wtorek, stycznia 12, 2016

Herbowe opowieści... - odc. 5 - Korab

"- Jakże godność, proszę?

- A waści co do mojej godności?

- Bo mam wielu krewnych na Litwie i miło wiedzieć, z kim się ma do czynienia.

- Nie pora sobie świadczyć, ale kiep ten, kto się swego nazwiska wstydzi... Jestem Roch Kowalski, jeśli waćpan chcesz wiedzieć.

- Zacna to rodzina! Mężowie dobrzy żołnierze, niewiasty cnotliwe. Moja babka była Kowalska, ale osierociła mnie, nimem na świat przyszedł... A waćpan z Wieruszów czyli z Korabiów Kowalskich?
- Co mnie tu waść będziesz po nocy indagował!
- Boś mi pewno krewniak, gdyż i struktura w nas jednaka. Grube masz waćpan kości i bary zupełnie jak moje, a ja właśnie po babce urodę odziedziczyłem.
- No, to się w drodze wywiedziemy... Mamy czas!" - ech ta niechętna wielu "Trylogia". Zapewne wielu wyjdzie z przekonaniem, że świata poza nią nie widzę? To nie moja wina, że Henryk Sienkiewicz pozostawił nam tak cudownie "skrojone" dialogi. A te bardzo ochoczo tu wykorzystuję, bo warte są tego. Jest i inny powód. Jakiś czas temu pan reaktor Tadeusz Sznuk w bardzo znanym w TVP2 teleturnieju pochwalił się (nie po raz pierwszy zresztą) swoją... niewiedzą historyczną. Tym razem z zakresu i heraldyki, i właśnie bohaterów "Trylogii"! Pytanie dotyczyło herbu "Wczele" Imć Onufrego Zagłoby. Pan redaktor dorzucił do prawidłowej odpowiedzi swój komentarz jakoby tym samym herbem pisał się... Jerzy Michał Wołodyjowski! Przyszły "Hektor Kamieniecki" używał "Korczaka", a na pewno nie "Wczele".

Niestety, tym razem nie dopełnię treści Bartoszem Paprockim, bo cytując go za Mariuszem Kozańczukiem nie  odnajduję stosownego cytowania. Korzystam zatem z wykorzystanych w poprzednich odcinkach m. in. "Herbów szlachty polskiej": "W Klejnotach Długoszowskich (w tzw. herbarzu arsenalskim) korab nie ma wieży, lecz maszt z żaglem, w Herbarzu Złotego Runa - maszt bez żagla. Od początku XVI w. w herbie występuje nad okrętem już tylko blankowana wieża". Autorzy* są zgodni, że najstarsza średniowieczna pieczęć pochodzi z 1299 r. Ale już, co do pierwszych wzmianek pisanych jest podawany 1403 lub 1409 rok? A ów rzadki wizerunek z żaglem odnajdziemy u J. Szymańskiego.
Najsłynniejszym "użytkownikiem" tego klejnotu był Jan Łaski (1499-1560), jeden z największych umysłów polskiej (i europejskiej) reformacji! Sienkiewiczowski Roch herbu Korab Kowalski, to jak gro bohaterów "Potopu" postać, która zaledwie "ociera się" o historię. Podejrzewam, że amatorzy filmowej adaptacji powieści (wg. J. Hoffmana) lubią dialog między owym szlachcicem, a znanym z krotochwil i stosowania wszelakich forteli panem Zagłobą (w tych rolach K. Kowalewski i niezapomniany K. Wichniarz). Śmiem twierdzić, że wcześniej cytowany fragment jest znany tylko czytelnikom. Ten tu poniżej kładziony dialog jest chyba osłuchany:
"- A przybliż no się waćpan! - zawołał protekcjonalnym tonem.
- Czego? - pytał Kowalski zwracając konia.

- Nie masz no gorzałki?

- Mam.

- Dawaj!

- Jak to: «dawaj»?

- Bo widzisz, mości Kowalski, żeby to było nie wolno, to byś miał rozkaz nie dawać, a że nie masz rozkazu, więc dawaj.

- Hę? - rzekł zdumiony pan Roch - jako żywo! a cóż to mi - mus?

- Mus nie mus, ale ci wolno, a godzi się krewnego wspomóc i starszego, któren gdyby się był z waściną matką ożenił, mógłby jak nic być twoim ojcem.
- Jakiś mi tam waćpan krewny!

- Bo są podwójni Kowalscy. Jedni się Wieruszową pieczętują, na której kozieł w tarczy jest wyimaginowany z podniesioną zadnią nogą, a drudzy Kowalscy mają za klejnot Korab, na którym przodek ich Kowalski z Anglii

przez morze do Polski przyjechał, i ci są moi krewni, a to przez babkę, i dlatego, że ja także Korabiem się pieczętuję.

- Dla Boga! toś waść naprawdę mój krewniak!

- Alboś Korab?

- Korab" - uważny Czytelnik prozy H. Sienkiewicza spostrzeże, że oba dialogi są nieomal identyczne? Po co Roch ma się "wujowi" opowiadać ze swej genealogii, skoro już raz o tym rozprawiał? Śmiem uważać, że to pewnie kolejny błąd, kiedy Mistrz pisał powieść w odcinkach i posyłał do drukującej jej gazety, zapominając, co jest już wcześniej. A "Wieruszowa" wygląda tak:


A jaka nauka wynika z tej pamiętnej między obu szlachcicami rozmowy? Że wyznacznikiem pokrewieństwa wcale nie musiało być brzmienie nazwiska, ale właśnie herb! Dlatego nim otworzymy pierwszy, lepszy herbarz i natrafimy na zdawałoby się "nasze nazwisko", to musimy wiedzieć czy jesteśmy z "Grzymalitów", "Różyców" czy "Leliwitów" . Dla przykładu prędzej jakiś Michałowski, Górski, Młynarski czy Chodkowski będzie moim krewnym (pewnie, że bardzo, bardzo, bardzo dalekim), niż drugi ktoś noszący moje rodowe (wielkopolskie) nazwisko. Herb! Nie nazwanie!** Kiedyś może opiszę, jak jedną z rozmów (oczywiście natury genealogicznej) zakończyłem gromkim: "Mów mi wuju!".

*Górzyński S., Kochanowski J., "Herby szlachty polskiej" (Warszawa 1990), s. 79; Szymański J. "Herbarz średniowiecznego rycerstwa polskiego" (Warszawa 1993), s. 154.
** Fachowo na takie związki mówiono, że to ród heraldyczny.

1 komentarz:

  1. Dołączam do Pana,za pozwoleniem, ze swym zachwytem do Trylogii.Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń