środa, listopada 04, 2015
Przeczytania... (77) Bernard Hamilton "Baldwin IV. Król trędowaty" (Wydawnictwo POZNAŃSKIE)
"Kołysany w lektyce Baldwin zaciskał zęby, by nie krzyczeć z bólu. Byłby gryzł własne palce, gdyby nie napawały go wstrętem. Nie, z bólu cielesnego, nie. Na ten z dawna już otępiał" - próżno szukać tego fragmentu w książce Bernarda Hamiltona "Baldwin IV. Król trędowaty / The Leper King and His Heirs: Baldwin IV and the Crusader Kingdom of Jerusalem" (Wydawnictwa Poznańskiego). To scena z powieści Zofii Kossak "Król Trędowaty". Czyżbym chciał zrobić tu analizę porównawczą? Nic z tych rzeczy! Po prostu chcę zwrócić uwagę, że polska literatura też ma swój "udział" w opowieści o niezwykłym młodzieńcu, który został obrany królem Królestwa Jerozolimskiego, tego dziwnego tworu wyrąbanego na Ziemi Świętej z końcem XI w., kiedy pierwszy krzyżowiec stanął u bram świętej Jerozolimy. Swoją "robotę" w naszej świadomości pozostawił też (czy również wycisnął?) film Ridleya Scotta "Królestwo Niebieskie / Kingdom of Heaven", gdzie w postać Baldwina IV wcielił się Edward Norton. Teraz przyszła kolej na Wydawnictwo Poznańskie?
Podejrzewam, że wiedzę wielu z nas (włącznie z piszącym to wszystko) na temat wypraw krzyżowych utrwaliło dzieło-monument S. Runcimana. Nie chcę tu robić reklamy temu wydawnictwu, które wydawało Biografie Słynnych Ludzi (BSL), ale przypomnijmy, że wśród "marmurkowych biografii" znalazły się Ryszard Lwie Serce, Saladyn, Fryderyk II Hohenstauf, Fryderyk Barbarossa czy Alienor z Akwitanii. Próżny trud szukać innych, jak choćby Ludwika Świętego. Chyba niewiele, jak na tematykę, która budziła zainteresowanie. Teraz przyszła kolej na Wydawnictwo Poznańskie?
Bo właśnie to szacowne Wydawnictwo w serii biograficznej (bez tytułu?) raczy nas biografią naprawdę władcy niezwykłego: Baldwina IV Trędowatego! 11. lat rządów (1174-1185), 24. lata życia (1161-1185). Czas trudny w historii Królestwa Jerozolimskiego - tym bardziej, że to wtedy błyszczeć poczęła też gwiazda innej niezwykłości epoki: Saladyna (1137/38-1193).
Od razu widać, że bierzemy do ręki dzieło profesjonalisty, w tym wypadku profesora Uniwersytetu w Nottingham (UK). Zanim wciągnie nas historyczna narracja mamy do poznania źródła dotyczące epoki Baldwina IV. Ktoś burknie: po nam to? kto to będzie czytał? No, właśnie na tym to polega, że fachowiec obłoży swoją pracę tak cennymi dodatkami. Na szczęście Wydawca zadbał, że przypisy są na każdej stronie i nie musimy gimnastykować się, aby sprawdzić na końcu całości, co kryje się pod "magicznymi cyferkami". Sześć tablic genealogicznych ułatwi zrozumieć kto skąd... kto z kim... kto... Można tylko żałować, że przebogata bibliografia pozostaje poza zasięgiem przeciętnego czytelnika tu w Polsce! Tym bardziej należą się brawa dla Wydawnictwa Poznańskiego, że dzięki Niemu mogliśmy znaleźć się w Ziemi Świętej w drugiej połowie XI wieku.
Nie znamy dokładnej daty urodzenia syna Amalryka i Agnieszki z Courtenay (z tego rodu będzie niedoszły... prezydent II Rzeczypospolitej Jan Baudouin de Courtenay). W wieku 9. lat zaobserwowano dziwne zachowanie chłopca w trakcie pewnej zabawy. Baldwin, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie odczuwał bólu! "zaobserwowano to wielokrotnie i zostałem o tym powiadomiony. Sądziłem, że zachowanie księcia wynikało z jego usposobienia, a nie intensywności bólu [...]. W końcu zorientowałem się, że połowa jego prawego ramienia i dłoni są martwe, dlatego w ogóle nie czuł uszczypnięć, nie czułby nawet ugryzienia" - to spostrzeżenia Wilhelma arcybiskupa z Tyru. Dwa lata później śmierć króla Amalryka otworzyła chłopcu drogę do tronu!
"Gdyby [...] Baldwin został wykluczony z dziedzictwa - uświadamia nam jego angielski biograf - z powodu stanu zdrowia, jedyną poważną kandydatką byłaby jego siostra Sybilla, która w tym czasie miała około piętnastu lat". Miłośnicy średniowiecza wiedzą, że w podobnych okolicznościach powoływano się na tzw. prawo salickie. Kobieta na tronie w XI w.? To zaiste obraza boska! B. Hamilton sam dalej podaje: "Nie do pomylenia było powierzenie rządów nad królestwem piętnastoletniej dziewczynie [...]". I królem nie została! Pewnie, że po insygnia sięgały różne ręce, wysuwano pretensje do sukcesji! To jest ten koloryt średniowiecza!... 15 maja 1174 r., w 75. rocznicę "...zdobycia Jerozolimy przez pierwszą krucjatę". Nie mamy żadnego źródłowego zapisu tej uroczystości? Zerkamy w tekst B. Hamiltona: "...trzynastoletni Baldwin [...] został namaszczony i koronowany przez patriarchę Amalryka z Nesle i wprowadzony na tron w Bazylice Grobu Pańskiego jako szósty łaciński król Jerozolimy". Ale jest ciekawe faksymile "Estoire d'Eracles" (ks. XXI, 2) z miniaturą koronacji Baldwina IV.
"Miał doskonałą pamięć i uwielbiał słuchać historii. [...] Szybko pojmował, ale się jąkał. Podobnie jak ojciec z lubością słuchał o przeszłości i cenił dobre rady" - to fragment charakterystyki jaką pozostawił nam arcybiskup Wilhelm z Tyru.
Proszę się nie obawiać o "tło historyczne". Czym było Królestwo Jerozolimskie, jak nim zarządzano, kto w nim pomieszkiwał? - na te i inny pytania znajdziemy wyczerpujące odpowiedzi. Pewnie, że frankijscy rycerze/wielmoże (wśród nich wypatrzymy również Renalda z Châtillon) przywlekli ze sobą cały ciężar feudalnej zależności europejskiej! Mogło-że być inaczej? Pewnie zaskoczy wielu z nas jaką siłą dysponował król jerozolimski. Liczbę znajdziemy na s. 86: 670-677. Żart? Nie. Fakt. Autor spieszy nam z wyjaśnieniem: "Jak wskazywał Edbury, wasale korony niemal na pewno utrzymywali większą liczbę rycerzy niż ta, jaką byli zobowiązani dostarczyć królowi, a korona z pewnością rekrutowała dodatkowe siły spośród ludności lokalnej [...]". Zwoływano pospolite ruszeni! I nie zapominajmy o templariuszach i joannitach: "Źródła sugerują, że w czasach Baldwina IV zakony rycerskie mogły wspólnie dostarczyć niemal tak wielu rycerzy jak królewscy wasale. Zakonni rycerze i zbrojni tworzyli najlepiej wyszkolone i ideologicznie zaangażowane oddziały w armii frankijskiej, które budziły szacunek i respekt wśród muzułmańskich przeciwników". Czemu nie wymienia się krzyżaków? Bo Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie powstał już po śmierci trędowatego monarchy - w 1191 r.
Choroba chłopca-króla nie mogła być zbyt długo skrywana. Nie przypadkowo wybieram tekst cytowanego już dwukrotnie dostojnika z Tyru. To zaiste cenne źródło, w końcu pochodzącego od człowieka, który był świadkiem swoich czasów: "Wiedziano, że cierpi na niebezpiecznie zaawansowany trąd. Z dnia na dzień jego stan stawał się poważniejszy, choroba szczególnie mocno zaatakowała jego dłonie, stopy i twarz [...]". Uczestniczymy w powolnym niszczeniu organizmu i nieuchronnym nadciąganiu śmierci!... Patrzmy na dramat młodziutkiego monarchy, jako na tragedię człowieka uwikłanego w historię!
15 VII 1176 r. osiągnął pełnoletność! I stawiał czoła samemu Saladynowi? Widać, że Bernard Hamilton podziwia młodego króla jerozolimskiego. Nie bez zachwytu odczytuję słowa: "Osobiście dowodził wojskami i brał udział w bitwach, choć praktycznie mógł używać tylko jednej ręki, wykorzystując umiejętności, których nauczył go jego arabskim nauczyciel jazdy konnej". Oto ciekawa symbioza! Uczeń i nauczyciel! Chrześcijanin i muzułmanin! Dzielny młodzieniec planował "...zakrojony na szeroką skalę atak na Egipt - ośrodek władzy Saladyna"! Należy mimo wszystko podziwiać hart ducha Baldwina! Kalectwo nie hamowało jego planów! Wpisał do swego życiorysu nazwę: Montgisard! "25 listopada [1175 - przyp. KN] sułtan i główna część jego wojsk dotarli do wzgórza Montgisard, czyli Tell Dżazar, w pobliżu Ibelinu i jego oddziały zamierzały przejść w bród niewielki strumień, gdzie zaskoczyły ich frankijskie zastępy" - czytamy w biografii. Zaskoczenie, błyskawiczna szarża krzyżowców i Saladyn musiał salwować się ucieczką. W bitwie miało zginąć "1110 chrześcijan,a kolejnych 750 odniosło poważne rany". Ponoć "...na polu bitwy widziano świętego Grzegorza, walczącego po stronie chrześcijan - w czasie toczącej się walki".
Zazdroszczę państwom (!), które mogą pochwalić się osobistymi listami władców ze średniowiecza! to niesamowite! Tak niewiele zostało po polskich władcach piśmiennych zabytków, atu B. Hamilton cytuje list swego bohatera do króla Ludwika VII: "Brak możliwości korzystania z jednej ręki nie pomaga w rządzeniu. Gdybym mógł zostać wyleczony z tej choroby Naamana, obmyłbym się siedem razy w Jordanie, ale dotąd nie znalazłem Eliasza, który by mnie uzdrowił".
Walki z Saladynem, koteriami wokół siebie, upadek Aleppo (drobiazgowo opisane przez B. Hamiltona) na pewno nie wspierały kruchego zdrowia śmiertelnie chorego Baldwina! Wilhelm z Tyru zanotował: "Trąd, który dotykał go od początku panowania [...], objawiał się mocniej niż zwykle. stracił wzrok, a krańce jego ciała choroba całkowicie zniszczyła, tak że zupełnie nie mógł używać rąk ani nóg. [...] choć jego ciało było słabe i bezwolne, jego duch pozostawał silny, a on nadludzkim wysiłkiem ukrywał chorobę i dźwigał brzemię władzy". Nie godził się na abdykację! Mało tego, będąc w takim stanie, jeszcze wyruszył na kolejną wyprawę wojenną?! Koniec końców musiał ustanowić regenta! Został nim Gwidon z Lusignan, który po śmierci Baldwina IV zostanie królem Jerozolimy (1186-1192). Schorowany władca pozostawał obserwatorem poczynań regenta i innych jerozolimskich wielmożów. Mimo choroby starał się trzymać w swych rach ster nawy państwowej. Czyż to nie szlachetny wzór do naśladowania? Pięknie wieńczy dzieło jego życia B. Hamilton, kiedy pisze: "Jeszcze na kilka dni przed śmiercią brał udział w zebraniu Sądu Najwyższego i zajmował się porządkowaniem spraw związanych z sukcesją. Niewielu władców czynnie rządziłoby państwem, gdyby dotknęła ich równie poważna choroba, czy bardziej poświęciłoby się dla dobra poddanych". Współczesny Baldwinowi włoski duchowny i historyk Sicard z Cremony (Sicardus Cremonensis) zanotował: "Mimo, że cierpiał z powodu trądu od dzieciństwa, to jednak uparcie bronił granic Królestwa Jerozolimskiego, odniósł nadzwyczajne zwycięstwo nad Saladynem pod Montgisard i dopóki żył, odnosił zwycięstwa". Król umarł 830 lat temu, 16 V 1185 r.
Bernard Hamilton nie zamyka historii na pogrzebie w "...w kaplicy królów Jerozolimy w Bazylice Grobu Pańskiego, u stóp góry Kalwarii, w najświętszym miejscu chrześcijaństwa, którego z powodzeniem zbrojnie bronił w czasie swego panowania". Książkę praktycznie zamyka tragiczna w skutkach dla króla Gwidona z Lusignan bitwa pod Hittin (1187 r.). Ciekawym, ale i zaskakującym jest "Apendyks" zatytułowany "Diagnoza choroby króla Jerozolimy Baldwina IV w kontekście średniowiecza" autorstwa P. D. Mitchella. Analiza tego tekstu medycznego mogłaby stanowić kanwę oddzielnego pisania. Zaskoczyło mnie m. in. ostatnie zdanie wywodu: "Baldwin IV zmarł w wieku dwudziestu trzech lat, kronikarze jednak wypowiadają się zbyt ogólnie na temat jego śmierci, by można było określić dokładną przyczynę zgonu władcy".
Książka Bernarda Hamiltona "Baldwin IV. Król trędowaty", to książka, której nie powinno zabraknąć w księgozbiorze żadnego z nas, miłośnika historii - ze wskazaniem na średniowiecze! Biografię czyta się jak dobrą powieść. Wspaniale, że Wydawnictwo Poznańskie uraczyło nas taką ucztą. Chcę to "Przeczytanie..." zakończyć, jak zacząłem, czyli cytatem z powieści Zofii Kossak "Król Trędowaty":
"Umierający zamilkł znowu. Patrzyli weń nie wiedząc, czy żyje jeszcze, czy nie. Modlili się długo, żarliwie. Nagle trupia dłoń z ogniłymi kikutami palców drgnęła. Z jamy ust dobył się bełkot. Arcybiskup Tyru nachylił się nisko i posłyszał:
- Chryste... Chryste... Byłem trupem... Gniłem żywy... Za to teraz zmartwychwstanę... Zmartwychwstanę...".
Bernard Hamilton nie zamyka historii na pogrzebie w "...w kaplicy królów Jerozolimy w Bazylice Grobu Pańskiego, u stóp góry Kalwarii, w najświętszym miejscu chrześcijaństwa, którego z powodzeniem zbrojnie bronił w czasie swego panowania". Książkę praktycznie zamyka tragiczna w skutkach dla króla Gwidona z Lusignan bitwa pod Hittin (1187 r.). Ciekawym, ale i zaskakującym jest "Apendyks" zatytułowany "Diagnoza choroby króla Jerozolimy Baldwina IV w kontekście średniowiecza" autorstwa P. D. Mitchella. Analiza tego tekstu medycznego mogłaby stanowić kanwę oddzielnego pisania. Zaskoczyło mnie m. in. ostatnie zdanie wywodu: "Baldwin IV zmarł w wieku dwudziestu trzech lat, kronikarze jednak wypowiadają się zbyt ogólnie na temat jego śmierci, by można było określić dokładną przyczynę zgonu władcy".
Książka Bernarda Hamiltona "Baldwin IV. Król trędowaty", to książka, której nie powinno zabraknąć w księgozbiorze żadnego z nas, miłośnika historii - ze wskazaniem na średniowiecze! Biografię czyta się jak dobrą powieść. Wspaniale, że Wydawnictwo Poznańskie uraczyło nas taką ucztą. Chcę to "Przeczytanie..." zakończyć, jak zacząłem, czyli cytatem z powieści Zofii Kossak "Król Trędowaty":
"Umierający zamilkł znowu. Patrzyli weń nie wiedząc, czy żyje jeszcze, czy nie. Modlili się długo, żarliwie. Nagle trupia dłoń z ogniłymi kikutami palców drgnęła. Z jamy ust dobył się bełkot. Arcybiskup Tyru nachylił się nisko i posłyszał:
- Chryste... Chryste... Byłem trupem... Gniłem żywy... Za to teraz zmartwychwstanę... Zmartwychwstanę...".
PS: "Król Baldwin IV przez wiele lat był członkiem mojego życia rodzinnego. moje nastoletnie dzieci dorastały przy dźwiękach darcia pierwszych szkiców tej pracy. Im i mojej żonie, która przez ostatnie siedemnaście lat dzieliła swoje małżeństwo z dworem krzyżowców w Jerozolimie, książkę tę z uczuciem dedykuję" - ta dedykacja zamykająca książkę, której bohaterem był niezwykły młodzieniec dotknięty trądem - jest kolejnym argumentem, aby ją przeczytać. Wybredny Czytelnik powinien być usatysfakcjonowany. Ja osobiście jestem!...
Dzięki za recenzję - od dawna mam zamiar przeczytać tę książkę, jako że jestem zafascynowana krucjatami, a przede postacią Króla Trędowatego, który od jakiegoś czasu również jest członkiem mojego życia rodzinnego :). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
PS: Bardzo dobrze, że umieściłeś fragmenty "Króla Trędowatego" - to świetna książka.
Naprawdę warto. Tym bardziej, że niewiele mamy biografii uczestników krucjat.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie,
OdpowiedzUsuńw imieniu Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury chciałabym zwrócić uwagę, że cytuje Pan fragmenty książki w polskim przekładzie, nie podając nazwiska tłumacza. Jest to działanie tak sprzeczne z dobrymi obyczajami, jak i z prawem autorskim. Będę wdzięczna za szybkie naprawienie tego niedopatrzenia.
Z poważaniem,
Katarzyna Sosnowska
www.stl.org.pl
O! ktoś dostrzegł taki niuans? Brawooo! Wychodzi na to, że jestem uważnie czytany? Naprawiam. Doceniam pracę tłumacza - w tym wypadku to pan JAKUB JEDLIŃSKI.
OdpowiedzUsuńz poważaniem
Autor blogu
Polecam jeszcze powieść Marii Rooseels "Nie oczekujcie poranka". Wizerunek naszego ulubionego króla jest tam naprawdę poruszający, ciekawe są też odniesienia do relacji pomiędzy wyznawcami "religii Księgi", chociaż ładunek poprawności politycznej jest spory...
OdpowiedzUsuńPostaram się do niej dotrzeć, jak wyzdrowieję. Dziękuję za wskazówkę.
OdpowiedzUsuń