta The Royal Academy of Arts? Nawet dla zwykłej przyzwoitości? Do "Historii sztuki w zarysie" profesora Karola Estreichera też nie mamy się po co trudzić.
Wpadam w pewną... stylistyczną manierę? Płótna John William Waterhouse'a przypominają stylem Siemiradzkiego? I kilku innych autorów epoki? Wczesne płótna przyrównuje się do dokonań poprzedników: L. Alma Tedema czy F. Leightona? Nic prostszego, jak odnaleźć odc. XVI tego cyklu. I zapewne zgodzimy się z tą tezą. Podejrzewam nawet, że nie wprawione znawstwo może nas wpędzić w pomyłkę i środowiskową gafę gdybyśmy obu panów pomylili? F. Leighton nie był jeszcze bohaterem "Palety". Proszę rozejrzeć się po Internecie. I sprawdzić jak to jest z tym malarskim naśladownictwem, natchnieniem czy jakkolwiek to nazwiemy.
Założę się, że wielu z nas zna niektóre z pokazywanych tu płócien Johna Williama. Spotykaliśmy je przy różnych okazjach. Nie zdziwiłbym się, gdybym odnalazł je w szkolnych (uczniowskich) prezentacjach. Nauczycielskich również.
Pewnie, że ja wydobywam z twórczości poznawanych malarzy głownie wątki historyczne lub historyczno-literackie. Z dwóch powodów: 1) aby wiedzieć, że to właśnie dzieło w/w twórcy; 2) aby w każdej chwili móc do nich wrócić, gdy taka potrzeba przydusi mnie osobiście na lekcji, a okaże się, że zadziałała zawodność pamięci i nie przygotowałem stosownego folderu - to sobie kliknę tu i szlus!
Podejrzewam, że większość pokazanych tu "sytuacji" i bohaterów jest rozpoznawalna bez większego trudu. Oto prawdziwa potęga sztuki i jej uniwersalizm! My po prostu znamy te "wyjątki". Jeśli nie, to szukamy podpisu, uzupełniamy o niego.
Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak dużą rolę w twórczości Johna Williama Waterhouse'a odgrywała mitologia i... kobiety. Ma się chwilami wrażenie, że Malarz zapodział się tu przypadkowo z renesansu? Dla mnie wiele tych klasycznych profili, póz zdaje się być żywcem wyjętych z płócien tamtych geniuszy pędzla.
Antyczność! Proszę zwrócić uwagę reprodukcja czyjego obrazu jest na okładce książki Stacy Schiffa „Kleopatra. Biografia” (Wyd. WAB, Warszawa 2012, tłum. H. Jankowska). Tak, to John William Waterhouse.
Legendy arturiańskie? Średniowiecze? Sir Lancelot! Lady Godiva? Znajdziemy ich - jak najbardziej. Co mi tu pisać i ględzić - SZTUKA ma głos! I John William Waterhouse:
W moim folderze pt. "John William Waterhouse" znalazło się blisko siedemdziesiąt dzieł. Zamieściłem tu kilkanaście z nich. Następnym razem muszę "uciec" w jakąś abstrakcję, bo naprawdę sam uwierzę, że wpadłem po uszy w zachwyt nad klasycyzmem czy neoklasycyzmu, czy jak to tam fachowcy zwą? Ten cykl nie jest formą jakiegoś wymądrzania się z mej strony. Łapię się sam na tym, jak niewiele wiem i rozróżniam. Jeśli poprzez te prezentacje przybliżam sobie i innym dzieła różnych mistrzów, to chyba dobra droga? I nie jest banałem powtarzanie: im więcej oglądam, tym częściej dochodzę do wniosku, że niewiele wiem. COGITO ERGO SUM!
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.