wtorek, sierpnia 18, 2015

Maria Ludwika - lwica z Polski (1655-1660)

Dwie rocznice: wybuchu "potopu" i urodzin JKM Marii Ludwiki, 18 sierpnia 1611 r., natchnęła mnie, aby przypomnieć jedną z części tryptyku, jaki powstał przeszło dwa lata temu na tym blogu. Dokonałem kilku skrótów. Może czynię całość bardziej przejrzystą? Nie wiem. Uważam jednak, że osoba Królowej godna jest naszej pamięci. Jeśli kogoś tym cytowaniem rozczarowuję, to przepraszam. 
*       *       *

Adam Kersten w biografii Hieronima Radziejowskiego, do której będziemy zaglądać, tak m. in. scharakteryzował JKM Marię Ludwikę: "Królowa umiała (...) posługiwać się zręcznie intrygą, wygrywać rywalizację między magnatami, wykorzystywać ambicje, odwoływać się do przekonań, zjednywać obietnicami". 
Jak nie podziwiać monarchini, która taką potrafiła wystawić ocenę państwu, któremu służyła: "Polska jest niezrównanym królestwem, na którym sami krajowcy się nie znają, a które niweczy wolność ich nie okiełznaną porządkiem. Lecz jeśli kiedykolwiek do rządu samowładczego dojdzie, świat cały podbije". Ciśnie się na usta: tron dla Ludwiki Marii!... Kiedy uczciwie podejdziemy do osoby JKM, to okaże się, że podobnie wyjątkowej po prostu w Polszcze i na Litwie nie widziano! Nigdy!

Personalny konflikt Hieronima Radziejowskiego z JKM Janem II Kazimierzem, któren był bałamucił żonę podkanclerzego koronnego  doprowadził do swady, wzajemnych oskarżeń, ucieczki magnata z kraju, ogłoszeniem banicji tegoż, a w konsekwencji sprowadzeniu obcej potencji na kraj?! Zali to imć Hieronim nie pysznił się publicznie grożąc Wazie: "Wyzuł mnie król z honoru i substancyjej, wyzuję ja go z korony".
Pod Ujściem, 25 lipca 1655 r. przeciw szwedzkiej armii Karola X Gustawa stał wojewoda poznański Krzysztof Opaliński, ten sam któren brał per procura w 1646 r. ślub z królową, zaprzysięgły przeciwnik Jana Kazimierza, ugiął się pod naciskiem wydarzeń: "...proponował pan Radziejowski [skądinąd brat cioteczny niejakiego... Jana Sobieskiego, który również na stronę Szweda był przeszedł!] albo raczej perswadował - wspominał anonimowy autor, świadek wydarzeń. - żebyśmy widząc jawno, jako król nas gubi i o nas nie dba, nie chcieli się do ostatka gubić, królowi JM szwedzkiemu nie przecząc, ale raczej sub eius protectionem oddali się". 
Ciosy spadały na Rzeczpospolitą jedne za drugim! Padła Warszawa, książęta Janusz i Bogusław Radziwiłłowie oddali się w Kiejdanach pod protekcję Carolusa, gro szlachty szło pod szwedzkie sztandary.  Paweł Jasienica w "Rzeczypospolitej Obojga Narodów" nie zapomniał wytknąć: "A wspomnieć koniecznie potrzeba, że Jan Sobieski też należał do tych wojskowych polskich, co będąc prawowiernymi papistami przysięgali heretyckiemu  Szwedowi, powrócili zaś do Jana Kazimierza znacznie później niż obydwaj hetmani koronni, dopiero latem 1656 roku". Pogmatwane były drogi losów wszelakich w Rzeczypospolitej!
To w czasie "potopu" królowa pokazała pazury! Nie, szpony! To o tym okresie pisała  Zofia Libiszowska: "Często zapadająca na zdrowiu kobieta okazała się odporna i wytrwała w warunkach wojennych, w toku ewakuacji, w oblężonym Krakowie, w wędrówkach wzdłuż i wszerz kraju, w obozie wojennym, w stałym uporczywym trwaniu, ratowaniu korony i kraju (...)". Rzec można wszędzie było JKM pełno? "Monitowała chwiejnych, utwierdzała lojalnych, zawstydzała wątpiących. (...) Nawet późniejsi jej przeciwnicy podziwiali jej hart, zaangażowanie i patriotyzm".  Biograf Radziejowskiego podał: "Jan Kazimierz i skupieni u jego boku senatorowie, ogarnięci paniką, nie wierzyli w możliwość skutecznej walki. Już wiadomość o kapitulacji pod ujściem wywołały zamęt na Zamku Warszawskim".  
Królowa wycofała się do Głogówka, gdzie panią na  tamtejszym zamku była Anna Zuzanna von Bessen. Jedna z dam dworskiego fraucymeru.  Znalazłem w Internecie pracę Michaela Kurspiota ucznia II LO w Kędzierzynie-Koźlu pt. "Tajemnice zamku w Głogówku". Młody autor, uczeń klasy I "f",   podaje m. in. szczegóły: "Ludwik Maria przybyła do Głogówka dokładnie 7 października 1655 r. wraz z towarzyszącą jej pokaźna świtą; król zaś przybył 10 dni później. (...) Tu przybywają liczne rzesze uciekinierów, tu pojawiają się senatorowie, tutaj ustalana jest strategia powrotu do kraju, stąd wreszcie wysyłani są kurierzy do katolickiej Europy z prośbą o posiłki".  W liście Bogusława Radziwiłła pisanego w Tykocinie 11 XI tego roku znajdujemy takie fragment: "...barzo niepięknymi słowy przywitała, wyrzucając mu na oczy, że z państwa uciekł, ledwie arcybiskup [ksiądz prymas Andrzej Leszczyński - przyp. K.N.] ich pojednał". Król szybko miał znaleźć pocieszenie w... ramionach jednej z dwórek królowej-małżonki...
U Sienkiewicza w "Potopie" znajdziemy  mowę JKM Ludwiki Marii! Filmu nie ma, co przewijać! Nie znajdziemy tego fragmentu. Wszyscy zgodnie przyznają, że to za JKM sprawą król nakazał powrót do Rzeczypospolitej. Czy tak motywowała koronowana heroina: "Ale któryż to jest naród nigdy nie błądzący i gdzie jest taki, który by tak prędko winę swą uznał, pokutę i poprawę rozpoczął? Oto już się obejrzeli, już przychodzą, bijąc się w piersi, do twego majestatu... już krew przelać, życie oddać, fortuny poświęcić dla ciebie gotowi... A ty zali ich odepchniesz? zali żałującym nie przebaczysz, poprawionym i pokutującym nie zaufasz?... dzieciom, które zbłądziły, ojcowskiego afektu nie wrócisz?... Zaufaj im, panie, bo oto tęsknią już za swą krwią jagiellońską i za ojcowskimi rządami twymi... Jedź między nich...". Z. Libiszowska tak oceniła rolę i zaangażowanie niezwykłej władczyni w tym okresie próby: "...organizowała zaplecze dyplomatyczne, zbierała środki na wojsko. Przyczyniła się do uruchomienia na Śląsku mennicy [bydgoska została zajęta, a później zniszczona przez Szwedów - przyp. K.N.], w której przetapiano m. in, srebra kościelne i królewskie (tynfy)", ba! "...utrzymywała [także] ścisłą łączność z oddziałami partyzanckimi, organizowanymi konfederacjami wojewódzkimi, z samym Stefanem Czarnieckim". 
18 grudnia 1655 r. król nakazał wyruszyć do kraju! W nowy rok w Podolińcu witał go wierny Rzeczypospolitej Jerzy Sebastian Lubomirski, tak przyszły rokoszanin. Królowa Maria Ludwika opuściła Głogówek dopiero 28 czerwca 1656. Nie mogło więc być Jej w katedrze lwowskiej 1 kwietnia owego roku. Tym samym nie mogła być świadkiem, kiedy jej małżonek składał słynne śluby lwowskie. Proszę zwrócić uwagę, że na ostatnim obrazie mistrza Jana Matejki Maria Ludwika jest obecna. A nie powinna...
 
Wracając do kraju Maria Ludwika zatrzymała się na Jasnej Górze. Nie tylko przyczyniła się do tego, że ojciec A. Kordecki opisał wojenne losy opactwa, ale oddała mu... obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. "Salva Regina"?  To, co widzimy w filmie Hoffmana też nie mogło się wydarzyć! Bo po prostu cudownego obrazu w Częstochowie nie było!...
14 lipca dotarła do odbitej z rąk szwedzkich Warszawy. Kiedy przyszło jej bronić, to... broniła. "Dzielna kobieta - pisze Libiszowska - stanęła przy baterii, wskazując pozycje przeciwnika (zaznaczył to Dahlberg na szkicu bitwy)".  U Józefa Ignacego Kraszewskiego w "Wizerunkach książąt i królów polskich"  znalazłem fragment relacji sekretarza królowej Pierre'a des Noyers'a (w książce z XIX w. wersja zapisu nazwiska "Desnoyers"): "Jej król.[-ewska] mość kazała wyprzędz konie ze swej karety i dwa największe działa przewieźć niżej na cypel, który w rzekę wchodził, na małą grobelkę naprzeciw nieprzyjaciela. Natychmiast działa się odezwały, i tak im dokuczyły, że musieli się usunąć, uchodząc do lasku. Padło około czterdziestu jeźdźców hr. Waldecka, jak nam mówili wzięci z tego korpusu jeńce". Co na to Jan Kazimierz? Kraszewski cytuje dalej: "...przysłał królowej podziękować za to, a ona tymczasem, siadłszy na bębnie okrytym kożuchem tatarskim, na słońcu, obiadowała, własne mając kolana zamiast stolika, i przypatrywała się bitwie aż do jedenastej w nocy". Z. Libiszowska przytoczyła wypowiedź Ludwiki Marii, kiedy ta dowiedziała się o rozkazie małżonka odwrotu spod stolicy: "Jeżeli król ze swą armią zamyśla opuścić stolicę, to ja jej bronić będę z moim fraucymerem".  
Należałoby pozazdrościć Miłościwej Pani kondycji. Zbliżała się do pięćdziesiątki, co w XVII w. uchodziło za wiek nieomalże starczy. We wrześniu 1657 triumfalnie wjeżdżała do odzyskanego Krakowa,  wcześniej uczestniczyła w pertraktacjach przy odzyskaniu dawnej stolicy. A już 6 października tegoż roku przybyła do Bydgoszczy! To tam potwierdzono traktat welawski, w którym JKM Jan Kazimierz godził się na to, że : "Jego Królewska Mość i Rzeczpospolita Polska przez to samo zwalniają stany, urzędników i wszystkich poddanych Prus Książęcych z dawniejszej przysięgi, która ich dotąd wiązała. W to miejsce Najjaśniejszy Elektor pod przysięgą składaną w chwili wydania ratyfikacji zobowiąże siebie i wszystkich poddanych Prus do zachowania niniejszych układów i wieczystego przymierza". Taka była cena za odciągnięcie Fryderyka Wilhelma Hohenzollerna od Carolusa! 
Ciekawe, jaka była reakcja królowej na wydarzenie, o którym tak donoszono Karolowi X Gustawowi: "Rażony udarem leżał pięć dni ze zdrętwiałym językiem, a szóstego dnia iskra słońca w nim zgasła"? 6 VIII zmarł bowiem samozwańczy  hetman i nieprzejednany wróg Rzeczypospolitej Bohdan Chmielnicki.
Bardzo aktywnie  minął Ludwice Marii kolejny rok! W 1658 odwiedziła Poznań, Berlin, stanęła pod Toruniem. Tam to polsko-austriackie wojska obległy miasto. Jak wzmiankuje Z. Libiszowska "Mieszkała nawet w ziemiance". Trudno to sobie nawet wyobrazić! 1 stycznia "gród Kopernika" witał obojga królestwo, jak wkraczali do miasta! Nie zabrakło niezwykłej monarchini pod Gdańskiem, kiedy decydowały się losy całej wojny ("potopu"): "Działalność delegacji Rzeczypospolitej - podaje Zb. Wójcik - pilnie obserwowała z pobliskiego Tczewa królowa Ludwika Maria (...). W kwietniu [1660 r. - przyp. K.N.] Jana Kazimierza i jego małżonkę widziano już pod Sopotem, w pobliżu klasztoru oliwskiego". Zanim podpisano traktat 13 lutego 1660 r.  zmarł w wieku 38. lat Karol X Gustaw Zweibrücken-Kleeburg. 
*      *      *
Czyż Ludwika Maria to nie wyjątkowa monarchini w naszej historii? Któraż równałaby się JKM w aktywności, mądrości, przebiegłości? Nie zapominajmy, że to u jej boku uczył się polityki przyszły hetman i król Jan Sobieski. Na jej dworze rosła  dwórka, a także królowa Maria Kazimiera de La Grange d’Arquien.
Ludwika Maria Gonzaga  zmarła 10 maja 1667 r. w Warszawie. Zostawiła swoje serce w kościele Wizytek, które sama sprowadziła do stolicy. Spoczęła na Wawelu. Ostatnia z krwi i kości, niemalże sarmacka córa Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Czy przesadzali współcześni, dla których była "Dziewicą Orleańską"? Złośliwcy pisali" "Maj przyniósł królowej śmierć, a królestwu zdrowie". A ja przychylam się do opinii J. I. Kraszewskiego: "Dostojeństwo swe nosiła z taką powagą i swobodą, jakby do korony zrodzona była". I przy tym obstawam!  

2 komentarze:

  1. Faktycznie niesamowita królowa. Nie wiedziałem o niej zbyt wiele. Czuję się douczony? Szukam pozostałych części tej opowieści. Wciągające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam. Warto. Naprawdę wyjątkowa osobowość.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.