środa, stycznia 13, 2016

Przeczytania... (108) Julian Tuwim "Moja miłość" (Wydawnictwo ISKRY)

"Serce drogie! Gdzie są Twoje oczy słodkie i jasne? Dlaczego nie siedzisz w niebieskim szlafroczku przed lustrem i nie smarujesz burakiem buzi? Dlaczego nie leżysz na sofie w tym drugim, liliowym szlafroczku i nie czytasz Życia Sokratesa? Dlaczego nie pytasz się «czy Paderewski ma biust»? Stefciu jedyna, tak mi bez Ciebie źle!!!" - autor Julian Tuwim, ale wyboru i opracowania dokonał Tadeusz Januszewski w tomiku "Moja miłość". Edytorsko, niezawodnie i profesjonalnie zadziałało Wydawnictwo Iskry! Nie po raz pierwszy. Poważam się na określenie, że nikt ISKROM nie odbierze chyba palmy pierwszeństwa w podsuwaniu nam książek z ciekawą historią, niezaprzeczalną duszą, po prostu piękny wyciąg z Wielkiej Narodowej Literatury. Tym razem o tyle ciekawe, że oddającej klimat Wielkiej Miłości - poprzez zerknięcia do intymności, jakimi są zachowane listy Jego do Niej, do tego strofy! I to jeszcze JAKIE! Założę się, że dla wielu z nas (których gust i smak artystyczny wyrabiała m. in. Ewa Demarczyk) będzie to ponowne spotkanie z jakżeż bliskimi sercu strofami...

Dla jednych będzie jęk zawodu, że to taki niewielki w formacie tomik z zaledwie stu dwunastoma stronicami. Ale drudzy zatrą z radości ręce, że tak mało. Może to ci drudzy będą mieli rację i dzięki "Mojej miłości" poobcowawszy z Wielką Poezją zaczną szukać... ciągu dalszego w postaci innych wierszy Juliana Tuwima? Wierzę, że tak będzie. Bo nawet po tej skromnej dawce młodzieńczych wierszy Poety musi pozostać niedosyt i chęć szukania innych.
"Przepraszam Panią najmocniej, że Jej swymi przeżywaniami osobistymi główkę zawracam. Być może, że się Pani   pogniewa, że mi Pani odpowie: «smarkacz», «idiota» lub innym epitheton ornans. Jestem ostatecznie przygotowany, bo może na to zasługuję. Nie wiem" - tak w 1912 roku Julian Tuwim pisał do panny Stefanii Marchwiówny. Strzała amora strzeliła raz, a dobrze? Na całe życie! Smutna, moim zdaniem jest dygresja T. Januszewskiego, kiedy zamykając swoje opracowanie tomiku napisał: "Dziś z tego najważniejszego rozdziału zostały ekshumowane jedynie strzępy nielicznych listów ze znacznymi ubytkami, które utrudniają czytanie". Pewnie, że szkoda. Ale i ta "ekshumacja" daje obraz uczucia, które wybuchło na Piotrkowskiej w Łodzi.
"Ciągle mnie  prześladuje myśl, że listów moich nie czytasz, że ich nie otwierasz... Stefciu, może tak jest? [...] chciałbym wiedzieć, czy jeszcze... sym-pa-ty-zu-jesz ze mną, czy mnie jeszcze «lubisz»? Może Cię już wynudziłem do non plus ultra?" - takie wątpliwości targały młodym poetą w lutym 1914 r.
"Spójrz: czarne literki... atrament na papierze... a ja chcę, by te słowa, które dziś piszę, uderzyły krzykiem i czymś srebrnodzwonnym, rozbrylancowanym, perlistym! Chcę, by trysnęły jak struga wody kryształowej w smudze słońca! Chcę, by do Ciebie zadzwoniły dzwoneczkami, by rozsrebniły się w kropelki pachnące i tak padały na Ciebie [...]" - to już maj 1916 r. Uwielbiam te Tuwima neologizmy! Sam lubię podobne wpisywać. To skutek obcowania z Jego poezją?  Smutne, że  świat, kiedy atrament na papierze wysycha minął bezpowrotnie. Moje własne pióro zapomniało chyba, jak wyglądam...
"Samotność jest jak ból zęba: ćmi, ćmi - aż nagle zagra świdrującym, nieludzkim cierpieniem. Tak samo ze mną teraz: ćmiło, ćmiło parę tygodni i wtem przeraźliwie spokojnie, w całej mocy uczucia, przyszła świadomość, ż ja bez Ciebie istnieć nie mogę. I zastanawiam się: czy to jest seksualne?" - to już nie pisał zakochany smarkacz, który przeżywał pierwszą ekstazę fascynacji bogdanką. To fragment z ostatniego w zbiorze cytowanego listu z 14 lutego 1927 r.
Wobec poezji, która wypełnia ciąg dalszy tomiku właściwie stajemy bezbronni. Bo, albo wracają ślady minionej przeszłości, albo rodzi się żal (zazdrość?), że nie dane nam było tak kochać:

Bliska  - - daleka - - jakbyś w mgły
Spowita była gdzieś w pomroczy...
...Usta jej wonne są jak bzy
I jak bzy modre są jej oczy...

Kiedy czytamy podobne wiersze dziwimy się: to takie proste?! Tak, tylko sklecić nie potrafimy, co by nie wyszedł "częstochowski rym"?... O ile obudzi się w nas poeta, to chyba dobrze. Ale czy stać nas na to, aby być drugim Tuwimem? Wiem,  każdy chce być tym pierwszym, jedynym i rozpoznawalnym. Pogódźmy się z myślą: Tuwim był JEDEN!

A kiedy dłonią lekko, pieszczotliwie,
z najczulszą, miękką słodyczą dotykam
Twych ciemnozłotych włosów, Twego czoła,
kiedy mi ciepło dłoni Twej wystarcza
za całe szczęście, za tęsknot spełnienie -
- coś mi w mej duszy żalem się odzywa...

Lepiej myśleć Tuwimem. Tylko nie robić, jak bohater piosenki "Czerwonych Gitar", który "Kto Tuwima wiersz przepisał, / Jako własny Tobie wysłał? / Kto? No, powiedz - kto?". Wolę oryginał:

Zaprzeć się! Bluźnić! Z Judaszem paktować!
Żwir na twej drodze w miękki piasek gryźć!
Natchnioną wiarą zakrzyczeć: „Ach prowadź!”
Gdy mi na własną zgubę każesz iść!


I niewoliniczymy się sami! Osły! I jeszcze cieszymy się, że nas panna na pasku wodzi, bo zapatrzyliśmy się w jej oczach, uśmiechu, brniemy w gąszczu jej włosów... Katastrofa!

Moje życie miało imię dziewczęce,
Imię jasne jak konwalie pierwsze,
Rwane w trawie błyszczącej o świcie
Przez lilijne szopenowe ręce.

 
 Czytamy kolejne strofy i olśniewa nas! Znamy TO. Męczy: skąd? NIEMEN:

A jeżeli nic? A jeżeli nic?
Trułem ja się myślą złudną,
tobą jasną, tobą cudną,
I zatruty śnię:
A jeżeli nie?
No to... trudno. 

I mamy ponowne Tuwima odnajdywanie!  Nagle dociera do naszej mózgownicy, jak wiele z NIEGO, jak wiele z NIM, jak nic wbrew NIEMU!

O Tobie wiem jedynie
I tylko Ciebie umiem.
Na świat machnąłem ręką:
I tak nic nie zrozumiem!


Świat dla nas przestaje istnieć! Nie ma go. Cały zamyka się w Niej, miłości, tej jedynej, wymarzonej, pachnącej... mimozami?

Z przemodlenia, z przeomdlenia senny,
W parku płakałem szeptanymi słowy.
Młodzik z chmurek prześwitywał jesienny,
Od mimozy złotej - majowy.

Ach, czułymi, przemiłymi snami
Zasypiałem z nim gasnącym o poranku,
W snach dawnymi bawiąc się wiosnami,
Jak tą złotą, jak tą wonną wiązanką...


Jeśli za Wami nie fruwały jasne anioły, to  albo mieliście ogromnego pecha, albo wasze anioły jeszcze nie wzbiły się ku Wam. Takie perły odnajdziemy w tym tomie. I jest strof wobec których stoimy bezradni jak osieł mnóstwo!

A może byśmy tak, jedyna,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?
Może tam jeszcze zmierzchem złotym
Ta sama cisza trwa wrześniowa...


I zjawia się między nami "czarna Madonna" polskiej  sceny: Ewa Demarczyk! I wszystko zaledwie na tych skromnych 112 stronach? Wszystko zamyka "Grande Valse Brillante":

Czy pamiętasz, jak ze mną tańczyłeś walca,
Panną, madonną, legendą tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona ci wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałeś do serca
W utajeniu kwitnące te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,

Jak ja cała, w domysłach i mgle..

Bez Demarczyk, Niemena, Bajora i muzyki choćby Zygmunta Koniecznego -  daleko by nam było do Tuwima? Pewnie tak.  Z bajek wyrastamy? Ale tylko na moment... na kilka lat... do czasu... do tej chwili, kiedy... Tak, pojawia się mały człowiek i szukamy TUWIMA! Ale to już inna historia?
Ten zbiorek powinniśmy mieć "na podorędziu"? A - jakże! Obowiązkowo. Jeśli do  tego dorzucimy biografię "Tuwim, Wylękniony bluźnierca" M. Urbanka, którą też możemy chwalić się dzięki Iskrom - to mamy swoisty komplet!... Zresztą tuwimowskich tytułów Iskry wydały więcej. Chciejmy do niech dotrzeć i je przeżyć!... Tak, przez cały 2016 r.!

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.