czwartek, lutego 25, 2016

Walecznych tysiąc... - duch Grochowa - 25 II 1831 r.

Nie, nie zapominam. Dziś 25 lutego. 185. lat temu na karty polskiej historii zostały wpisane nazwy: GROCHÓW, OLSZYNKA GROCHOWSKA, OLSZYNKA! O dramaturgii tamtego lutowego dnia przypomina nam chociażby relacja kapitana Ignacego Kruszewskiego : „...w tym z szumem przychodzi granat, para z góry na zad jego konia, przebija go i gniecie, - to jeszcze widziałem, - pęka gdzieś pod spodem, - ja znajduję się rzucony z moim koniem na ziemię na prawo, - a generał już leży na miejscu, gdzie zaczął do mnie mówić. (...) przyskakuję do Chłopickiego, był ranny w lewą stopę i w prawą nogę niżej kolana odłamkami granatu”. Na tym skończę cytowanie uczestnika walk. Bitwie poświęciłem dwa posty: "Olszynka -  25 II 1831 r. - czas tytanów!.." oraz "Grochów - smak sławy..." - i tam bardzo wiele cennych relacji, włącznie z tymi rosyjskimi. .

Tytuł zdradza moją intencję dzisiejszego pisania. Więcej od faktografii (tą prosto znaleźć) zajmuje mnie wiersz niemieckiego poety Juliusa Mosena (1803-1867). Ma to dla mnie znaczenie tym bardziej, że są obecnie nieobliczalni pośród wybrańców narodu (równego 6 mln.?), którzy próbują coś tam ugrać w obecnej polityce na... antyniemieckiej retoryce, odgrzewając i podgrzewając czas przeszły miniony (o którym zapomnieć nie sposób)? I palcem wskazując, warczą: "Niemiec twój wróg!". Dlatego chcę dać dowód, że nie zawsze i nie za wszelką cenę!
Pewnie ktoś mi powie, że J. Rosen wpisuje się w całą kolumnę poetów (artystów), którzy uniesieni polskim krzykiem wolności chwytali za pióro i tworzyli! Prawda! I chwała IM za to! W imieniu Polski! I dla Polski! Sławiąc ducha i mękę, waleczność i wierność! Nie zapominajmy, że to dziedzictwo po epoce napoleońskiej! Żart? Nie. A jak postrzegano Polaków przed 1797 rokiem? Tak, dał nam przykład Bonaparte i u jego boku wyrąbano sobie sławetne imię - bitnych, walecznych i wiernych Polaków! Wiersz Juliusza Rosena jest tylko tego przykładem. Dlatego daję tą wielką pieśń - ku pamięci pokoleń?

Walecznych tysiąc opuszcza Warszawę,
przysięga klęcząc: świadkiem naszym Bóg.
Z bagnetem w ręku pójdziem w świętą sprawę,
Śmierć naszem hasłem, niechaj zadrży wróg.
I dobosz zagrzmiał już sojusz zawarty,
z panewką próżną idzie w bój pułk czwarty.

Wiadoma światu ta sławna Olszyna,
Gdzie nieprzyjaciel twardym murem stał.
Paszcz tysiąc zieje, rzeź krwawa się wszczyna
Już mur zwalony, nie padł ani strzał;
Okropny postrach poniósł tłum rozżarty,
Spokojnie wrócił do Pragi pułk czwarty.

Pod Ostrołęką wróg się dumnie zrywa,
Otacza wolnych dzikiej hordy wał,
Śmierć albo życie, tu wyboru nie ma,
Z bagnetem w ręku, nie padł ani strzał.
I już dla naszych odwrót jest otwarty,
I któż to zdziałał? A był to pułk czwarty!

On to po ciężkiej i krwawej rozprawie
Jak ostry piorun, jako bitwy Pan,
Ponuro wracał ku tęsknej Warszawie,
Krew obmył w Wiśle już z przyschniętych ran.
Czerwono w morzu płynie prąd niestarty,
Krew to walecznych, przelał ją pułk czwarty

Daremne męstwo! Ojczyzna zgubiona;
Ach! Nie pytajcie, kto spełnił ten czyn;
Zabójczy potwór wyszedł z matki łona,
Ojczyzny zgubą jej rodzony syn.
W kawałki znowu kraj polski rozdarty,
Krwawemi łzami zapłakał pułk czwarty.

Żegnajcie bracia, których mam przy boku,
Za świętą sprawę wzięła śmierci dłoń,
Wam lepszy udział dostał się w wyroku,
Nam chytra zdrada wzięła z ręki broń.
Jak biedny tułacz na kiju oparty
W kraj obcy idzie nasz dzielny pułk czwarty.

Dziesięciu mężczyzn obłąkanym krokiem,
Przechodzi chwiejno pod graniczny słup;
Ciekawem zewsząd na nich patrzą okiem,
Z nich każdy idzie, jak bez życia trup.
Kto idzie? Stójcie, grzmią graniczne warty.
My to, dziesięciu — cały to pułk czwarty.

Ktoś znudzony doda:  "E! to łatwo znaleźć w Internecie". Tak, nie trzeba śpiewników. Tylko uderzmy się w pierś (nawet tą cherlawą) i odpowiedzmy na pytanie: "Kto z nas potrafi TO zaśpiewać?". "Za komuny nie uczono!" -  zawarczał pan z opadającą górną szczęką (bo nie słucha reklam, aby stosować krem mocujący?). Mnie też nie uczono! A - umiem. Bo były płyty "Muzy". Tak, z nagraniami Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego! Można było kupić. I wiele pieśni, włącznie z tymi, których de facto nie uczono - posłuchać. Myślicie, że dziś (w dobie Internetu) jest lepiej? Młodzież nie potrafi zanucić "Warszawianki 1831", ba! pieśni powstania warszawskiego (tak ponoć hołubionego przez Naród - i to więcej niż owe 6 000 000)! Cisza! Głuchota! Narodowa? Zarazem. Ja nie ironizuję, ja boleję nad tym. Kolejne pseudo-edukacyjne reformy naszego szkolnictwa zamordowały jeden z najważniejszych przedmiotów: wychowanie muzyczne! Powtarzam się? A jużci! I będę tak trajkota póki się TO nie zmieni.


Warto mieć ku pamięci świadomość, że "Walecznych tysiąc", a i wspomniana "Warszawianka 1831" nie wyszły spod pióra Polaków! Tą ostatnią, to nieomal hymn powstania, wszak   napisał  Jean François Casimir Delavigne (1793-1843). Nie zapominajmy o tym. 

PS: Oczywiście (?) wykorzystałem dzieła S. Wyspiańskiego oraz W. Kossaka. Dwa chyba najważniejsze, artystyczne skojarzenia z 25 lutym 1831 r.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.